Gracze to hipokryci, twierdzi weteran Fallouta. „Narzekają na błędy w złej grze, a ignorują je w dobrej”
Jeśli gra jest dobrze zrobiona i ogólnie dobra to można wybaczyć drobne błędy, ale jeśli gra jest do d000py, a dodatkowo ma błędy co czynią ją jeszcze gorszą to co się dziwić graczom xD. Chociaż były i pewnie są gry co mają obniżone oceny tylko przez błędy mimo, że są zajebiste np. Days Gone.
Ale gdzie tu coś dziwnego? Zrób świetną grę, w której czasem jakaś tekstura będzie odrobinę nieostra i niektóre umiejętności są mało przydatne, to normalne, że nikt nie będzie się nad tym pastwić, najwyżej wspomni mimochodem, bo gra jest ogółem przeważająco dobra. Ale zrób złą grę, w której nic nie działa jak powinno, bo wtedy nie będzie niczego, co przeważy te same niedogodności. Proste jak konstrukcja cepa i żadnej hipokryzji w tym nie ma.
Gra dobra, zła? Cały czas poruszamy się na grząskim bagnie subiektywnych odczuć.
Ostatecznie gra jest dobra dla Ciebie, jeśli chce Ci się w nią grać. A może się chcieć, mimo bugów, brzydkiej grafiki itd.
Niestety tak to już dziś jest, że większość komentarzy to czysto emocjonalna przesada. Bywa niestety często - i tym bardziej tu na forum - że wpisuje się jednoznaczne hasłowe komentarze typu "g****", wobec dużych, znanych i nieźle zrobionych gier, tylko dlatego, że w jakimś momencie coś tam komuś w danej grze nie pasowało. Ale to już kwestia charakteru danej osoby, czy próbuje coś ocenić rzeczowo i analitycznie, czy wyłącznie za pomocą emocji.
Dokładnie tak, zgadzam się, że teraz wiele opinii jest mało obiektywnych i wręcz nasączonych emocjami. Bo spójrzmy prawdzie w oczy, kto i kiedy najczęściej wystawia opinie? Oczywiste jest, że ludzie, którzy mają skrajne uczucia i są całkiem ogarnięci emocjami, np. ci którym gra tak bardzo się nie spodobała, że znienawidzili ją i ci którym gra tak bardzo się spodobała, że wręcz pokochali ją, takie grupy najchętniej wystawią oceny, a inne są już rzadsze i trzeba naszukać się, by znaleźć normalnych i chłodnych opinii, które nie powstały pod wpływem wielkich emocji.
Gracze ogółem, to debile, którzy rzucają się na każą premierę jak mucha na gówno.
Jakby premiera większej gry nie była, to momentalnie staje się bestselerem.
Teraz ma niedługo premierę Borderlands 4, mimo że 3 została przez graczy zjechana od prawa do lewa, to i tak te barany rzuciły się na 4.
Tylko wystartowały preodery, a gra momentalnie stała się na Steam Bestselerem, zarówno w Polsce jak i na świecie.
Ta jest tu taki Odin który każdą grę traktuje jak nowy prezent na mikołaja dla dzieciaka który ma 6 lat.
Tragedia co się stało z ludźmi na przestrzeni lat.
Ja bym tych dzisiejszych gier to nawet za darmo nie sprawdzał, a co dopiero za nie płaci jeszcze przed premierą.
Grajac 25 lat temu w Fallout 1 i 2 widziałem w nich masę błędów od niedokończonych questów po mniejsze dziury, błędy mechanik, exploity itp
W tak dużej grze jak F2 to znika gdy ma się do dyspozycji 95% świetnie zrobionej gry a braki uzupełniaja czasem fanowskie fixy.
Po kilku latach zaczęto przywracać usuniętą i niedokończoną zawartośc więc gra jeszcze lepiej wypada ale opinia dalej ta sama.
Świetnie się grało, błędy nie przeszkadzały a uniknac ich nie potrafi żadna produkcja, zwłaszcza rozbudowane cRPG.
Tak jak koledzy juz pisali, dobrej grze można wiele wybaczyć. Świetny przykład z tego roku to Expedition 33, dla mnie całokształt tej gry absolutnie przykrył wszystkie jej wady.
Ale wielu osobom nie podobaja sie ogolne zalozenia tej gry - nie kazdy lubi jRPGowy system walki rodem z Persony.
Więc te osoby nie powinny w to grać, a tym bardziej oceniać. Niesamowicie irytuje mnie jak ktoś ocenia słabo grę tylko dla tego, że to nie jego gatunek.
