Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 lutego 2005, 10:47

The Punisher - recenzja gry na PC

„The Punisher” oczywiście znajdzie swoich amatorów bez większego problemu. Nie będą to tylko fani brutalnych strzelanin, ale przede wszystkim entuzjaści komiksowych przygód Franka Castle’a.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

O Punisherze po raz pierwszy dowiedziałem się w czerwcu 1990 roku, kiedy to w kioskach ukazał się pierwszy, wydany w Polsce komiks o przygodach samotnego mściciela. Część z Was zapewne nie pamięta już firmy TM-Semic i publikowanych przez nią kolorowych zeszytów, opowiadających o perypetiach amerykańskich super-bohaterów. Nie oznacza to jednak, że Punisher całkowicie został zapomniany. Od czasu do czasu możemy na nowo śledzić jego przygody, kontakt z tym jednym w swoim rodzaju sędzią i katem ułatwił również wydany w ubiegłym roku film.

Dla tych, którzy nadal nie mają zielonego pojęcia, o kim mowa, kilka słów wyjaśnienia. Punisher to tak naprawdę Frank Castle, były ksiądz i policjant, który w wyniku porachunków gangsterskich w parku stracił rodzinę: żonę oraz syna (w filmie historia jest zmieniona, dlatego ją pominę). Szukając ukojenia w zemście, Frank postanowił wytoczyć ciężkie działa przeciwko najgorszym szumowinom Nowego Jorku. Nieustająca wendetta ma tylko jeden cel: zgładzić wszystkich tych, którzy sieją zło.

Zabójstwo z zimną krwią.

Chociaż Punisher jednoznacznie kojarzy się z typowym komiksem amerykańskim, jest swoistym rodzynkiem wśród zalewu super-bohaterów. Przede wszystkim Castle jest człowiekiem, którego można zranić, a nawet zabić (co też zresztą miało miejsce, ale to temat na inną opowieść). Mimo stosowania brutalnych metod, Punisher kieruje się honorowym kodeksem i zawsze stara się uratować niewinnych ludzi. Oczywiście z taką samą bezwzględnością egzekwuje ustalone przez siebie „prawo” – Frank jest twardzielem, jakich mało, więc nie przepuszcza nikomu, o czym przekonamy się nie tylko w filmie i komiksie, ale również w grze.

Aby w pełni zrozumieć fabułę gry, należy wpierw zaznajomić się z wydanym w ubiegłym roku filmem pod tym samym tytułem. Co prawda analogie do obrazu Jonathana Hensleigha są bardzo subtelne i na pierwszy rzut oka ciężko je wyłapać, ale niewątpliwie istnieją, o czym przekona się każdy uważny widz. Akcja gry rozpoczyna się tuż po zakończeniu filmu. John Saint nie żyje, a bezwzględny mściciel przystępuje do powolnego oczyszczania miasta z przestępczej zarazy. Początkowo eliminowani są drobni handlarze narkotyków, ale wkrótce potem Punisher wpadnie na trop wielkiej afery, w którą zamieszana będzie gangsterska śmietanka Universum Marvela. Scenariusz przedstawiony jest z perspektywy przesłuchania Franka Castle w więzieniu na Ryker’s Island. Kolejne elementy opowieści stanowią odrębne misje, w których gracz bierze czynny udział.

Programiści Volition Inc. nie zaprzepaścili szansy, jaką otrzymali po „małżeństwie” z komiksowym potentatem. W grze pojawia się mnóstwo znajomych z kolorowych zeszytów: Black Widow, Iron Man, Nick Fury, Kingpin, Jigsaw, Bushwacker, Bullseye a nawet Matt Murdock, tym razem jednak nie w kostiumie Daredevila. Są też postaci z filmu: Joan – sąsiadka Punishera oraz olbrzymi Rosjanin, z którym przyjdzie nam się zmierzyć m.in. we własnym mieszkaniu.

