Solidny indyk przypominający Horizon Zero Dawn, na pewno sie skusze.
No i wywaliłem 125 zł w błoto. Gra cieniutka, babka jakaś nienażarta :) ciągle głodna. Żeglowanie pod wiatr może doprowadzić do szału a o walce lepiej w ogóle nic nie mówić. Nigdy nie kupuję świeżych gier/ czekam 2-3 tygodnie / teraz mnie podkusiło i od razu zostałem skarcony :)
Ledwo średni tytuł, przyjemna dla oka grafika i tyle plusów. Muzyka zbyt monotonna, wręcz usypiająca, dźwięki środowiska ledwo słyszalne na tle muzyki. Odkrywanie fabuły nie wciąga ani trochę, a crafting, jako to crafting jest i tyle, żeglowanie fajne tylko na początku, dalej nuda. Walka to jakaś pomyłka, klocowate ruchy postaci i przeciwnika, takie machanie cepem. Dwa poziomy trudności też nie trafione, pierwszy - "przetrwanie" karci nas powrotem do początku gry po każdej śmierci, zostawiając część ekwipunku w kieszeni, po drugim zgonie ok 3 rozdziału już chyba nikt nie będzie miał ochoty wracać. Drugi poziom to podziwianie fabuły, nudniej już być nie może. Tytuł chyba tylko dla twardzieli z dużym zaparciem, aby przetrzymać nudę przeplataną monotonią, polaną powtarzalnością.
Gra co najwyzej srednia.Wyroznia sie jedynie ciekawą oprawą graficzną.Sam swiat pustawy i nudny.Walka zbyt powolna,fabuła tez nie wciąga.Postac jest cały czas głodna co jest mocno przesadzone.Mozna pograc tylko po co skoro jest duzo lepszych gier w tym gatunku.
Zagrałem w to ze 2 godziny i powiem tak. Gra przypomina Valheim, ale tak naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałbym grać dłużej, bo tylko się zirytuję. Wybrałem trudniejszy poziom trudności, ale to był błąd, bo im dalej jest się w grze tym bardziej boję się kogokolwiek zaatakować, bo jakakolwiek śmierć oznacza utratę niemal wszystkiego co nazbierałem w ekwipunku, a poza tym (i to jest dużo gorsze) wraca się na sam początek gry. Takie coś może by przeszło 25 lat temu, gdzie było to na porządku dziennym ale dziś? Jeszcze rozumiem na początek danego rozdziału, ale na początek całej gry? Muzyka fajna, ale po jakimś czasie robi się monotonna, walka z potworami to masakra, pierwszy większy przeciwnik wymaga kilkudziesięciu celnych strzałów z procy (która zdąży się ze 3 razy zepsuć) zanim się go ubije. Jesteśmy na dosłownie kilka hitów i to dla pierwszego przeciwnika, a walka stresuje ze względu na wspomnianą perspektywę rozpoczynania gry od początku i utraty całego progresu jaki się w bólach osiągnęło. Na domiar złego główna bohaterka jest zaskakująco szczupła jak na fakt, że ona dosłownie co kilka minut domaga się żarcia, bo inaczej padnie z głodu. Rozumiem element survivalu, ale tu jest przegięcie.