Wady gry a ewidentne bugi to dwie różne rzeczy.
Akurat z Clair Obscure nie pamiętam żadnych szczególnych bugów, poza miejscami skopaną optymalizacją.
A nie, czekaj, na klawiaturze nie dało się walczyć, można bylo wielokrotnie wciskać przycisk odpowiedzialny za zmianę celu czy wybór ataku, blok albo unik, a gra w ogóle nie reagowała. Działało to totalnie losowo i trzeba było korzystać z pada aby móc grać, mimo że gra oficjalnie wspiera sterowanie myszką i klawiaturą.
Gdyby nie fakt, że kiedyś kupiłem switcha i z tego powodu dokupiłem pro controller, wystawiłbym negatywną ocenę grze na steam po prostu za bycie zepsutą przez bycie niegrywalną na pececie.
Najlepszym wyjściem, jak zawsze z resztą, jest UWAGA UWAGA...
...wydanie DOBREJ GRY BEZ BŁĘDÓW .
Co i tak ich przerasta.
Niby mówi rzeczy oczywiste ale chyba faktycznie wiele korporacji o tych fundamentach zapomniało, za to mniejsze studia nie, co widać w odbiorze premier różnych gier. Coś co niby wszyscy wiedzą ale patrząc na wiele tytułów można się jednak przekonać, że może i wiedzą ale jak tak to nie stosują.
"Gracze to hipokryci, twierdzi weteran Fallouta.
"
Powiedział gość hipokryta co tworzy gry o złych korporacjach (np. Outer Worlds), a sam siedzi w złej rasistowskiej korporacji.
https://steamcommunity.com/app/2457220/discussions/0/595136643598408478/
Ludzie nie lubią "złych" korporacji...więc logiczne, że gra w której tępi się złą korporacje będzie miała wzięcie. Tak więc ją zrobił...bo tego chcą gracze. :V Gdzie problem...?
Jakikolwiek konsumpcjonizm to nie jest iście pod prąd i próba pokazania klientom "patrzcie, robicie to źle/chcecie złego - to co ja wam chcę dać jest dobre i używajcie tego". To kwestia dopasowania się do rynku i potrzeb.
Znam tylko jednego człowieka, który faktycznie szedł TOTALNIE pod prąd...i mu się spektakularnie udało. I to więcej niż raz. Steve Jobs.
Pokazał, że komputery to nie urządzenia dla geeków, a dla mas. Wcisnął interfejsy graficzne i obsługę myszką, gdy to była ciekawostka dla geeków. Wmówił ludziom, że potrzebują w telefonach ekranów dotykowych, a nie klawiatur. I tak samo pokazał, że szukanie informacji i czytanie "gazet" w fotelu najlepsze będzie z tabletem w ręku.
Tu jakość nie ma znaczenia. Nie ważne czy gra jest dobra czy zła. Tu bardziej chodzi o dziecinne emocje. Hajp i hejt. Jak dzieciaczki czegoś nie lubią to wyszukują byle pierdoły żeby się przyczepić. A jak coś uwielbiają to nie widzą żadnych wad.
Czyli tak, jak ty, np. w tematach o Ghost of Tsushima i jakiejkolwiek grze od Ubi, Asissynku.
Oj nie, gracze nie są hipokrytami, gracze są patologicznymi i bezrefleksyjnymi hipokrytami :-)) Do tego zachowują się najczęściej jak stado owiec, ławica ryb, kobiety na wyprzedaży lub fanki Taylor Swift. Człowiek w takim stadzie nie używa własnego rozumu, nawet nie bardzo może - patrzy tylko co robi ten po lewej, ten po prawej, ten przed nim i biegnie ślepo we wskazanym kierunku. I wtedy mamy pompowanie zielonych lub czerwonych baloników growych. Hurrrra biegniemy wszyscy wielbić bezrefleksyjnie tą grą, czasami zanim ktokolwiek zobaczył ją na oczy, i pacyfikować po drodze wszelką krytykę. A teraz uwaga! Nowa premiera i na hurrra biegniemy wszyscy hejtować tamtą grę i pacyfikować wszelkie pozytywne opinie. A że to uwielbiane "arcydzieło" ma gorsze przysłowiowe ekrany ładowania czy inne wady od tej drugiej gry, właśnie za to hejtowanej, jak to mówi Tim, to kto by się tam zastanawiał...
Dlatego obserwowanie psychologii tłumu graczy jest dziś momentami ciekawsze i zabawniejsze od samego grania.