Ten, który karze

Już po kilku minutach gry w The Punisher nasuwają się pierwsze skojarzenia z Maxem Paynem. Tego wrażenia nie sposób pozbyć się do końca zmagań, mimo że oba programy dzieli przepaść, zarówno pod względem jakości wykonania jak i pomysłów. Rozgrywka sprowadza się do nieustannego oczyszczania drogi z przeciwników, przerywanej od czasu do czasu włączeniem jakiegoś przycisku. Elementów – nie bójmy się tego słowa – „przygodowych” jest naprawdę niewiele. The Punisher wymaga od gracza tylko i wyłącznie szybkiej reakcji na nowe zagrożenia, zostawiając konieczność użycia szarych komórek dosłownie na moment, kiedy to trzeba odkryć sposób na pokonanie tzw. „bossów”.

Niespodzianka w trumnie.

Trzeba uczciwie przyznać, że amatorzy wirtualnej rzeźni nie powinni narzekać na brak wrażeń. Wrogów jest naprawdę mnóstwo, pojawiają się oni całymi grupami dosłownie w każdym pomieszczeniu, dlatego właśnie strzelanie wysuwa się w The Punisher na pierwszy plan. Jeśli dołączyć do tych atrakcji możliwość użycia przeciwnika jako tarczy, przesłuchiwanie ofiar oraz umiejętność ich szybkiej eksterminacji (dwa ostatnie aspekty omówię bardziej szczegółowo poniżej), kreuje nam się pełen obraz prawdziwej jatki, z której tylko jeden człowiek może wyjść zwycięsko. Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że w The Punisher trup ściele się gęsto. Jeśli się zgubisz, możesz być pewien, że należy udać się tam, gdzie ściany nie są jeszcze zachlapane krwią a na podłogach nie walają się zwłoki przeciwników.

W wykonywaniu wyroków na przestępcach z pewnością pomaga Punisherowi bogaty arsenał środków zagłady, pośród których znajduje się kilka rodzajów pistoletów, karabinów maszynowych, strzelb a także takie zabawki jak: miotacz ognia, granatnik oraz bazooka. Warto zaznaczyć, że w odróżnieniu od innych gier tego typu, nasz bohater może nieść tylko dwie bronie naraz (małą i dużą), co znacznie utrudnia zabawę. Przed każdą misją można się natomiast wyposażyć według własnego widzimisię, o ile oczywiście żądane środki zagłady znajdują się już w zbrojowni. Co prawda w trakcie zabawy istnieje możliwość podnoszenia zdobytej na przeciwnikach broni, ale nie zmienia to faktu, że nasz dotychczasowy arsenał musi wylądować na ziemi. Ciekawą opcją jest możliwość operowania dwoma egzemplarzami tej samej pukawki naraz. Niestety w tym samym momencie drastycznie spada celność, nie można też rzucać wtedy granatów lub innych podręcznych zabawek, np. koktajli Mołotowa.

Wszystkie poczynania gracza oceniane są za pomocą punktów (im bardziej wykwintna śmierć, tym ich więcej). Te ostatnie zamieniane są z kolei na różnokolorowe medale, otwierające dostęp do ukrytych trybów rozgrywki oraz bonusowych materiałów. Złote krążki można zdobyć tylko na poziomie trudności Hard. Medale przyznawane są po każdej misji. Jeśli chcemy poprawić swoje statystyki, scenariusz bez problemu można rozegrać ponownie.

Rozmowy w toku

The Punisher to gra, w której stare porzekadło „Kto pyta, nie błądzi” nabiera zupełnie nowego wymiaru. Nasz podopieczny dysponuje bowiem unikalną zdolnością przesłuchiwania, pozwalającą mu na wyciągnięcie z przeciwników różnorakich informacji. Warto nadmienić, że to właśnie krótkie pogawędki w głównej mierze decydują o brutalnym charakterze tego programu.

