A stalking też promują ?
Dobrze, że wyłączyłem konto
A stalking też promują ?
Chyba jakiś przekaz podprogowy, bo obejrzałem 3 razy i żadnej refleksji nie doświadczyłem. Albo słaby ze mnie target.
Im szybciej skonczy sie monopol na informacje temu Panu, tym lepiej dla wszystkich.
Problem w tym, że Google wcale nie ma ich mniej, a może nawet jeszcze więcej, ze swoimi, śledzącymi skryptami reklamowymi i analitycznymi na prawie każdej stronie, wścibskim reCAPTCHA, swoimi DNSami, systemem operacyjnym i tymi wszystkimi, "darmowymi" aplikacjami i usługami. Amazon z ogromną listą danych klientów, CloudFlare i DNSami może tak powszechnie się z inwigilacją nie kojarzy, ale też nie jest kryształowo czysty, a potencjał do śledzenia ma ogromny. Microsoft ze swoją telemetrią w Windowsie też zmierza w tym kierunku.
Niestety. Zuckerberg ze swoim FB może być najjaskrawszym przykładem, ale nie jest jedyny. Jak to powiedział Schneier, nie mamy jednego, orwellowskiego, Wielkiego Brata, ale całą gromadę mniejszych braciszków-donosicieli.
Masz rację. Z tym, że nie wiadomo do końca, co właściwie Windows przesyła w tej swojej telemetrii na serwery. Już za czasów Visty czy siódemki mówiło się o pomyśle, żeby system, przy okazji tworzenia miniaturek zdjęć od razu je analizował, a podejrzane (o zawieranie dziecięcej pornografii) przesyłał do analizy przez człowieka. Czy coś z tego zostało zastosowane w praktyce? Diabli wiedzą, prawdopodobnie nie. Ale skoro raz padł taki pomysł, to nie można wykluczyć, że ktoś go po cichu nie wprowadzi w życie, niekoniecznie tylko do wyłapywania pedofili.
Druga sprawa to coraz większa integracja z chmurą. MS ma swojego One Drive, czy jak to się tam nazywa, sieciową wersję Office. Jeśli wrzucasz na ten dysk jakieś dane i nie pomyślisz, żeby je wcześniej samodzielnie zaszyfrować, to MS może je sobie dowolnie przeglądać i analizować, a ty masz tylko jego słowo, że tego nie robi (podobnie zresztą jak w przypadku dysków Google, Apple czy Dropboxa). To samo w sieciowym Office, dziwi mnie, że firmy zwykle nie widzą problemu w tworzeniu dokumentów z bardziej poufnymi/wrażliwymi danymi w takim pakiecie biurowym. Tu też w sumie masz tylko słowo MS, że nie będą wścibscy. A po 2 bardzo interesujących notatkach NSA z wycieków Snowdena, nie widzę powodu, żeby im wierzyć na słowo. W pierwszej, wewnętrznej notatce pracownik NSA wyrażał zaniepokojenie planami wprowadzenia przez Microsoft mocniejszych algorytmów szyfrowania e-maili w Outlooku, przez co agencja straciłaby dostęp do ich treści. W drugiej chwali MS, jako "bardzo pomocny", bo specjalnie dla NSA zrobili obejście, wysyłające treść e-maili do NSA, jeszcze zanim zostały zaszyfrowane. Więc ciężko mi wierzyć w dobre intencje takiej firmy, która po skandalu z Prismem, twierdziła, że nic o tej inwigilacji nie wiedziała, a NSA bezprawnie nadużyło ich zaufania.
Cieszę się, że już nie posiadam konta na tym syfie.
o co chodzi tym wszystkim ludziom o śledzenie, jeżeli umiesz żyć bez aplikacji to żyj a nie wszystkim innym osobą swoje sprawy jak oni sobie tego nie życzą
Gdyby to tylko było takie proste, że nie chcesz śledzenia, to nie używasz, a nie przeszkadza ci śledzenie, to używasz i wszyscy są zadowoleni. Problem w tym, że ci, którzy sprawę olewają, często szkodzą tym, którzy sobie śledzenia nie życzą. No chyba, że są odludkami bez żadnych znajomych (Ale po co, w takim razie, mieliby z platformy społecznościowej?).
Wyjaśnię ci to na prostym przykładzie: Jest sobie dwójka przyjaciół, Alicja i Bartek. Alicja lubi swoją prywatność, nie zgadza się być obiektem śledzenia, dla czyjegoś zysku, więc nie ma kont na portalach społecznościowych, nie publikuje w internecie swoich zdjęć itp. Bartek, słysząc o śledzeniu, wzrusza ramionami i stwierdza, że nie ma nic do ukrycia. Postanowił sobie zainstalować apkę Facebooka. Apka oczywiście poprosiła o dostęp do kontaktów, na co Bartek wyraził zgodę, nie widząc w tym problemu. A że jest osobą, która lubi mieć w kontaktach porządek, to FB zdobył właśnie dostęp do imienia, adresu, numeru telefonu, e-maila i zdjęcia Alicji. FB sobie sprawdza, że nie ma w swojej bazie użytkowników Alicji, więc tworzy dla niej profil widmo, zapisując tam zebrane z kontaktu informacje i dokłada do tego informacje o potencjalnych znajomych Alicji (czyli kontaktach Bartka, bo jeśli Alicja jest znajomą Bartka, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że mają wspólnych znajomych), Cecylię, Damiana i Ewę.
