Czy warto remasterować gry MMO? Problem nie zawsze leży tylko w grafice
Remastery są teraz w modzie, ale czy gry MMO również powinny iść tą drogą? Odpowiedź wbrew pozorom nie jest taka oczywista. Lepsza grafika nie zawsze bowiem rozwiązuje problemy gry.

Ależ ten cały zremasterowany Oblivion namieszał, prawda? Świetna premiera na Steamie, sporo pozytywnych opinii i generalne zadowolenie graczy to coś, czego dawno nie widzieliśmy. A przynajmniej jeśli chodzi o segment odgrzewanych kotletów, bo na tym polu pojawiło się sporo krytyki, np. pod adresem The Last of Us Part 2 czy Days Gone. Z kolei takie Croc: Legend of the Gobbos przeszło bez większego echa! Nie zmienia to faktu, że wrota odświeżania dawnych produkcji zostały szeroko otwarte i na horyzoncie widać coraz więcej projektów.
Jak na tym polu wypadają jednak gry MMO? O dziwo całkiem nieźle! Pewnie będzie dla Ciebie niemałym zaskoczeniem fakt, że niektóre produkcje z tego gatunku otrzymały swoje remastery czy nawet remake’i. Warto jednak pamiętać, że ten gatunek należy do kategorii „live service”, więc w jego przypadku odświeżanie wygląda nieco inaczej i czasami przybiera formę tzw. wersji classic.
Z tego właśnie powodu chciałbym spróbować odpowiedzieć na teoretycznie proste pytanie – czy gry MMO potrzebują remasterów?
Cztery pojęcia w skrócie, aby się nie pogubić:
- remaster to odświeżona wersja starej gry – z lepszą grafiką i dźwiękiem, ale na bazie oryginału;
- remake to gra stworzona od nowa – z nowoczesną grafiką, zmienioną rozgrywką i często nowym silnikiem;
- reboot to zupełnie nowa gra – korzysta z tego samego uniwersum, ale oferuje nowe podejście;
- classic to ponowne wydanie starej wersji – bez większych zmian, ale z garścią poprawek.
W tekście te słowa często się pojawią, niejednokrotnie się przeplatając lub nawet łącząc! Dlatego warto sobie z grubsza przypomnieć, czym się różnią.
Remaster nie jest przepisem na sukces
Cały tekst mógłbym zamknąć w odpowiedzi „to zależy”. Historia gier MMO pokazuje bowiem, że niektóre tytuły były skazane na porażkę, a wydawanie ich remastera czy nawet remake’a niczego by nie zmieniło. Jasne, przez pierwszy miesiąc lub dwa społeczność wykazałaby zainteresowanie nową-starą produkcją, ale wynika to bardziej z kwestii braku realnych nowości na rynku. W rzeczywistości jednak nie bez powodu pewne gry upadły, a wskrzeszanie ich byłoby zwykłą próbą wyciśnięcia z graczy kilku groszy.
Czemu tak uważam? W odróżnieniu od innych gatunków, gry MMORPG muszą być ciągle utrzymywane i rozwijane. Nie wystarczy wydać gry raz i zabrać się za inny projekt – takie produkcje zazwyczaj szybko upadają. W przypadku MMO trzeba liczyć się z długodystansową walką o uwagę graczy, bo to nie sprint, a prawdziwy maraton, co udowadnia chociażby Albion Online. Sandboksowa produkcja dopiero po kilku latach na rynku, pojawieniu się na Steamie oraz przejściu na model free-to-play nabrała wiatru w żagle. Ugruntowała swoją pozycję, znalazła niszę oraz zainteresowała graczy. Jak widać, czas odegrał tutaj kluczową rolę, bo twórcy się nie poddali, tylko aktywnie reagowali i dłubali przy swojej produkcji.
Przeciwnym przykładem jest Blade & Soul od NCSoft. Produkcja miała udany start, ale z czasem o niej zapomniano i dzisiaj mało kto w nią gra, dlatego deweloper wpadł na pomysł wydania remastera po latach. Blade & Soul Neo to w zasadzie ta sama produkcja, ale z lepszą grafiką oraz garścią zmian w rozgrywce. Twórcy nazwali ją „współczesną reinterpretacją”, którą nie popełnia błędów oryginału. Szkoda tylko, że nie pozbawili gry elementów pay-to-win, bo może wtedy sytuacja nie byłaby tak tragiczna.
Nie pomogła także premiera jedynie na autorskiej platformie – gdyby od razu zapowiedziano debiut na Steamie (co zrobiono dopiero jakiś czas temu), gra mogłaby dużo zyskać. Na ten moment wątpię, czy przyciągnie uwagę graczy i raczej ponownie szybko zapomnimy o tym tytule. Co zresztą widać po Steamie. Nie uważam przy tym, że z czasem Blade & Soul Neo zyska w oczach społeczności, bo w rzeczywistości pod warstwą pudru nadal kryje się nieudany produkt. Czy to oznacza, że remastery gier MMO nie mają żadnego sensu?
Klasyczna wersja? Remaster? Remake? A może kontynuacja?
