Stąpaj ostrożnie. Tak powinno było wyglądać No Man’s Sky

Michał Grygorcewicz

Stąpaj ostrożnie

Eksploracyjny charakter Xenoblade Chronicles X mocno podkreślają również inne aspekty gry – jak chociażby walka. Sama w sobie jest mocno charakterystyczna nawet jak na gatunek jRPG i trochę przekombinowana, przez co pełne zrozumienie jej zasad zajęło mi, bagatela, 8 godzin – tyle co w No Man’s Sky znudzenie się całą premierową wersją. Gra zyskuje jednak dzięki nietypowej decyzji twórców, by rozmieszczenie fauny Miry potraktować niespotykanie jak na gry wideo realistycznie – czyli bez szczególnej taryfy ulgowej dla gracza, który – bądź co bądź – jest w tym ekosystemie intruzem.

Jednym z niewielu elementów, które podobały mi się w planetach generowanych w No Man's Sky, były nienaturalne, wiszące w powietrzu formacje skalne. Xenoblade Chronicles X robi je lepiej.

W efekcie już po lokacji startowej biega agresywna bestia o 90 poziomów doświadczenia potężniejsza od nas, która – jak łatwo się domyślić – w przypadku spotkania rozprawia się z nami szybciej, niż jesteśmy w stanie powiedzieć „no chyba kogoś tu pogięło”. Nie jest ona zresztą wyjątkiem i w całym świecie gry słabsi przeciwnicy mieszają się z przeogromnymi potworami. Że to głupie i psujące grę? Wręcz przeciwnie! Takie podejście skłania do uważnej obserwacji otoczenia, szukania i uczenia się bezpiecznych ścieżek. Jak żadne inne motywuje i pozwala na poczucie postępów, gdy potwór, który godzinami zmuszał nas do chodzenia naokoło, w końcu przestaje stanowić zagrożenie i pozwala nam przejść po prostej. No i skutecznie buduje atmosferę podróży po niezdobytych rejonach – znacznie skuteczniej niż prosty system strzelania w No Man’s Sky.

Sylvarum to jedna z najpiękniejszych zimowych lokacji, jakie znajdziecie w grach.

Motywacją zachęcającą do eksploracji w Xenoblade Chronicles X jest też fabuła. Typowo jRPG-owa opowieść nie tylko zaczyna się mocno, ale również serwuje solidne niespodzianki w trakcie podzielonej na 12 rozdziałów historii (i na absurdalną ilość misji pobocznych. Serio, jest ich aż za dużo i podziwiam każdego, kto znalazł siły, by ukończyć wszystkie). Historia dość szybko angażuje i nęci tajemnicami, które chce się rozwikłać. No Man’s Sky też miało swoje sekrety – ruiny obcych, centrum wszechświata, Atlasa – ale zdawało się w ogóle nie próbować zainteresować nimi gracza. A jeśli już ktoś się mimo wszystko zaangażował, to na końcu drogi zamiast satysfakcjonujących odpowiedzi czekało go rozczarowanie.

Noctilum ma bardzo charakterystyczną - i przede wszystkim bardzo dużą - roślinność.

No i wreszcie Xenoblade Chronicles X robi jedną rzecz, o której twórcy No Man’s Sky kompletnie nie pomyśleli – dawkuje atrakcje. Przez pierwsze rozdziały uczy kolejnych mechanik rozgrywki. Za sprawą wspomnianych wcześniej bardzo silnych bestii niechętnie udziela dostępu do dalszych terenów Miry – niby od początku możemy zwiedzić wszystkie pięć kontynentów, ale ruszanie przedwcześnie w niebezpieczne regiony często kończy się wdeptaniem w ziemię. A po kilkudziesięciu godzinach gry, kiedy już wydaje się, że z grubsza wiemy, z czym się to wszystko je, daje nam do dyspozycji własnego mecha, który znowu tak wiele zmienia. Nie dość, że czyni nas dużo silniejszymi (czyli zdolnymi zwiedzać kolejne obszary), to na dodatek bardziej mobilnymi i potrafiącymi wskakiwać na dotąd nieosiągalne szczyty górskie. Które, a jakże, również skrywają swoje tajemnice. A kilkanaście godzin później zmienia wszystko jeszcze raz, dodając możliwość latania.

