Jedna z pań która dołączyła do pozwu uznała za sexistowskie przerwanie jej zdania przez mężczyznę więc nie wiem. Mam wrażenie że wiele pań nie nadaje się do tej branży i jakikolwiek brak awansu czy też nie branie pod uwagi ich opinni obarcza na płeć nie na brak umiejętności
Rozumiem, że "pomijanie" kobiet przy awansie po prostu MUSI mieć seksistowskie podłoże w przypadku, gdy faktycznie częściej awansują mężczyźni ma dane stanowisko? Bo niemożliwe jest, żeby akurat tamte osoby zasługiwały na awans? Jak mam na biurku 2 teczki osób do awansu i muszę wybrać jedną, to nie mogę tego zrobić na podstawie kwalifikacji, tylko najpierw muszę sprawdzić czy przypadkiem nie będzie zbytnio zaburzona równowaga płci?
W ogóle Sony to prywatna firma, może sobie awansować, bądź nie, kogo chce na podstawie własnego widzimisię?
Dożyliśmy czasów, w których miłe słowo skierowane w stronę kobiety, jest uznawane za niepożądane zaloty.
Tym pozwem, te panie, jeśli wygrają osiągną trzy rzeczy:
-- Mało który facet będzie chciał z nimi mieć cokolwiek wspólnego.
-- Zrobią niedźwiedzią przysługę tym paniom, które być może chciałyby usłyszeć jakieś miłe słowo, ale nie usłyszą, bo może to zostać uznane za niepożądane zaloty.
-- Potencjalni pracodawcy będą JAK OGNIA unikać zatrudniania pań w ogóle.
Doprawdy .... "wspaniałe" osiągnięcia.
To nie jest mój komentarz, ale prosi się by tutaj wstawić:
Cayde-6 -
Przez tę pogoń za równością paradoksalnie tylko mnoży się problemy zamiast je rozwiązywać. Na przykładzie mojej firmy: mamy zapis że pewien procent pracowników muszą stanowić kobiety. Problem w tym że to branża IT więc niestety ale nie ma tylu fachowczyń w dziedzinach np. cyberbezpieczeństwa. Więc albo zatrudnia się byle jakie kobiety kosztem naprawdę pasujących mężczyzn (którzy nie spełniają jednego najważniejszego kryterium - nie są kobietami) albo tworzy gównopozycje po nic żeby tylko wyrobić normę wymyśloną przez zarząd i HR. I później takie kobiety nie awansują i się nie rozwijają bo one nie dostały pracy ze względu na kwalifikacje tylko ze względu na płeć. Rośnie też podział i napięcie pomiędzy facetami i kobietami bo ci pierwsi czują się wykorzystywani zawodowo bardziej niż kobiety, te natomiast mają za złe że to faceci dostają większość ważnych stanowisk i zadań (bo nie chcą przyjąć do wiadomości że nie dostały pracy za kwalifikacje tylko za płeć). Tak samo np. z projektami, kobiety dostają mniejsze, krótkoterminowe zadania ponieważ są mniej stabilne zawodowo. Nie wiadomo czy sobie nagle nie zajdzie w ciąże i nie zniknie na 2 lata, zostawiając rozgrzebany projekt na barkach kogoś innego. Pomysłem na rozwiązanie problemu było z ich strony... zatrudnianie zastępstwa. Tak że dla każdej kobiety w firmie istniałby backup w postaci drugiej kobiety która wskoczy na jej miejsce jak ta zniknie. Więc dla firmy 2x większe koszty zamiast zatrudnienia mężczyzny, który raczej na macierzyński nie pójdzie. No i znowu podział, kobiety sfrustrowane bo ciągle dostają marginalne zadania, faceci przeciążeni bo długie, wieloletnie projekty są na nich jeden za drugim i wielu nie wytrzymuje presji (i obserwowania cały czas jak biedne i uciśnione kobiety dostają marginalne zadania za podobne pieniądze).
Brzydzę się seksizmem i uprzedmiotowieniem kobiet. Czasami jak słyszę komentarze kolegów z pracy np. na temat nowych pracownic to mi się niedobrze robi. Tak samo jakieś samcze zaloty mimo wyraźnych sygnałów że jedna z drugą sobie tego nie życzą. Z takimi tokstycznymi zachowaniami trzeba walczyć a nie przyklaskiwać. Jednak z perspektywy zawodowej wiele firm robi błąd próbując wymusić pewne zmiany i parytety. Takie zmiany powinny przyjść naturalnei poprzez lata edukacji społecznej a nie przez durne wymuszania i narzucone zasady, które ostatecznie tylko pogłebiają konflikty i podziały w firmach.
O paniach które mają problem z oceną swojej wartości i uważają że są dyskryminowane bo np. ich pomysł nie przeszedł nie będę się rozpisywał bo tacy ludzie przede wszystkim powinni przejść edukację nt. pracy zawodowej. I że mało kto w firmach jest płatkiem śniegu z którym każdy się liczy, jednak decyzyjność leży z reguły po małej części całości, bez względu na płeć.
