Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 października 2004, 11:45

autor: Daniel Sodkiewicz

Xpand Rally - recenzja gry

Polska posiada kolejny produkt, którym może pochwalić się na arenie światowej. XR to obecnie najlepsza gra będąca (jak sami określili to twórcy programu) połączeniem elementów rajdowych z rally-crossem.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Co tutaj dużo pisać, przy moim ostatnim tekście poświęconym grze Xpand Rally (a był to beta test gry) pokazałem swoje najgorsze oblicze recenzenckiej twarzy. Opinie, jakie tam wyraziłem, były w większości negatywne, a Xpand Rally, mimo iż teoretycznie zachwalałem, dość poważnie usmarowałem błotem. Ludzie z Techlandu mogli się na mnie naprawdę obrazić. W tym jednak miejscu, pragnę oświadczyć, iż: na poniższą recenzję nie miały wpływu żadne pogróżki skierowane w stronę mojej osoby, ani nawet najbardziej atrakcyjne dziewczyny z Techlandu, a ocena końcowa, jak i przedstawione poniżej poglądy, są szczere i nieskorumpowane.

Polski lewy sierpowy

Colin McRae Rally, ten tytuł spędza sen z powiek większości producentów gier, którzy wiedzą, iż walka o tytuł najlepszej gry samochodowej na komputery osobiste to nie lada wyzwanie. Nikt zresztą nie spodziewał się nawet, iż na ring wkroczy produkcja, której korzenie pochodzą z Polski, kraju mlekiem płynącym, ojczyzny Andrzeja Gołoty, Szopena i bitowych Polan. Pracownicy z Techlandu, tworząc grę Xpand Rally, weszli na rynek ze swoim produktem w bardzo ciekawym momencie. Seria CMR przeżywa bowiem mocny kryzys i jej forma na nadchodzący pojedynek z pewnością nie będzie najlepsza. W podboju świata, polskiej ekipie może więc pokrzyżować szyki jedynie Richard Burns Rally, ale kto by się nim przejmował (na dzień dzisiejszy słyszałem, iż gra jest niegrywalnie trudna!). Ja tam wierzę w Naszych i liczę, iż Xpand Rally stanie się Adamem Małyszem na Wielkiej Krokwi światowego rynku wirtualnej rozrywki.

Wyjawię Wam pewną tajemnicę

Gra na pierwszy rzut oka tak mnie oczarowała, iż byłem w stanie dać jej najwyższą możliwą ocenę. Oczywiście, gdy emocje opadły, a do głosu doszedł rozsądek, moje dalsze obcowanie z tym programem zaczęło przypominać polowanie, polowanie na wady XR, których jest jak na lekarstwo. Oto sprawozdanie z moich łowów.

Grafika bez zmian

Mówiono o tym wiele, teraz przychodzi tylko przyznać rację. Oprawa wizualna XR, stworzona na enginie znanym z gry Chrome, to jedna z najładniejszych szat graficznych, jakie można obecnie oglądać na monitorach komputerów (może zbyt mocno to brzmi, wygląda ona jednak naprawdę wspaniale). Widzieliście CMR2005 z jego płaskimi kibicami, marną przyrodą, ubogim poboczem i bitmapowymi krajobrazami? XR w tej kategorii deklasuje konkurenta o kilka długości. Plansze w polskiej produkcji są jednym wielkim, trójwymiarowym obszarem (niczym mapy w Chrome) przepasanym wstęgami dróg, które służą do wytyczania odcinków kolejnych rajdów. Wszystko jest tutaj obiektem, który można ominąć, zobaczyć z kilku stron i najczęściej także w niego przygrzmocić. Co więcej, świetnie prezentują się możliwości ustawiania prawie dowolnej pory dnia, określanej w przedziale od godziny 5.00 rano do 22.00 wieczorem. Ciekawostką jest fakt, iż podczas jazdy pozycja słońca zmienia się wraz z mijającym czasem. Jeden etap trwa kilka minut, nie jesteśmy więc w stanie zauważyć owych przesunięć, niemniej jednak, gdyby jakiś napaleniec czekał odpowiednio długo, zauważyłby ruch słońca po nieboskłonie. Jest to informacja o tyle prawdziwa, iż mimo, że nie należę do wspomnianych napaleńców ;-), zostało to udowodnione przez ekipę Techlandu na mającym miejsce jakiś czas temu zamkniętym pokazie gry XR. Technicznie wyglądało to tak, iż za pomocą komend w konsoli przyspieszono upływ czasu.

Tak sielankowo nie jest natomiast w przypadku pogody. Co prawda same opady atmosferyczne wyglądają kull’owo, jednakże nie ma czegoś takiego jak zmieniająca się aura podczas jednego etapu. W prawdziwym świecie zmiany pogody na odcinku kilku minut nie są może częste, jednakże niektóre trasy wydają się dość sporej wielkości i nikt nie miałby zapewne twórcom gry za złe, gdyby dodano choć niewielki element zaskoczenia w postaci nagłej ulewy lub pięknej pogody podczas zapowiadanego zachmurzenia (meteorolodzy są przecież omylni). Co jednak najbardziej tutaj smuci, to przekłamanie na pudełku z grą, na którym jest napisane jak byk: „(...) dynamiczne zmiany pór dnia i pogody to tylko niektóre z jej cech”. Jak wspomniałem, te drugie dość trudno zauważyć.

Daleko od szosy

XR zapoczątkuje zapewne nowy trend w przedstawieniu pobocza. Po pierwsze wszelkie obiekty, jakie widzimy są trójwymiarowe (oczywiście jakieś płaskie egzemplarze także się znajdą, m.in. falująca na wietrze trawa), co tyczy się nie tylko rzeczy martwych, ale i ożywionych. Kibice nie są już płaskimi obrazkami, a przestrzennymi postaciami, które krzyczą, klaszczą, biegają i można je przejechać :->. Potrącenie naszego fana jest jednak karane kilkoma dodatkowymi sekundami, miłośnicy krwawej jazdy muszą więc ze swoimi popędami zaczekać do kolejnej odsłony gry Carmageddon. Tutaj zderzenie z „żywym” człowiekiem nie jest okraszone odpowiednią animacją, a akcja zostaje przerwana (respawn auta) na jakieś 0,001 sekundy przed potrąceniem. Najgorsze jest jednak to, że postacie, które przed chwilą prawie skasowaliśmy (prawie, bo jakaś siła na moment przed zdarzeniem teleportowała nas), po feralnym wydarzeniu nadal stoją na poboczu, jeszcze bardziej beztrosko machając rękami.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.