Nie stwierdzajcie od razu, że Michael Fassbender wcieli się w Desmonda, bo właśnie te liczne zmiany w scenariuszu doprowadziły niedawno do zmiany bohatera. Akcja filmu ma się podobno rozgrywać w czasach hiszpańskiej inkwizycji, a główny bohater ma się nazywać Michael Lynch, a nie Desmond Miles. W sumie nie byłby to głupi pomysł. Nie miałoby sensu pokazywanie tej samej historii w formie filmu.
Może i dobrze, bo niech lepiej dopracują scenariusz i zdecydują się w końcu, co tak naprawdę chcą pokazać w tym filmie... Już teraz nie brzmi to zbyt zachęcająco, no ale przynajmniej Fassbender na plus.