Coś za dużo przypadków mamy w ciągu ostatnich kilku lat, aż nie chce mi w to wierzyć... :/
Więcej makaronizmów, anyway, whatever itd. Jak wiadomo język polski jest zbyt ubogi, żeby wyrazić tak skomplikowane koncepty.
Nie wiem czy ludzie, którzy tak psioczą na zapożyczenia, zdają sobie sprawę z tego, że język polski zapożyczeniami stoi? Nawet taki "dach" to słowu zapożyczone. Tyle, że nie robi na nas wrażenia, bo nie żyliśmy w czasach, gdy te słowa przywędrowały do naszej mowy i wydają się teraz jak najbardziej naturalną częścią języka. Gdyby usunąć wszystkie zapożyczenia z rosyjskiego, czeskiego, niemieckiego, francuskiego, angielskiego, włoskiego itd. to by się okazało, że przeciętny Polak nie jest w stanie mówić, bo nie zna prawdziwie polskich synonimów słów.
Jest różnica pomiędzy wprowadzaniem nowych słów do języka które nie mają polskiego odpowiednika (np. lore) a zamienianiem powszechnie używanych słów na angielskie, na dodatek z błędem. Nawet oglądając mecz piłki nożnej słyszę ostatnio ciągle o golkiperach, ofsajdach, defesorach czy ostatnio ataker. Może w Polsce przydała by się podobna ustawa o ochronie języka jak w Czechach.
Opanuj się z takimi propozycjami, zamordysto.
Język ewouluje, zgoda. Jak rozmawiamy o jakiejś grze MMO czy innych specyficznych rzeczach, gdzie wręcz wykształca się wewnętrzny żargon, to nie widzę problemu. Tak samo swego czasu odbywała się dyskusja jak nazwać dżojstik (manipulator drążkowy był moim faworytem), bo nie było jeszcze na ten przedmiot słowa. Ale ludzie używali spolszczonej w zapisie angielskiej nazwy i tak zostało.
Ale co ma na celu zastępowanie słów angielskimi, które mają powszechnie używane odpowiedniki w języku polskim, to nie wiem. Albo potworek pokroju 2k20.
Jedna z pań która dołączyła do pozwu uznała za sexistowskie przerwanie jej zdania przez mężczyznę więc nie wiem. Mam wrażenie że wiele pań nie nadaje się do tej branży i jakikolwiek brak awansu czy też nie branie pod uwagi ich opinni obarcza na płeć nie na brak umiejętności
Dożyliśmy czasów, w których miłe słowo skierowane w stronę kobiety, jest uznawane za niepożądane zaloty.
Tym pozwem, te panie, jeśli wygrają osiągną trzy rzeczy:
-- Mało który facet będzie chciał z nimi mieć cokolwiek wspólnego.
-- Zrobią niedźwiedzią przysługę tym paniom, które być może chciałyby usłyszeć jakieś miłe słowo, ale nie usłyszą, bo może to zostać uznane za niepożądane zaloty.
-- Potencjalni pracodawcy będą JAK OGNIA unikać zatrudniania pań w ogóle.
Doprawdy .... "wspaniałe" osiągnięcia.
No z tym ostatnim problem polega na tym, że coraz częściej słyszy się jakoby było zbyt mało pań w konkretnych zawodach, czy na konkretnych pozycjach. Niektóre firmy growe już się zarzekły, że będą się starać zatrudniać więcej pań.
I to jest problem, bo moim zdaniem dokładnie to jest seksizmem. W kierunku pań, jak i mężczyzn. Sytuacja bardzo podobna do castingu do seriali Netflixa. Nie liczy się twoje doświadczenie, twoje umiejętności, jesteś kobietą więc cię zatrudniamy, bądź dostajesz awans/podwyżkę. To nie jest seksizm? Nie sprowadzamy drugiego człowieka do jego płci?
Najzabawniejsze jest to, że takie żądania takie panie jak te z artykułu najczęściej podają, bądź na te rzeczy narzekają. Niczym z feminizmem czy rasizmem (przynajmniej tym nagłaśnianym przez media), seksizm jest zły, no chyba że przynosi korzyść.
