Arcania, BioShock i Medal of Onor. Honor.
32 750 wyświetleń
(16:25)
30 września 2010
Przedstawiamy nasze wrażenia z gry w Arcania: Gothic 4, zbieramy informacje o Bioshock: Infinite oraz wspominamy serię Medal of Honor. W konkursie do wygrania edycja kolekcjonerska gry Drakensang: The River of Time. (1229)
Baldur's Gate 3 - gra, która zdobyła tytuł Game of the Year 2023 i jeden z najlepszych RPGów ostatnich lat. Czy jednak zawsze tak miał wyglądać hit Larian Studios? Co wycięto z trzeciego Baldura? Jak zmieniały się postacie? O tym opowie dziś Oskar, chyba największy fan tej gry w naszym zespole :)
tvgry
7 grudnia 2025
5 lat temu (i jeden dzień :))premierę miał Cyberpunk 2077. To idealny moment, żebyśmy porozmawiali z twórcami o tym jak gra powstawała. Zapytaliśmy o ciekawostki, nieznane fakty, a także często powtarzające się kwestie dotyczące gry. | Materiał zawiera #reklamę - konkurs z Cyberpunka 2077 we współpracy z @CDPROJEKTRED już niebawem! | WYSTĄPILI: Błażej Augustynek - Quest Director, Ania Bulavina - Senior Environment Artist, Tomasz Marchewka - Story Director, Jakub Knapik - VP, Global Art Director, Paweł Mielniczuk - Art Director, Marek Kawka - QA Analyst, Lucjan Więcek - Art Director, Amelia Korzycka - Senior Community and Social Media Manager. | PODZIĘKOWANIA DLA: Katarzyna Dąbkowska, Marta Piwońska, Michał Giersz, Paweł Burza, Radek Grabowski | REALIZACJA: Szymon @Rusnar Rusnarczyk oraz Mateusz @vanaki "Smoczy" Popielak.
tvgry
11 grudnia 2025
W nocy odbyło się TGA i oprócz Clair Obscur Awards... yyy znaczy nagród dla twórców gier z różnych firm, odbyła się masa zapowiedzi. O tym wszystkim opowiemy Wam dzisiaj w skrócie! 10:10 Zwiastun duchowego następcy Mass Effecta (Exodus)
tvgry
12 grudnia 2025
Zobacz u nas w akcji pierwszą, zaskakującą misję jednej z najbardziej wyczekiwanych gier roku! Prezentujemy wersję na Xboxa 360.
tvgry
27 sierpnia 2010
Wybraliśmy nasze ulubione gry 2025 roku. Nie takie, które koniecznie wygrają nagrody, czy najlepsze w historii, a po prostu takie które naszym zdaniem były spoko!
tvgry
10 grudnia 2025
Szybkie newsy dla szybkich graczy.
tvgry
7 marca 2013
Kolejny tydzień mija, a na jaw wychodzi coraz więcej faktów na temat przejęcia Electronic Arts. Poza tym dostaliśmy zapowiedź Medieval Total War 3, w końcu poznaliśmy datę premiery cyberpunkowego Replaced, a Skyblivion zalicza kolejne opóźnienie. Zapraszamy na Podsumowanie Tygodnia!
tvgry
6 grudnia 2025
Star Wars: Battlefront był dla wielu graczy rozczarowaniem. Prosta mechanika, mało zawartości. Taka piękna wydmuszka, która szybko się nudziła. W końcu doczekaliśmy się wszystkich dodatków, dzięki którym gra miała stać się bogatsza. Czy tak jest na pewno?
tvgry
14 grudnia 2016
Gry potrafią być dziwne, to prawda. Ale te z dzisiejszego zestawienia przekraczają momentami granice absurdu. Usiądźcie, zapnijcie pasy i wyruszcie z nami w podróż do najmroczniejszych zakamarków giereczkowa.
tvgry
8 grudnia 2025
Materiał nie zdradza żadnych zwrotów akcji ani ważnych dla rozszerzenia bohaterów. Geralt z Rivii - zawsze na szlaku, ledwo wiążący koniec z końcem, wykonujący konieczną i niewdzięczną pracę zabójcy potworów. Do tego się przyzwyczailiśmy. Ale czy podczas wizyty w Touissant główny bohater nie stracił kontaktu z rzeczywistością? Czy jego tożsamość wiedźmina nie stoi w sprzeczności z bogactwem, którego się dorobił?
tvgry
1 czerwca 2016
Extra Przegląd bardzo mi się podoba nowy Gothic!
Powinny być jakieś dodatkowe nagrody w konkursie bo i na drugiej stronie widzę kilka niezgorszych kawałków (może jurorzy nie doczytali...)
