Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 kwietnia 2003, 11:01

autor: Krzysztof Szulc

IGI 2: Covert Strike - recenzja gry

I.G.I.2: Covert Strike to sequel znanej gry akcji FPS - Project I.G.I. stworzonej przez norweską firmę Interloop Studios. Akcja gry utrzymana jest w podobnym do części pierwszej charakterze.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Przez ostatnie dwa lata segment gier FPP uległ znacznym przeobrażeniom. Sukces takich produkcji, jak „Operation Flashpoint”, „Medal of Honor” czy tez serii „No One Lives Forever” wyraźnie dowodzi, że fani gatunku potrzebują coraz bardziej wyrafinowanej formy rozrywki. Współczesne gry akcji cechują się większym realizmem, mają bardziej rozbudowaną fabułę, a kwestie takie, jak taktyka i planowanie, zaczynają odgrywać rolę zasadniczą. W ten sposób narodził się gatunek gier, który coraz częściej określa się mianem „stealth action” bądź też „sneaker-shooter”.

„Project I.G.I.”, który został wydany już ponad dwa lata temu, był jedną z pierwszych produkcji, które próbowały być czymś więcej niż tylko zwykłą grą akcji ukazaną z perspektywy pierwszej osoby. Stworzona przez zespół z Norwegii gra, nie odniosła spektakularnego sukcesu, ale nie przeszła też niezauważona. Popularność, którą zyskała, była jednak wystarczająca, by nie podważać sensowności stworzenia kontynuacji. Kontynuacja ta, nosząca tytuł „I.G.I. 2:Covert Strike”, po dość długim okresie oczekiwania ujrzała w końcu światło dzienne.

Podobnie jak w części pierwszej, w „I.G.I.2” ponownie wcielamy się w postać Davida Jonesa, byłego oficera sił specjalnych SAS, a obecnie pracownika tytułowej organizacji I.G.I., czyli Instytutu Wywiadu Geotaktycznego (Institute for Geotactical Intelligence). Tym razem naszym głównym zadaniem jest walka ze światowym przemytem uzbrojenia, organizacjami sprzedającymi wojskowe technologie na czarnym rynku, a także... ze zdradą w obrębie grona byłych współpracowników. Szczegółów nie będę podawał, gdyż, mimo iż autorzy nie wymyślili nic nowego (czytaj: jak zawsze ratujemy świat od zagłady), to jednak przygotowali kilka interesujących zwrotów akcji.

W „Project I.G.I.” działaliśmy głównie na terenie byłych republik radzieckich. Teraz fabuła gry przenosi nas jeszcze w inne zakątki świata. Oprócz, można rzec standardowej w tego typu grach Rosji, przychodzi nam zmierzyć się z przeciwnikami w Libii oraz w Chinach. Tak to już jest, że kraje te wciąż stanowią wdzięczny temat, jeżeli chodzi o kwestie takie, jak globalny terroryzm i inne formy – nazwijmy to – nielegalnej działalności międzynarodowej. Zadania są ciekawe, złożone i nie polegają tylko i wyłącznie na infiltracji kompleksów wojskowych i tajnych fabryk. W jednej z misji musimy uciec z libijskiego więzienia, w innej przedostać się przez rumuńską granicę, w jeszcze innej wykraść dane z komputera znajdującego się w willi znanego z prequela handlarza bronią – Josefa Priboia. Co ważne, poszczególne etapy pod względem fabularnym tworzą spójną całość. Jeżeli na przykład w jednej z misji naszym celem jest wysadzenie mostu, aby uniemożliwić przejechanie przez niego konwoju z ważnym pakunkiem, to w kolejnej do naszych zadań należy zlikwidowanie całej obstawy transportu i przechwycenie wspomnianej przesyłki.

Tak jak poprzednio, twórcy gry przygotowali dla nas realistyczne (i to nie tylko z nazwy) uzbrojenie. Tym razem mamy do dyspozycji w sumie aż 30 różnego rodzaju pistoletów, karabinów oraz materiałów wybuchowych. Są to m.in. stary i sprawdzony Glock, Desert Eagle (kto oglądał film „Przekręt” Guy’a Ritchiego, ten wie, jak bardzo zabójczy potrafi być ten pistolet), MP5, M16, Uzi i oczywiście „gwiazda” każdego konfliktu zbrojnego, czyli popularny „kałach”. Całości nie sposób wymienić (samych karabinów snajperskich mamy sztuk trzy), ale też wątpliwe, byśmy ze wszystkich rodzajów uzbrojenia skorzystali. Dzieje się tak, dlatego, że autorzy, mając na uwadze realizm, dali nam możliwość posiadania w danym momencie tylko jednej broni krótkiej i jednej długiej. To oczywiście powoduje różnego rodzaju dylematy – lepiej wziąć dobre do walki w zwarciu MP5, czy też zdecydować się na niezawodnego na długie dystanse Dragunowa? Postawić na wyciszonego Glocka, czy też na posiadające inne zalety (hehe) Desert Eagle?

