Fool Me Once - recenzja. Od nowego serialu kryminalnego Netflixa trudno się oderwać
Recenzujemy najnowszą ekranizację dzieła Harlana Cobena, Fool Me Once, która otwiera 2024 rok na Netfliksie.

Usłyszawszy o najnowszej adaptacji kryminału Harlana Cobena, od razu – jeszcze w lutym tego roku – sięgnęłam po będącą pierwowzorem produkcji książkę, czyli Już mnie nie oszukasz (lub, jeśli ktoś woli oryginalny tytuł, Fool Me Once). Fabuła mnie mocno zaintrygowała, wiedziałam więc, że z pewnością zapoznam się z serialem. Jego premiera jest planowana na 1 stycznia 2024 roku, a więc będzie to idealny posylwestrowy seans. Zamierzam wtedy zanurzyć się w tę historię już po raz… trzeci. I to powinno być pewną wskazówką na temat mojego odbioru tego serialu, który, owszem, spodobał mi się, podobnie jak sama powieść. Czemu mi się spodobał? O tym dalej. Na razie skupmy się na tym, o czym w ogóle nowość od Netfliksa opowiada.

W Już mnie nie oszukasz zostaje nam przybliżona historia Mai Stern, byłej kapitan armii, która po niefortunnych wydarzeniach w Iraku, które później wyszły na jaw w jej ojczyźnie i spotkały się z publiczną dezaprobatą, musiała opuścić wojsko. W domu jej życie nie było proste – najpierw straciła siostrę, a po niedługim czasie męża (oboje odeszli w brutalnych okolicznościach). Maya stara się radzić sobie z żałobą, ale jest też samotną matką, więc jej zadanie nie jest łatwe. Wstawia do bawialni ukrytą kamerę, by mieć na oku córkę i opiekunkę. Na nagraniach zauważa coś niepokojącego – swojego zmarłego męża bawiącego się z ich dzieckiem. Nie potrafiąc wytłumaczyć tego, co zobaczyła, Maya zaczyna poszukiwać prawdy.
Od Fool Me Once nie sposób się oderwać
Fool Me Once prezentuje się na ekranie tak samo dobrze, jak na papierze. To intrygujący kryminał, od którego trudno się oderwać. Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z tą historią, nie mogłam przestać jej czytać. Serial Już mnie nie oszukasz, będąc wierną ekranizacją, prezentuje wciągającą opowieść, której łatwo dać się pochłonąć. W dodatku produkcja oferuje coś nowego nawet dla czytelników, którzy poznali już przygodę Mai Stern – ekranizacja wprowadza bowiem dodatkowe wątki, wzbogacające dzieło Cobena. I choć początkowo mi one przeszkadzały, bo odciągały uwagę od głównej intrygi, ostatecznie uważam, że zgrabnie dopełniły całość i nadały niektórym bohaterom więcej wymiarów.
Mamy tu do czynienia z historią wywołującą niepokój i niepewność. Samotna matka zaczyna „widzieć duchy” i nie ma pojęcia, czy oszalała, czy ktoś się z nią bawi, czy może jej mąż rzeczywiście żyje, ale ukrywa się przed nią i całym światem. W Fool Me Once nie wiesz, komu możesz ufać, a przez to, że Maya nie ufa nikomu, to uczucie jest spotęgowane. Razem z nią poddajemy w wątpliwość wszystko. Nie pomagają nam liczne zwroty akcji i zastanawiające decyzje niektórych bohaterów. Coben stworzył zawiłą historię z zaskakującym zakończeniem, które stanowi mocny finał. Rozmiękczyła go jedynie ckliwa scena na koniec, bez której mogłabym się obejść.

Maya Stern może wywoływać skrajne emocje. Nie jest jedną z tych bohaterek, które każdy natychmiast polubi. Potwornie się izoluje i potrafi zdenerwować widza niejedną decyzją, ale nie oznacza to, że nie wzbudza nawet grama sympatii. Ja całkiem szybko zaczęłam jej kibicować, co nie zmieniło się do samego końca przygody, choć były chwile, gdy miałam ochotę nią potrząsnąć. Michelle Keegan zdecydowanie błyszczała w tej trudnej roli, prezentując na ekranie samotną matkę, która próbuje walczyć z całym światem, jednocześnie zmagając się z PTSD.
Obsada to mocna strona Fool Me Once
Przed obejrzeniem Fool Me Once nie znałam wszystkich aktorów, którzy mieli tu wystąpić. Nie wiedziałam więc, na ile pasują do swoich ról, mogłam ocenić to tylko po ich wyglądzie, i wtedy wydawało mi się, że dobrano ich całkiem właściwie. Po seansie zdania nie zmieniłam, uważam, że spece od castingów wykonali dobrą robotę. Aktorzy, na czele z Michelle Keegan, Joanną Lumley i Adeelem Akhtarem, dobrze czuli swoich bohaterów. Może z jednym wyjątkiem, Richardem Armitage’em, który nie wydawał mi się przekonujący jako porywający wszystkich wokół swoim urokiem Joe Burkett. Być może to kwestia niedużego czasu ekranowego, który nie pozwolił Brytyjczykowi wykazać się w tej roli, ale mnie nią nie kupił.

