Chińczyk stał się milionerem dzięki kryptowalutom i rządzi krajem w Europie, który nawet nie istnieje
Liberland to niewielkie państewko u wybrzeży Dunaju, którego nowym premierem został kryptowalutowy milioner. Choć kraj ma duży problem z uznaniem na arenie międzynarodowej, chce być miejscem wolności od podatków i rządowych ograniczeń.

W Europie istnieje państwo, które dość trudno znaleźć na mapie (łatwiej będzie to zrobić na Wikipedii). Ma powierzchnię 7,2 kilometra kwadratowego, a funkcję premiera piastuje kryptowalutowy milioner z Chin, Justin Sun. Liberland, choć teoretycznie faktycznie istnieje, zmaga się z kilkoma problemami, a jednym z nich jest fakt nieuznawania państwa przez społeczność międzynarodową.
Liberland wolnościowym rajem?
Liberland został proklamowany w 2015 roku przez czeskiego polityka Vita Jedlićkę (obecnego prezydenta). Zajęcie terytorium było możliwe dzięki jego mocno niejasnej sytuacji. Kraj leży na granicy Serbii i Chorwacji, na zachodnim brzegu Dunaju. Regulacja biegu rzeki spowodowała zmiany w przebiegu jej koryta i powstanie terenów spornych, pewnego rodzaju ziemi niczyjej, na temat której zarówno Serbia, jak i Chorwacja ma odmienne zdanie.

To właśnie wykorzystali twórcy Liberlandu, zajmując niewielki teren, który jest 20-krotnie mniejszy niż chociażby Liechtenstein. W kraju tym panuje specyficzna demokracja, w której prawa wyborcze są nabywane gotówką. Walutą tam jest liberlandzki merit (LLM), którego kurs wynosi około 2 dolary. Minimalny próg otrzymania głosu to 5000 LLM, co oznacza ok. 10 tys. dolarów. Im więcej wniesie się do budżetu, tym większy ma się wpływ na władze.
Nowy premier Justin Sun chce uczynić z państwa wolnościowy raj podatkowy, który w żaden sposób nie ogranicza kreatywności biznesowej. Istnienia Liberlandu nie uznaje obecnie żadne państwo, jedynie dwie inne mikronacje. Serbia teoretycznie nie ma nic przeciwko, jednak oficjalnie na razie nie wyraziła poparcia. Chorwacja natomiast fakt proklamacji Liberlandu uważa za żart.