Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Opinie

Opinie 18 kwietnia 2021, 17:00

Społeczność graczy? Nie ma już czegoś takiego… i bardzo dobrze

Przejrzałem newsy z mijającego tygodnia i kolejny raz się przekonałem, jak bardzo zmienił się nasz świat, świat graczy.

Jeszcze pamiętam czasy, kiedy było nas niewielu. Kilka znajomych osób wokół, które wszystkie po kolei przesiadały się z Wolfensteina na Dooma, potem wspólnie odkrywały Warcrafta II, żeby parę lat później kolektywnie zachwycać się „Colinem”. Czytaliśmy ten sam magazyn o grach i generalnie byliśmy graczami, społecznością. To nas jakoś odróżniało od rówieśników. To nie było tak dawno.

Dziś czytam newsy – gracz od 10 lat idzie przez świat Minecrafta, Apex Legends ma 100 milionów graczy, ludzie się cieszą, bo Oxenfree doczeka się sequela, seria Total War dobiła do 36 milionów sprzedanych kopii gier, w konsolowej wersji World of Tanks pojawią się współczesne czołgi.

Nic niezwykłego, standardowy zestaw newsów, prawda? Jeśli się temu przyjrzeć i się zastanowić, łatwo zrozumieć, że ktoś, kogo interesuje najdłuższy marsz przez Minecrafta, może nawet nie wiedzieć, czym jest seria Total War, a ktoś, kto jara się sequelem Oxenfree, może nie spojrzeć nawet w kierunku World of Tanks.

Przez lata ja sam i pewnie wielu z Was rosło z poczuciem bycia częścią jakiejś całości, jakiegoś wspólnego świata. Przynależność do niego zdawała się łączyć nawet wtedy, kiedy na studenckiej imprezie zaczynałeś się kłócić z przypadkowo poznanym człowiekiem o wyższości pecetów nad konsolami.

Ten świat niesamowicie urósł i podzielił się na małe wysepki i wielkie kontynenty. Uświadomienie sobie tego cieszy z wielu powodów. Przede wszystkim każdy może sobie wybrać swoją wysepkę i dobrze się na niej czuć. Tak jak ja się czuję dobrze, przechodząc znowu Dark Souls (jestem neofitą, zagrałem pierwszy raz raptem rok temu) i czytając dyskusje o tym uniwersum. Ktoś inny tak samo dobrze się czuje, oglądając stream z Minecrafta, dyskutując o Robloxie pod trzepakiem albo dając się zabić śmigłowcowi w War Thunderze. Połączenia pomiędzy tymi wysepkami coraz wyraźniej zanikają, a pomiędzy niektórymi nie ma ich już wcale.

Przede wszystkim piszę to z jedną myślą, która wielu może wydawać się oczywista. Nie będziecie już nigdy na bieżąco z grami, już nigdy nie będzie miało sensu wypowiedzienie zdania w stylu „każdy gracz musi w to zagrać” albo zapytanie „kogo interesuje ten news o streamerze Fortnite’a?”. Nie jesteśmy już jedną społecznością… i bardzo dobrze.

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Ten tekst powstał z myślą o naszym newsletterze. Jeśli Ci się spodobał i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do newslettera.

Marcin Strzyżewski

Marcin Strzyżewski

W GRYOnline.pl zaczynał w dziale publicystyki, później był kierownikiem działu technologii, co obejmowało zarówno newsy oraz publicystykę, jak i kanał tvtech. Wcześniej pracował w wielu miejscach, m.in. w redakcji portalu Onet. Z wykształcenia rusycysta. Od lat planuje, żeby wrócić do nurkowania, ale na razie jest zajęty głównie psem, królikiem i kanałem youtube’owym, na którym opowiada o krajach byłego ZSRR.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Należysz do społeczności skoncentrowanej wokół jakiejś gry?

Tak
42,5%
Nie
57,5%
Zobacz inne ankiety
Hejtując krótkie gry sami sobie szkodzimy [OPINIA]
Hejtując krótkie gry sami sobie szkodzimy [OPINIA]

Kupując gry bardzo szanujemy swoje pieniądze i chcemy, żeby każda wydana złotówka przeliczała się na jak najwięcej godzin zabawy. Szkoda, że tym samym nie szanujemy swojego czasu i promujemy rozgrywkę może i dłuższą, ale o wiele gorszą.

Gracze kontra twórcy gier – wojna, w której przegrywamy wszyscy
Gracze kontra twórcy gier – wojna, w której przegrywamy wszyscy

Gracze i twórcy to dwie grupy, które teoretycznie istnieją dla siebie nawzajem. W dobie hejtu i wywołanych z niczego afer dochodzi jednak do antagonizowania tych drugich. Jako gracze robimy sobie w ten sposób wrogów z najważniejszych sojuszników.