Konkurs:
Przenikając z cicha po ciemnych nieoświetlonych komnatach, niezauważenie przysiadłem za największym filarem.
Wyglądając z zań upewniłem się że nikt nie idzie, w myśli tliła się tylko jedna myśl „zaraz u niej będę , jeszcze tylko przejdę ten korytarz …”.
Drzwi jej komnaty lekko zaskrzypiały pod naciskiem ręki, w ten udało mi się wedrzeć do środka bez zbędnego hałasu.
Pierwsza myśl „gdzie jesteś luba ?” zaprzątała umysł utrudniając skupienie na wyszukaniu miejsca gdzie się ukryła.
„Zawsze tak robiła, ale i zawsze ją odnajdywałem w zakamarkach jej wielkiej komnaty” – nie tym razem.
Pewnie nie dane będzie mi dziś ją ujrzeć, w końcu jutro wielki dzień – nasze zaślubiny – „…może przesądów się lęka…”.
Ehh, tu nagle coś z pod sklepienia runęło na mnie z wielkim grzmotem o sile tak wielkiej że prawie straciłem przytomność.
Leżąc na boku lekko zamroczony otworzyłem oczy, zobaczyłem postać jak przez zaparowane szkło.
Ruszyła na mnie przykuwając do zimnej podłogi komnaty, zbliżyła się – tak teraz ją widzę – moja luba blond elfica.
Pochyliła się po czym zaczęła soczyście lizać mnie po twarzy (?), towarzyszył temu nieprzyjemny zapach – „kochana czy ty w ogóle myjesz zęby”.
Przetarłem twarz prawą wolną ręką, oczą moim ukazał się mój pokój sypialny, pod sobą czułem łoże na którym leżałem, nad sobą natomiast czułem i widziałem Golden’a Retriever’a.
Tak to mój czteronożny przyjaciel (jak co rano zwykle), w bardzo wylewny sposób oznajmił mi, że pierwsze kogut już dawno skończył piać.
No tak poranny patrol po zamiejskich kniejach.
Khm, teraz jedynie w myślach do następnego spotkania pozostanie Ona.
Mam tylko cichą nadzieję, że tym razem podczas patrolu nie natkniemy się na głodnego niedźwiedzia.
Konkurs:
Po powrocie z nieudanego polowania w pobliskiej mrocznej puszczy, wróciłem do
mojej warowni i pierwsze co zrobiłem to zasiadłem pzy mym magicznym ekranie, który wygrałem w kości od pewnego maga.
Niestety, gdy tylko głębiej oddałem się tej używce, magiczny obraz zniknął a ja zostałem brutalnie wyrwany z wirtualnego świata.
Rozsierdzony pomyślałem, iż zapewne w pobliskiej manufakturze many magowie popili się i przestali pracować czego skutkiem jest brak magicznej mocy potrzebnej do działania wielu niezbędnych do życia rzeczy.
Po chwili jednak odebrałem mocny telepatyczny impuls, który przekazał mi wiadomość od burmistrza by się z nim skontaktować. Niespokojny ruszyłem do ratusza w którym zarządca miasta wyznaczył mi bardzo ważne zadania (z bardzo dużą nagrodą) - sprawienia by
manufaktura many dalej pracowała gdyż karczmarze nie mogą bez niej szybko podgrzewać jedzenia. Jak się okazało magowie wcale się nie popili tylko zostali wymordowani przez amiszów i teraz trzeba odbić budynek z ich rąk.
Po spakowaniu kilku niezbędnych rzeczy wyruszyłem w drogę. Po 3 dniach drogi dotarłem do zrujnowanego celu misji - dach był całkowicie zwęglony (tak samo jak ciała pracowników) a po generatorach many zostały tylko rury i fundamenty. Nagle usłyszałem dochodzący z piwnicy odgłos
jedzenia przez co cichaczem zszedłem przez właz, wyciągnąwszy wcześniej moje krwawe ostrze +2. Ku mej wściekłości w piwncy ujżałem 2 skaveny zajadające się tym co zostało z jednego maga - ruszyłem do ataku, jednak moja broń nie oferowała żadnych bonusów do walki z chaosem.
Jednego udało mi się zabić, jednak szybko zostałem ogłuszony i wsadzony do więzienia gdzie czekam na swoją kolejkę do obiadu. Dodam, że to ja jestem tym obiadem. Widzę przez kraty jak skaveny pożerają jakigoś ludzkiego niewolnika, nie zadając sobie trudu zabicia i przyrządzenia go przedtem.
