Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Baldur's Gate 3 Publicystyka

Publicystyka 6 października 2020, 19:00

Baldur's Gate 3 w Early Access to na razie fundament pod wielkie RPG

Baldur’s Gate 3 we wczesnym dostępie sprawia wrażenie gry, w której zadurzą się fani serii Divinity: Original Sin i Dragon Age… ale niekoniecznie Baldur’s Gate. Tak czy owak szykuje się znakomite RPG – o ile zostanie należycie połatane.

Myślicie, że największą kością niezgody jest tu system walki i zastąpienie aktywnej pauzy podziałem na tury? Fani oryginalnego Baldur’s Gate mogą mieć w istocie poważniejsze zmartwienia. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Do uszu pewnego 40-latka, który już dawno temu rozstał się z grami wideo, bo dorwało go „życie” (horror, horror), dociera wieść, że właśnie ukazała się kontynuacja ukochanej gry z czasów jego młodości. Nie namyślając się długo, człowiek ów, wiedziony wezbraną w nim nagle falą nostalgii, instaluje tego całego Steama i kupuje sobie Baldur’s Gate 3. Etykieta „wczesny dostęp” nic mu nie mówi, więc nie zwraca na nią uwagi.

I wiecie, co nastąpi potem, gdy naszemu 40-latkowi już uda się wygospodarować ponad 80 GB wolnego miejsca na dysku (!) i zainstalować grę? Szok i niedowierzanie... albo przynajmniej silne uczucie zagubienia, wynikające z obcowania z czymś, co zupełnie nie przystaje do „Baldura” ze wspomnień. Znaczy, nastąpi to, jeśli komputer „seniora” w ogóle udźwignie ten tytuł – na razie Larian Studios było bardziej skupione na sesjach motion capture i modelowaniu ładnych buzi postaciom niż na optymalizacji silnika.

Zanim rzucicie kamieniem w Larian Studios, warto powiedzieć, że optymalizacja gry we wczesnym dostępie siłą rzeczy będzie kuleć. To złożony i pracochłonny proces, przeprowadzanie którego w przypadku niegotowego jeszcze produktu, gdzie bardzo wiele się zmieni, nie ma dużego sensu.

Budowanie przyjaznych relacji w drużynie nie przychodzi łatwo, a droga do romansu jest daleka… Tak, drodzy fani Dragon Age, nie przesłyszeliście się – ba, w BG3 razem z romansami będą również „momenty”.

W każdym razie 40-latek być może zaciśnie zęby, czując przypływ młodzieńczego wigoru, i postanowi sam wszystko rozgryźć, posiłkując się, jak za tych lepszych czasów, własnym rozumem i/lub instrukcją (wbudowaną w grę). Nie zważając na brak samouczka, nauczy się kontrolować drużynę w całkowicie trójwymiarowym środowisku, zgłębi działanie mnóstwa maleńkich przycisków interfejsu i zorientuje się w licznych zmianach, jakie zaszły między drugą a piątą edycją Dungeons & Dragons – w obszarze tak mechaniki, jak i samego świata... A może stanie się inaczej? Może nasz 40-latek jednak poczuje ponowny napór „życia” i koniec końców uzna, że jest już za stary na to wszystko?

Baldur’s Gate 3 we wczesnym dostępie to:

  1. prolog i pierwszy akt do przejścia;
  2. osiem ras i sześć klas (z wariantami) do wyboru przy tworzeniu postaci;
  3. mechanika piątej edycji Dungeons & Dragons naniesiona na model rozgrywki żywcem wyjęty z Divinity: Original Sin 2;
  4. stosunkowo rozległa mapa, pełna tajemnic czekających na odkrycie;
  5. setki NPC, którzy prowadzą dialogi w „filmowej” oprawie;
  6. brak samouczka i tylko jeden poziom trudności („klasyczny” – dość wysoki);
  7. dziurawa polska wersja językowa;
  8. zatrzęsienie technicznych niedoróbek.

