W zachodniej Polsce znikną gimnazja?
Rodzice i uczniowie w zachodnich, przygranicznych miastach hurtem zapisuja się do Niemieckich gimnazjów.
Tak powinna wyglądać konstytucyjnie zagwarantowana bezpłatna nauka.
Jedyny kosz roczny to 30 euro. Książki, pomoce, zeszyty do ćwiczeń sa uczniom wypozyczane. Jedyne co musi kupić uczeń to długopis.
Dużo wcześniej przed szkoła jest bezpłatny kurs niemieckiego. Nie istnieje ukryta opłata w postaci koropetycji. Nauczyciel ma obowiąze zostać po szkole że słabszym uczniem i bezpłatnie mu pomagać.
Rodzice są w szoku, że nie trzeba wydawać setek złotych na coroczny zakup nowych książek i zeszytów.
U nas wyciąganie pieniędzy jest po prostu rozbojem w biały dzień. Płać za książki, za dziennik elektroniczny, za szafkę, za ochronę, za kamerę.....itd.
Będę zgadywał że nie masz dzieci i twoja wiedza na ten temat, tak jak na inne tematy, jest czysto teoretyczna.
Wiadomość oczywiście jest idiotyczna bo nikt poza osobami mieszkającymi przy samej granicy nie będzie dziecka wysyłał codziennie do szkoły wiele kilometrów dalej bo oczywiście było by to o wiele droższe.
Zresztą Niemcy pracują zamiast strajkować, pić i pracować na czarno i płacą podatki, z tych podatków utrzymują szkoły, a więc do roboty i płacić podatki
To by bylo ciekawe, gdyby w Polsce to szkoła zapewniała podręczniki, nagle by się okazało, że jednak jednak np. matematyka na poziomie podstawowym nie zmienia swoich założeń co roku i nie trzeba w kółko zmieniać książek
@up- Najśmieszniejsze w tym, że "zmiana podstawy programowej" polega w podręczniku na przestawieniu kolejności rozdziałów i zmianie kilku ilustracji. No ale starego podręcznika oczywiście nie można już używać bo jest niezgodny. Trzeba kupić nowiutki.
Fakt, to co się dzieje u nas to jest jeszcze większy rozbój niż na fotoradarach. Cały biznes wyrósł na produkcji podręczników, niewiele jest bardziej dochodowych rzeczy. Ceny bardzo wysokie, wręcz złodziejskie, zbyt zagwarantowany... Więc czemu się nie obłowić? Ten kraj normalny nie jest.
nie zmienia swoich założeń co roku i nie trzeba w kółko zmieniać książek
Naukowcy chętnie przygotowaliby podręczniki na zasadach znanych z Open Source, ale niestety prawo i lobby zrobi wszystko, aby nie pozwolić obywatelom dzielić się wiedzą i bezpłatnie pomagać (VAT za korzyść z bezpłatnej przy/u-sługi).
Rozwiązanie jest proste - należy ustawowo zakazać humanistom i ekonomistom wpływu na jakiekolwiek programy nauczania czegokolwiek gdziekolwiek (także ekonomii, historii, języków ...) - zapewniam, że fizyk, chemik, biolog lub matematyk ułoży taki kanon lektur jak trzeba i nie będzie w nim snobogniotów i chorych portierów.
Tenże rozbój jak pamiętam zaczął się za moich czasów, czyli zaraz po roku 1990 i doprawdy dziwne, że jeszcze rodzice nie pogonili darmozjadów, bo na ministry bym nie liczył. Nie tylko nauczyciel zmieniał, co roku zdanie w kwestii podręczników, ale w trakcie roku zmieniał się nauczyciel i oczywiście "proponował" swoje podręczniki. Chociaż miałem lat ledwie ponad dziesięć pukałem się znacząco w czoło.
Podręczniki obowiązkowe dla szkół publicznych powinny być określone przez państwo (jak za komuny - proszę się bulwersować śmiało), za darmo (podobno mamy XXI wiek więc to chyba niewielki wydatek) albo wypożyczane, aktualizowane powiedzmy co 10 lat. A reszta jak kto chce, ma ochotę i się zgodzi na nauczycielskie fanaberie, kto bogatemu zabroni. Jak się ktoś obruszy na dyktat państwa to kijem mu po plecach - u nas po prostu trwa źle pojęta wolność, nie w tych obszarach w których jej potrzeba, z reguły w dojeniu pieniędzy z ludzi.
