Pływające farmy fotowoltaiki mogą być świetnym sposobem na czystą, odnawialną energię
Chińska firma State Power Investment Corp. eksperymentuje z najnowszą pływającą farmą słoneczną, zlokalizowaną w prowincji Shandong. Projekt o wartości 73,5 mln dolarów, zostanie oddany do użytku już w 2025 roku.

Chiny powoli stają się coraz większym producentem czystej energii, inwestując w kolejne projekty umożliwiające wytwarzanie prądu z wiatru i słońca. Często są to również instalacje budowane na wodzie i jak donosi serwis Bloomberg, niedawno rozpoczęto testy kolejnej pływające farmy fotowoltaicznej, która powstała na Morzu Żółtym i zlokalizowana jest 30 km od wybrzeża prowincji Shandong. Farma zacznie w pełni działać w 2025 roku i może być decydującym krokiem w kierunku nowego przełomu w dziedzinie czystej energii.
Chiny stawiają na pływające farmy słoneczne
Rozpoczęty w zeszłym roku projekt o wartości 73,5 mln dolarów, początkowo składał się jedynie z dwóch zestawów paneli umieszczonych na pływających tratwach i generował tylko 0,5 MW mocy. Na ten rok zaplanowano jednak kolejny etap rozwoju, który zakłada dodanie kolejnych modułów o mocy 20 MW. Łączna moc pływającej hybrydowej instalacji wiatrowo-solarnej wyniesie aż 42 GW.

Projekt realizowany jest przez rządową firmę State Power Investment Corp., największego chińskiego producenta energii odnawialnej, we współpracy z norweskim przedsiębiorstwem Ocean Sun AS. Konstruktorzy mają nadzieję, że dane pozyskane podczas testów nowej farmy, pomogą regionom o ograniczonej powierzchni ziemi przyspieszyć odejście od paliw kopalnych.
Warto podkreślić, że nie jest to jedyny tego typu projekt realizowany przez Chiny. Podobną farmę zbudowano na sztucznym jeziorze w Huainan, w prowincji Anhui, gdzie zamontowano około pół miliona pływających paneli. Instalacja zbudowana przez firmę Sungrow na terenie dawnej kopalni węgla, ma powierzchnię ponad 400 boisk piłkarskich i produkuje energię dla ponad 100 tys. gospodarstw domowych.
Pomysł budowy pływających farm słonecznych budzi jednak pewne obawy związane z ich opłacalnością. Według szacunków BloombergNEF są bowiem o 40% droższe w porównaniu do tradycyjnych ze względu na większą złożoność instalacji oraz kosztowne kable podmorskie.
W przeciwieństwie do turbin wiatrowych, które z powodu silniejszych wiatrów produkują więcej energii na morzu niż na lądzie, budowa pływających farm słonecznych daje większe korzyści w porównaniu z instalacjami lądowymi.
Według Cosimo Ries, analityka Trivium China, morska energia słoneczna nie ma większego sensu, ponieważ wiąże się z wyższymi kosztami instalacji, nie oferując przy tym wyższej mocy wyjściowej. Jego zdaniem ten rodzaj produkcji energii stanie się prawdopodobnie sektorem niszowym, wykorzystywanym jedynie przez nadmorskie miasta.
Zielona energia pomaga w ograniczaniu emisji
Innego zdania są jednak zwolennicy takich rozwiązań, którzy twierdzą, że rozwój technologii pozwala znacznie ograniczyć koszty budowy. Poza tym takie instalacje mogą pomagać krajom o dużej populacji i z brakiem gruntu w ograniczaniu emisji. Natomiast w przypadku wielu rozwijających się gospodarek, ułatwiają zaspokojenie wciąż rosnącego zapotrzebowania na energię.
Wiele firm dostrzega też coraz większy potencjał w pływających farmach słonecznych, dlatego pracuje nad specjalnymi modułami, specjalnie dostosowanymi do instalacji na morzu. Takie panele rozwija m.in. firma Longi Green Energy Technology Co.
Według prognoz State Power Investment, same Chiny mają możliwość budowy na morzu instalacji solarnych o łącznej mocy 700 GW. To mniej więcej tyle, ile łączna zdolność wytwarzania energii elektrycznej w Indiach i Japonii. Nie można więc wykluczyć, że w przyszłości Państwo Środka będzie chciało wytwarzać prąd głównie za pomocą pływających farm.