Wyżej opisana sytuacja nie oznacza, że nie opłaca się odświeżać czy też odnawiać gier MMO. Najlepszym, ale również bardzo specyficznym przykładem jest Final Fantasy XIV. Przypominam, że oryginalnie dzieło Square Enix okazało się wielką porażką i rychło zamknięto jego serwery. Za wskrzeszenie projektu wziął się Naoki Yoshida, który doprowadził grę do świetnego stanu, wydając ją jako Final Fantasy XIV: A Realm Reborn. Dzisiaj jest to jedna z najpopularniejszych produkcji z gatunku, w dodatku oparta o model pay-to-play (subskrypcję). Całą przemianę można bez kozery uznać za pełnoprawny remake, chociaż fabularnie jest kontynuacją (nie mylić z rebootem!).
Może trochę kontrowersyjnie, ale World of Warcraft Classic nazwę swoistym remasterem; nie dostaliśmy bowiem faktycznie „klasycznej” produkcji. Blizzard zdecydował się na garść zmian i usprawnień, a także widocznie lepszą szatę graficzną (chętni mogą również wybrać wersję oryginalną). Dostępne są rozmaite serwery, a osobny zespół cały czas rozwija projekt. Pojawiła się także wersja alternatywna o nazwie Season of Discovery, która oferuje zupełnie nieklasyczne elementy, a także zapowiedziano coś zupełnie nowego. Jest to więc swoista hybryda jeśli chodzi o odświeżenie gry, która odniosła ogromny sukces, korzystając nie tylko z mocy nostalgii do przyciągnięcia starych graczy, ale także zachęcając do zagrania nowe osoby.
Innym przykładem będzie RuneScape, które posiada wersję Old School RuneScape. To teoretycznie również „classic”, ale w rzeczywistości mowa o remake’u. Wspomniane MMO poszło bowiem swoją drogą i rozwijane jest niezależnie od głównej produkcji, będąc względem niej swoistym spin-offem. Jak więc widać, gatunek ten pod względem odświeżania swoich gier naprawdę szaleje i stosuje rozmaite rozwiązania, często mieszając je ze sobą. Z tego powodu do rameczki z definicjami warto podejść z odpowiednim dystansem.
Zapytacie, czy nie lepiej byłoby wydać zwykłą kontynuację, zamiast bawić się w odświeżanie? Z tym różnie jednak bywa, np. Guild Wars i Guild Wars 2 to zupełnie inne produkcje, niemające ze sobą zbyt wiele wspólnego. Jest jednak kilka udanych przykładów, jak np. Phantasy Star Online 2: New Genesis, które technicznie jest osobną grą względem Phantasy Star Online 2, ale w praktyce możemy potraktować ten tytuł jako remake lub reboot. Zresztą, w przypadku tego gatunku z „drugimi częściami” różnie bywa.
Nie ma więc prostej odpowiedzi, w którą stronę MMO powinno pójść. O takim World of Warcraft 2 raczej możemy jedynie pomarzyć, a Tibia czy Metin2 wciąż cieszą się wielkim powodzeniem. Nie jestem jednak pewien, czy w ich przypadku remaster okazałby się sukcesem, bo na pewne archaizmy zwyczajnie ciężko dzisiaj przymknąć oko. Dlatego właśnie wersje classic często sprawdzają się o wiele lepiej, bo oczekiwania wobec nich są zwyczajnie znacznie mniejsze. Nic więc dziwnego, że twórcy kombinują na rozmaite sposoby, często mieszając różne koncepcje na odświeżenie swojej produkcji.
Pełnoprawne remastery faktycznie istnieją
Muszę przy tym zaznaczyć, że gry MMO w pewnym sensie muszą się „remasterować”, jeśli chcą pozostać w obiegu. Takie World of Warcraft jest z nami od 20 lat, a jego grafika jest regularnie aktualizowana. Z kolei Final Fantasy XIV było ograniczane przez technologię starych PlayStation, więc z czasem zespół również wprowadzał nowe wizualia. Dlatego w wielu przypadkach w tym gatunku remasterowanie na poziomie graficznym cały czas trwa, tylko zwyczajnie tak się tego procesu nie nazywa.
Jest jednak kilka przypadków faktycznych remasterów. Black Desert Online otrzymał oficjalnie aktualizację Remastered, która skupiła się na polepszeniu doznań wizualnych. Co jest o tyle zabawne, że gra sama w sobie wyglądała już naprawdę dobrze i raczej nie potrzebowała odświeżenia. Niemniej niczym w niektórych tytułach single player zdecydowano się na taki ruch. Tutaj różnica tkwi w tym, że całość dostaliśmy za darmo, a jak wiadomo – to uczciwa cena!
Nie tak dawno Dofus przesiadł się na silnik Unity i zrezygnował (wreszcie!) z technologii Flash. To z kolei sprawiło, że twórcy niejako zmuszeni zostali do zmiany grafiki, ulepszając ją, jak i wiele innych elementów rozgrywki. Technicznie więc możemy mówić o pełnoprawnym remasterze. Innym przykładem, chociaż nie do końca legalnym, jest fanowski projekt Lineage 2. To leciwe MMO zostało przeniesione na Unreal Engine 4 przez grupkę oddanych graczy i muszę przyznać, że prezentuje się naprawdę dobrze.
