Dobra myszka to prawdziwy skarb! Dlatego warto zaopatrzyć się w taki model, który pozwoli odpocząć palcom. Taką ulgę dostarczał mi DeathAdder V2, więc od razu biorę nowszy egzemplarz.
Kiedy moja stara myszka zaczęła zdradzać kolejne oznaki zmęczenia (przyciski klikały „po swojemu”, scroll szarpał, a kabel wyginał się jak na złość) wiedziałem, że to koniec pewnej epoki. Nie chciałem jednak kupować byle czego. Chciałem sprzętu, który da mi to uczucie pierwszego razu, kiedy podłączasz coś nowego i od razu wiesz: to jest to. Tak zacząłem swoją małą misję, która szybko doprowadziła mnie do jednego modelu: Razer DeathAdder V3.
DeathAdder V3 jest lżejszy niż cokolwiek, czego używałem wcześniej, ale nie sprawia wrażenia taniego. Kiedy wziąłem go do ręki, było to jak zdjęcie ciężkiego plecaka po długim dniu. Nagle każdy ruch stał się prostszy, bardziej naturalny. Czułem, że moja dłoń i ta myszka mówią tym samym językiem.
Później zaczęły mnie kusić parametry myszki, które do tej pory widywałem tylko w recenzjach sprzętu dla półprofesjonalnych graczy. Czujnik Focus Pro 30K, ultraszybkie przełączniki, niemal zerowe opóźnienia. To wszystko brzmiało jak lista życzeń gracza, tylko że tym razem było prawdziwe. Przy mojej starej myszce miałem wrażenie, że czasem muszę przewidywać jej reakcje; z DeathAdderem V3 to myszka przewiduje mnie.
Ergonomiczny kształt da ulgę dłoni.
Kiedy odkryłem, jak płynnie sunie po podkładce, jak dokładny staje się każdy mikroruch i jak intuicyjnie reagują przyciski boczne, poczułem coś zaskakującego: po prostu przyjemność z samego używania. Nie chodziło już o to, żeby zastąpić starą myszkę, chodziło o to, żeby zrobić krok naprzód. I teraz gdy patrzę na DeathAddera V3, wiem, że to sprzęt, który nie tylko rozwiązuje problemy, ale sprawia, że codzienne klikanie staje się małą, cichą satysfakcją.
Myszę firmy Razer kupisz na Amazonie
Na koniec uderzyła mnie jeszcze jedna rzecz – ta myszka po prostu sprawia, że chce się grać. Co najważniejsze, w ramach Black Friday Week na Amazonie dostępna jest taniej. A nawet najtaniej, jak wskazuje ranking Ceneo. Myszkę DeathAdder V3 można kupić za niecałe 175 złotych. W innych sklepach widnieje w okolicach 220-230 złotych, więc to naprawdę dobra oferta.
Razer zbiera w większości pochlebne opinie, jeśli chodzi o produkowane przez firmę myszki. Model DeathAdder V3 również może pochwalić się pozytywnymi recenzjami. Poniżej kilka przykładów:
Jestem graczem Fortnite, a ta mysz sprawia, że robię czterokrotne edycje budynków w kilka chwil. Po prostu idealna.
fazel temori
Bardzo lekka i ergonomiczna. Lepsza niż Deathadder V2, który miał boczną gumę, ten egzemplarz nie ma tej gumy.
Felipe Cesar Lopes Machado
Najlepsza mysz, jakiej do tej pory używałem (nie przesadzam). Ma częstotliwość 8000 Hz, więc z monitorem 240 Hz widać wyraźną różnicę. Kabel jest speed flex i używasz myszy tak, jakby nie miała przewodu. Wersja bezprzewodowa jest niższa i kosztuje od 2 do 3 razy więcej, nie daj się nabrać na to oszustwo, poza tym ważąc więcej i posiadając mniej zintegrowanych profili, to żart. Uważam nawet, że jest znacznie lepsza niż G Pro X Superlight firmy Logitech.
Rodrigo
Ma średnią 4,2/5 z ponad tysiąca ocen na Amazonie!
Warto także rzucić okiem na inne ciekawe promocje, znalezione przez naszą redakcję:
Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!

Autor: Patryk Manelski
Chciał być informatykiem, potem policjantem, a skończyło się na „dziennikarzeniu” na UŚ. Tam odkrył, że można połączyć pasję do grania z pisaniem. Następnie bytował w kilku redakcjach, próbując przekonać wszystkich, że gry MMO są najlepsze na świecie. Tak trafił do działu publicystyki na GOL-u, gdzie niestrudzenie kontynuuje swoją misję – bez większych sukcesów. W przerwach od walenia z axa hoduje cyfrowe pomidory, bawiąc się w wirtualnego farmera. Nie mając własnego ogródka, zadowala się opieką nad drzewkiem bonsai. Kręci go też jazda na rowerze, zaś czytać lubi mangę i fantastykę. A co najważniejsze, pochodzi z Sosnowca, gdzie zresztą mieszka i z czego jest dumny!