autor: Piotr Szczerbowski
Red Faction II - recenzja gry
Red Faction 2 to sequel bardzo dobrej gry akcji z roku 2001, która jako jedna z pierwszych w tym gatunku oferowała bardzo interaktywny świat, gdzie modyfikacji, uszkodzeniu czy zniszczeniu mógł ulec niemal każdy element otoczenia, w tym nawet ściany...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Pierwsza część Red Faction nie była niczym więcej, jak tylko zwykłym shooterem z kilkoma nowatorskimi pomysłami. Szybka i przyjemna rozgrywka dla zestresowanego gracza - tak można by ją pokrótce określić. Jako buntownik w Marsjańskim kompleksie kopalnianym przebijałeś się (dosłownie i w przenośni) przez kolejne poziomy, walcząc w imię „Czerwonej Frakcji” przeciwko krwawemu reżimowi. W drugiej części autorzy nie zgotowali nam żadnych zapierających dech w piersiach rewelacji, stawiając raczej na ciekawą fabułę oraz maksymalną grywalność – czyli po prostu dobrą zabawę podczas gry.
RF2 to gra w zamierzeniach tworzona na konsolę Sony Playstation 2. Dlatego nie należy spodziewać się po niej zbyt wiele, jeśli chodzi o grafikę. Jest to po prostu typowa konsolowa strzelanka: łatwa i szybka akcja, idealna na odprężenie po całodziennej pracy. Największy minus tworzenia jej właśnie pod konsolę - i przy tym bolączka każdej konwersji - to niezbyt dobra grafika oraz spore jak na nią wymagania sprzętowe. Przyzwyczajony do krajobrazu podziwianego przy okazji Unreal II czy też znanego z obrazków chociażby z Hal-Life II lub Doom III, po zobaczeniu po raz pierwszy RF2, impuls może nakazać Ci natychmiastowe wyłączenie gry. Ale grafika nie zawsze musi być najważniejszym elementem w grze i jeśli nie ona, według Ciebie, decyduje o dobrej zabawie, to – kontynuując temat - już po przebrnięciu przez troszkę rozczarowujący wstęp, będzie się można zacząć przyzwyczajać do specyficznego stylu silnika Geo-Mod.
Wprawdzie zacząłem nietypowo, bo od grafiki i engine’u, ale to właśnie ta ostatnia wymieniona cecha najnowszego dzieła panów z THQ wydaje się być najciekawszym elementem samej gry. Gracze mający styczność z pierwowzorem pamiętają możliwości, jakie swego czasu dawała ówczesna wersja Geo-Mod. Przebijanie się przez skały, niszczenie ścian – to tylko część z ogromu możliwości, w jaki można było w czasie rzeczywistym deformować otoczenie w grze. Muszę przyznać, że mimo iż system był rewolucyjny (a sam już za czasów Duke Nukem 3D marzyłem o takich możliwościach, jak niszczenie ściany budynku, by dostać się do jego wnętrza), nie został wtedy w pełni wykorzystany. Zrobiono z niego wielką ciekawostkę, a praktyczne wykorzystanie takich trików było faktycznie znikome.
Autorzy zdecydowali się to zmienić i w dwójce niszczenie napotkanych na naszej drodze obiektów nie wydaje się być bezmyślnym przymusem, a konsekwencją całkiem logicznego rozumowania. Dziura w ścianie jest za mała, by się przez nią prześlizgnąć? Nic prostszego, jeden granat i sprawa załatwiona! Drogę blokuje betonowy słupek? Jeden strzał i blokady nie ma (ciekawe, co na taki sposób traktowania przeszkód powiedzieliby panowie z czerwono-białymi krawatami?). Większość znalezionych w ten sposób przejść jest zazwyczaj tak zwanym sekretem, czyli tajnym miejscem lub drogą do niego prowadzącą. Za wykonanie jakiegoś zadania – jak to w grach o podobnej tematyce bywa – za zniszczenie konkretnej machiny czy też wysadzenie studia telewizyjnego w powietrze, dostajemy bonus w postaci obrazków z gry, dostępnych w menu głównym. Mała rzecz, a cieszy.
Skoro wiemy już, co będziemy robić podczas gry, czas wyjaśnić – dlaczego. Świat XXII wieku to świat nanotechnologii, wszczepiania w ludzkie ciała specjalnych urządzeń, mających za zadanie podnieść zdolność bojową żołnierzy. Do tego system demokratyczny został zastąpiony totalitarnym, a znając historię XX-wiecznej Europy (lub pisząc tegoroczną maturę z języka polskiego w woj. małopolskim) wiemy, że to nie oznacza dla pojedynczych jednostek nic dobrego. Zmuszanie ludzi do przymusowych prac i traktowanie ich jako taniej siły roboczej doprowadziły do ukazanej w pierwszej części gry rewolty. Wywołała ją „Czerwona Frakcja”, która mobilizując siły źle traktowanych i wyzyskiwanych do granic możliwości pracowników, wszczęła bunt. I jak zostało to ukazane w części drugiej, „Frakcja” jako jedyna postanowiła oprzeć się wszechobecnemu reżimowi Kanclerza Sopota, rządzącego „twardą ręką” w kraju zwanym Commonwealth. Ty, graczu, masz okazję wcielić się w jednego z sześciu napakowanych do granic możliwości nanotechnologią wojaków, stworzonych z myślą o zdetronizowaniu Kanclerza i przejęciu kontroli nad krajem. Iście szczytny cel.