Kłosiu, jesteś człowiekiem zdroworozsądkowym, ale teraz przemawiają przez Ciebie emocje. Nasz kraj ma swoje uwarunkowania i zaszłości, ale nie wyróżnia się drastycznie in minus (ogólnie) na tle krajów regionu czyli na tle Słowacji, Litwy, Ukrainy, Białorusi, Rumunii, Węgier, Bułgarii i Czech. Z tymi krajami nas porównuj, a nie z Norwegią, Szwajcarią i Luksemburgiem. Jest to dla Ciebie oczywiste, ale teraz sobie pozwoliłeś na małą demagogię.
Tak, nasz kraj nie jest idealny, ale czy Rumunia albo Węgry są? W porównaniu z tym co było w 1989 roku pokonaliśmy długą drogę. Nie tylko edukacja przesiąknięta jest patologią, ale takich problemów nie rozwiązuje się w tydzień, szczególnie gdy są nabrzmiałe.
A totalna reorganizacja polskiego szkolnictwa wymaga gigantycznych funduszy. Może Norwegowie dadzą nam swoje złoża naftowe (to tak, a propos demagogii).
Ahaswer -> Ja rozumiem, że na niektóre rzeczy wpływ mogą mieć uwarunkowania historyczne - toteż nawet chcąc zmienić niektóre systemy to nadal ciągnie się za nami przeszłość. Tak jest z ZUSem, tak jest z polityką podatkową i wieloma innymi rzeczami. Jednak wprowadzenie obowiązku zakupu książek przez szkołę i zablokowanie zmian w podręcznikach na lata (no może, że pod postacią dodatku do podręcznika), można wprowadzić od ręki. Co więcej przy jednorazowym zakupie na skalę krajową przez MEN, udałoby się uzyskać ceny podręczników nawet parokrotnie niższe niż obecnie.
Tu nie ma co się porównywać do krajów o podobnej przeszłości, a trzeba wzorować się na najlepszych - tam gdzie dany system się sprawdza.
Widzę, że zedytowałeś, to i ja dodam jeszcze parę słów. Zmiana źródła podręczników z prywatnego na państwowe nie wymaga żadnej reorganizacji szkolnictwa. Wystarczy w danym roku zrobić zrzutę, a podręczniki, które jeszcze mogą być wykorzystane skupować od osób prywatnych (na zasadzie zmniejszenia opłaty na początku roku). Zakładając, że podręcznik wystarczy na 5 lat, wystarczy policzyć ile kosztuje zestaw książek (po rabatach związanych z efektem skali), dodać do tego możliwe straty, a następnie podzielić to przez 5 i taką opłatę pobierać. A jeśli podręcznik utrzyma się dłużej niż 5 lat, to jest to tylko z korzyścią dla państwa.
Ok, przekonałeś mnie. W takich sprawach zmiany są możliwe szybko. Ale kwestie systemowe...
Czemu kolejni ministrowie nie wprowadzili tego rozwiązania, o którym mówisz? Co stało na przeszkodzie? Od razu mówię, że teorie spiskowe mnie nie interesują. Konkretnie, jakie były argumenty.
Tytuł wątku jest obrazoburczy. Nie w zachodniej, tylko w przygranicznej jak już. I nie znikną.
"Jednak wprowadzenie obowiązku zakupu książek przez szkołę i zablokowanie zmian w podręcznikach na lata (no może, że pod postacią dodatku do podręcznika), można wprowadzić od ręki."
Można. Ale po co?
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/rzeczpospolita-podrecznikowe-eldorado/45xef
"Według nieoficjalnych informacji w przypadku podręczników do nauki języków koszty marketingu mogą stanowić nawet 60 proc. ceny. To pieniądze, z których wydawnictwa opłacają bankiety dla nauczycieli i dyrektorów szkół oraz krążących po całym kraju przedstawicieli handlowych."
