Hej, potwierdzam to co napisał Liberty Prime. Recenzowana gra nie wymaga znajomości żadnej innej odsłony z serii. Ominą Cię jedynie drobne easter eggi. Chronicles X osadzone zostało w osobnym uniwersum i można śmiało od niego zaczynać.
-"Każda opcja defensywna została osłabiona" - gówno prawda. Faktem jest ze gra bardziej premiuje agresje i ogólnie znerfiono defensywe ale nie można tak generalizowac bo akurat sidestep jest mocniejszy niż w 7 i czuc to bardzo wyraźnie no ale tak to jest jak zamiast faktycznie recenzowac gre to wolisz powtarzac ogólniki za innymi recenzentami.
Chickena też wywalono, ale to kropla w morzu i ogólna teza się nadal zgadza. Side-step wcale nie jest mocniejszy, działa inaczej, bo i ogólny movement jest inny. Do tego część postaci, które side stepujesz z reguły w lewo (Yoshimitsu) dostała teraz ataki, które trakcują także w prawo - tyle w temacie :)
-A w ogole to jak niby fakt ze balans jest ciezko ocenic jakiemus grajkowi po kilku dniach mialoby byc minusem?
To, że coś znajduję się w minusach, nie oznacza, że automatycznie obniża ocenę. To jest sugestia, że podejrzewam, iż meta z gry szybko sprowadzi się do "unga bunga" parcia przed siebie, a część ciosów będzie wymagała korekty, bo nie działa tak, jak zamierzali twórcy. Domysł z mojej strony, który w ten sposób zaznaczyłem. To nie jest poważny minus.
Nie rób popeliny bedąc na siłę chamski.
1. Prawo popytu
2. Prawo popytu również wspomina o ścisłej zależności między ilością danego produktu i jego ceną :)
3. Różnice w oprawie graficznej nie są duże
4. Moim zdaniem nie
5. Wersja dedykowana PC nie jest na ten moment zapowiedziana.
6. Zobaczymy, gdy taka wersja powstanie. Przyszłość nie jest z góry ustalona :)
Nie ma jednej i uniwersalnej definicji na temat odświeżeń, a pojęcia "remaster" i "remake" potrafią być stosowane niczym synonim.
Remastery korzystają zazwyczaj z kodu źródłowego i oferują poprawki bardzo podobne do tych, jakie możemy uświadczyć w filmowych wznowieniach. Gry powstaje na nowym silniku przy wykorzystaniu całkowicie nowych assetów (bez korzystania z oryginalnego kodu źródłowego, więc stworzone od zera) to "rimejki". Przytoczone przykłady nie są identyczne, co oryginalne pozycje i wprowadzają, chociażby zmiany w działaniu fizyki, czy detekcji kolizji. To są w moich oczach remake'i z różnym skutkiem starające się wiernie odzwierciedlić oryginalne doświadczenie.
W dodatkowych skórkach dla postaci nie znalazło się miejsca dla Pedro Pascala i Belli Ramsey :)
Osobiście uważam, że dodatki warte są poniesienia niewielkiej opłaty za upgrade do wersji PS5. Remaster jako osobny i samodzielny produkt uważam za kompletnie niepotrzebny - o czym napisałem też w recenzji.
"Lost Levels" wybieramy ze specjalnej zakładki z dodatkami w menu gry. Przed rozpoczęciem poziomu otrzymujemy ostrzeżenie, że w trakcie rozgrywki mogą wystąpić pewne problemy, gdyż są to niedokończone etapy (twórcy wrzucili je w surowej formie). Potem można je zwiedzać i ręcznie odsłuchiwać poszczególne komentarze pracowników ND.
Oficjalnie nic na razie nie potwierdzono, ale jak tylko pojawi się informacja na temat wydania PC, to poinformujemy Was o tym, jak najszybciej :)
(tak, wyłapałem sarkazm).
Grałem zarówno w poprzednie Armored Core (3, Silent Line, Formula Front, 4 i V), jak i w Metal Wolf Chaos (również od FromSoftware). Znam także wiele innych gier z mechami - począwszy od Shogo, serii Front Mission (oraz Robot Warlords) i Xenogears aż po Zone of the Enders, cykl Super Robot Wars czy narracyjne 13 Sentinels: Aegis Rim. Nie obce mi również klasyczne bijatyki pokroju Cyberbots: Full Metal Madness czy oba Gundam: Battle Assault z PS1 i Gundam Wing: Endless Duel z czasów SNESa :)
Ach ileż niepotrzebnego cynizmu i dyskredytacji w jednym komentarzu!
1. Zasługa Miyazakiego polega na tym, że ich buntownicze gry stopniowo weszły w mainstream, a realizowanie ciekawych pomysłów zaczęło nabierać atrakcyjniejszej formy. Enchanted Arms mogło mieć kilka ciekawych konceptów, ale w przeciwieństwie do Soulsów - mało kto to widział, bo pozytywy ich wcześniejszych gier były zazwyczaj przysłonięte masą przeciętności. Mieli pomysły, ale nie umieli ich wystarczająco dobrze zrealizować, by zainteresować nimi szersze grono. W tekście wyraźnie zaznaczyłem, że Miyazaki nie zburzył ani nie stworzył od nowa FromSoftware. On po prostu dobrze tą ekipą zarządza.