W grze jest już obecna polska wersja językowa. Niestety, ona też wymaga poprawek – nagminnie zdarzają się błędy w terminologii, a sporo tekstów (np. treść większości książek) na razie nie ma tłumaczenia.

Divinity: Baldur’s Sin 3?

Ale co pan pleciesz o jakichś zramolałych 40-latkach – żachnie się ktoś – mów pan lepiej, jak na to Baldur’s Gate 3 mamy zapatrywać się my, wyjadacze. Dobrze. Zapytuję więc Was, wyjadaczy: czy przeszliście i polubiliście Divinity: Original Sin 2? Jeśli na jedno i drugie odpowiadacie twierdząco, już na tym etapie możecie odetchnąć z ulgą. Larian Studios osiągnęło w DOS2 rzeczy wielkie – i w zasadzie wszystko to znajduje odzwierciedlenie w Baldur’s Gate 3.

Trzy lata temu belgijscy deweloperzy pokazali, że w rękach mają fach, a w głowach całe hałdy zaskakujących, błyskotliwych pomysłów. Stworzyli przy tym RPG, które potrafi być jednocześnie kompleksowe i intuicyjne, jak również nowoczesne i zarazem wierne gatunkowej tradycji. Po BG3 na pierwszy rzut oka widać, że powstaje na tym samym fundamencie – ale parę rzeczy próbuje zrobić inaczej i potrzebuje jeszcze trochę czasu (we wczesnym dostępie), aby doszacować optymalne proporcje poszczególnych składników... jak również dokręcić śrubki, bo połowy wciąż brakuje.

Tak jak DOS2, Baldur’s Gate 3 oferuje czteroosobowy tryb kooperacji (na razie tylko sieciowy, w przyszłości także lokalny). Nie miałem jednak okazji go wypróbować.

Wczesny dostęp Baldur’s Gate 3 to na razie fundament pod wielkie RPG - ilustracja #4

O CZYM TRAKTUJE TA GRA? I ILE „BALDURA” JEST W „BALDURZE”?

Akcja toczy się jakieś dwa stulecia po wydarzeniach z pierwszego i drugiego Baldur’s Gate. Nie mamy zatem do czynienia z bezpośrednią kontynuacją i można się obejść bez znajomości poprzednich odsłon cyklu.

Naszą postać – stworzoną własnoręcznie lub wybraną spośród piątki gotowych awanturników (na tę chwilę wczesny dostęp oferuje tylko pierwszą opcję) – poznajemy, gdy tkwi porwana na statku należącym do straszliwych Illithidów, zwanych też łupieżcami umysłu. Ten stan nie trwa długo, gdyż łajba tuż po prologu ulega katastrofie w pobliżu tytułowego miasta. Nie bardzo jednak możemy cieszyć się wolnością, w głowie tkwi nam bowiem „kijanka” łupieżców – i powinniśmy szybko coś z nią zrobić, nim doprowadzi do naszej przemiany w Illithida. Tak rozpoczyna się kolejna wielka przygoda w Zapomnianych Krainach.

Zastanawiacie się, na ile opowieść w Baldur’s Gate 3 łączy się z poprzednimi częściami? Prawdę mówiąc – nie wiem. Pierwszy akt nie zdradza żadnych fabularnych powiązań; na scenie nie pojawiają się znane twarze, nawet słowo „Bhaal” nie pada ani razu (a przynajmniej mnie nie było dane go usłyszeć). Fabuła zapowiada się jednak na zawiłą i wielowątkową, więc finalna wersja gry może okazać się jeszcze pełna odwołań do klasyki. Zwłaszcza gdy rozwój wydarzeń zabierze bohaterów do Wrót Baldura.

To jeszcze „izometryk” czy już TPP?