Jestem następny w kolejce, koczy mi się czas, nie mogę już pisać, idą po mnie - jeżeli ktoś to kiedyś znajdzie to z tego co udało mi się podsłuchać kryjówka skavenów jest w okolicy zamku.. AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!........
! Mroczna Legenda O Zielonym Wojowniku !
Pewnego Dnia, Gdy przejeżdżałem Autobusem Przez Magiczny Kraj Silnych Barbarzyńców, i nie zbyt pięknych Barbarzynek <Chodzi o Niemcy>, razem z Moją Wesołą Kompanią,Zauwazyłem Przed nami coś O Świetlistych Kolorach. Poczułem Magie, wiedziałem że to coś, nie jest "Friendly"!. Ostrzegłem Wszystkich Aby Byli Gotowi ! Krzynełem:
- Healer, Szykuj Leczenie !
- Tak Jest ! - głosno odpowiedział -
- Archer, Trująca Strzała !
- Dobrze, ALE GDZIE JEST MÓJ ŁUK !?
- Kto Ma Łuk Archera !? Może Rybak ?
- Mialem...
- CO ZROBIŁEŚ !?
- Wendke - Złowieszczy Śmiech - :D Złowiem Małże i Dostane 300 Orenów.
Później okazało się że, te Magiczne Świetliste Coś to byli Zielony Wojownicy w Zbrojach z Byrlyna. Byli nastawieni pokojowo, lecz nieznali naszego języka, dobrze że mieliśmy Shamana który znał ten język. Okazało się że bariera naszego niebiańskiego autobusu zrobionego z łuski gremlinam który został makabrycznie zniszczony przez stado lemurów podczas okresu godowego jest za słaba, musieliśmy wrócic na skrzydlatych Bestiach, którymi kierował Sam Różowy Wilk. Wróciliśmy do Do MierynXa Cali, Lecz z 855 Orenami w Plecy...
Do Opowiadania Dodaje Obraz z Mej Pamięci.
Konkurs:
Szybki bieg w strugach deszczu z przystanku do biurowca z niezłym finiszem za minutę dziewiąta. Paskudny smak kawy z automatu czyni cuda i już po chwili pozwala wyostrzyć wzrok na stosie faktur na biurku. Skąd ich tyle przybyło – chyba się rozmnażają w nocy. Ze wstrętem biorę pierwszą z wierzchu i wrzucam do systemu, potem następną i kolejną. Nie rozkręciłem się na dobre gdy do pokoju wparował szef. Od razu widać że wściekły, więc w pokoju robi się ciszej, tylko stukot klawiszy jakby przyspieszył. Podchodzi do mnie – niedobrze – i rzuca przez zęby – te cholerne elfy nie płacą od miesiąca faktur. Nie pamiętam żebyśmy mieli takiego kontrahenta, więc milczę i przyspieszam wprowadzanie dokumentów. Jutro przyjeżdża delegacja krasnoludów – ciągnie szef – więc trzeba przygotować dla nich prezentację. O czym on mówi – zachodzę w głowę – jacyś ruscy? A po południu - ciągnie gniewnym tonem szef – trolle rozpoczynają audyt więc przygotujesz dla nich materiały, a jak nie wyrobisz się w czasie to nie wracaj do domu tylko zdrzemnij się gdzieś w kącie pod biurkiem.
Świat zawirował mi w oczach. Obudziłem się, sięgnąłem w prawo i poczułem ulgę zaciskając dłoń na chłodnej głowni mego miecza. Usłyszałem radosne głosy towarzyszy, mara zaczęła blednąć a ja powoli wracałem do rzeczywistości. Co za koszmary mogą się przyśnić gdy człowiek nie umiarkuje w miodzie syconym.
Dzień jak co dzień. Wstając rzuciłem kilka spelli,aby być w stanie ukończyć dzisiejszy test- katorgę. Wychodząc ze swej komnaty zauważyłem dwóch templariuszy. Jeden z nich ćpał lyrium, a drugi próbował unieszkodliwić Piotrka- wioskowego idiotę, wykrzykującego "BUY FABLE III, BUY FABLE III". Krąg maginów był dzisiaj wyjątkowo zapełniony. Prawdopodobnie z powodu przybycia jednego z legendarnych Wiedźminów należący do Zakonu Płonącej Róży, który szukał Szarego Strażnika,aby pomóc mu w walce z Plagą. Przyjrzałem mu się i nie wydawał się zbytnio potężny. Idąc dalej musiałem przejść przez Wrota. Baldur znowu zaspał, i przez dobre 15 minut próbowałem go ocucić. Dzisiaj był bardziej upity niż zwykle, to pewnie przez ten wczorajszy melanż u Sheparda. Za wrotami czekał na mnie Bezimienny, dziwny koleś, mówi, że nie ma imienia... Podczas pokonywania schodów musiałem wysłuchiwać jego narzekań o tym,że nic nie pamięta i musi ciągle zdobywać umiejętności od nowa. Nie mogłem już znosić jego obecności i chciałem w końcu mu przywalić, lecz przeszkodził mi w tym Cloud, wyszedł z za rogu i dostał cios przeznaczony dla Bezimiennego. Miałem teraz dwóch idiotów do pozbycia się. Postanowiłem szybko zmyć się stamtąd wykrzykując fałszywe przeprosiny, po chwili dotarłem na miejsce i otworzyłem drzwi za którymi był już Irving i dwóch templariusze. Dotarło do mnie,że wejście do Pustki nie jest byle jakim kłestem...