Dla wielu graczy najbardziej frustrującym elementem poprzedniej części „I.G.I.” był fakt, że nie mieliśmy możliwości zachowywania stanu gry w czasie trwania misji, ale dopiero po jej zakończeniu. Trudno to uznać za wadę jako taką. Zabawa była bardziej realistyczna, jeszcze większa była satysfakcja z ukończenia zadania (no i całej gry), a poziom adrenaliny rósł z minuty na minutę. Z drugiej jednak strony, mógł też rosnąć poziom frustracji – zwłaszcza gdy daną misję próbowaliśmy przejść po trzydzieści razy z rzędu, a gdy w końcu dotarliśmy na sam koniec, jeden strzał zza węgła niweczył wszystko. Przyznać muszę, że, mimo iż należę do grona fanów pierwszej części gry, nie przypominam sobie drugiej produkcji, przy której użyłem tak wielu słów niecenzuralnych. Niemniej panowie z Interloop Studios wzięli sobie do serca słowa krytyki i w „I.G.I.2: Covert Strike” mamy wreszcie możliwość save’owania. Nie jest to jednak klasyczny sposób zachowywania stanu gry i miłośnicy notorycznego naciskania „quicksave” mogą być trochę zawiedzeni. Otóż cała operacja polega na tym, że trzykrotnie w trakcie trwania misji możemy przy pomocy naszego przenośnego komputera połączyć się z centralą I.G.I. w celu podania naszego położenia – na tyle starcza nam baterii. Jest to bardzo ciekawe rozwiązanie, gdyż biorąc pod uwagę rozmiar poszczególnych lokacji, wspomniany przeze mnie realizm, jak i poziom adrenaliny, zostały zachowane. Co więcej, proces łączenia się z centralą jest dość czasochłonny, toteż żeby zapisać stan gry, musimy znaleźć jakieś ustronne miejsce, gdzie nie będziemy narażeni na kontakt z wrogiem.

Skoro już jesteśmy przy przenośnym komputerze, stanowiącym standardowe wyposażenie Davida Jonesa, warto wspomnieć o jego innych, ale równie ważnych funkcjach. Po pierwsze – to w nim znajdziemy opis wszystkich celów danego etapu. Po drugie – wszystkie rozmowy z centralą są automatycznie zachowane, toteż zawsze możemy zobaczyć zapis rozmowy, w której znana z części pierwszej major Anya, udziela naszemu bohaterowi cennych wskazówek dotyczących aktualnego zadania. Ostatnia i najważniejsza funkcja komputera, to przedstawienie obszaru naszych działań. Osobiście nie znam gry FPP, w której tak dobrze rozwiązano kwestię mapy. Podobnie jak w prequelu, polega to na tym, że do naszego podręcznego komputera na bieżąco przekazywany jest satelitarny obraz terenu, na którym się znajdujemy. Dzięki dużym zbliżeniom możemy dokładnie poznać sposób poruszania się strażników i na spokojnie zaplanować całą akcję.