Nowością, która najbardziej rzuca się w oczy, jest prezentacja dialogów – czy może szerzej: fabuły. Larian zrywa z tekstową narracją i stawia na filmowość, racząc nas cutscenkami, jakich nie powstydziłby się – w założeniu – Wiedźmin czy inny Dragon Age. Belgowie podeszli do sprawy szalenie ambitnie, bo niemal każdą linijkę dialogów nagrali w sesjach motion capture (tj. rejestrując nie tylko głos, ale i ruchy aktorów).

W dialogach wykonuje się mnóstwo testów kośćmi. Szkoda, że porażki nie dają równie ciekawych rezultatów co w Disco Elysium – zwykle po prostu prowokują walkę.

Dopracowanymi animacjami wykazują się nawet trzeciorzędni NPC, którzy wygłaszają pojedyncze zdania. W połączeniu z naprawdę ładnymi modelami postaci efekt bywa imponujący. Niestety, na obecnym etapie rozwoju gry równie często bywa też śmieszny albo wręcz żenujący. Przejściom pomiędzy wypowiedziami brakuje płynności, niektóre grymasy wyglądają okropnie, a kamera regularnie ma „odpały” i nie wie, co z sobą począć. Wszystko zgrzyta – zwłaszcza w co dynamiczniejszych scenach, którym przydałby się bardziej utalentowany reżyser. Mówiąc obrazowo: już Dragon Age: Początek lepiej operował cutscenkami, mimo ogólnej brzydoty i ubogiej animacji postaci.

Niemniej warto mieć na uwadze, że wczesny dostęp dopiero rusza, a Larian to solidna firma, więc do premiery pewnie zobaczymy tu należytą poprawę... Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że ta cała filmowość odbije się studiu nieznośną czkawką. Miliony dolarów i tysiące godzin ludzkiej pracy pójdą na – za przeproszeniem – duperele, podczas gdy poprawek domaga się mnóstwo rzeczy, które są naprawdę ważne.

Na razie w grze brakuje regulacji wielkości interfejsu – a przydałaby się, bo niektóre przyciski są maciupeńkie.

Cisza, kamera, akc... Do licha, co z kamerą?!

Przyjrzyjmy się chociażby pracy kamery. Poruszanie się w budynkach, jaskiniach czy nawet w lasach (czyli w mniej więcej połowie lokacji) to mordęga; widok regularnie zasłaniają elementy otoczenia znajdujące się wyżej, a postaciom zdarza się przez nie mylnie odczytywać komendy i biec w kierunku przeciwnym do wskazanego myszką. Można się zirytować, gdy drużyna pakuje się z tego powodu w gniazdo pająków, które miała ominąć. Zwłaszcza że szybki odczyt (quick load) po wpadce nawet na dysku SSD trwa kilkanaście długich sekund. Jakimś rozwiązaniem problemu byłaby regulacja kąta nachylenia kamery, ale nie przewidziano tu takiej opcji.

Pozostaje na zmianę oddalać i przybliżać widok do pozycji TPP (ewentualnie posiłkować się też rzutem pionowym w trybie taktycznym), by wydawać precyzyjne rozkazy. To samo dotyczy eksploracji; Larian zaprojektował lokacje tak szczegółowe, że aż nieczytelne. Konieczne okazuje się trzymanie bez przerwy klawisza „Alt”, by nie przegapić niczego ciekawego – na przykład beżowej notatki leżącej na beżowym koszyku, która może aktywować zupełnie nową misję. W zasadzie już Divinity: Original Sin 2 miewało podobne problemy, ale dopiero tutaj, natchniony ową filmowością, zapragnąłem widoku TPP z prawdziwego zdarzenia, ze sterowaniem przypominającym, powiedzmy, to z Dragon Age’a: Inkwizycji.

Przygodzie towarzyszy klimatyczna muzyka, w której pobrzmiewają dalekie echa ścieżek dźwiękowych z poprzednich „Baldurów”.