„Ten którego myszki nie wolno dotknąć” zbliżał się nieubłaganie, niczym od niechcenia poprawił swój łuk na plecach oraz rozpuścił włosy, by w porywie delikatnego zefirka zaczęły falować.
Pogromca troli forumowych, kamper nad kamperami, znowu wyruszył na polowanie. Tak przynajmniej sugerowała niepokojąca obecność łuku na jego plecach.
Wiedziałem że nam, zwykłym śmiertelnikom nic nie grozi, jednak odruchowo moja dłoń zacisnęła się mocniej na włóczni. Kilku z moich 300 uciekło w popłochu.
A on jak nigdy nic szedł spokojnie ulicą kierując się do budynku CD-Projektu... panie świec nad ich duszami...
Nie lubię takich dni... nie lubię dni kiedy razem z moimi ludźmi idźiemy obalić jakiegoś tyrana a jakby nigdy nic na ulicy pojawia się „ten którego myszki nie wolno dotknąć” na polowaniu. Nie lubię jak cholera kiedy słynny Dell wychodzi zapolować na sensacje.
Dawno , dawno temu , w pewnej krainie , nazywanej - przez tamtejszych osadników - "Polską" , toczyło się spokojne , dosyć sympatyczne życie . Tak też było ze mną , mieszkańcem tego cudownego , sporego kawałka ziemi . Pewnego dnia otworzyłem oczy , spojrzałem w sufit i pomyślałem co w ten fantastyczny poranek będę robił . Pomyślałem od razu o sąsiadach , którzy na pewno potrzebują jakiejś pomocy . Wstałem , odziałem się w skórzaną zbroję - otrzymaną w niedalekiej przeszłości od przyjaznego zbrojmistrza -, w hełm ze stali , miecza wykutego przez samego krasnoludzkiego kowala specjalnie dla mnie i otworzyłem drzwi. Krew , wszędzie pełno leżących martwych ciał , lub jeszcze nie dobitków obalonych o swe domy , sprzęty , znajdujących sztywno na ziemi . Przecieram oczy końcówką rękawa , nie dowierzam , łzy same spływają mi po policzkach , ale nie do końca wiem co tak naprawdę czuję . Złość ? napewno , jestem wściekły na siebie , że nie mogłem im pomóc , smutek ? owszem , wszyscy tutejsi ludzie byli mi bardzo bliscy , byliśmy jak jedna wielka rodzina. Zemsta ? o tak , chwytam pobliski topór i zmierzam ku najbliższej , tak zwanej - "Dzielnicy orków" - , przechodzę przez czerwone ulice , mając tylko jeden cel przed sobą , tylko jedno zadanie : Oko za oko , ząb za ząb . Spogładam przed siebię , i widzę ich , odrażających , zielonych , łysych , stworzeń - nie , nie można nazwać ich stworzeniami , stworzenia mają choćby nawet najmniejsze serca , a oni ich nie mają . Zauważyli mnie , czas spowolnił , jakby ktoś wcisnął "pauzę" ,usłyszałem w swoim sercu drobniutki , męski głos : zabij , zabij wszystkich . Nie mogłem się sprzeciwić temu głosowi , ruszyłem prosto na nich , było ich na oko pół tuźina . Dobiegł do mnie pierwszy z nich , mocny cios , mocny cios , szybki cios , padł na ziemię , kolejny tak samo , następni ruszyli we trójkę . Poczułęm że moje ciało , samo obkręciło się wokół własnej osi , z wyciągnietym przed siebie toporem , dla orków skończyło się to śmiertelnie . Został tylko jeszcze ich przywódca ,"Kor-sharrok" nazywany tak przez swoich sługusów , staje przede mną , zbliża krawędź swojego ostrza do mej szyi , wykonuje zamach i ... Otwieram ponownie oczy , spoglądam wokół z przymrużonymi oczami , widżę klawiaturę , biurko , mój własny pokój , a więc musiałem znowu usnąć przed komputerem grając po nocach , dobrze że to był tylko sen . A może nie ?