A ja się nie dalej jak wczoraj zastanawiałem czemu cieniutka książka do angielskiego kosztuje aż tyle. :/
obowiązku zakupu książek przez szkołę i zablokowanie zmian w podręcznikach na lata
Zorganizujmy się i zróbmy referendum - pewnie się nie uda, ale tak, to możemy tylko gadać do TV lub monitora i czepiać się szczegółów wypowiedzi przedpiśców - jak w "Żywocie Briana" ;)
Trzeba ustalić plan z wypisanym podstawowymi założeniami i wymyślić mądre i proste jak budowa cepa i niemożliwe do przekręcenia pytania, na które normalny człowiek będzie chciał odpowiedzieć.
Ahaswer -> Lobby podręcznikowe. W obecnym systemie korzystają wszyscy:
-wydawnictwo zgarnia kasę
-nauczyciele dostają gadżety (czasem nawet netbooki)
-szkoły dostają sprzęt (tablice multimedialne, z których często nigdy żadne dziecko nie skorzysta)
-MEN, bo mogą spędzić parę miesięcy nad ustalaniem standardu podręczników, dochodząc do wniosku, że zmiana okładki powoduje konieczność zmiany podręcznika.
Tracą na tym tylko obywatele, ale kto by się tym przejmował - w końcu te paręset złotych w skali roku nie jest jakąś dużą kwotą. A raczej jest zbyt małą, żeby ludzie zaczęli się buntować.
Poza tym w roku zmiany, trzeba byłoby wyłożyć troszkę więcej kasy niż wpłynęłoby ze składki, a to znaczy, że pogłębiłaby się dziura budżetowa za czasów jednego rządu, podczas gdy wpływy z tego tytułu i realne zyski w budżecie pojawiałyby się wraz z kolejnymi latami, aż po okresie spłaty zakupu podręczników, kolejny rząd mógłby wykazać zyski. A wtedy już stara śpiewka - "poprzedni rząd zadłużył nasz kraj, a my wyprowadziliśmy go na prostą."
Ahaswer--> Możemy zaklinać rzeczywistość, ale nie oszukujmy się że chodzi tu o lobby.... Sam jestem dalej uczniem (studia) ale pamiętam ile kosztowały podręczniki 2 lata temu. Nowe wydania ( a obecni uczniowie 5 klas podstawowych są zmuszeni do kupienia tylko nowych) to koszt minimum pomiędzy 500-600 zł. A gdzie plecak, długopisy, kredki, bloki, zeszyty w pięciolinię itd. Drobiazgi ale to kolejny koszt w granicach 150zł. Żeby tej paranoi nie było dość, to nauczyciele mają czelność jeszcze wymagać jakie zeszyty Ty masz, za własne pieniądze kupić, bo jak będziesz mieć inny to nie sprawdzi albo wstawi ndst. Zapłać komitet, bo jak nie zapłacisz to choć Twoje dziecko ma średnią 6.0 nawet dyplomu może nie dostać. Płać za elektroniczny dziennik, bo nie można poszukać darmowych rozwiązań. Każdemu nauczycielowi musisz przynieść ryzę papieru, bo inaczej sprawdziany będziesz przepisywał z tablicy. Zapłać ubezpieczenie, do liceum było zawsze obowiązkowe (musiałem płacić pomimo tego że rodzice mnie ubezpieczali prywatnie, z własnej kieszeni w innej firmie). Nawet jeżeli nie zmienia się podstawa programowa to są nauczyciele którzy mają fanaberie i wymagają tylko nowych wydań ( może nie fanaberia, a układ z przedstawicielem danego wydawnictwa, ja sprzedaję dzieciakom taniej i jakoś grosz z tego mam).
W Polsce nauka jak na razie z pewnością nie jest darmowa.
Samo myślenie, o tym, że nasz kraj ma uwarunkowania historyczne oraz zaszłości powoduje, że uniemożliwia się reformy. Wielcy królowie czy jacyś inni władcy, którzy rządzili w różnych okresach, różnych krajach, uwarunkowaniach historycznych, kulturowych, religijnych itp. i potrafili się odciąć od tych uwarunkowań i zmienić coś na lepiej tylko to udowadniają.