Każdy delikwent, którego uda nam się chwycić w potężne łapska, może być „przesłuchany” na cztery sposoby. Grożenie bronią, duszenie, użycie pięści i wreszcie próba wkomponowania facjaty nieszczęśnika w podłogę – oto metody na udaną konwersację według Punishera. Oczywiście, nie wszyscy wrogowie będą mogli udzielić konkretnych informacji. Uwaga gracza powinna się skupiać przede wszystkim na ofiarach z białą czaszką nad głową – jeśli weźmiemy takiego jegomościa na spytki, możemy być pewni, że podzieli się on z nami ciekawymi spostrzeżeniami na temat życia przestępcy.

Kto pyta, nie błądzi...

Nie oznacza to jednak, że w innych przypadkach przesłuchania należy traktować po macoszemu. Udana konwersacja powoduje bowiem odnowienie energii życiowej – w przypadku braku jakichkolwiek apteczek, walających się gęsto po okolicy w innych programach tego typu, będzie to jedyny skuteczny sposób, aby odnowić siły witalne i przedłużyć szanse Franka na przeżycie w niebezpiecznym środowisku. Z przesłuchań płyną też konkretne bonusy punktowe, które przydadzą się później do poprawienia naszych predyspozycji – upgrade’ów można dokonywać po każdej zakończonej misji i są one wręcz konieczne, jeśli chcemy ułatwić sobie rozgrywkę.

Zabawa w przesłuchanie nie kończy się na tradycyjnych formach torturowania ofiary. Często w grze napotkamy specjalnie oznaczone miejsca, gdzie „rozmowa” nabierze nowego charakteru. Widzieliście zapewne w demo scenę, w której Frank pastwi się nad bandziorem zbliżając niebezpiecznie jego głowę do basenu pełnego piranii. Cóż, to tylko przedsmak tego, co czeka Was w pełnej wersji gry. Drenowanie oka za pomocą wiertarki, „wybijanie” gangsterki z głowy przy użyciu drzwi od jeepa, łamanie rąk, przypalanie przestępcy w piecu czy wreszcie przykładanie ofierze do twarzy drutów pod wysokim napięciem – możecie wierzyć mi na słowo, miejscami to nawet Manhunt się chowa.

Krótka gra o zabijaniu

Chociaż widok rytmicznego uderzania głową poszkodowanego o zbrukane krwią kafelki może doprowadzić każdego rodziciela do szewskiej pasji, nie jest to jedyny brutalny argument, jaki spotkamy w The Punisher. Oprócz eksterminacji wrogów na odległość, Frank dysponuje wspaniałą umiejętnością szybkiego zabijania ofiar. Animacji ze śmiercią w roli głównej zawartych w grze jest sporo – wszystko zależy od tego, co aktualnie trzymamy w rękach.

Jakby tego było mało, od czasu do czasu pojawiają się oznaczone złotym kolorem miejsca, gdzie na naszą ofiarę czeka jedyna w swoim rodzaju scena śmierci. Co powiecie na wrzucanie delikwentów do trumny wraz z odbezpieczonym granatem tudzież ewentualne nabicie facjaty ofiary na rozwieszone na ścianach haki? Nawet kwestia wyrzucenia przez okno człowieka nie robi takiego wrażenia, jak wbicie jej noża w korpus na ołtarzu.

To jednak jeszcze nie koniec opowieści o zabijaniu. Po systematycznej eksterminacji przeciwników, możemy skorzystać ze specjalnej umiejętności, nazwanej w grze „trybem rzeźni”. Frank Castle wpada wtedy w szał, w którym może rzucać nożami i eksterminować ofiary z bliska w niezwykle wykwintny sposób, np. wbijając ostrze w ucho. Jeżeli ktoś zamierza rozpocząć kolejną wojnę o usunięcie scen przemocy z gier komputerowych, może bez wahania wskazać The Punisher jako przykład ich nadmiernego użycia.

Szybka i bolesna śmierć.

