Prawdziwe Quiet Place? Milcząca dziewczyna kontra obcy to niepozorny sukces SF Disney Plus
Platforma Disney Plus to nie tylko animacje, Marvel i Gwiezdne wojny. Można tam znaleźć prawdziwe perełki kina gatunkowego. Film sci-fi Nie ocali cię nikt jest tego idealnym przykładem.

Wielką przyjemnością płynącą z odkrywania zasobów serwisów SVoD jest nie tylko możliwość obejrzenia głośnych serialowych czy filmowych hitów, ale i niespodziewane trafienie na mniej znane perełki. Produkcje, o których nie trąbią media, a które idealnie trafiają w to swędzące miejsce gdzieś w głowie. Nie ocali cię nikt jest najnowszym filmem wpisującym się w ten trend.
W 2022 roku na platformie sygnowanej podpisem słynnego animatora mogliśmy obejrzeć fantastyczny horror Barbarzyńcy, który z racji braku wielkich nazwisk zaangażowanych w projekt mógł pozostać przez wielu niezauważony. W tym roku taką produkcją jest bohater tego tekstu. Film o dziewczynie z małego miasteczka zmuszonej do walki z kosmitami.
Ciche miejsce
Dzieło Briana Duffielda (ma na koncie scenariusze m.in. do Miłości i potworów czy W głębi strachu, wyreżyserował też dobrze przyjętą czarną komedię Spontaniczni) jest encyklopedycznym przykładem wcielenia w życie zasady „pokazuj, nie mów”. Główna bohaterka, Brynn, przez cały film wypowiada dokładnie 7 słów. Nie ma więc mowy o okładaniu widza po głowie ekspozycją wbudowaną w dialogi. Wszystkiego dowiadujemy się dlatego, że albo robi to Brynn, albo coś dzieje się obok niej.
A dlaczego Brynn nic nie mówi? Bo nie ma do kogo się zwrócić. Dziewczyna jest wyrzutkiem z potworną traumą (tak, historia w końcu dokładnie pokaże, co i jak), traktowaną przez mieszkańców miasteczka jak powietrze. Mieszka sama w wielkim domu, pracuje w piwnicy, pisze listy, a każdy wyjazd do centrum to prawdziwa droga przez emocjonalną mękę. Brynn jest więc idealną kandydatką do odparcia ataku nieproszonych gości. Oto kolejna klasyczna silna postać kobieca musząca stawić czoło osobnikom włamującym się nocą do jej domu. Byłoby świetnie, gdyby dało się obejrzeć Nie ocali cię nikt bez uprzedniej wiedzy, że „napadaczami” będą kosmici. Wówczas film stałby się jeszcze lepszy.
Bliskie spotkania trzeciego stopnia
Nie ocali cię nikt to w teorii horror, ale nie bójcie się, bo bać się nie będziecie. Strachu tu nie ma, na szczęście atmosfera w filmie jest nienaganna. Pozornie sielankowy akt pierwszy szybko ustępuje pierwszej „home invasion”, podczas której poznajemy nieproszonych gości. Za bardzo udany uważam pomysł użycia klasycznego wyglądu szarych ludzików z dużymi oczami, zderzony z ciekawym, niepokojącym wizualnie motywem (jakim? tego nie zdradzę). Cała produkcja, mimo ewidentnie niewielkiego budżetu, może pochwalić się całkiem solidną stroną wizualną i ładnie pomyślanymi ujęciami. Wiadomo, że generowane komputerowo stwory nie zawsze wyglądają idealnie, a wiele wspomnianych ujęć ładnych to zwykłe tu zdjęcia z drona, ale z zadania budowania klimatu wywiązują się co najmniej poprawnie.
Dzięki bardzo skondensowanemu czasowi trwania (zaledwie półtorej godziny!) Nie ocali cię nikt nie nudzi, nie drażni, nie denerwuje. Ba, potrafi zachwycić – Kaitlyn Dever w głównej roli daje prawdziwy popis i dzięki jej staraniom Brynn to postać, w którą możemy uwierzyć, nawet jeśli scenariusz musi trochę nagiąć logikę pewnych sytuacji, by dziewczyna miała szansę w starciu z napastnikami. Film można obejrzeć tylko dla niej samej, i nawet wtedy będzie to udany seans.
Brian Duffield, który odpowiada zarówno za reżyserię, jak i scenariusz, zaoferował widzom film o traumie, ale w bardzo nietypowym opakowaniu. Mając to z tyłu głowy, docieramy do finału opowieści, który – ku mojemu zaskoczeniu – okazał się bardzo kontrowersyjny. Opinie widzów podzieliły się niemal równo na pół. Albo kupili wizję twórcy (który pokusił się nawet o oficjalne wyjaśnienie znaczenia ostatniej sceny), albo pisali coś na wzór „to był fajny film, ale finał wszystko popsuł”. Ja należę do pierwszej grupy. I dodam jeszcze od siebie, że jeśli podobał się Wam ostatni akt Znaków Shyamalana, to również film Nie ocali cię nikt powinien przypaść Wam do gustu.
Ten obcy
Do mojego seansu podszedłem z konkretnym nastawieniem. Zwiastun niespodzianka z miejsca wygenerował u mnie – fana filmów o kosmitach – wielkie oczekiwania, więc ich zestawienie z gotowym dziełem mogło wyjść dwojako. Albo przesadziłem z nadziejami i nadejdzie rozczarowanie, albo będę bardzo usatysfakcjonowany. Wydarzyło się to drugie.
Nie ocali cię nikt to przykład dobrze wymyślonego filmu, który kłania się klasykom i pod płaszczykiem pełnej napięcia historyjki o inwazji obcych przemyca coś więcej. Nie ma tu rewolucji, ale do rewelacji zabrakło naprawdę niewiele.
Film:Nie ocali cię nikt(No One Will Save You)
premiera: 2023sci-fithrillerhorrortajemnica
No One Will Save You jest horrorem zrealizowanym dla platformy Hulu, wyreżyserowanym przez Brian Duffield. Opowiada on historię Brynn, młodej kobiety cierpiącej na rozmaite lęki, bardzo niechętnie opuszczającej własny dom. Pewnej nocy jej z pozoru bezpieczne schronienie nawiedza obca istota. Dziewczyna musi walczyć o swoje życie. W produkcji wystąpili m.in. Kaitlyn Dever (Brynn Adams), Zack Duhame (Listonosz), Geraldine Singer (Pani Collins) oraz Dari Lynn Griffin (Maude).
Komentarze czytelników
Soulcatcher Legend

Nie ocali cię nikt (No One Will Save You)
Naprawdę nadspodziewanie dobra rozrywka, choć moim zdaniem bardziej w formie eksperymentu niż pełnoprawne opowieści SiFi
Ale mi się podobało. Film zdecydowanie ciągnie za sobą w górę odtwórczyni głównej roli Kaitlyn Dever, która naprawdę dobrze się sprawdza w swojej roli.
Drenz Senator

Dawajcie tytuły w cudzysłów! Inaczej tytuł zlewa się z tekstem i na szybko nie idzie sprawdzić o jaki film chodzi. Ostatnio ten ewidentny błąd pojawią się coraz częściej na GOLu. Piszcie poprawnie - a jak nie, to w ogóle nie piszcie.
user3667325921 Junior
Ciekawy niemy film momentami nudny.