Praca kamery staje się w Baldur’s Gate 3 o tyle newralgiczną kwestią, że w zakresie eksploracji gra oferuje jeszcze większą swobodę niż DOS2. Wynika to głównie z faktu, że postacie nauczyły się wspinać i skakać. Dzięki temu da się pokonać praktycznie każdą przeszkodę terenową – i w związku z tym wzrasta potrzeba swobodnego rozglądania się w poszukiwaniu nieoczywistych dróg do celu. Tym bardziej że program czasem sam gubi się w tym wszystkim i nie potrafi jasno wskazać, gdzie można dotrzeć, a gdzie nie. Nierzadko uciekałem się do zerkania na minimapę, by ustalić, czy skalna półka, na którą patrzę, aby na pewno jest (lub nie jest) „grywalnym” obszarem.

Wydajność, wydajność i jeszcze raz wydajność

Zresztą kamera też nie jest pierwszą rzeczą, na naprawie której należy się skupić. Najwyższy priorytet powinna mieć optymalizacja gry. Na komputerze wyposażonym w procesor Intel Core i5-9400, 16 GB RAM-u i kartę graficzną GeForce GTX 1060 (6 GB) przy ustawieniach ultra w rozdzielczości 1080p ciągle doświadczałem przykrych skoków płynności animacji w zakresie 30–60 klatek na sekundę. Do tego co chwilę humor psuły mi przycinki – niekiedy trwające i kilka sekund – a po każdym ekranie ładowania (przesadnie długim, jak wspomniałem, nawet na dysku SSD) jeszcze przez jakiś czas oglądałem pokaz slajdów i paskudne doczytywanie tekstur.

Nie inaczej niż w Divinity: Original Sin, najciekawsze są interakcje ze zwierzętami.

Długo mógłbym wymieniać podobne niedoróbki. Program kilkakrotnie wysypał mi się do pulpitu (przy próbie dokonania szybkiego odczytu w momencie trwania cutscenki), raz zawiesił się podczas dialogu, od czasu do czasu zamierał też na parę(naście) sekund w trakcie rozmowy czy tury przeciwnika w walce. Zdarzyło mi się przeładowywać grę po tym, jak członek drużyny nieoczekiwanie przeniknął przez zablokowane drzwi, a potem się zdematerializował. Na tym tle braki w udźwiękowieniu, kamera wjeżdżająca w tekstury czy niezliczone wizualne „glicze” (zwłaszcza w cutscenkach) jawią się mankamentami, o których już nie ma co wspominać.

Przed wyruszeniem w drogę należy poczekać na premierę

Nie chcę, żebyście odnieśli mylne wrażenie, czytając owe narzekania na niedoróbki. Baldur’s Gate 3 ma zadatki na prawdziwie wielką, rewelacyjną grę RPG – i według wszelkiego prawdopodobieństwa stanie się nią, nim wczesny dostęp dobiegnie końca – ale aktualnie nią nie jest. Miejcie tego świadomość i czujcie się ostrzeżeni. To o tyle ważne, że Divinity: Original Sin 2 trafiło do programu Early Access w znacznie lepszej kondycji i obecny stan BG3 może być dla wielu z Was przykrą niespodzianką.

Gdyby ktoś miał wątpliwości – Baldur's Gate 3 nie jest grą dla dzieci.

Wypuszczając swe najnowsze dzieło we wczesnym dostępie, Larian zaprasza Was nie do beta-, lecz alfa-testów. Jeśli zdajecie sobie sprawę, co się z tym wiąże, i wciąż macie ochotę zagrać – droga wolna. W innym wypadku zalecam wstrzemięźliwość. Tym razem cena gry nie będzie się zmieniać wraz z kolejnymi etapami rozwoju – chyba że na niższą, w ramach promocji – więc nikt nie wywiera na Was presji czasu.

