Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 13 lipca 2006, 12:35

autor: Wojciech Gatys

Brothers in Arms: Hell's Highway - przed premierą

Ta gra będzie murowanym hitem. Nowy silnik, nowe przygody, nowe możliwości i coraz większe doświadczenie twórców oznacza, że trafi nam się naprawdę smakowity produkt. Musimy tylko jakoś doczekać przyszłego roku, a na pewno się nie zawiedziemy.

Przyznaję się bez bicia – kiedy po raz pierwszy w telewizji leciała Kompania Braci i wszyscy wokół wychwalali serial pod niebiosa – ja niczego nie rozumiałem. Dziś mam na półce jego pełne wydanie DVD i uważam za jeden z najlepszych w historii (obok – oczywiście – przygód porucznika Columbo ;)). Może jestem staromodny, ale osiemdziesięcioletni bohaterowie, opowiadający o prawdziwych, wojennych przeżyciach, bardzo mnie wzruszają. Wiem, że to wzruszenie było hollywoodzko zaplanowane przez twórców Kompanii Braci, ale co tam.

Choć od początku serii Brothers in Arms firmy Ubisoft i Gearbox w oficjalnych wytycznych zakazywały porównywania gry do serialu (oczywiście ze względów prawnych), nie da się ukryć, że BiA to tak naprawdę Kampania Braci w wydaniu interaktywnym. W każdym razie na pewno nie jest to interaktywny poradnik nauki gry na gitarze z udziałem Marka Knopflera. Zresztą porównania nie są tu najważniejsze – Brothers in Arms to prawdziwa rewolucja w dziedzinie strzelanek pierwszoosobowych. Tak, niezbyt duże poziomy (konieczność działania na naszej kochanej PS2) i średnia grafika to wady serii. Ale fakt, że sprytny rozkaz decyduje o zwycięstwie, a źle wydany – powoduje skoszenie całej drużyny jedną serią – to naprawdę wielkie osiągnięcie producentów. Z całym szacunkiem dla Call of Duty czy Medal of Honor, jeśli chodzi o realizm taktyczny, te gry dzieli przepaść. A teraz Brothers in Arms powraca w – miejmy nadzieję – swej najlepszej dotąd odsłonie – Hell’s Highway.

Na początek wiadomość średnio dobra – wszyscy gracze, którzy mają już dość frontu zachodniego i ciągłego zdobywania Twierdzy Europa mogą się przygotować na... jeszcze więcej walk w tym teatrze działań! Ponownie wcielimy się bowiem w postać sierżanta Matta Bakera, który tym razem prowadzić będzie swój pluton w trakcie operacji Market Garden. Bohater Road to Hill 30 został przeniesiony do oddziału zwiadowczego i wraz ze starymi znajomkami – między innymi sierżantem Hartsockiem – zostaje wysłany w sam środek wojennej zawieruchy w ogromnym szybowcu desantowym. Ich cel – zdobycie kluczowych mostów na Renie, tak jak to zaplanował sobie marszałek Montgomery. A jak wiadomo z historii – bynajmniej nie będzie to łatwe.

No to teraz szybko, żeby zatrzeć złe wrażenie – w końcu powrót do Europy nie może być taki zły. Pamiętacie grafikę w poprzednich odsłonach Brothers in Arms? Najpierw zapowiadała się świetnie, potem zorientowaliśmy się, że wcale nie jest tak dobrze, a gdy ostatecznie poziomy okazały się być mikroskopijnie małe, a byle płot stał się dla dzielnego żołnierza barierą nie do przeskoczenia – trochę zwątpiliśmy. Na szczęście Hell’s Highway przygotowane jest specjalnie z myślą o konsolach kolejnej generacji, a więc możemy liczyć na wyjątkowe wrażenia estetyczne.

Piekielna Autostrada oparta została o trzecią generację silnika Unreal, który dodatkowo wzbogacony został o przeróbki samych Gearboxowców. Efekt? Całość wygląda naprawdę żywo i przekonująco – efekt szczególnie trudny do uzyskania w plenerach. Pojedyncze źdźbła trawy, zagniecenia na mundurach i realistyczne eksplozje – Brothers in Arms nareszcie doczekało się godnej oprawy. Jak zwykle Randy Pitchford i spółka postarali się, aby wyraz twarzy i mimika naszych towarzyszy spowodowały, że lepiej się z nimi zżyjemy i utworzymy prawdziwą Kompanię... eee, co ja mówię – staną się oni naszymi prawdziwymi Towarzyszami Broni.

Choć nowe misje, podrasowana grafika i większe poziomy wystarczyłyby komuś mało wymagającemu (na przykład mnie), Gearbox nie spoczywa na laurach i jeszcze bardziej dopracowuje system taktyczny – fakt faktem, czasem przydałoby się więcej opcji. Dlatego też krzyżowy ostrzał z karabinów maszynowych, możliwość ostrzeliwania wroga z moździerzy, wykorzystanie bazuk i opcja wezwania ognia artylerii przez radio będą w Hell’s Highway na porządku dziennym. Co więcej, dzięki nowemu silnikowi, efekty naszych działań będą doskonale widoczne – zniszczone budynki, leje po pociskach i cokolwiek nadszarpnięte umocnienia pozwolą nam na własne oczy przekonać się o sile alianckiej armii.