Wady i zalety

Jak widać, The Punisher to produkt, który z pewnością zadowoli wszystkich amatorów mocnych wrażeń, lubiących wyładować agresję na ekranie monitora. Należy jednak pamiętać, że na tle nieustannej rzeźni rysuje się kilka wad, które obniżają ogólną ocenę całości.

Pierwszy i najpoważniejszy zarzut dotyczy niezbyt interesującej oprawy wizualnej. Model Punishera jest wykonany świetnie, ale reszta już gorzej, zwłaszcza w przypadku znanych postaci Universum Marvela. Momentami zbyt ubogie wnętrza również nie wpływają pozytywnie na doznania estetyczne. Sytuację ratuje duża różnorodność poszczególnych aren, w których przyjdzie nam postrzelać do przeciwników (m.in. warsztat samochodowy, magazyny, ogromny biurowiec, więzienie a nawet dżungla), jednak w niewielkim stopniu. Gracz przyzwyczajony do efektownych lokacji rodem z innych strzelanin osadzonych w perspektywie trzeciej osoby (np. Max Payne 2) może czuć pewien niesmak i co najmniej na kilku planszach będzie to wrażenie jak najbardziej uzasadnione. Drugą kwestią pozostawiającą wiele do życzenia jest niewielka ilość obiektów, które można wprawić w ruch. Jest to o tyle dziwne, że The Punisher korzysta z usług silnika Havok, tego samego, który zaimplementowano w Maxie Paynie 2. Pod tym względem nie można się przyczepić jedynie do efektownie „odlatujących” przeciwników, zwłaszcza jeśli poczęstować ich ogniem z obrzyna lub zdetonować wśród całej grupki wrogów granat. Jeśli chodzi o inne elementy otoczenia, czeka nas tu prawdziwy dramat.

Wątpliwości budzi też brak możliwości skoku. Punisher potrafi się jedynie rzucać do przodu, do tyłu oraz na boki, a to zdecydowanie za mało. Pół biedy, jeśli za pomocą tychże umiejętności dałoby się przeskoczyć wyrastające co jakiś czas przeszkody, ale o tym możemy zapomnieć. Gracz nie będzie w stanie pokonać skokiem murku sięgającemu głównemu bohaterowi do kostek. Istna tragedia.

W pewnym sensie nie zadowala również brutalna otoczka programu. Tradycyjne sceny przesłuchań szybko się nudzą, tych specjalnych jest natomiast niewiele, podobnie bywa w przypadku eksterminacji ofiar. Autorzy wyraźnie stonowali też same sceny śmierci rozmywając ekran, jakby chcieli zapobiec ewentualnym nagonkom ze strony obrońców praworządności. Jest to o tyle dziwne, że gra przeznaczona jest dla dorosłych odbiorców i należy darować sobie moralizatorskie kwestie, odsądzające twórców od czci i wiary. W grze bez problemów można zobaczyć jak Punisher łamie kark ofiary, wbija nóż w czubek głowy i robi kilkanaście innych rzeczy, które u mniej wytrzymałych użytkowników mogą wywołać torsje, ale bryzgającej krwi po wrzuceniu przeciwnika w łopaty olbrzymiego wentylatora już nie uświadczymy. Dlaczego? Tego nie wie nikt.

Czas na zalety. Największą z nich jest oczywiście solidna dawka strzelania. Prawdę mówiąc już dawno nie widziałem tak soczystej gry pod tym względem. Duża liczba broni oraz przeciwników liczy się na olbrzymi plus, podobnie zresztą jak zaaplikowanie w rozgrywce innych, rzadko spotykanych w tego typu produkcjach elementów: przesłuchań i możliwości zrobienia z przeciwnika żywej tarczy.

Solarium dla ubogich.