Nie mogłam sobie przypomnieć jak się tam znalazłam, ale na pewno nie był to sen gdyż wszystko wokół było zbyt realne, a w szczególności ONA. Brudne skołtunione, ciemne włosy opadały jej na woskowatą twarz i spływały na ramiona, a nieprzytomnym spojrzeniem patrzyła gdzieś przed siebie, jakby w ogóle mnie nie widziała. Nagle poruszyła spękanymi wargami, najpierw bezdźwięcznie, a potem dało się słyszeć potępieńczy jęk. Do tej pory stałam nieruchomo, ale na ten dźwięk mimowolnie się wzdrygnęłam, o dziwo ONA zrobiła to samo. Może było jej zimno, w końcu miała na sobie tylko coś co przypominało worek pokutny. W nagłym przebłysku geniuszu wyciągnęłam przed siebie prawą rękę, ONA wyciągnęła lewą i nasze dłonie spotkały się; dotknęłam gładkiej, zimnej powierzchni lustra.
Szłam brukowaną ulicą uważając aby nie wejść do rynsztoku, a wiatr swoimi lodowatymi podmuchami mroził mi krew w żyłach; nieliczne mijane przeze mnie drzewa stały nagie, szare wyciągając swoje rozczapierzone konary do nieba zasnutego stalowymi chmurami. W oddali widziałam już wysoki budynek nad którego drzwiami wisiała tabliczka której napis głosił „Wiedza jest kluczem do potęgi”, pod spodem ktoś koślawo dopisał „Niewiedza jest kluczem do szczęścia”. Oprócz mnie do tej ponurej, jak jej sława, szkoły kierowali swe kroki inni uczniowie, wszyscy w jednakowych, szarych mundurkach i z jednakowym wyrazem twarzy skazańca prowadzonego na szafot. Po chwili razem z innymi byłam w środku, a drzwi zamknęły się za nami z donośnym hukiem.
Siedziałam w domu przy stole, na którym rozłożyła się dorodna żaba. Pamiętam tylko, że kiedy na lekcji biologii spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, mądrymi oczami ochota na zbadanie jej budowy wewnętrznej uleciała bezpowrotnie, a jej miejsce zastąpiło pragnienie obrony wszystkich uciśnionych, jak widać zaczęłam od tego płaza. Jakimś cudem udało mi się uciec z nim ze szkoły i wrócić do domu, jak można się było spodziewać matka nie była z tego powodu zadowolona. Gdzieś z oddali dochodziły do mnie jej krzyki , wrzeszczała, że co ja sobie wyobrażam, że mogą mnie wywalić ze szkoły i jak w takim razie wyobrażam sobie swoją przyszłość. A ja bardzo dokładnie wiedziałam kim będę w przyszłości; będę bohaterem, obrońcą uciśnionych.
Dokładnie 15 zdań
Tej nocy miałem niespokojny sen, obudziłem się cały spocony i czułem w powietrzu coś dziwnego, jakby zaraz miało się coś wydarzyć. Ubrałem się i umyłem, po czym poszedłem do kuchni szykować sobie śniadanie i zauważyłem dziwną rzecz, w chlebaku były bułki, nigdy tak nie było.