Co ciekawe, twórcy zapowiadają, że jeśli chodzi o realizm odtworzenia poszczególnych lokacji i sytuacji taktycznych, Hell’s Highway pobije na głowę zarówno Road to Hill 30 jak i Earned in Blood. Niespodzianka? Niewątpliwie – przecież przed premierą dwóch pierwszych części wciąż pokazywano wirtualne i rzeczywiste lokacje oraz budynki, które odtworzone zostały z niezwykłym pietyzmem. Zdjęcia lotnicze, rozmowy z mieszkańcami, świadectwa żołnierzy – czy można wyobrazić sobie coś jeszcze lepszego? Okazuje się, że tak – w trakcie lądowania w Normandii wywiad aliancki nie posiadał tylu danych, co w trakcie Market Garden. Jak ujawnił historycznym ignorantom Randy Pitchford, nad obszarem działań, przez cały miesiąc przed operacją, codziennie krążyły samoloty szpiegowskie. Chłopakom z Gearbox udało się dotrzeć do tych materiałów, a także filmów z przebiegu samej inwazji – każda jej godzina została przeanalizowana i odtworzona w Brothers in Arms: Hell’s Highway.

Choć sztuczna inteligencja zarówno naszych żołnierzy, jak i wrogów, w poprzednich częściach stała na wysokim poziomie i skoszenie jedną serią całej drużyny spowodowane było raczej głupim rozkazem, niż błędem SI, Randy i spółka poświęcili sporo czasu również tej dziedzinie. Dzięki większej mocy obliczeniowej konsol następnej generacji udało się wprowadzić aż cztery, znacznie różniące się od siebie, poziomy zachowania poszczególnych żołnierzy. Mamy więc poziom zrelaksowany, w którym nasi towarzysze spokojnie rozmawiają, a ich broń jest luźno przewieszona przez ramię. Czasem uda się zauważyć żołnierza czyszczącego broń czy pożywiającego się.

W stadium patrolu dzielni wojacy są natomiast wyczuleni na wszelkie podejrzane dźwięki i powoli przeczesują wyznaczony teren. Ich broń jest gotowa do strzału i w przypadku napotkania Niemców, na pewno nie będą się wahali jej użyć. W trybie szturmu dowódca oddziału (czyli nasz dzielny Matt Baker) wyzwala w swoich podkomendnych ducha bojowego, dzięki czemu przez krótki okres czasu walczą oni z wyjątkowym zapałem i są w stanie przeprowadzić szybkie i brutalne natarcia, które przechylą szalę zwycięstwa na stronę wolności i demokracji. I wreszcie w trybie ciszy, będziemy mogli nakazać swoim żołnierzom niezwykle rozważne korzystanie z broni – strzelanie dozwolone będzie tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia, a póki to nie nastąpi, nasi dzielni szeregowcy będą się starali załatwić napotkanych wrogów po cichu. Ostatnia opcja jest oczywiście idealna do zastawiania pułapek i wykonywania szybkich, a przez to zabójczych wypadów na zaskoczonego wroga.

Aby jeszcze bardziej usprawnić i upłynnić rozgrywkę, spece z Gearbox przesiedzieli wiele nocy, badając kontrolery do nowych konsol. Wedle zapowiedzi, Hell’s Highway ma być wyposażone w najbardziej intuicyjny system kierowania postacią w grze FPS, jaki do tej pory pojawił się na konsole. Specjalnie dostosowane strefy ostrzału i płynność przesuwania celownika mają gwarantować, że na padzie będzie się grało niemal tak dobrze, jak na pecetowym zestawie klawiatura+mysz. Gearbox wie, że najwięcej kopii gry sprzeda się prawdopodobnie na Xboxa360 i na pewno nie zapomina o systemie kontroli przystosowanym do potrzeb nowoczesnego gracza.

I wreszcie ostatni, świetny element serii – fabuła. Wydarzenia w grze znów oparte są o wspomnienia prawdziwych żołnierzy, biorących udział w Market Garden, w których smutna, wojenna codzienność przeplatana jest zabawnymi i interesującymi epizodami. Momenty szczególnie wzruszające będą podkreślane specjalnymi powtórkami – tak zwanymi Brotherhood Moments – dzięki którym wydarzenia w grze zapadną nam w pamięć jeszcze na długo po tym, gdy ukończymy Hell’s Highway.

Cóż, nie mogę zaprzeczyć, że jestem fanem serii Brothers in Arms od samego jej początku. Z tego, co wiemy do tej pory wywnioskować można jedno – ta gra będzie murowanym hitem. Nowy silnik, nowe przygody, nowe możliwości i coraz większe doświadczenie twórców oznacza, że trafi nam się naprawdę smakowity produkt. Musimy tylko jakoś doczekać przyszłego roku, a na pewno się nie zawiedziemy.

Wojtek „Malacar” Gatys

NADZIEJE:

  • nowe rozwiązania techniczne = nowe możliwości;
  • poprawione opcje taktyczne i sztuczna inteligencja;
  • świetna fabuła i wzruszające momenty;

OBAWY:

  • czekamy na inny teatr działań.
Brothers in Arms: Hell's Highway

Brothers in Arms: Hell's Highway