7 rzeczy, których NAPRAWDĘ obawiam się w nowym Władcy Pierścieni
Serialowa ekranizacja Władcy Pierścieni Amazona wzbudza ogromne emocje. Po efektownym trailerze twórcy sami przyznali, że nie mają praw do Silmarillionu, czyli Tolkienowskiej biblii Drugiej Ery. A przecież o tych właśnie czasach serial ma opowiadać.
Spis treści
- 7 rzeczy, których NAPRAWDĘ obawiam się w nowym Władcy Pierścieni
- Brak praw do Dzieci Húrina
- Brak praw do Silmarillionu
- Znowu pierścienie
- Nowi odtwórcy Elronda i Galadrieli
- Nieobecność Gandalfa i innych Istarich
- Teen drama w Śródziemiu
Nieobecność Gandalfa i innych Istarich
Czy ten problem da się obejść? Tak.
Gdyby twórcy serialu chcieli trzymać się chronologii dzieł Tolkien, żaden z Istarich (a więc Gandalf, Saruman, Radagast i dwóch błękitnych czarodziejów – Alatar oraz Pallando) nie zostałby wysłany do Śródziemia przed 1000 rokiem Trzeciej Ery. Tyle że skoro Tolkien nie pisał wiele o tym, co działo się z nimi wcześniej (a już na pewno nie we Władcy Pierścieni i Hobbicie), twórcy hitu Amazona mogą trochę naciągnąć historię.
Czy miałoby to sens? Być może tak. W końcu Valarom zależało na tym, by wysłać na misję Majarów doświadczonych w kontaktach z Wolnymi Ludami. Niewykluczone też, że na podobnego rodzaju misje wysyłano w przeszłości innych Istarich, lecz słuch o nich zaginął. W gruncie rzeczy nie byłoby w tym nic niezgodnego z Tolkienowskimi źródłami.
Zostało jeszcze 41% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie