Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość promocje 26 czerwca 2025, 11:22

Ten powerbank naprawił największy błąd Switcha. Już nie pamiętam, kiedy konsola Nintendo ostatni raz mi się rozładowała

Mały, lekki i poręczny. Znalazłem dla siebie świetny powerbank, bez którego nie ruszam się z domu. Zwłasczca, gdy zabieram w podróż konsolę.

Długo miałem swój wcześniejszy powerbank, ale przyznaję, że rzadko z niego korzystałem, bo był za ciężki i z tego powodu nie chciało mi się tej cegły nosić. Dlatego ucieszyło mnie, gdy znany producent Baseus wysłał mi do testów PicoGo AM41, który jest pod tym względem totalnym przeciwieństwie mojego poprzedniego urządzenia.

Kompaktowy PicoGo AM41

Otrzymałem sprzęt lekki, o wadze ok. 172 g i w kompaktowym rozmiarze. Jest na tyle mały, że wygodnie i bez problemu mieści się w kieszeni spodni. Przy tym nie odbija się to na jego pojemności, bo oferuje aż 10 000 mAh, co w przypadku mojego smartfona pozwala mi go naładować dwukrotnie od zera do pełna – w większość przypadków to więcej, niż potrzebuję, zatem „nie ma lipy”.

Lekki, kompaktowy i przede wszystkim wygodny

I to właśnie ta rzecz, którą najbardziej uwielbiam w moim nowym powerbanku, bo w końcu mogę mówić o faktycznej praktyczności. Zabieranie go ze sobą jest wygodne i w niczym mi nie przeszkadza. Chowam go do kurtki lub nawet do kieszeni spodni i nie czuję większego dyskomfortu. Oczywiście wygoda wygodą, ale ważne są też aspekty techniczne, a i tu nie mam w zasadzie na co narzekać, bo ten powerbank nie robi nic źle.

Doceniam, że szybkie ładowanie staje się już standardem – i nie inaczej jest w przypadku PicoGo AM41. Moc 20 W może na papierze nie imponuje, ale i tak jest lekko powyżej możliwości mojego smartfona. Więc siłą rzeczy jest to dla mnie wartość wystarczająca, by szybko i sprawnie ładowała zarówno mój telefon, jak i tablet. Do tego nie odczułem jakichś większych skoków temperatury – urządzenie nie ma problemu z przegrzewaniem. Dla lepszego zobrazowania wspomnę, że taka moc pozwala naładować iPhone’a 14 Pro do 50% w około 30 minut. Jest również wystarczająca, by w razie potrzeby podładować kompatybilny laptop, choć ja nie miałem okazji tego sprawdzić.

Nie muszę tym samym dłużej oszczędzać baterii smartfona, więc teraz bez ograniczeń oglądam na nim YouTube’a i słucham Spotifya. A jestem osobą, która do tej pory bardzo szybko rozładowywała swój telefon i trudno było mi utrzymać go „przy życiu” przez cały dzień, więc PicoGo AM41 okazał się zbawienny. To jednak nie wszystko, bo za jego sprawą również granie na Switchu w terenie w końcu stało się dla mnie możliwe i właśnie w ten sposób postanowiłem przetestować ów powerbank.

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom staje się grą długodystansową

Uwielbiam pierwszego Switcha, choć od premiery kręciłem nosem na żywotność baterii w większych tytułach, która z czasem się tylko pogorszyła – obecnie moja konsola przy sesjach z The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom i Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition wytrzymuje jakieś 2 godziny. Szału ni ma, bo to mocno wciągające gry, przy których totalnie odpływam i zapominam o bożym świecie, pozostając w zasadzie uzależniony od ich gameplayu przez kilka intensywnych tygodni. Odstawienie takiego „narkotyku” po zaledwie 2 godzinach bywało naprawdę ciężkie.

Świetny powerbank do Switcha

Byłem więc ciekaw, ile faktycznych godzin zyskam z PicoGO AM41. W wolny dzień udałem się do kawiarni z nastawieniem, że spędzę tam większość dnia, grając w najbardziej wymagające gry ze Switcha przy czarnej jak bezksiężycowa noc kawie.

Grałem głównie we wspomniane wcześniej Xenoblade Chronicles X oraz The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom, bo to wręcz monumentalne produkcje osadzone w otwartych światach i jednocześnie technologiczne popisówki niepozornego i stareńkiego już Switcha, które – jak wspomniałem – szybko drenują baterię. Rzeczone 2 godziny na długie trasy czy wypady to słabiutki wynik – zwłaszcza przy tytułach, przy których czas mija niezauważalnie, więc powerbank miał co poprawiać.