Przypudrowanie gry nie ukryje jej archaizmów
Odświeżanie gier MMO nie gwarantuje jednak sukcesu. Co prawda nie brakuje prywatnych serwerów upadłych tytułów, a niektóre z nich mają nawet swoją oddaną społeczność, jak np. Star Wars Galaxies czy Warhammer Online. Czy jednak gdyby dzisiaj firma oficjalnie je wskrzesiła i odgrzała, to znalazłoby się wystarczająco graczy, aby zwróciły się poniesione koszta? Ciężko orzec.
Za przykład posłuży mi Wildstar, które miało ogromny potencjał i mogło zawojować rynek. Do tej pory darzę ten tytuł ogromnym sentymentem, ale nie jestem ślepy na jego problemy. Przejście na free-to-play nie uratowało gry, więc uważam, że remaster również by niczego nie wskórał. Może pełen remake zdziałałby cuda, ale równie dobrze twórcy mogliby po prostu stworzyć nową grę.
W ostatnich latach obserwuję wiele prób przywracania do życia klasyków takich jak MU Legend, S4 League, Defiance – jest nawet konkretny wydawca, Valofe, który specjalizuje się w dawaniu starym tytułom drugiej szansy. I co? I nic, większość z nich żyje przez kilka miesięcy, a potem zwija manatki lub znajduje bardzo wąską niszę. Najwidoczniej na tym rynku to nieco za mało, bo gracze mimo wszystko idą z duchem czasu. Nadmiaru archaizmów nie ukryje nawet najstaranniej przypudrowana grafika.
Podobnie próbuje działać firma X-Legend Entertainment, która w ostatnich latach regularnie odświeża swoje leciwe produkcje. Przerobili już Astral Tale, zaliczyli Grand Fantasia Origin, mieli Glory Destiny Reborn, a teraz próbują swych sił z Aura Kingdom: Impact. Takie tytuły zawsze obiecują to samo – lepszą grafikę, nową zawartość, ważne zmiany oraz brak bolączek oryginału. Szkoda tylko, że nie mogą z dumą napisać o sukcesie, bo takiego do tej pory nie było. Chyba że za sukces uznać przyciągnięcie garści graczy, którzy zapłacili za odgrzanego kotleta.
Kto zasługuje na remaster?
Gdybym miał wskazać grę, która według mnie zasługuje na remaster, to byłoby to The Lord of the Rings Online. Fenomenalny i unikatowy tytuł, mający niepowtarzalny klimat oraz mnóstwo zawartości. Twórcy kiedyś planowali odświeżyć grafikę, bo przyznają, że czas nie podziałał na korzyść ich MMORPG. Niemniej zrezygnowali z pomysłu, podkreślając rolę pieniędzy w takim przedsięwzięciu. Remaster The Lord of the Rings Online byłby drogi oraz zwyczajnie nieopłacalny. Tutaj przypomnę, że na temat stworzenia MMO z uniwersum Władcy Pierścieni co nieco ma do powiedzenia Amazon, które podobno coś szykuje. Pozostaje trzymać kciuki, aby gra była lepsza od serialu.
Drugim projektem byłoby pierwsze Guild Wars. To skończone MMO (jak to kuriozalnie brzmi!), które nadal jest dostępne i nie tak dawno temu świętowało swoje 20-lecie. Z tej okazji pojawiła się wielka przecena gry, specjalne wydarzenie, a społeczność zorganizowała kampanię ponownego przechodzenia fabuły. Spodziewałem się, że z tej okazji ArenaNet ogłosi jakiś serwer klasyczny lub wersję remastered. Tak się nie stało i w tym konkretnym przypadku żałuję. Dlaczego? Bo odświeżone Guild Wars mogłoby zadziałać na podobnej zasadzie co WoW Classic i być dobrą promocją Guild Wars 2. Jednak spece od marketingu uznali, że moje „wydaje mi się” nie ma ugruntowania w kosztorysie – czemu się zresztą ostatecznie nie dziwię.
Na koniec pozostawiam sobie dwie gry: RIFT i Tera Online. Obie produkcje były unikatowe, miały spory potencjał i stanowiły ciekawe alternatywy dla graczy MMO. W moim odczuciu mechanicznie nadal się bronią, a dobry remaster mógłby przyciągnąć do nich społeczność na nowo. Pod warunkiem oczywiście, że takie projekty byłyby rozwijane i utrzymywane, a nie wydane tylko po to, by na szybko zarobić na nostalgii.
W opłacalności upatruję największą bolączkę odświeżania gier z tego gatunku. Wszak MMORPG to inwestycja ze strony nie tylko graczy (czas), ale również deweloperów (środki na rozwój). Brak wsparcia finansowego dla utrzymania projektu oraz niewystarczające zainteresowanie to główne przyczyny śmierci tych produkcji, których sam remaster magicznie nie rozwiąże. Dlatego moja odpowiedź na pytanie, czy warto odświeżać MMORPG brzmi… „to zależy”. A jak Ty uważasz?