2. Wszędzie się doszukasz odgapiania i kopiowania od innych, gdy tylko weźmiesz dowolny twór i zaczniesz rozkładać na czynniki pierwsze. Popkultura i tworzenie wielkich dzieł polega dosłownie na remiksowaniu i nadawaniu nowej formy temu, co już istniało
3. Geneza Demonsów - gra była spisana praktycznie na straty. Projekt dostał Miyazaki na zasadzie "rób z tym, co chcesz" i przekuł porażkę w sukces. Jak najbardziej można mu przypisać zasługę uratowania tej gry i zrobienia z niej fundamentu współczesnego From.
4. Co z tego, że Dark Souls jest nachalnie depresyjne? Bersker i Punpun również, a w swoim charakterze nadal potrafią być kojące. Ten oksymorom można dostrzeć. Wystarczy nieco szersza perspektywa na doświadczenie. Nie trzeba niczego palić :)
5. Dark Souls 2 potrzebowało dwóch lat na dobicie do dwóch milionów. Elden Ring natomiast w kilka miesięcy wykręca 17 milionów. To jest istotą tego fragmentu, który próbujesz obalić :)
6. Pojęcie sukcesu jest subiektywne, zależy od wielu czynników i kontekstu. Demonsy to była gra, gdzie zakładano sprzedaż kilkudziesięciu lub kilkuset tysięcy egzemplarzy, a seria poszła w miliony. To jest ta błyskawiczna reakcja graczy, o której piszę.
Jeśli nadarzy się jeszcze okazja, to chętnie będę umieszczał podobne wtrącenia w kolejnych tekstach. Choćby w ramach ciekawostek.
Samo przejście zajęło mi około 12h - bez pośpiechu, delektując się rozgrywką. Potem spędziłem jeszcze kilka dodatkowych godzin na paru aktywnościach i powtarzaniu paru etapów.
Humor nadal jest, postacie lubią sobie po przyjacielsku dogryzać. W drużynie mamy tym razem dwa Noppony z czego, próbujący zawsze utrzymać powagę, Riku jest na swój niezamierzony sposób rozbrajający :)
O ile zarzuty o "MMORPGozę" w pełni rozumiem w stosunku do jedynki, tak trójki bym pod to nie podpinał. To przede wszystkim świetne jRPG, a dopiero później subquesty (i tak lepsze niż wcześniej) oraz eksploracja rodem z MMO
Postacie to rzeczywiście mniejsze lub większe klisze wyrwane z anime, ale gra ma zupełnie inny ton niż dwójka. Nie jest na tyle infantylna i zrezygnowano całkowicie z żenującego fanservice'u na rzecz dużo poważniejszej atmosfery w trakcie podróży. Jest dużo lepiej!
Źle rozumiesz. Nie trzeba, a jak najbardziej można - tak jak w tym wypadku zostal doceniony potencjał i setting stworzony na potrzeby nowej marki. Znów odsyłam do treści :)
Co do mniejszych gier - wiem, że trudno to może pojąć, ale redakcja i współpracownicy to nie jest jeden twór. Jedni docenią, inni nie, to sprawa czysto subiektywna danego recenzenta i jego wrażliwości na dany twór.
Ghostwire jest tylko pozornie kreatywne i doceniłem za fakt, że dostaliśmy nową markę.
Gameplay to standardowy reskin Ubisoftowych open worldów, których na rynku niestety nie brakuje. Myślę, że w treści udało się to przekazać :)
+ to nie jarecenzowałem Battlefielda. Raczej trzymam się zdala od podobnych gier.
To starałem się właśnie przekazać :) Osobiście mocno akurat siedzę w kinie azjatyckim, więc coś tam liznąłem. Nie jest mi obcy zarówno chiński nurt eksploatacji pokroju Robotrix, jak i spokojniejsze filmy Tsai Ming-lianga czy Diao Yi'nan. Mają masę świetnych rzeczych!
Uwielbiam również twórczość z Japonii - nie tylko popularniejszego Kitano, bo i potwornie chwalę obrazy SABU, Nobuhiko Obayashiego, Siona Sono, Miike, Kiyoshiego Kurosawy, Hisayasu Sato, czy Tetsuyi Nakashimy - wiele z ich filmów to najlepsze rzeczy, jakie miałem okazję kiedykolwiek oglądać. Przeglądałem też kinematografię Gakuryu Ishiego i Tsukamoto - w końcu ich obrazy były kluczowe dla pojęcia i kształtowania cyberpunku. A jeszcze jest cały temat Korei, gdzie również można grzebać bez końca w świetnych filmach!