Tylko raz w swojej historii Nintendo „poczuło prawdziwy strach”. Twarze włodarzy gamingowego giganta miały wyrażać jedną myśl: „To jest nasz koniec”
Powiem wam szczerze strasznie mnie smuci mobilny gaming.
Otóż dostaliśmy wszyscy do ręki telefony - solidnej klasy komputer, który mógłby gaming uczynić naprawdę uniwersalny. Do tego jest "darmowy" - bo telefon i tak trzeba mieć, więc używanie go do grania nie generuje dodatkowych kosztów. No ale a jakości platformy nie decyduje jakość sprzętu, ale to w jakie gry można na nim grać.
I co mamy na telefonie? Niemożebny zalew kału. Robione na jedno kopyto aktywatory FOMO to łapania waleni na MTX. Te gry nawet nie mają za cel dawania przyjemności, tylko aktywowanie nawyku grania (czy to już uzależnianie?) poprzez daily questy, a potem odpowiednie dozowanie trudności które można rozwiązać poprzez $$$.
Czy coś stoi na przeszkodzie żeby zrobić gigantyczne RPG skali BG3 czy FF7 na komórki? Nic. (poza tym że ludzie przyzwyczajeni do F2P by zwyczajnie nie kupili.)
Dobrze ze jest choć kilka portów gier z PC.
Ja również nie rozumiem dlaczego mobilny gaming musiał się skończyć na dziadostwach pokroju Clash Royale. Na pewno nie była to kwestia techniczna skoro już w 2013 na rynku były smartfony będące w stanie uciągnąć tak rozbudowaną grę jak GTA San Andreas. Mamy tutaj rynek gdzie praktycznie każdy ma "przenośną konsolę" w kieszeni i mało kto z tego korzysta. Kończy się to tak, że najlepszymi grami na Androida są porty starych gier z PeCeta. Przykre.
Dzisiejsze smartfony spokojnie poradziłyby sobie z grą o skali Breath of the Wild.
Wydaje mi się, że nie był to jedyny raz, gdy kierownictwo Nintendo poczuło prawdziwy strach. Co najmniej raz wcześniej im się to zdarzyło - w latach 90, czas Wojny Konsolowej z Segą. Gdyby nie zareagowali i gdyby nie kilka błędów Segi, która z własnej woli straciła impet jaki dał im Megadrive/Genesis (olewanie wsparcia i/lub promocji własnych handheldów: Game Gear i Nomad, nie wykorzystanie możliwości i słaby start przystawki Sega CD, spóźnione działania w temacie konsol 32 bitowych i błędy związane z developingiem Segi Saturn, skasowanie gry Sonic X-treme na Saturna, wszystko to miało ostatecznie duży wpływ na porażkę genialnego sprzętu jakim jest Dreamcast.), to Nintendo by już nie było, a Sega byłaby potęgą na rynku konsol.
I trochę to rozumiem, bo na początku rzeczywiście zanosiło się na rewolucję, która wstrząśnie nie tylko Nintendo, ale wszystkimi producentami konsol i Steamem. I podobnie jak
Przecież z początku pamiętam, że były to tytuły pełnoprawne, bardziej przypominające gry Java czyli płacisz raz i grasz, ewentualnie potem były płatności w grze, ale mimo wszystko nie były tak nachalne i był jakiś bardziej skomplikowany gameplay.
Mnie te gry nigdy nie przekonają, a Nintendo i tak by nie upadło, bo zapomina chyba o innych rynkach i liczą się gry, a nie same w sobie konsole, smartfony, czy komputery.
Fakt jest taki, że gdyby na smartfony wydawano gry takie jakie twórcy mogli wydawać (czyli podobne do konsol/PC) to była mała szansa, że ten segment mocno dałby po tyłku Nintendo i nadszarpnął zarówno normalne konsole jak i PC... no ale chciwość twórców wygrała i mamy co mamy.
Zamiast pełnoprawnych gier, dostajemy starannie przygotowane i poparte setkami badań... dramatycznie słabe gry, które wykorzystują podstawowe instynkty ludzkie i są nastawione tylko na dojenie dzieciaków poprzez uzależniający dla tej grupy wiekowej "gameplay" i tonę mikrotransakcji.
Szczerze mówiąc, to połowa gier mobilnych zwyczajnie nadaje się do wywalenia ich ze sklepów i zakazu wypuszczania czegoś podobnego, ot tak, zwyczajnie za to jakie praktyki są w nich stosowane i jaki wpływ ma to na dzieci.