To był jakiś znak, żeby uważać na każdym kroku, więc poszedłem do szkoły ostrożniej niż zwykle, niczym kot, ale tylko do chwili, gdy usłyszałem dźwięk taki, jaki dobiega spod kopyt idącego konia, po tym dziwnym zjawisku zacząłem się niespokojnie rozglądać. Po pewnej chwili zauważyłem potężne i muskularne stworzenie przypominające skrzyżowanie pudziana z ogierem, przyglądające mi się ostrożnie zza drzewa. To zaczęło za mną biec, gdy zorientowało się, że wiem o jego obecności, więc ja w nogi , kiedy biegłem cały otaczający mnie świat zmieniał się w bajkową i przecudowną krainę pełną mistycznych stworzeń takich jak gryfy czy enty. Chciałem się skryć w karczmie „Pod Zdechłym Szczurem” ,w rzeczywistości w tym miejscu jest Biedronka, ale karczma była zamknięta, dlatego pomyślałem, jak nigdy, żeby z tym czymś porozmawiać. Zatrzymałem się i to podeszło do mnie, zachowywało się tak jak by było przyjacielem, a nie wrogiem, i powiedziało mi wszystko o sobie, i swoich celach. Z jego wypowiedzi wywnioskowałem, że nazywa się Samogon i jest przywódca centaurów, przyszedł po mnie bym uratował jego krainę Żytkę wódnią przed zniszczeniem przez okrutnego jednoskrzydłego pegaza imieniem Jajognat. Zgodziłem się pomóc Samogonowi, lecz pod warunkiem gdy już mu pomogę to będę mógł wrócić do swojego świata, zgodził się i zabrał mnie do kryjówki centaurów. Myślałem, że będziemy tam omawiać plan ataku, ale on powiedział ze musze pokonać sam całą armię potężnie uzbrojonych i żądnych krwi elfich gnomów ,lecz ich „armia” liczyła tylko jakieś 1500 zbrojnych, a centaurów było trzy razy tyle. Zapytałem dlaczego sami ich nie zaatakują, wtem Samogon mi odpowiedział, że choć wyglądają na silnych i odważnych są strachliwi, i nie chcą zabijać swoich pobratymców, wtedy wymyśliłem plan działanie, taki żeby „wilk był syty i owca cała”. Powiedziałem wszystkim centaurom, żeby poszły za mną jak za przywódcą, wyglądały na zdecydowane i bardzo, bardzo groźne, przygotowania trwały całą noc, cel był taki by wystraszyć przeciwnika liczebnością i stanowczością. Następnego dnia wczesnym rankiem wyruszyliśmy na bój tak jak ustalaliśmy w nocy i do którego byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Bitwy praktycznie nie było ustąpili od razu gdy nas zobaczyli, a schwytanie ich przywódcy było tylko formalnością, kiedy już Jajognat został wygnany z ojczystej krainy wszystko wróciło do normy i czasy pokoju uczczono wielkim przyjęciem którego głównym bohaterem byłem ja.
Po pokonaniu Jajognata miałem zamiar wrócić już do swojego świata, ale Samogon na odchodne powiedział mi, gdy będę chciał ich odwiedzić to wystarczy, że wejdę do piekarnika i powiem „emiT fo reviR ehT gnasnekarD” i przejście się otworzy, ale tylko w godz. 12:00-18:00.
KONKURS: Jak zwykle ogarnięty straszliwą nudą siedziałem przy laptopie, ale zauważyć, że ślizga się po stoliku.
Szeroki uśmiech pojawił się na mej twarzy bo leżał pod nim piątak, niby nic, ale piwo lub dwa piechotą nie chodzą.
Nagle coś skoczyło mi przed twarzą, gwizdnęło monetę i zatrzasnęło za sobą drzwi szafki.
Spojrzałem uważnie do szklanki stojącej obok, choć nie mieszkam z nikim kto chciałby mnie otruć dosypując czegoś do herbaty.
Potencjalny morderca wśród moich domowników wolałby raczej spalić mnie żywcem by oszczędzić sobie kłopotów związanych z ukrywaniem zwłok.
Nie myśląc jednak o tym zbyt długo, podszedłem do szafki z której dochodziły stuki i ciche piski.
Sam nie wiedząc właściwie czemu, zapukałem lekko w drzwi.
Odgłosy ze środka nagle ucichły, po czym słychać było ciche człapanie, drzwi uchyliły się lekko.
Patrzyły na mnie, przez małe "denka", maleńkie oczy stworzenia które zdawało składać się tylko z brody, nagle zatrzasnęło drzwi.
Odwróciłem się i usiadłem przy stoliku, chciałem zamknąć laptopa przypuszczając, że stwór był wytworem zmęczenia spowodowanego przez całonocną komputerową sesje.
Laptopa jednak nie było, na stoliku leżał piątak i kartka.
"Widząc z jaką radością patrzysz na równowartość kilku piw, nie mógłbym z lekkim sercem ci jej odebrać. Uwolnię cię również od diabelnej machiny, która przyprawia cię o bezsenność i mam nadzieję, że będziesz miał się dobrze."
Skoczyłem do szafki, ale gdy zobaczyłem, że nic w niej nie ma, uderzyłem ze złością w... budzik.
Poranne słońce raziło mnie w oczy, a towarzysz codziennej niedoli - laptop leżał na stoliku.
Co dzień rano budzi mie jakiś chałas to dwa ząbi ,których muszę zabic pantoflem.iore mój kałach i ide do szkoły na pacyfiku. Na lekci Hitler tumaczy coś bes sensu jak zbic wrószke.Wychodzoc spotykam smoka którego zabijam garczkiem ołowiowym. Zadanie jak zwykle z motykom na dziki i zwiększać doswiaczenie o jeden poziom. Na koniec dnia do rzeki i na słome nyny.