Sam pomysł tego, że szkoły/pojedynczy nauczyciele mogą sobie wybierać podręczniki co roku jest poroniony, bo rodzi to patologie. Dlatego jak najbardziej obowiązkiem szkoły powinno być dostarczenie podręczników i podręczniki powinny być też wieloletnie, chociaż będzie cała masa rodziców, którzy za dopłatą będą chcieli mieć możliwość otrzymania nowych egzemplarzy (i należy im też taką możliwość udostępnić, tym bardziej, że niektórzy uczniowie lubią niszczyć podręczniki więc i tak nie dla wszystkich by starczyło starych).
I można to zmienić bardzo szybko i bez patrzenia na uwarunkowania i dorabianie ideologii historycznych.
Przez cala podstawowkie i liceum nie mialem ani jednego nowego podrecznika oprocz cwiczeniowek w ktorych sie pisalo!!!!!! Nie przeszkodzilo mi to w byciu najlepszym uczniem w podstawowce, skonczyc liceum, studia itd.....
Mialem nauczycieli, ktorzy w leb potrafili dac a kleczenie na woreczkach grochu to codziennosc....
No ale to bylo jeszcze za zlych czasow przez zmiana ustroju, w czasie i zaraz po nim...
Teraz? nauczyciele glaby, zastraszone przez jeszcze wieksze glaby w klasie, nowki ksiazki z tak marna zawartoscia merytoryczna ze aby dziecko cos sie nauczylo trzeba ze strychu wyciagnac stare ksiazki i siedziec z dzieckiem nad nauka....
Ale nowe idzie Panie...
Nauczyciele sa nadal ci sami, to uczniowe sie robia coraz lepsi :)
Kiedys mozna bylo skonczyc anglistyke na studiach i byc kims. Dzisiaj od dzieci wymaga sie 2-3 jezykow obcych znanych dobrze i jeszcze skonczonych studiow kierunkowych, najlepiej w kategorii ekonomii lub jakiegos politechnicznego:)
Wiec jak taki stary pryk majacy 50-60 lat, ktory nie zna zadnego jezyka obcego, ledwo pare slow po rosyjsku, ma byc autorytetem dla dobrych uczniow, ktorzy spedzaja dzien i noc nad ksiazkami?
spedzaja dzien i noc nad ksiazkami
Zajady mi pękły ze śmiechu. To dzisiejszy uczeń musi umieć czytać? Mamy 21 wiek - nowoczesne metody nauki bez konieczności czytania - wystarczy klikać lub macać tablet.
Jak sie uczyles w szkole dla debili to twoja sprawa:)
W najlepszych liceach w Polsce norma jest, ze ludzie spia po 4-5 godzin dziennie.
[22] Top 10. Czyli miedzy 2500 a 5000 uczniow w Polsce faktycznie musi ostro wkuwac.
Reszta to smiech na sali.
Rzeczywiście, coraz więcej osób z mojego miasta przenosi się do Niemiec, jeśli chodzi o edukację. Pomijając fakt opłat za naukę, w niemieckich technikach często całkiem nieźle się zarabia. Uczniowie dostają kasę za praktyki, (u nas też się to zdarza) jednak jest też coś takiego, że po zakończeniu nauki wykonawcy poszukiwanych zawodów mają za to dodatkowe pieniądze.
Hmm... no ciekawe... hmm.... zastanówmy się.... dlaczego w Niemczech tak jest? Bo im się nudzi? Nie mają co robić z hajsem? Nie, chyba nie. Aaa już wiem! Może po prostu są bogatsi i ich na to STAĆ? Może to wina tego, że podczas gdy my tkwiliśmy w komunie, Zachód się rozwijał? Chyba całkiem logiczne? A może nie? Nie, to nie może być to. To na pewno wina Tuska i PO.
To dzisiejszy uczeń musi umieć czytać? Mamy 21 wiek - nowoczesne metody nauki bez konieczności czytania - wystarczy klikać lub macać tablet.
ZŁ - pan to chyba szkołę w głębokiej komunie skończył.
Obecny rok. Podręczniki (3/4 używane). 3 gimnazjum. - ok. 300 zł.
Podręczniki (wszystkie muszą być nowe). 2 klasa podstawówki - ok. 250 zł.
Akcesoria szkolne - ok. 100 zł.