Gdy, uzbroiwszy się w cierpliwość, zasiądziecie przed ekranem po oficjalnej premierze, zapewne ujrzycie RPG, które pozrywa Wam czapki z głów. Swoboda działania, jaką oferuje ta gra, jest niesamowita; to wręcz „izometryczny” immersive sim. Do każdego celu wiedzie wiele dróg, a walki prawie zawsze można uniknąć, polegając na skradaniu się, dyplomacji czy też – i tym ostatnim Larian szczególnie imponuje – sprytnej manipulacji środowiskiem. Poza tym nikt nie mówi graczowi, jak ma żyć. Intrygująca fabuła rozwija się nieliniowo, a w konfliktach „dobra” ze „złem” (używam cudzysłowu, bo linia podziału nie jest aż tak oczywista) można stawać po dowolnej stronie.

Dobrze, że udany test blefu uchronił mnie przed walką z panami ogrami. Gdyby jednak stało się inaczej – ta wątła belka byłaby bardzo interesująca z taktycznego punktu widzenia.

Zresztą unikanie walki wcale nie musi być naszym priorytetem, bo mechanika starć też robi wrażenie. Do całej taktycznej głębi z Divinity: Original Sin 2 dołożono jeszcze trochę warstw (np. zrzucanie przeciwnikom na głowy takich elementów otoczenia jak filary czy żyrandole), dzięki czemu kreatywne podejście do potyczek jest nawet bardziej satysfakcjonujące niż do tej pory. Nie ma to jak użyć zdolności wzmacniającej skoki, by jednym susem dostać się do wrogiego snajpera i wypchnąć go z wieży prosto w plamę oleju na ziemi, którą nasz mag za chwilę podpali kulą ognia. Trzeba tylko liczyć na łut szczęścia, bo każda akcja opiera się na rzutach kośćmi mocniej niż w DOS2 – to skutek zastosowania mechaniki D&D.

Innym mocnym atutem nowego „Baldura” – a zarazem znakiem firmowym Larian Studios – jest znakomity projekt świata. Już sam pierwszy akt oferuje okazałą mapę, pełną ciekawych NPC, rozbudowanych zadań, strzeżonych skarbów czy zakamarków, w których czekają do odkrycia frapujące tajemnice. Eksploracja w tej grze to czysta przyjemność.

Na wyrazy uznania zasługuje również kreator postaci. Już na starcie wczesnego dostępu do wyboru jest tyle ras, klas i umiejętności czy czarów, że można tu ugrząźć na dziesiątki minut. Na domiar „złego” gra stwarza kuszącą perspektywę zaczynania od nowa raz po raz i eksperymentowania z różnymi opcjami – choćby po to, by przekonać się, jakie interakcje i kwestie dialogowe pojawią się, powiedzmy, dla niziołka kleryka, który posiadł biegłość w prowadzeniu śledztw i opiece nad zwierzętami.

Ten goblin powinien był pomyśleć, jak daleka jest droga w dół, zanim się tu wdrapał…

Jak widać, Larian Studios chowa niejednego asa w rękawie. Gdy dodamy do tego doświadczenie i dotychczasową solidność Belgów, wniosek może być tylko jeden: Baldur’s Gate 3 to murowany hit. W moim przekonaniu nie jest to jednak hit roku 2020. Deweloper pospieszył się z debiutem gry we wczesnym dostępie; może nawet nadużył zaufania fanów, beztrosko pompując bańkę „hajpu”. Mam nadzieję, że nie wyjdzie mu to bokiem, a za rok – albo później, jeśli zajdzie taka konieczność – ruszymy wszyscy do Faerunu, by przeżyć przygodę tak wspaniałą i tak niesamowitą, że nawet Minsc i Boo nie są na nią gotowi.

O AUTORZE

Z wczesną wersją Baldur’s Gate 3 spędziłem prawie 20 godzin. Choć czasu na taką rozrywkę mam coraz mniej, z gatunkiem RPG staram się być za pan brat i obce nie są mi ani seria Divinity: Original Sin, ani cykl Baldur’s Gate.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Czy Baldurs Gate 2 to najlepsze RPG wszech czasów?

5,5%
Tak!
5%
Definitywnie!
34,3%
Absolutnie!
55,2%
A może by tak...
Zobacz inne ankiety
Baldur's Gate 3

Baldur's Gate 3