Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 lutego 2020, 15:27

Recenzja gry Wolcen – diablo trudna miłość - Strona 2

Wolcen: Lords of Mayhem, niezależny hack’n’slash, zaliczył wejście smoka, o jakim inni konkurenci Diablo – Path of Exile i Grim Dawn – mogli tylko pomarzyć. Zobaczcie, dlaczego ten hack'n'slash wywołał tyle emocji.

Tam gdzie kończy się gra, zaczyna się zabawa!

Na szczęście Wolcen oferuje coś jeszcze poza festiwalem przemocy, porządnym lootfestem i rozwojem postaci. Oferuje jeszcze więcej przemocy, rozwoju i lootfestu! Kiedy dotrzemy do finału kampanii – porządny endgame czas zacząć. To, co w Diablo 3 pojawiło się dopiero wraz z rozszerzeniem, tutaj mamy od razu. I w dodatku spięte tak jakby klamerką fabularną. Tryb Champion of Stormfall Wolcena to kawał dobrej, projektanckiej roboty. Ruszamy do boju w dwóch wariantach – zlecenia i ekspedycji.

Zlecenia mają różny przebieg. Czasem chodzi o bossa, czasem o kilku konkretnych przeciwników, oczyszczenie kapliczek czy jakiegoś potworka. No, klasyka. Ekspedycje to właściwie rifty z Diablo. Zaprowadzamy porządek na mapie, aż zapełnimy pasek, a potem idziemy spuścić łomot wielkiemu złemu gospodarzowi planszy. Albo on nam, bo pokonanie bossa wcale nie jest takie łatwe. Endgame Wolcena jest trudny, wymaga skupienia i refleksu oraz oczywiście sensownego budowania postaci. Jeśli tu dotarliśmy, to już przepadliśmy. Gra wciągnie nas jak bagno i znowu, jak za dawnych lat, będziemy szukać przeklętej wymarzonej zbroi.

Co interesujące, całość spina ciekawy, prościutki, ale angażujący system rozwoju miasta – i zarazem kolejny aspekt rozwoju postaci. Miejsce, którym się opiekujemy, zapewnia konkretne wzmocnienia. Jednym z bardziej praktycznych jest kolejne gniazdo na umiejętności, ale na tym atrakcje się nie kończą. Premii pojawia się tu dużo i musimy się dobrze zastanowić, na co pracujemy najpierw. Konstrukcja kolejnych budowli kończy się po kilku odbytych ekspedycjach. To bardzo ładnie zazębiająca się mechanika. Zachęca do następnych „fuch”, a nasza potęga rośnie nie tylko dzięki poziomowi doświadczenia, ale i rozsądnej rozbudowie miasta.

Żeby było zabawniej i odrobinę bardziej wkręcająco – w tych misyjkach nadal rozwija się fabuła. To już proste miejskie wątki o przepychankach między rodami i umacnianiu naszej pozycji, ale sprawiają trochę radochy. A skoro przy historii jesteśmy...

(Edge) Lords of Mayhem

Wolcen to jeden z niewielu hack’n’slashy, w których angażujemy się w snutą w grze opowieść (z nowych produkcji tylko Children of Morta zostawia go pod tym względem w tyle). Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tu sztampowo. Herosi „więksi niż życie” i armia quasi-warhammerowych stalowych żołnierzyków maszerują nakopać demonom. A my pośród nich. Żeby było zabawniej, każda możliwa nazwa umiejętności brzmi jak z notatek mrocznego piętnastolatka lub zespołu deathmetalowego. „Cringe” jest silny w tym klimacie.

Okazuje się jednak, że to sprytnie pomyślany scenariusz. Spójny. Ostra epicka konwencja opowieści o pancernych twardzielach idealnie pasuje do radosnego wyrzynania plugastwa. Przy tym podniosłym sztafażu fabuła autentycznie angażuje i bawi. Wszystko dlatego, że scenarzyści podeszli do sprawy z dystansem, napisali niezłe dialogi i stworzyli ciekawych bohaterów. Odbiera się to wszystko trochę jak bombastyczne kino akcji z lat 80. i 90. Naturalnie okazujemy się kimś wyjątkowym i istnieje szansa, że możemy nakopać temu złemu, kimkolwiek jest, ale charakter głównego bohatera (lub bohaterki) ratuje całość przed banałem.

Protagonista to taki pyskaty, ironiczny zawadiaka o sympatycznym głosie. W dodatku nie jest sam. Historia ma jeszcze jeden istotny filar. Wątek rodzinny. Tak, tak, w środku tej opowieści są nasi bliscy, dzieci Hemlocka. Zaczynamy jako jedna z trójki przygarniętych i wyszkolonych przez Wielkiego Inkwizytora sierot. Więź między rodzeństwem oraz ojczymem to serce tej historii. Serce, które bije żywo. Hemlock budzi respekt i ma istotną rolę do odegrania. Mamy jeszcze twardogłowego, wojowniczego brata Edrica oraz moją absolutną faworytkę – nieobliczalną, ale niesamowicie lojalną Valerie. Przez wiele misji towarzyszy nam jedno z nich i... gra wiele by bez tej radosnej, patologicznej rodzinki straciła.

Choć nie możemy wpływać na umiejętności i ekwipunek towarzyszy, mocno się z nimi zżywamy. Rozmowy między rodzeństwem pełne są pyskatych zaczepek, ale też zaufania i ciepła skrytych za szorstkim obejściem. Widać, że bohaterowie mają jakiś charakter, że wiele razem przeszli. Więź między głównymi postaciami jest autentyczna i generuje żywą dynamikę. A Val to prawdziwy diamencik, chyba najwdzięczniejszy kompan z występujących w popularnych hack’n’slashach. To ten typ wojowniczki, która wparowuje we wrogów z żelastwem w garści, gdy my kończymy pytać, czy nie przydałby się jakiś plan. Nie da się jej nie lubić.

Za sprawą takich atrakcji fabuła Wolcena przypomina seans z Con Air, Bez twarzy czy z filmami Johna Woo. Mnóstwo radości i trochę serca. Żeby było ciekawiej, w połowie drugiego aktu atmosfera gęstnieje, robi się mrocznie i niepokojąco. Twórcy dla urozmaicenia dorzucili przyprawiający o dyskomfort body horror i przeciwnika, który tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że zbiorowa jaźń nie jest najszczęśliwszym pomysłem, na jaki wpadła ludzkość. A to wszystko podane w kilku interesujących, niejednoznacznych – początkowo, bo wiadomo, że skończy się jatką – interakcjach z naszym bohaterem. Tak, Wolcen Studio stara się rozruszać skostniałe schematy, które grzechoczą przy skojarzeniach z diabloidami.

Wielka szkoda, że ostatni akt ucięto brutalnym cliffhangerem, który zostawia nas praktycznie w środku kluczowej akcji, za to bez odpowiedzi (i to mimo iż endgame ma miejsce pół roku po wydarzeniach z kampanii).

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Którą z tych gier lubisz najbardziej?

7,9%
Wolcen
40,9%
Diablo III
32,2%
Grim Dawn
19%
Path of Exile
Zobacz inne ankiety