I tu dodatkowe 10 000 mAh zamknięte w naprawdę smukłym urządzeniu robi megarobotę. Różnica jest kosmiczna – taki zapas energii pozwolił mi dwukrotnie naładować Switcha do pełna, co znów wydłużyło rozgrywkę do ok. 6,5 godziny. Nawet po tym powerbank posiadał jeszcze trochę energii w zapasie. Dzięki temu wszystkiemu mogłem bez kompromisów oddać się zwiedzaniu egzotycznej planety Mira i budować szalone konstukcje w Hyrule, nie przejmując się, że zaraz dostanę w twarz irytującym komunikatem o niskim poziomie naładowania. Liczby mówią same za siebie i od teraz traktuję ten powerbank jako obowiązkowy dodatek do moich przenośnych konsol – obecnie Switcha, a w przyszłości również „dwójki”.

Kolejne dni mijały na graniu w najróżniejsze gry i specjalnym unikaniu podłączania ładowarki do Switcha, a mimo to nie pamiętam kiedy konsola ostatni raz mi się wyładowała. Podtrzymywanie powerbankiem było wystarczające do codziennego użytku a i zawsze zostawał lekki zapas, by skorzystały z niego również słuchawki czy telefon.

Ładowarka indukcyjna jako sensowna opcja

Jest to również powerbank magnetyczny z opcją ładowania bezprzewodowego, a że do tej pory nie posiadałem ładowarki indukcyjnej, ta możliwość bardzo przypadła mi do gustu. W domu powerbank w zasadzie pełni u mnie funkcję takiej ładowarki i służy mi jako podstawka na telefon. Jego faktura sprawia, że smartfon nie ślizga się po powierzchni, a bezprzewodowe ładowanie jest zaskakująco wygodne. Fajna opcja, którą szczerze polubiłem.

Jest jeszcze jedna funkcja, z której często korzystałem. Chodzi o tryb niskiego poboru prądu, który można ręcznie aktywować. Ten przeznaczony jest głównie do ładowania sprzętu, który wymaga mniej energii – jak chociażby smartwatch. Wyjątkowo funkcjonalny dodatek, którym ładowałem swoje bezprzewodowe słuchawki.

PicoGo AM41 kupisz na Amazonie

Wszystko, czego mi trzeba

Szczerze? Nie oczekuję wiele od powerbanku i stawiam w tym wypadku na czysty pragmatyzm. Taki sprzęt ma być po prostu mały, lekki i przy tym jak najpojemniejszy, ale znów każdą dodatkową funkcję przyjmuję z otwartymi ramionami – w tym wypadku jest to głównie ładowanie indukcyjne.

Po tygodniu użytkowania czuję, że z powerbanku Baseus PicoGo AM41 będę korzystał często, znacznie częściej niż z poprzedniego – i to chyba najważniejsza, choć jednocześnie najprostsza rekomendacja, jaką mogę się z Wami podzielić. Jeśli tylko nie potrzebujecie więcej niż 10 000 mAh, to Baseus PicoGo AM41 będzie dla Was świetnym wyborem i spisze się idealnie nie tylko jako ratunek dla smartfonów, ale również przenośnych konsol.

Materiał powstał we współpracy z firmą Baseus, która dostarczyła nieodpłatnie sprzęt do testów.

Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!

Sebastian Kasparek

Sebastian Kasparek

W GRYOnline najlepiej czuje się w dziale publicystyki, a czasem zajmuje się również recenzjami. Fan kultury wszelakiej, który sięga po dzieła zarówno z górnej, jak i z najniższej półki. Najbardziej lubi zanurzać się w grach niszowych i w produkcjach ciężkich do jednoznacznego zdefiniowania. Docenia analityczne i krytyczne podejście przy obcowaniu z tworami kultury. Preferuje gry unikalne, dziwne, szalone wizualnie i odważnie poruszające ciekawsze zagadnienia narracyjne. Uzależniony od produkcji wysokooktanowych, bijatyk, wielkich robotów i klimatów arcade. Miłośnik studia Grasshopper Manufacture. Lubi nadrabiać zapomniane „hidden gemy” sprzed lat, zwłaszcza z Japonii. Ciekawy gier i ludzi stojących za nimi. Silnie uzależniony od kina. Psychofan Madsa Mikkelsena i Takashiego Kitano. Kocha również mangi Inio Asano i estetykę Tsutomu Niheia. Na forum pisze pod ksywką Junkie.

więcej