filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 29 października 2020, 09:30

Nie ufam Mandalorianinowi, bo to przeciętniak, któremu się poszczęściło

Dziś cały świat wie, kim jest Baby Yoda, i czeka na drugi sezon Mandalorianina. Nasz entuzjazm wynika z tego, że daliśmy się złapać w pułapkę specyficznych okoliczności. Bo serial Star Wars to największy szczęściarz 2019 roku.

Spis treści

Sam dałem się ponieść tej narracji. Kiedy Disney wrzucił pierwsze zwiastuny, zdjęcia, pokazał muzykę i zasugerował klimat, ja oraz pół świata – także ci, którzy nie są wielkimi fanami Star Wars – pomyśleli: „O w mordę, to takie Gwiezdne wojny, na jakie czekaliśmy”. Zapewniające dreszcz emocji i poczucie niekończącej się przygody, tę świadomość, że za horyzontem czeka coś nowego, ekscytującego. Disney dorzucił też sporo brudu rodem z spaghetti westernu, bo głównym bohaterem nie był szlachetny Jedi, tylko (nie)zwykły łowca nagród. Dostrzegałem szansę na coś wybitnego. Jeszcze po seansie pierwszego odcinka w to wierzyłem!

A potem wyszło jak zwykle… Obietnice zrealizowano w mocno rozwodnionej wersji. Mimo to Mandalorianin do spółki z Wiedźminem to najwięksi tryumfatorzy 2019 roku. Takimi uczyniły ich okoliczności.

Okoliczności czynią bohatera

Jon Favreau ewidentnie chciał zrobić ten serial. Reżyser Iron Mana odrobił pańszczyznę dla Myszki Miki i wskrzesił trupa Króla Lwa (wcześniej całkiem nieźle poradził sobie z Księgą Dżungli). Z błogosławieństwem Myszki Miki zrealizował projekt marzeń. A my rzuciliśmy się jak głodne szczeniaczki. Wciąż ufne, mimo że paru dawców popkulturowego mięska już nas skopało.

Jest rok 2019. Avengers: Endgame stanęło na szczycie niczym król wzgórza (mimo paru problemów narracyjnych). Czuliśmy głód wielkich opowieści, byliśmy pełni nadziei – to miał być najważniejszy rok od dawna. Fani popkultury szykowali się na wielkie święto, a potem rozpoczęła się spirala. Finał Gry o Tron (i w ogóle druga połowa sezonu), zapamiętamy jako inscenizacyjną katastrofę. Wielki budżet, świetne dekoracje – i fatalna historia, pozbawiająca satysfakcji i sensownej wypłaty emocjonalnej – zarówno bohaterów, jak i widzów. Absurdy. I osiem lat inwestycji czasu, zaangażowania, prób rozszyfrowania zawiłej intrygi poszły smokom w ogon.

Z kolei fani Star Wars szykowali się na soczysty strzał w pysk ze strony Rise of the Skywalker. Bo Last Jedi, delikatnie mówiąc, spolaryzował widownię (poprzez pocięte wątki, dziwne decyzje odnośnie do kluczowych bohaterów i nieszczęsną admirał Holdo) i choć twórcy zapowiadali próby poprawy – lub naprawy... – to my już im nie ufaliśmy.

Mandalorianin fajnymi, prostymi postaciami stoi. Jeszcze jakby miały lepsze dialogi… - Nie ufam Mandalorianinowi, bo to przeciętniak, któremu się poszczęściło - dokument - 2020-10-27
Mandalorianin fajnymi, prostymi postaciami stoi. Jeszcze jakby miały lepsze dialogi…

Gdzieś w cieniu tej dziwnej popkulturowej jazdy, rozciągniętej na ponad pół roku, zaczęły pojawiać się promyczki nadziei w postaci The Mandalorian. Zwiastuny zapowiadały Gwiezdne wojny, na które wszyscy czekaliśmy. Nie tak czyste i niewinne, z bardziej przyziemnymi postaciami. Na czele z tytułowym, zamaskowanym najemnikiem. Wyglądało to jak porządny, kosmiczny spaghetti western, w którym nikt nie bierze jeńców. Zdjęcia, kadry – wszystko zapowiadało coś wyjątkowego. I jak już Mando uderzył, to wszyscy daliśmy się złapać. A potem okazało się, że to tylko siła rozpędu.

Mandalorianin jest nagi

Emocje opadły, czekamy na drugi sezon, który zaraz wyjdzie. I mam złe przeczucia. Mandalorianin w ostatecznym rozrachunku okazał się przeciętniakiem. Jednym z tych przypadków, gdy najlepsze, najbardziej intrygujące i malownicze fragmenty wylądowały w zwiastunie. Te, które budowały niesamowity nastrój, zapowiadały brudny i bezwzględny space western godny Clinta Eastwooda.

Wiecie, tak naprawdę to ja Wam wszystkim ocaliłem skórę… - Nie ufam Mandalorianinowi, bo to przeciętniak, któremu się poszczęściło - dokument - 2020-10-27
Wiecie, tak naprawdę to ja Wam wszystkim ocaliłem skórę…

Fabuła okazała się półproceduralem, obyłaby się przynajmniej bez dwóch odcinków. Po kilku przeróbkach i podkręceniu historii to mógł być świetny film – a nawet, niech będzie, serial. Ale rozwodniona historyjka z pretekstowymi dialogami i kliszami, których jakiś scenopisarski leniuszek nawet nie chciał przerobić, na to nie pozwoliły. Trzymało się to na eastwoodowskiej, mrukliwej charyzmie tytułowego bohatera oraz na drobnych barkach Baby Yody (i kilkorga fajnych postaci drugoplanowych). Choć też, jak wszyscy, dałem się nabrać przy pierwszym, naprawdę nastrojowym odcinku. Efekty specjalne też bywały nierówne i czasem wyglądało to jak biedafantastyka z lat 90. Kiedy indziej olśniewało filmowymi plenerami (do których wygenerowania przyłożył rękę Unreal Engine) i cieszyło analogowymi bajerami.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Czy Lucas nakręciłby lepszą trzecią Trylogię niż ludzie Disneya?

Całkiem możliwe, że tak, przynajmniej miał wizję.
81,2%
Nie wiem. To, że zapoznał się z krytyką prequeli nie oznacza, że umiałby ją zastosować.
10,7%
Ej, filmy Disneya nie były takie złe.
8,1%
Zobacz inne ankiety