No Man’s Sky tego typu moment miało tylko raz – po kilku godzinach gry, gdy udało się naprawić statek kosmiczny i pierwszy raz wyruszyć w międzygwiezdną przestrzeń. Od tego momentu wszystkie atrakcje gry stały przed nami otworem – i potrzebowaliśmy ledwie paru chwil, by je poznać.

Cytując klasyka: „Widzisz tę górę? Możesz się na nią wspiąć!".

Okładka książki science fiction

Kolejne aktualizacje No Man’s Sky naprawiły ten tytuł, ale jednocześnie sprawiły, że odszedł on mocno od oryginalnych założeń. W pewnym momencie przestał być grą o „przejściu do świata z okładki ulubionej książki science fiction”, a stał się produkcją o konstruowaniu własnych baz, hodowaniu w nich roślinek, ściganiu się pojazdami ze znajomymi czy prowadzeniu kosmicznego handlu dzięki świeżo zakupionemu frachtowcowi. Pierwotna koncepcja, nawet jeśli również doczekała się ulepszeń, gdzieś się w tym wszystkim rozmyła.

Może właśnie dlatego, że od początku opierała się na złych założeniach? Współczesne algorytmy nie są jeszcze tak zaawansowane, by dorównać matce naturze, by samodzielnie kreować piękne światy, nęcące tajemnicami do odkrycia. Mogą co najwyżej tworzyć duże, pozbawione życia makiety – ale potem musi już wkroczyć ludzka dłoń i umieścić na nich zaprojektowane przez siebie unikatowe elementy, które będą celem podróży.

Najedzony pitcom, mech naoliwiony, oglądam sobie piękny księżyc, zero potrzeb, nie muszę z nikim walczyć. Pozdrawiam.

Xenoblade Chronicles X, oferując świat podobny wizualnie do tego z produkcji Hello Games, ale jednocześnie właśnie ręcznie oszlifowany, oraz tradycyjną formę rozgrywki z konkretnymi celami do osiągnięcia, brutalnie obnaża problemy dzieła Seana Murraya. I okazuje się być dla mnie lepszym No Man’s Sky niż prawdziwe No Man’s Sky – będąc przy okazji zupełnie inną grą. Szkoda tylko, że mało kto się o tym przekona przez wyłączność dla jednej z najmniej popularnych konsol ostatnich dwóch dekad. Hej, Nintendo, może czas na jakiś remasterek?

O AUTORZE

Lubię nieoczywiste porównania pozornie skrajnie różnych, a jednak pod wieloma względami podobnych gier – zachęcają do poszerzania horyzontów. Pomimo wydźwięku tego tekstu lubię też No Man’s Sky – o ile premierowa wersja gry była dla mnie wielkim rozczarowaniem, tak już po każdej z kolejnych aktualizacji spędziłem z tym tytułem kilka miłych chwil. Nie zmienia to jednak faktu, że Xenoblade Chronicles X polubiłem zdecydowanie bardziej. Jeśli chcesz poczytać, co mam do powiedzenia o różnych dziełach popkultury, albo ze mną podyskutować, zapraszam na mojego Twittera.

No Man's Sky

No Man's Sky

PC PlayStation Xbox Nintendo

Data wydania: 9 sierpnia 2016

Informacje o Grze
7.5

GRYOnline

5.8

Gracze

8.4

Steam

7.2

OpenCritic

OCEŃ
Oceny
Podobało się?

41

Michał Grygorcewicz

Autor: Michał Grygorcewicz

Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

Czy No Man's Sky zasłużyło na wybaczenie?

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl