Wielka space opera od twórcy Gry Endera. Advent Rising mogło być niczym Mass Effect
Kojarzę gierkę z tyłu i zrzutów, ale chyba nigdy w to nie grałem. Dodałem sobie do listy życzeń na GOG, może kiedyś zdecyduję się wypróbować.
Jaka to była piękna aczkolwiek chaotyczna gra. Mega dynamiczna i miodna rzecz, miałem to chyba z CD Action. Polecam
Gra miała epicki trailer, który lubiłem oglądać 20 lat temu. Zanim trafiła do CDA to już okazała się być urwana trylogią a Mass Effect królował.
https://www.youtube.com/watch?v=k1atrmoPObc
Kiedy zagrałem w tę grę lata temu (dali w CD-Action gdzieś w 2009 roku) byłem nią zachwycony. Pamiętam, że oczarowała mnie fabuła, obłędna muzyka i bardzo fajny gameplay.
No i jak mantrę powtarzałem historię tej gry, a więc miała być trylogia, wielkie uniwersum, komiksy, książki etc, udział Orsona Scott Carda. Słaba sprzedaż, bankructwo wydawcy Majesco i zakończenie na części pierwszej.
Niedawno postanowiłem sobie grę odświeżyć w ramach mojego "maratonu" gierek retro (grałem wówczas m. in. w pierwsze Tomb Raidery od Crystal Dynamics, Star Wars Republic Comando).
No i cóż... Czar prysł.
Widać, że gra jest masakrycznie niedopracowana. Widać, że Majesco naciskał na szybką premierę i gra strasznie się krzaczy i buguje (a wersja steamowa to ta sama, która była w sprzedaży w 2005 roku, nikt jej nawet nie zupgrade'ował). A to winda się zablokuje i trzeba restartować poziom, bo wszystkie save'y z levelu zapisały się już z błędem, a to wywala do pulpitu podczas ładowania się przerywników filmowych.
Dużym rozczarowaniem była dla mnie fabuła. Wtedy mnie oczarowała. Ale to pewnie dlatego, że nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z epicką space operą. Ok, gdzieś tam po drodze obejrzałem jakieś Star Treki, ale to wszystko.
Teraz, gdy jestem po przeczytaniu Diuny i Hyperiona, kilku powieści Sandersona, ograniu Mass Effecta i obejrzeniu Battlestara Galactici czy The Expanse, widzę, że fabuła jednak niedomaga. W dodatku ma strasznie chaotyczną narrację i tu też widać, że mnóstwo jest wyciętych poziomów i zawartości i nie zdołano przez to tej narracji upłynnić. W dodatku okazało się, że udział Orsona Carda jest w grze znikomy i raczej tylko jego rola to konsultant ewentualnie jakiś tam nadzorca czegoś tam (czytaj: pewnie wszystkie jego pomysły i uwagi wywalali, a scenarzyści sami klepali do gry to, co wymyślili).
Koniec końców jednak gameplay jest fajny. Moce które potem zdobywamy bardzo dobrze urozmaicają rozgrywkę i na przykład takie wywalenie obcego niemilucha w przestrzeć kosmiczną za pomocą telekinezy daje olbrzymią radochę.
Smutno tylko tej fabuły. Świetny pomysł, ciekawa otoczka i jej rozwój (ludzkość jako czczone bóstwo, które wg przepowiedni zadecyduje o losach wszechświata, rasa która ich nienawidzi i chce wytępienia, szlachetna rasa Aurelian którzy pomagają nam z całych sił) bledną przy naprawdę koszmarnej narracji, drętwych dialogach i zbyt szybkim prowadzeniu akcji.