BioShock: Infinite to gra na którą czekam najbardziej z wymienionych. Zapewne klimat będzie już mniej mroczny, gra będzie bardziej oskryptowana, ale gameplay wygląda soczyście. W Gothica nigdy nie grałem, ale demo Arcanii nie przypadło mi do gustu. Zdrówka Krzysiowi życzę, a teraz czas na konkurs...
Obudziłem się, irytujący dźwięk rozdzierał moje uszy, nie byłem pewien, kiedy straciłem przytomność. Starałem się zlokalizować źródło tego okropnego hałasu, który wyrwał mnie z objęć Morfeusza. Jak się okazało, to tylko kolejny domokrążca, próbujący wcisnąć potencjalnemu nabywcy każde tałatajstwo, jakie ma w swoim inwentarzu. Niech go piekło pochłonie- pomyślałem, gdy zatrzaskiwałem drzwi. Z każdą minutą wspomnienia wypełniały luki w mojej pamięci. Sen zmorzył mnie, kiedy studiowałem zwoje matematyczne i wertowałem kolejne stronice nauk przyrodniczych. Do chaty wróciła moja żywicielka i od razu zleciła mi zadanie. 'Ruszaj i zdobądź dla mnie sześć gargulczych jaj i jedno wiadro mleka z łaciatych bestii'- rzekła, podając mi kilka monet. Nałożyłem odzienie, ale wiedziałem, że uzbrojenia wziąć ze sobą nie mogę. Ruszałem bowiem do świata lichwiarzy, złodziei, morderców, gdzie broń nie była mile widziana. Po drodze mijałem karawany, powozy zamożnych ludzi, na sam widok tych ludzi robiło mi się niedobrze. Na szczęście podróż nie trwała długo, liczyłem jedynie na to, że znajdę niezbędne towary i powrócę po nagrodę. Sprawa niestety nie była taka prosta, większość stoisk z artykułami zdatnymi do jedzenia świeciła pustką, więc straciłem na poszukiwania prawie trzy kwadranse. Przepełniła mnie pewność, że nie znajdę tego, czego szukam, dlatego czym prędzej ruszyłem do kolejnej kupieckiej wioski. To byłem dopiero początek mojej przygody, czekała mnie długa podróż.
Wstałem rano zabrałem swój backpack z skrzynki wyszedłem z kwadratowego domu który składał się z 200 pikseli i słuchałem Dźwięku bez Dźwięku szedłem do depo po kwadratach...yyy sorka to nie tibia jak mówiłem Wstałem rano zabrałem swój plecak zapakowałem racje podróżne na 2 dni wyszedłem z domu słyszałem jak ptaki krzyczały jak pająki śpiewały a motyle się zjadały Poszedłem do szkoły gdzie biegały małe głupie gnomy które wszystko zjadały nie mogłem doczekać się stowarzyszenia elfów którzy grali w gry RPG a ja tam miałem dołączyć podszedł do mnie ork który powiedział mi choć na solo ale ja w tym czasie wyjąłem parówkę i go zarąbałem awansowałem na 2 lvl i wziąłem sobie topur pokryty majonezemmm Koniec.
KONKURS: Idąc do szkoły pomyślałem, że wpadnę na chwilę do znajomego krasnoluda. Wszedłęm do jego mieszkania, śmierdziało tam piwem i starymi skarpetami. "Czego chcesz śmierdzielu", usłyszałem
z pokoju obok. Wszedłem, zobaczyłem tam leżącego krasnoluda z "zimnym" Lechem w ręku. "Ach, to ty" powiedział do mnie krasnolud, po czym wytłumaczył że miał na myśli tego przebrzydłego goblina menela spod czwórki. Udałem się szybko do szkoły, nadszedł czas na lekcję historii prowadzoną przez ogromnego, tłustego trolla. Miał on zwyczaj pożerać tych, ktrórzy nie potrafili mu odpowiedzieć, a ja miałem tak ogromne szczęście że jego wybór padł dziś na mnie.
Niestety, pomyliłem się. Szybko wyjąłem miecz i zacząłem walkę, najpierw odało mi się odciąć bestii rękę. Następnie, po chwili walki odciąłem jedno z uszu. Miałem szczęście, skończyło się tylko na dwói.