To nie jest mój komentarz, ale prosi się by tutaj wstawić:
Cayde-6 -
Przez tę pogoń za równością paradoksalnie tylko mnoży się problemy zamiast je rozwiązywać. Na przykładzie mojej firmy: mamy zapis że pewien procent pracowników muszą stanowić kobiety. Problem w tym że to branża IT więc niestety ale nie ma tylu fachowczyń w dziedzinach np. cyberbezpieczeństwa. Więc albo zatrudnia się byle jakie kobiety kosztem naprawdę pasujących mężczyzn (którzy nie spełniają jednego najważniejszego kryterium - nie są kobietami) albo tworzy gównopozycje po nic żeby tylko wyrobić normę wymyśloną przez zarząd i HR. I później takie kobiety nie awansują i się nie rozwijają bo one nie dostały pracy ze względu na kwalifikacje tylko ze względu na płeć. Rośnie też podział i napięcie pomiędzy facetami i kobietami bo ci pierwsi czują się wykorzystywani zawodowo bardziej niż kobiety, te natomiast mają za złe że to faceci dostają większość ważnych stanowisk i zadań (bo nie chcą przyjąć do wiadomości że nie dostały pracy za kwalifikacje tylko za płeć). Tak samo np. z projektami, kobiety dostają mniejsze, krótkoterminowe zadania ponieważ są mniej stabilne zawodowo. Nie wiadomo czy sobie nagle nie zajdzie w ciąże i nie zniknie na 2 lata, zostawiając rozgrzebany projekt na barkach kogoś innego. Pomysłem na rozwiązanie problemu było z ich strony... zatrudnianie zastępstwa. Tak że dla każdej kobiety w firmie istniałby backup w postaci drugiej kobiety która wskoczy na jej miejsce jak ta zniknie. Więc dla firmy 2x większe koszty zamiast zatrudnienia mężczyzny, który raczej na macierzyński nie pójdzie. No i znowu podział, kobiety sfrustrowane bo ciągle dostają marginalne zadania, faceci przeciążeni bo długie, wieloletnie projekty są na nich jeden za drugim i wielu nie wytrzymuje presji (i obserwowania cały czas jak biedne i uciśnione kobiety dostają marginalne zadania za podobne pieniądze).
Brzydzę się seksizmem i uprzedmiotowieniem kobiet. Czasami jak słyszę komentarze kolegów z pracy np. na temat nowych pracownic to mi się niedobrze robi. Tak samo jakieś samcze zaloty mimo wyraźnych sygnałów że jedna z drugą sobie tego nie życzą. Z takimi tokstycznymi zachowaniami trzeba walczyć a nie przyklaskiwać. Jednak z perspektywy zawodowej wiele firm robi błąd próbując wymusić pewne zmiany i parytety. Takie zmiany powinny przyjść naturalnei poprzez lata edukacji społecznej a nie przez durne wymuszania i narzucone zasady, które ostatecznie tylko pogłebiają konflikty i podziały w firmach.
O paniach które mają problem z oceną swojej wartości i uważają że są dyskryminowane bo np. ich pomysł nie przeszedł nie będę się rozpisywał bo tacy ludzie przede wszystkim powinni przejść edukację nt. pracy zawodowej. I że mało kto w firmach jest płatkiem śniegu z którym każdy się liczy, jednak decyzyjność leży z reguły po małej części całości, bez względu na płeć.
Rozumiem, że "pomijanie" kobiet przy awansie po prostu MUSI mieć seksistowskie podłoże w przypadku, gdy faktycznie częściej awansują mężczyźni ma dane stanowisko? Bo niemożliwe jest, żeby akurat tamte osoby zasługiwały na awans? Jak mam na biurku 2 teczki osób do awansu i muszę wybrać jedną, to nie mogę tego zrobić na podstawie kwalifikacji, tylko najpierw muszę sprawdzić czy przypadkiem nie będzie zbytnio zaburzona równowaga płci?
W ogóle Sony to prywatna firma, może sobie awansować, bądź nie, kogo chce na podstawie własnego widzimisię?
Powiesz babie ze ladnie wyglada to po lbie dostaniesz za molestowanie.
Nie powiesz za ladnie wyglada to sie obrazi, ze jej nie pochwaliles.
Znam to doskonale z opowiadan Gestochowy z Grazynkami. Tam to byly dopiero dramaty i historie a nie jakies Sony.
Mnie podrywała przełożona starsza ode mnie gdy byłem na studiach a gdybym chciałbym to zgłosić to by mnie wyśmiano i zwolniono
Od kiedy w Japonii jest równo uprawnienie?
Moze cos się zmieniło, ale jak sie interesowalem Japonią to tam Kobieta zawsze musiala sie klaniac mezczyznie i nie awansowala wysoko.
Czego sie spodziewały pracujac w Sony?
To tak jakbym pracowal u arabów i bakszysz mnie gorszył.
Od kiedy w Japonii jest równo uprawnienie?
Pozew nie dotyczy Japonii tylko USA. Zagraniczne firmy muszą przestrzegać praw kraju, w których znajduje się ich oddział. Mam też pewne przypuszczenia, że jednak większość osób w amerykańskim oddziale, to nie Japończycy.

1. Koślawy tytuł artykułu, ewidentna kalka z angielskiego. Spróbujmy w drugą stronę. Google: "eight women join"
2. Jest! Ciekawy materiał na artykuł.
3. Pierwszy lepszy translator? Ale zmieńmy Playstation na Sony.
4. Profit, pora na CSa, itd.
Czy reszta artykułu też powstała na bazie tłumaczenia z innych serwisów? Choć po ilości podanych źródeł wygląda to na kawał rzetelnego dziennikarstwa.