Nie można też odmówić autorom gry pomysłów. Aż dziw bierze, że w tak zaskakująco przewidywalnym programie, można było zawrzeć tyle ciekawych elementów. Niektóre etapy są po prostu wspaniałe, np. ten, w którym musimy pozbyć się olbrzymiego Rosjanina demolującego mieszkanie czy scenariusz traktujący o wizycie w domu pogrzebowym, z triumfalnym „wjazdem” Punishera na miejsce ostatniej posługi w trumnie.

Niesamowita jest również oprawa dźwiękowa. Pomijając odgłosy oraz interesującą muzykę, w grze usłyszymy mnóstwo świetnych tekstów głównego bohatera, któremu głosu użyczył Thomas Jane, czyli filmowy Punisher. Każdemu fanowi starszych produkcji komputerowych, jego odzywki mogą skojarzyć się z Calebem, który swego czasu wyszukanymi kwestiami komentował akcję w Blood.

Konkluzja

Mimo wielu wad, The Punisher w ostatecznym rozrachunku okazuje się grą bardzo przyjemną – trzeba jednak zaznaczyć, że największą radość będą czerpać z niej bezkrytyczni fani strzelanin. Ludzie szukający zagadek, wymagających dokładnej eksploracji etapów oraz innych drobiazgów mogą się po kontakcie z rosłym mścicielem zawieźć i szybko znudzić.

Można długo snuć dyskusje na temat wad, zwłaszcza w odniesieniu do tego, że produkt firmy Volition Inc. przeznaczony jest również na konsole. Być może właśnie dlatego fizyka jest uboższa niż zwykle a sama idea gry znacznie uproszczona. Przypuszczam, że gdyby od początku The Punisher powstawał tylko na PC, program wyglądałby znacznie efektowniej. Nie jest co prawda tragicznie, ale do pełnego zachwytu daleko.

Jak widać, lodówka ma różne zastosowania.

The Punisher oczywiście znajdzie swoich amatorów bez większego problemu. Nie będą to tylko fani brutalnych strzelanin, ale przede wszystkim entuzjaści komiksowych przygód Franka Castle’a. Z racji tego, że zaliczam się do obu grup, prosiłbym ortodoksyjnych wielbicieli Maxa Payne’a o potraktowanie końcowej oceny gry z lekkim przymrużeniem oka.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  • gra Akcji przez duże „A”;
  • próba urozmaicenia rozgrywki poprzez przesłuchania, szybkie zabijanie, specjalne strefy śmierci;
  • możliwość wykorzystania przeciwników jako tarczy, rzucanie nimi, wpychanie ich przez zamknięte drzwi dla zaskoczenia;
  • prawdziwe hordy przeciwników do eksterminacji;
  • wymagający i trudni przeciwnicy specjalni, tzw. „bossowie”;
  • dodatkowe tryby rozgrywki, masa bonusów do odkrycia;
  • duża liczba innych postaci z Universum Marvela;
  • urozmaicone poziomy, jak np. pojedynek z Rosjaninem;
  • świetne wokale głównego bohatera oraz niezła muzyka.

MINUSY:

  • trochę przestarzała oprawa wizualna;
  • słaba interakcja z otoczeniem;
  • brak możliwości wykonywania skoków;
  • powtarzalne aż do bólu sceny tradycyjnych „przesłuchań”;
  • rozmycie specjalnych scen śmierci.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

The Punisher - recenzja gry
The Punisher - recenzja gry

Recenzja gry

Mówi się, że wyjątek potwierdza regułę. Jeśli więc naszą regułą będzie znana wszystkim szmirowatość wszelkich gier tworzonych „na licencji”, za wyjątek śmiało możemy przyjąć dzieło sygnowane przez THQ.

The Punisher - recenzja gry na PC
The Punisher - recenzja gry na PC

Recenzja gry

„The Punisher” oczywiście znajdzie swoich amatorów bez większego problemu. Nie będą to tylko fani brutalnych strzelanin, ale przede wszystkim entuzjaści komiksowych przygód Franka Castle’a.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.