Oprócz wspomnianej kwestii zachowywania stanu gry, jeszcze jeden element poprzedniej części spotkał się z licznymi słowami krytyki. Chodzi tu o sztuczną inteligencję komputerowych przeciwników. Żeby już nie rozwijać tematu – powiedzmy, że AI w „Project I.G.I.” stała na naprawdę niskim poziomie. W przypadku „Covert Strike” kwestia ta uległa znacznemu poprawieniu, ale wciąż pozostawia wiele do życzenia. Co to oznacza w praktyce? Niestety przeciwnicy dalej zachowują się jak owieczki idące na rzeź i sami pchają się pod lufę. Możemy zaczaić się w jakimś pomieszczeniu, a wrodzy żołnierze w krótkim czasie utworzą przy wejściu do niego cieszący oko stosik ciał. Z drugiej jednak strony, skończyły się czasy, gdy stojący na straży przeciwnicy nie reagowali na odgłosy strzałów i na śmierć swoich kolegów. W „I.G.I.2” komputerowi gracze reagują na najmniejszy hałas, starają się działać w grupie, a włączenie alarmu zmniejsza o kilkadziesiąt procent szansę na pomyślne zakończenie misji. Ogólnie rzecz biorąc – jeżeli chodzi o AI – nie jest źle, ale nie jest też za dobrze. Niestety wciąż nie mamy możliwości przenoszenia ciał, a przecież w tego typu produkcjach stanowi to już praktycznie standard. Martwi też fakt, że przeciwnicy wielokrotnie bezbłędnie strzelają ze zwykłej broni na takie odległości, na których my (bez karabinu snajperskiego) nie mamy praktycznie żadnych szans na efektywne działanie. Do plusów należy zaliczyć zlikwidowanie tzw. „respawningu” (koniec z przeciwnikami pojawiającymi się znikąd) oraz możliwość przestrzelenia materiałów takich, jak cienka blacha albo drewno ( na przykład strzelanie przez drzwi, skrzynie itd.).

Od strony technicznej gra prezentuje się bardzo dobrze. Co prawda oprawa wizualna nie może się równać z ostatnią odsłoną gry „Unreal”, ale stoi na przyzwoitym poziomie. Bardzo dobrze odwzorowano efekty pogodowe, takie jak padający deszcz albo śnieg. Pięknie też prezentują się tła, zwłaszcza w przypadku scenerii górskich. Nie zmieniło się też to, co stanowiło atrybut poprzedniej części. Chodzi mianowicie o bardzo dobrą fizykę gry, co jest sprawą naprawdę ważną w tego typu produkcjach. Jedyne, co może budzić zastrzeżenia, to nienaturalny sposób czołgania się i przedstawienia Jonesa wchodzącego po drabinie. Trudno też dopatrzyć się minusów w oprawie dźwiękowej „Covert Strike”. Co prawda muzyka jest dosyć monotonna i nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale - co ważne – nie przeszkadza. Za to dźwięki otoczenia, a zwłaszcza odgłosy wydawane przez broń, stoją na najwyższym poziomie.

Ostatnią sprawa, która stanowiła pole do popisu dla wszystkich krytyków pierwszej części „I.G.I.”, był brak trybu multiplayer. Tym razem w grze znajdziemy opcję zabawy wieloosobowej, umożliwiającą rozgrywki drużynowe maksymalnie 16 osobom w sieci lokalnej i przez Internet. Trzeba przyznać, że to właśnie ten element „Covert Strike” może wpłynąć na to, czy gra odniesie sukces. Twórcy gry skorzystali z najlepszego wzorca zmagań wieloosobowych, jakim bez wątpienia jest „Counter-Strike”. Podobnie jak w dodatku do „Half-Life”, tak i tu gracze podzieleni są na dwie drużyny – tym razem terrorystów oraz agentów działających z ramienia Instytutu Wywiadu Geotaktycznego. Ciekawym rozwiązaniem jest to, że pieniądze odgrywają ważną rolę nie tylko przy zakupie broni. Są one także niezbędne, jeżeli chcemy powrócić do gry po tym, jak nasza postać straciła życie. To sprawia, że wielokrotnie zastanawiamy się, czy kupić słabszą broń i zaoszczędzić pieniądze na odrodzenie się, czy też zainwestować w lepsze uzbrojenie.

„I.G.I.2: Covert Strike” ani nie jest produktem pozbawionym błędów, ani też nie wnosi nic nowego do gatunku. Równocześnie jednak, gra cechuje się naprawdę dużą grywalnością, a przecież chyba to jest właśnie najważniejsze. Znajdziemy tu wiele schematów, ale są to schematy sprawdzone i dobre. Twórcy z Interloop Studios pokazali, że robienie gier z gatunku „stealth action” nie jest im obce. Fan tego typu gier znajdzie tu wszystko, czego potrzeba – ciekawe zdania, bogaty arsenał, niezły poziom realizmu, dobry tryb multiplayer, a przede wszystkim – rozrywkę na znacznie dłuższy okres czasu niż jeden nieprzespany weekend.

Krzysztof „Sukkub” Szulc

IGI 2: Covert Strike - recenzja gry
IGI 2: Covert Strike - recenzja gry

Recenzja gry

I.G.I.2: Covert Strike to sequel znanej gry akcji FPS - Project I.G.I. stworzonej przez norweską firmę Interloop Studios. Akcja gry utrzymana jest w podobnym do części pierwszej charakterze.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.