Jakiś czas później Bartek wrzuca zdjęcie, na którym jest Alicja, mimo, że ta prosiła, żeby jej zdjęć nie wrzucać do sieci (nie robi tego celowo czy ze złośliwości, a po prostu przez zapomnienie, bo dla niego to żaden problem). Podpisuje je Alicja i Ewa na urodzinach Alicji, w zeszły piątek. I już FB otrzymuje potwierdzenie, że Ewa rzeczywiście przyjaźni się z Alicją, oraz informację, kiedy Alicja ma urodziny. jakiś czas później Damian publikuje fotkę z koncertu, którą też podpisuje, i z której można wyciągnąć informacje, że Alicja lubi rocka i zespół X, a ponieważ bilety na koncert były drogie, to można założyć, że jest w niezłej sytuacji finansowej. Potwierdza też, że Damian też jest znajomym Alicji.
Mamy już podstawowe dane o osobie, jej kręgu znajomych, zainteresowaniach i sytuacji finansowej. To już jest profil, na którym można zacząć zarabiać, ale to jeszcze nie koniec. Teraz, mając informacje o kilku znajomych Alicji, FB może na podstawie analizy ich profilów i kolejnych wpisów wyciągnąć kolejne informacje, o wysokim prawdopodobieństwie trafności. Skoro ludzie zwykle zadają się z osobami, z którymi mają coś wspólnego (charaktery, zainteresowania, praca itp.), analiza dużo bardziej szczegółowych profilów znajomych, którzy nie boją się Facebooka, może sporo powiedzieć o innych zainteresowaniach, charakterze, może poglądach politycznych, religii, związkach, zdrowiu czy preferencjach seksualnych.
Teraz profil jest już dużo szerszy i więcej wart przy sprzedaży reklamodawcom. Co gorsza, Alicja w żaden sposób nie może sprawdzić, jakie dane na jej temat zostały zebrane, ani zażądać ich usunięcia, bo nie jest użytkowniczką Facebooka. Dochodzi tu do sytuacji, w której musiałaby założyć profil na FB i podać jeszcze więcej swoich danych, żeby mieć jakąkolwiek kontrolę nad swoimi danymi (zakładając, że FB w ogóle dałby jej dostęp do danych na jej temat, zebranych w ramach profilu widma). I zauważ, że tyle danych udało się zebrać na temat Alicji, mimo, że ona sama nigdy żadnych danych na swój temat nie udostępniła, ani nawet nie zrobił tego celowo nikt z jej znajomych.
W tym właśnie tkwi poważny problem. Inaczej rzeczywiście zwolennicy prywatności mogliby machnąć ręką i stwierdzić, że jak komuś nie przeszkadza, że dzień i noc towarzyszy mu pan Donosiciel na usługach korporacji, który zagląda mu przez ramię i zapisuje, gdzie kto był, co robił i z kim rozmawiał, to ich sprawa. Niestety działania niezainteresowanych wpływają też na zainteresowanych.
Na koniec jeszcze z życia wzięty, autentyczny przykład jak śledzenie przez FB może być szkodliwe również dla osób, które dbają o prywatność. 2-3 lata temu było głośno o sprawie deanonimizacji prostytutek przez Facebooka. Z oczywistych względów takie kobiety stosowały osobne, robocze profile FB z fałszywymi danymi, niepowiązane z prywatnymi i pilnowały, żeby ich nie mieszać. Mimo to FB zaczął wyświetlać ich klientom ich prywatne profile z autentycznymi danymi, jako "Osoby, które możesz znać". (Przypuszczalnie dzięki korelacji informacji o lokalizacji, gdy 2 telefony znajdowały się w tym samym miejscu przez jakiś czas, chociaż FB zaprzecza, że zbiera i koreluje takie informacje). Łatwo sobie można wyobrazić, jakie takie ujawnienie autentycznych danych otwierało możliwości, choćby szantażu i stalkingu.
No dobra. Ja się tu produkuję, wyjaśniam dlaczego zwolennicy prywatności tak marudzą innym o to śledzenie, ale ciekawe czy w ogóle komuś się to chciało przeczytać, czy sobie niepotrzebnie zużywam klawiaturę i czas tracę.
Nie zdawałem sobie sprawę z tych mechanizmów. Dzięki za oświecenie osoby, która w tym temacie była głupkiem.
No cóż, skoro komuś się chciało przeczytać tę moją pisaninę i uznał informacje za przydatne, to cieszę się, że nie zmarnowałem czasu.
Wygląda na to,że idea Orvellowska zaczyna powoli wchodzić w życie. Jeśli ktoś czytał 1984 wie o co mi chodzi. Chcąc lub nie wszyscy się na to godzimy na inwigilacje właśnie.
Facebook ze swoim śledzeniem nie jest nawet blisko Google, które jeśli chodzi o zbieranie danych o użytkownikach nie ma sobie równych na całym świecie. Swoją drogą to nawet zabawne, że ludzie tak plują min. na Facebooka a korzystają ze smartfonów na androidzie wyposażonych w usługi Google. Brak świadomości?