Jedna ukryta broń w Baldur's Gate 3 uczyni z was siłaczy. Aby ją zdobyć musicie obudzić w sobie nienawiść do mebli
Odnośnie AD&D: Czy skoro klasy są notorycznie balansowane (co ma swoją cenę w postaci nikajości) a bronie/itemki zupełnie odwrotnie - to nie oznacza, że ani ani nie mamy ciastka ani go nie jemy skoro klasy tracą unikalność dla balansu którego i tak nie dostajemy bo to jak mocna jest klasa/build zależy od itemków na których bazuje które zbalansowane nie są i które możemy mieć lub nie? (no i grindu ale to jest oczywiste samo przez się dla wszystkich chyba)
Ps. Od jakiegoś czasu coś mnie mocno w AD&D irytowało i ostatnio do mnie dotarło, że na przestrzeni lat ewaluowało w mdły 0-skill system, gdzie skill jest udawany/zastąpiony losową! itemizacją, aspektem kosmetycznym, oraz grindem to ukrywającym... Tak samo jak Retail WoW, gdzie wystarczy zastąpić w tytułowym "Aby ją zdobyć musicie obudzić w sobie nienawiść do mebli" nienawiścią do gotówki...
Hm.. Nie jestem pewien czy odnosisz się ogólnie do systemu DnD czy raczej do jego "interpretacji" jaką jest Baldur's Gate III? Larian w swojej grze poszedł w bardzo duże uproszczenia i można kłócić się czy słusznie czy nie, ale niezaprzeczalnie tytuł ten pozostanie w historii gier komputerowych już na zawsze.
W BG3 gra się dobrze ale jako fan systemów P&P wiem, że jest to zupełne oderwanie od DnD'owej rzeczywistości - np. eliksiry, które zasadniczo można ważyć od samego początku dające 23 (a pozniej i 27) pkt siły robią z klas takich jak mnich terminatorów (feat Tavern Brawler się kłania - też "wypaczenie"). Więc przytoczona w artykule noga od stołka jest "małym piwkiem".
Natomiast sam system DnD też ewoluuje w stronę uproszczenia. Nie trzeba daleko sięgać - wystarczy porównać edycję podręcznika gry w wersjach 2014 i 2024. Niby ta sama edycja (5) ale masa różnic. Nie bardzo podoba mi się kierunek w jakim idą goście z Wizards of the Coast ale cóż ja tam mogę mieć do gadania, widocznie zrobili analizę rynkową i wyszło im, że większość odbiorców tego właśnie oczekuje (uproszczenia zasad). Dobrze, że mam podręczniki starych edycji i mogę w te wersje dalej grać ze znajomymi - tego nikt nam nie odbierze ;)
Bawi mnie troche to uczepienie sie zasad. Przeciez DND (jak i kazdy inny papierowy RPG) jest po to aby grac z kumplami a nie na turniejach jak w bitewniakach. Wiec zasady mozna smialo naginac/tworzyc wlasne... No, chyba ze istnieje jakas RPGowa policja co wpada ci na chate i paluje jak uzywasz niesankcjonowanych zasad czy cos...
DnD, podobnie jak inne gry, udostępniane są z kompletem reguł i podręczników. Jest to pewien fundament, na podstawie którego budowana jest sama rozgrywka. Zasady tej rozgrywki zależą od DMa - to on dyktuje warunki i ewentualnie wprowadza swoje zasady ("homebrew"). Fajnie jak DM jest człowiekiem elastycznym, ale i w tym musi być umiar, bo inaczej gra stałaby się trywialna. Z własnego doświadczenia wiem, że najlepsze kampanie to były te, gdzie balansowaliśmy na granicy przeżycia. A te emocje? - coś pięknego ;)
"Przeciez DND (jak i kazdy inny papierowy RPG) jest po to aby grac z kumplami a nie na turniejach jak w bitewniakach. Wiec zasady mozna smialo naginac/tworzyc wlasne..."
Masz w tym trochę racji. Z tym, że ludzie są różni. Jednych interesuje przede wszystkim mechanika i walki (ci zazwyczaj sięgają właśnie po D&D, szczególnie po edycje 3 i 3,5 albo Pathfinera) i dla nich zmiany mechanik to świętokradztwo, bo przecież nie po to przez ostatnie 50 godzin projektowali sobie idealną postać, żeby teraz ktoś im rozwalał balans. A dla innych zasady to tylko środek do celu, jakim jest przeżycie przygody (i ci biorą raczej lżejsze mechanicznie systemy, stawiające bardziej na odgrywanie roli typu Zewu Cthulhu czy Świata Mroku). Sam kiedyś więcej się przejmowałem mechanika, ale z wiekiem coraz mniej mi się chce musieć pamiętać, żeby do rzutów dodawać 5 różnych modyfikatorów i nie zapomnieć o 10 różnych buffach, bo inaczej klapa. Po prostu po latach człowiek i tak już nie pamięta, co komu wypadło na kościach i jakie miał statystyki, ale pamięta interakcje z innymi (często w postaci tzw. "kfiatków z sesji") i jakie przygody przeżyła jego postać.
"chyba ze istnieje jakas RPGowa policja co wpada ci na chate i paluje jak uzywasz niesankcjonowanych zasad czy cos..."
Znam ze dwie osoby, które chętnie by to zrobiły, gdyby tylko mogły.
"Fajnie jak DM jest człowiekiem elastycznym, ale i w tym musi być umiar, bo inaczej gra stałaby się trywialna. Z własnego doświadczenia wiem, że najlepsze kampanie to były te, gdzie balansowaliśmy na granicy przeżycia. A te emocje? - coś pięknego ;)"
Jasne, najlepiej się pamięta sytuacje, gdy porażka byłą nieuchronna, ale fuksem udało się ujść śmierci. Tylko to niekoniecznie ma coś wspólnego z tym, czy wszyscy postanawiają odejść od oficjalnej mechaniki. Dobry MG, nawet trzymając się podręcznikowych reguł, w razie potrzeby nagnie je tak, że nawet nie zauważysz, w imię dobrej zabawy (np. gdyby gracz miał zginąć totalnie nie ze swojej winy dobrze rozwijał postać, podejmuje dobre decyzje, ale po prostu miał cholerny niefart w rzutach i wypadają mu same krytyczne porażki pod rząd, to dobry MG co nieco zachachmęci, żeby uchronić pechowca przed niezawinioną śmiercią, oczywiście nie robiąc tego wprost, bo nikt by nie był zadowolony z tego, że przeżył tylko dlatego, że MG się zlitował). To wciąż jedna z przewag tradycyjnego RPG nad komputerowym.
"DnD, podobnie jak inne gry, udostępniane są z kompletem reguł i podręczników."
I w większości tych podręczników jedną z reguł jest: ten zbiór zasad nie jest nietykalny. Jeśli coś nie pasuje do waszego stylu gry, albo psuje wam dobrą zabawę, zmieńcie to.
Heh, pewnie wychodzi to z tego, ze moje pierwsze sesje gralismy bez podrecznika i kostek. A pozniej kostkologia tez poszla na bok, bylo jedynie niezbedne minimum (glownie w interakcjach pomiedzy graczami i podczas walki). Ale u mnie nikt nie bawil sie w fine-tuning postaci, perkow czy czego tam.
Mam na dysku Baldura 3 i jak będę go ogrywał na pewno wezmę te broń!!