DualSense – nowe funkcje dają radę. Sprawdzamy pad do PS5 - DualSense to rewolucja
DualSense – nowe funkcje dają radę
Zanim nowy pad do PS5 trafił w nasze ręce, nasłuchaliśmy się o haptycznych wibracjach i adaptacyjnych spustach niemalże tyle samo, co o dyskach SSD w kolejnej generacji konsol. W końcu przyszedł czas, aby zweryfikować szumne zapowiedzi. Czy te nowinki faktycznie robią różnicę?

Zamontowane w DualSense triggery, czyli przyciski R2 i L2, potrafią teraz stawiać aktywny opór podczas wciskania. Jak to wygląda w praktyce? Grając w Astro's Playroom trafiamy na fragment, w którym nasz robocik porusza się w czymś, co najlepiej chyba nazwać „kombinezonem sprężynowym”. Aby zrobić krok w wybranym kierunku, musimy wcisnąć i przytrzymać prawy spust, a kiedy go puścimy, protagonista wybija się na sprężynie. Ostateczny efekt jest taki, że aby R2 „docisnąć” do końca, musimy przełamać dość spory opór stawiany przez trigger – mamy więc wrażenie, że faktycznie siłujemy się ze sprężyną.
Efekt jest bardzo ciekawy, ale jego prezentacja w pierwszym fragmencie Astro's Playroom jeszcze nie do końca mnie przekonała. Czekam jak będzie to wyglądało w samochodówkach, np. czy ostre zwalnianie przed zakrętem pozwoli nam pod palcem poczuć charakterystyczne „szarpanie” pedału hamulca, gdy aktywuje się ABS. Równie interesująco zapowiadają się strzelanki, jeśli spust będzie zachowywał się inaczej w zależności od posiadanej przez nas broni.

Haptyczne sprzężenie zwrotne to kolejna wielka nowość proponowana przez Sony. W praktyce pod tą wymyślną nazwą kryje się po prostu zmieniony nieco system wibracji. Choć Astro's Playroom wykorzystuje dosłownie każdą okazję, żeby nam pokazać jego działanie. Lekkie wibracje daje się odczuć dosłownie nawet podczas zwyczajnego poruszania się postaci – różnią się one w zależności od sytuacji i podłoża.
Muszę przyznać, że opisanie tych haptycznych efektów jest bardzo trudne, mimo iż odczuwalnie różnią się one od „zwykłych” wibracji. W momentach, kiedy dzieje się naprawdę dużo, można odnieść wrażenie, że cały DualSense składa się z dziesiątek stref, a każda „trzęsie się” w inny sposób. Wyobraźcie sobie, że kierowana przez gracza postać jedzie pociągiem i otrzymuje wiadomości na telefonie – pad regularnie wibruje w rytm jadącego po torach składu, równocześnie bardzo skutecznie imitując sygnały smartfona.

W pewnym momencie Astro's Playroom musimy biec w kierunku gigantycznego wentylatora, który wieje naszemu robocikowi „w twarz”. Wibracje kontrolera w tej scenie sprawiają, że miałem wrażenie, jakbym naprawdę przepychał się przez opór powietrza. Nie mam pojęcia, jak to jest zrobione, ale haptyczne sprzężenie zwrotne dostarcza graczowi autentycznych informacji o otaczającym postać środowisku.
DualSense ma także wbudowany mikrofon. To przede wszystkim ułatwia rozmowy z przyjaciółmi, kiedy nie masz zestawu słuchawkowego, ale Astro Bot też robi z niego użytek. W pewnym momencie musiałem dmuchać do kontrolera, aby specjalna platforma z wentylatorem poruszała się do przodu. Co ciekawe, kiedy postanowiłem powtórzyć ten fragment, ale z wyłączonym mikrofonem, „dmuchanie” odbyło się automatycznie.

Astro's Playroom korzysta również z dobrze znanych funkcji kontrolera, które mogliśmy zobaczyć w akcji przy okazji PS4 i DualShocka. Podstawowa rzecz - urządzenie ma touchpad w środku. Przesuwając palec po panelu dotykowym zwykle uruchamiamy też „haptyczne wibracje”, co nieco ubarwia nasze doznania. DualSense posiada również czujniki ruchu, które są standardem dla kontrolerów Sony od czasów PS3. Kiedy staramy się poruszać we wspomnianym wcześniej „kombinezonie sprężynowym”, musimy przechylić pada, aby wycelować skoki.
Kształt DualSense wzbudził zaraz po pierwszej prezentacji wiele emocji. Nie ma wątpliwości co do tego, że jest on nieco większy i bardziej przypomina rozwiązanie z kontrolera do konsol z rodziny Xbox. Choć jestem wielkim fanem poczciwego DualShocka, to muszę przyznać, że pad do PS5 leży w dłoni rewelacyjnie i raczej nie będę tęsknił za starszym modelem.