Do tego dojdą jakieś dodatkowe opłaty w szkole i wyjdzie kolejne kilkadziesiąt złotych.
Edit: A teraz tak. Bierzemy na przykład rodzinę, rodzice bezrobotni, bida w domu, co zjeść nie ma. Ale MUSISZ jeszcze wydać kasiorkę na książki, kasę z du*y wyjmując.
Ksionim - wysokie ceny podręczników to wina naszego "zacofania" w czasach komuny?
Ksionim -> ale przecież to właśnie polska sytuacja pokazuje, że nas stać, a Niemców nie. To nas stać na wymianę podręczników na nowe co rok, podczas gdy niemiecka biedota męczy się na używanych sprzed kilku lat.
Teemoray -> dodałbym jeszcze, że najczęstszą przyczyną biedy jest głupota i niezaradność, które są przekazywane na kolejne pokolenie :) Pomijam choroby i wydarzenia losowe, ale tym osobom z kolei powinny należeć się renty i zasiłki. Ale niestety to nie oni wyciągają po nie ręce mając na uwadze swoją godność, honor czy zwyczajny wstyd w sięganiu po darmowe. Za to głupcy i leniwi korzystają z tego pełną gębą, bez krzty skrępowania :) Po czym przekazują dzieciom wzorce i sposoby jak mieć kasę nic nie robiąc
A teraz tak. Bierzemy na przykład rodzinę, rodzice bezrobotni, bida w domu, co zjeść nie ma. Ale MUSISZ jeszcze wydać kasiorkę na książki, kasę z du*y wyjmując.
Właśnie doszedłeś do wniosku że powinno się wśród biednych ludzi promować ideę "prezerwatywy są tańsze niż dzieci", gratulację. Odkryłeś amerykę że biednych nie stać na dzieci?
Ba, przecież te bachory jeszcze żreć chcą.
Mi nie chodzi o chędożone podręczniki tylko o to, że w Niemczech się ich nie kupuje, bo płaci państwo. My je kupujemy nie dlatego, że jesteśmy bogatsi, tylko dlatego, że nikt za nas tego nie zrobi i musimy je kupić. Bo chyba o to chodziło autorowi wątku? Że w Niemczech płaci państwo i szkoła jest tańsza? To mi chodziło o to, że Polski nie stać, bo jest biedniejsza.
Ksionim -> Jakbyś potrafił policzyć cokolwiek więcej niż to ile parówek zjadłeś na śniadanie, to moglibyśmy porozmawiać o tym która opcja podręcznikowa jest tańsza dla społeczeństwa i którą powinien wybrać logicznie myślący biedny kraj :-)
Ksionim ---- ale przecież za komuny na używanych książkach mogły się uczyć dzieci wielu roczników. Dobrej jakości papier, twarda okładka i porządnie robipne, zszywane książki były niezniszczalne. Dopiero wraz z nowa Polska zaczęło się to robienie durni z rodziców, bo jakiś były sekretarz dostał od Balcerowicza wydawnictwo i trza było kasę trzepac.
To nie jest zadna zaszlosc, to nie zadne uwarunkowania historyczne - bo za moich czasow korzystalo sie z uzywanych ksiazek. Na wakacjach w podstawowce byla licytacja - starsi uczniowie sprzedawali cale komplety tym o klase nizej. Co fajniejsze szkola najczesciej finansowala kilka nowych kompletow ktorzy dostawali najlepsi uczniowie. Finansowo to byly grosze.
Potem byly reformy, jedna partia bardziej lasa na kase od drugiej, reforma szkolnictwa, lobby podrecznikowe uderzylo do kogo trzeba z kopertkami i mamy co mamy. Szary obywatel w swietle prawa (i zmieniajacego sie programu nauczania co rok) jest po prostu okradany. Tyle.
Tak Ksionim - wbrew temu co myslisz trafiles w sedno - to 100% wina lasych na kase przekupnych rzadzacych.
To mi chodziło o to, że Polski nie stać, bo jest biedniejsza.
a dlaczego jestesmy biedniejsi? Bo Polska rodzina w odwrotnosci od Niemieckiej jedyne na co moze liczyc od panstwa (mimo rownie wysokich placonych podatkow) to kopas w dupas..