Jeśli zaś chodzi o samych bohaterów, to poza wspomnianą wcześniej Mayą, warto wspomnieć chociażby o Shanie i Martym. Przyjaciel Mai to nadal, podobnie jak w książce Cobena, zmarnowany potencjał. Choć Shane wydaje się ważną postacią, jest jednowymiarowy, a przez to nieciekawy. Z Martym McGregorem mam zaś inny problem. Ten stworzony na potrzeby serialu policjant to mocno przerysowany millenials, który ma być humorystycznym akcentem – w moim odczuciu tutaj zbędnym. Na późniejszym etapie Marty trochę zyskuje, ale nadal uważam, że pewne rzeczy w związku z jego kreacją mogli sobie odpuścić – nie musieli robić z niego błazna.
Muzyka dopełnia historię Fool Me Once
Dla mnie czołówki to przeważnie coś do obejrzenia na raz. Przy kolejnych odcinkach mam zwyczaj pomijania ich, bo wolę od razu przejść do właściwiej historii. W przypadku Fool Me Once czołówkę widziałam osiem razy, nie potrafiąc przewinąć jej przy okazji żadnego odcinka. Nie ze względu na piękną sekwencję, bo ta była raczej bardzo przeciętna. Oddawała to, o czym był serial, ale nie była też niczym odkrywczym czy wprawiającym w zachwyt. Przyciągnął mnie do niej utwór w tle. Inside Chrisa Avangarde’a i Red Rosamond wprowadza w klimat produkcji, wywołując uczucie niepokoju, które doskonale pasuje do losów Mai Stern.

Generalnie ścieżkę dźwiękową Już mnie nie oszukasz uważam za udaną. Trafiło się kilka kawałków, które od razu wylądowały na mojej playliście, łącznie ze wspomnianym Inside. Na plus więc zasługuje to, że muzyka nie przechodzi tu niezauważona.
Fool Me Once to pozycja idealna pod binge-watching

Fool Me Once to jeden z tych seriali, od których nie można się oderwać, bo chce się natychmiast wiedzieć, co będzie dalej. Nawet ja, znając już tę historię z pierwowzoru, miałam ochotę oglądać odcinek za odcinkiem, bo nie wszystko pamiętałam dobrze po pierwszym kontakcie z Już mnie nie oszukasz. I gdyby nie przygotowania świąteczne, z całą pewnością pochłonęłabym serię w jeden dzień. Jeśli więc rozglądasz się za niedługim serialem z akcją, która toczy się szybko, i bogatym w pełne napięcia momenty, to zdecydowanie powinieneś dać szansę tej nowości od Netfliksa. Ja na tyle polubiłam się z Mayą Stern, że, jak już zapowiedziałam, jeszcze raz odbędę z nią tę przygodę.
Serial:Już mnie nie oszukasz(Fool Me Once)
premiera: 2024tajemnicakryminałdramat
Zakończony Sezonów: 1 Epizodów: 8
Fool Me Once jest brytyjskim serialem kryminalnym zrealizowanym dla platformy Netflix opartym na powieści Harlana Cobena. Główną bohaterką opowieści jest Maya Stern, której mąż zostaje brutalnie zamordowany. Dwa tygodnie po tej tragedii kobieta odkrywa jednak, że jej rzekomo zmarły małżonek został uchwycony przez kamery bezpieczeństwa, gdy pojawił się w jej domu. W produkcji wystąpili m.in. Michelle Keegan (Maya Stern), Richard Armitage (Joe), Adeel Akhtar (DS Sami Kierce), Joanna Lumley (Judith Burkett), Emmett J Scanlan (Shane Tessier) oraz Dino Fetscher (Marty McGreggor). Zdjęcia kręcono w Manchesterze.
Komentarze czytelników
eJay Legend

Jestem na 5 odcinku i o matko... to jest przecież typowy kryminałek rodem z legendarnej stacji Hallmark. Tak pod kątem scenariusza, jak i realizacji. Nie ma tu niczego, na czym można zawiesić oko. Zero ciekawych kadrów, inscenizowanych scen, pomysłów na korekcję barwną, czy też akcji. Absurdalnie schematyczny, wręcz podręcznikowy do bólu przykład jak nie kręcić kryminałów z przeciętną fabułką.
A ta fabuła to sama w sobie nie porywa, bo opiera się na motywie "wgłębiania" się w kolejne wątki i postaci, po nitce do kłębka. Dość śmiesznie z perspektywy kolejnych epek wygląda scena z nagraniem zmarłego męża - gdzieś w 5 odcinku wszyscy mają na to wywalone.
Z Martym McGregorem mam zaś inny problem. Ten stworzony na potrzeby serialu policjant to mocno przerysowany millenials, który ma być humorystycznym akcentem – w moim odczuciu tutaj zbędnym.
Jest dokładnie odwrotnie. Jest niezbędny, ponieważ:
spoiler start
spełnia netflixowy wymóg upchania do fabuły homoseksualisty w ramach diversity, które tutaj wywala poza skalę
spoiler stop
.
Więc Marty musi być, bo takie mamy czasy :) Czasy, które wymuszają na scenarzystach wrzucanie takich z d...y postaci.
nroks Centurion
Jesli serial nie ma na imdb oceny co najmniej 7,5 to szkoda czasu.
Fett Legend

Opis fabuły brzmi jak typowa książka Cobena, wiec już w zasadzie można się spodziewać zakonczenia