Zresztą co to takiego "gracze"? Mówienie o graczach jako o jednorodnej grupie nie ma sensu. Może w latach 80-tych czy 90-tych to jeszcze wszyscy grali w to samo, tak samo i byli tak samo szczęśliwi. Ale dziś? Co wspólnego ma nastolatek na mobilce z PCMR przy kombajnie na biurku, z młodym pracującym niedzielnym czy wieczornym kanapowym graczem na konsoli, z rodzinnym graniem na Nintendo w salonie, z tatusiem pykającym w swoją jedną ulubioną grę na handheldzie w fotelu, czy z retro fanem itp. itd. I co ma wspólnego gracz cRPG z graczem strzelankowym. Albo co wspólnego ma gracz, który traktuje gry bardzo poważnie jako najważniejsze hobby z graczem dla którego gry to taki prosty niezobowiązujący relaks 2 godzinki w tygodniu dla oczyszczenia głowy od codziennych spraw. Takie grupy można mnożyć. Dlatego to prawda, że "gracze lubią to, co lubią", tylko którzy gracze? Bo najgorsi są ci, którym się wydaje, że się znają na wszystkim, hurtowo ogrywają wszystko, wiedzą jak gry powinny wyglądać, reprezentują "graczy", i mówią innym co jest dobrą grą a co nie, a zabraniają mówić odwrotnie. W tym osobną kategorią jest to całe towarzystwo ze Steam, których kreuje się na jakiś miernik czy wyznacznik sukcesu, i to kompulsywne sprawdzanie ilu tam grało w ten weekend po premierze i ile tam %pozytywnych, i stado się nakręca, i jutuberzy mają paliwko, i tak kreuje się rzeczywistość giereczkowa.
A gry to są dzieła twórcze i czasem artystyczne. Dlatego jasne, że czysto matematycznie się ich nie powinno robić. Tylko, że "matematyka" czy "ekonomia" jest do ich tworzenia jednak wymagana i muszą też na koniec spełniać kryteria ekonomiczne. Bo potem nie ma ani ekonomii ani gry. No chyba, że to wyjątkowe perełki, wytrysk niespodziewanego artyzmu czy geniuszu twórczego, najlepiej kilku developerów w piwnicy, z sercem od graczy dla graczy, i to się potem spotka nagle ze stadnym uwielbieniem tłumu, sprzeda niespodziewanie w milionach, to tak. Można się wtedy nie przejmować tabelkami, leżeć na kasie i na plaży przez kilka lat, a potem wypuścić przy okazji na boku oczekiwanego sequela, bo on jest już kultowy przed premierą, a "gracze" kupią od ręki.
Baldur's Gate 3 miał straszne bugi przez pierwsze pół roku od premiery. Dość często na alt-tabie raportowałem błędy od takich mniejszego kalibru (znikające jedzenie z zapasów obozowych przy dzieleniu stacków), przez totalnie skopaną reaktywność w paru miejscach, niedziałające zdolności (wiedza githyanki), aż po tak psujące rozgrywkę błędy, jak fakt, iż po wykonaniu ataku gra nie przeprowadzała testu na trafienie i po animacji postać traciła akcję bez żadnego efektu i śladu w combat logu czy chociażby fakt, że AI potrafiła się zaciąć na amen podczas tury przeciwnika.
Gra była super, ale wszyscy rzucali komentarze, że to niedościgniony ideał dopracowania pod względem technicznym, nieskazitelna gra pozbawiona bugów. No nie xD Chociaż przyznam, że różnica w percepcji mogła wynikać z "rozmiaru próbki" w postaci ilości czasu spędzonego na grze. Przez pół roku od premiery grałem niemal wyłącznie w BG3.
Prawda taka, że krytykowanie popularnych tytułów nie jest mile widziane w sferze publicznej i samo grono miłośników danej gry zwyczajnie przekrzyczy dzięki swej liczebności wszystkie pojedyncze głosy niezadowolenia, machnie na błędy ręką albo skwituje "u mnie działa".
Bugi czasem ciężko odtworzyć, ale momentami obrońcy danej gry potrafią zakłamywać rzeczywistość. Jak grałem w Cyberpunka na premierę i oglądałem też różne streamy, to każdy bez względu na platformę miał w prologu Jackiego przenikającego przez drzwi windy czy siedzącego w samochodzie z pistoletem wystającym z głowy - dosłownie błąd widoczny w każdym uploadzie tych scen, jaki wiedziałem, nawet komentowany chyba w recenzji Quaza czy NrGeeka. U niektórych rzekomo gra kryształ, zero bugów.