KONKURS: Rano obudził mnie mój domowy smok próbując spalić mi stopy , lecz nic mi się nie stało , ponieważ miałem skarpetki +1 do odporności na ogień. Następnie poleciałem na swojej miotle do szkoły gdzie uczyłem się jak posługiwać się mieczem świetlnym. Po szkole porozumiałem się z tatą telepatycznie i spytałem się czy mogę zostać na boisku i pograć w qiudicha. Po złapaniu znicza przeze mnie postanowiłem wrócić do domu. Niestety po drodze do domu napadli mnie rabusie przed którymi uciekłem. Gdy wróciłem do domu zjadłem malutką pizze (ok. 50cm średnicy). Potem nauczyłem się paru zaklęć z mojej gigantycznej księgi i próbując wyważyć lekarstwo na pryszcze wyważyłem truciznę na sraczkę. Kolejne 5 godzin spędziłem na kiblu. Następnie poszedłem spać.
KONIEC
KONKURS
Ranek przywitał mnie świstem tnących powietrze stron (z książki która z impetem i z jakąż to precyzją trafiła mnie boleśnie w twarz) podpartym dosadnym cytatem: "A bodajeś zdechł, obku**ieńcu!".
- Widzę, że masz tą żyłkę artysty-satyryka: skacowany rzucasz i książką i cytatem z niej, ale oczywiście masz do tego pełne prawo Grim - to była wyjątkowa ciężka noc.
- Ty przynajmniej zdołałeś coś wyrwać w tym klubie zanim zaczęli się tam kotłować jak pod krzyżem przed pałacem. Masz co jeść, a ja dzięki temu że zostawiłeś mnie tam sponiewieranego przy barze, tylko kilka potłuczonych żeber.
Uśmiechnąłem się tylko i jednym ruchem ręki odsłoniłem swą wczorajszą zdobycz - niewysoką blondynkę o zgrabnych kształtach, embrionalnie skuloną na łóżku u mego boku.
- Ależ częstuj się mój drogi przyjacielu; starczy dla nas obu. Tylko gryź nogi tym razem, i to gdzieś z tyłu, żeby można jej było później wmówić że to ślady po ukąszeniach komarów.
Szeroki uśmiech, który pojawił się na twarzy Grima, odsłonił spragnione świeżej krwi kły. Humor poprawił mu się na tyle, że zapomniał o kacu i pogruchotanych kościach. Nim się wgryzł się w białą łydkę naszej "żywicielki", z szyderczym uśmiechem wycedził zgryźliwą uwagę co do jej stanu zaniedbania: - A cóż to, waćpanna nieogolona?
- Zostaw mi trochę, ja idę wziąć prysznic. Tobie też bym to radził zrobić po posiłku: jest dość późno, ty śmierdzisz niesamowicie, a trzeba otworzyć antykwariat - przecież musimy coś robić żeby nasi zabobonni sąsiedzi nie zaczęli nabierać podejrzeń.
- I kolejny piękny dzień spędzony na obsłudze: jak nie nadętych nowobogackich, co udają że mają styl i klasę; to starych, pomarszczonych ludzi co przyłażą tłustymi paluchami "powspominać" świeżo nawoskowane meble i ponarzekać, że dziś to już takich nie robią. Poniżej wszelkiej, wampirzej godności.
- Odbijemy to sobie wieczorem - posiłkiem ze świeżej krwi bogoli z tej nowej dzielnicy.
Tak sobie czytałem te prace i jak na razie najlepsza wydaje się być: Wojaka0074.
Wstaję z łóżka zakładam zbroję i idę do szkoły dla utalentowanych w posługiwaniu się ostrzem. Gdy wychodzę z dom udaję się do stajni po mojego wiernego rumaka, jak wychodzę ze stajni wsiadam na konia i wyruszam do szkoły. Po drodze spotykam elfickiego posłańca Arego który pracuje dla mojego sąsiada, który jest bardzo zamożnym człowiekiem. Jak już dotarłem do szkoły, mój nauczyciel przywitał mnie i powiedział czego mnie dzisiaj nauczy. Ostatnio wygrałem turniej rycerski więc mój nauczyciel jeszcze bardziej podniósł poprzeczkę w treningu. Po całym dniu treningu wsiadam na rumaka i wracam do domu. Gdy dotarłem do domu odprowadziłem do stajni mojego konia, nakarmiłem go i wyszedłem. Wchodzę do domu zdejmuję cały ekwipunek i idę się wykąpać w jeziorze. Jak się wykąpę wracam do domu, gdy już dojdę do domu kładę się na łóżku i przeglądam pare księg. Za jakiś czas mój brat który jest największym czarodziejem naszej krainy przybył do domu. Jednym gestem ręki podpalił pare desek w kominku żeby było ciepło i przytulnie. Po paru chwilach położył się na łóżku i poszedł spać. Po chwili zamknąłem oczy i zasnąłem z myślą o kolejnym dniu.