Od mojego poprzedniego posta minął ponad miesiąc, ale w tym czasie ukończyłem trochę gier jak i ciągle na tapecie są nowe.
Dome Keeper - (22h, ukończone) - Wall World, które rozwija pomysł jest nieco lepsze, bo ma główny cel. Dome Keeper to zbiór scenariuszy z kosmetycznymi zmianami. Fajne, dostarcza zabawy, ale mogło być jeszcze lepsze. Więcej o grze napisałem tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/dome-keeper/komentarze/z3648a#post0-16769881
Neyyah - (20h, ukończone) - Fantastyczna przygoda w klimatach serii "Myst". Staroszkolne poruszanie się i rozwiązania, ale satysfakcjonująca eksploracja. Audiowizualnie rewelacja, zaprojektowany świat jest z dbałością o najmniejszy szczegół. Zagadki nietrudne, ale czasami łatwo się pogubić w kolejności, co należy robić i łatwo też pominąć jakieś przejście, przycisk, czy inne przedmioty od interakcji. Z immersji wybijają aktorzy w FMV, którzy grają jak z teatrzyków szkolnych i pod koniec dużo latania w te i we wte. Ale warto. Więcej o grze napisałem tutaj: https://przygodomania.pl/neyyah-recenzja/
Paper Trail - (8h, ukończone) - Bardzo pomysłowa, niekonwencjonalna gra logiczna, w której obracamy odwrotnie fragmentami kartki tworząc nowe przejścia. Kilka krain i wariacji pomysłu oraz prosta acz wzruszająca historia bohaterki. Więcej o grze napisałem tu: https://www.gry-online.pl/gry/paper-trail/komentarze/z4639b
The Alien Cube - (3h, ukończone) - Kontynuacja The Land of Pain i taka sama konstrukcja rozgrywki w klimatach Lovecrafta. Fabularnie wiadomo, czego się spodziewać, gameplayowo to w dużej mierze walking sim z okazjonalnymi ucieczkami przed wrogami. Grafika bardziej niż dobra a dźwięk świetny i robi robotę. Więcej o grze: https://www.gry-online.pl/gry/the-alien-cube/komentarze/z16173
Deep Sleep: Labyrinth of the Forsaken (16h, ukończone) - Jednak odrobinę gorsza od trylogii. Początkowo była świetna, ale z czasem natłok walki irytował, zaś zagadek nie było wiele. W sumie to bardziej turowy survival horror, niż klasyczna przygodówka. Są też elementy RPG. Nie miała jednak tej tajemnicy, co poprzednie odsłony. Więcej napisałem tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/deep-sleep-labyrinth-of-the-forsaken/komentarze/z56edf
Beyond Sunset (4,5h, porzucona) - jak lubię retro FPsy, tak ten tytuł mnie mocno rozczarował. Więcej o grze napisałem pod kartą w encyklopedii: https://www.gry-online.pl/gry/beyond-sunset/komentarze/zf6207#post0-16813174
Labyrinth City: Pierre the Maze Detective (6h, ukończone) - Szukanie drogi wśród labiryntów ludzi, ścieżek, drabin i wielu innych rzeczy. Rozgrywka na papierze prosta, ale w rzeczywistości jest trudniej. Świetnie narysowane grafiki - pełne szczegółów, dopracowane i niekiedy zabawne. Wiele różnych krain, ale z racji, że głownie szukamy prawidłowej drogi do celu i tylko chodzimy rozgrywka z czasem może znużyć. Co prawda wpleciono też na każdej mapie pojedyncze łamigłówki, ale są one banalne. Po drodze szukamy też skrzyń, gwiazdek, notatek, które składają się na pełne przejście poziomu. Synkowi się podobała, mi też przypadła do gustu.
Abtos Covert (2h, ukończone) - Jesteśmy osamotnionym greckim żołnierzem, który został oddelegowany do pewnej wojskowej placówki w lesie. Tam od razu wiadomo, że ów miejsce jest przeklęte. Przełożony, który informuje nas o charakterze placówki nie ukrywa, że jest to specyficzna miejscówka. Poprzedni żołnierze zniknęli a budynek pozostawia wiele do życzenia – przede wszystkim jest trefny generator, którego szlag trafia jeśli za dużo mamy włączonych świateł, czy uruchomioną wentylację. Dlatego te rzeczy będziemy włączać wyłącznie w określonych momentach podczas warty, która trwa od północy do siódmej rano. W tym czasie musimy przetrwać noc i nie dać się zabić zjawom i potworom, które w tym czasie się zbliżają do placówki.
Większość czasu spędzać będziemy na kamerach, które rozstawione są wokół placówki. Na nich obserwujemy, co się zbliża do placówki i od której strony. Pierwszej nocy powolnym krokiem nawiedza nas zjawa żołnierza, którego należy potraktować reflektorami skierowanymi na wejście. Drugiej nocy oprócz niego pojawia się upiór kobiety, przed którą możemy się tylko schować w szafce. Podczas trzeciej „zajmujemy się” upiornym dzieckiem w wentylacji uważając na pozostałe zjawy. Podczas czwartej nocy dochodzi utrzymywanie światła w pobliskiej kaplicy a ostatniej, piątej nocy mamy kolejnego gościa. Gdy ją przetrwamy jesteśmy świadkiem zakończenia (dość przewidywalnego). Każdej nocy należy pilnować, aby nie wyłączył się generator – inaczej placówkę spowiją ciemności i będziemy bezradni, gdy dopadnie nas duch żołnierza lub dziecka. O tym, jak stoimy z prądem, informuje nas licznik w górnym, prawym rogu.
Ogólnie jest ciekawie i gra trzyma w napięciu, szczególnie po dwóch dniach. Przełączanie kamer, sprawdzanie wentylacji a później latanie do kaplicy w nadziei, że inne zjawy tak szybko do nas nie dojdą potrafi przyśpieszyć tętno. Jest też kilka nagłych straszaków, przy którym możemy podskoczyć.
Grafika jest przyzwoita. Wysokiej jakości jest dźwięk i muzyka. Optymalizacja u mnie pozostawała do życzenia, bo wszelkie wiatraki chodziły na full, ekran niekiedy przycinał. Ale też grałem na najniższych ustawieniach. Pewnie przy lepszym blaszaku takich problemów się nie uświadczy.
Gra jest w porządku. Wiedziałem czego się spodziewać i w niczym mnie nie zawiodła. Czas trwania jest od godziny do kilku – w zależności, czy któraś zjawa nas dopadnie. Wtedy daną wartę powtarzamy. Można zagrać.
Mosaic Chronicles (3,5h, porzucona po skompletowaniu jednej z trzech historyjek) - Nie ma startu do Glass Masquarde. Bazują na tym samym pomyśle – układanie witraży w ciemno. W Mosaic Chronicles jeszcze pomiędzy zabawą puzzlami śledzimy historyjkę. Tylko co z niej, skoro układanie poszczególnych obrazków schodzi trochę czasu i czytając kolejny fragment opowieści nie mamy w pamięci poprzedniego. Sama historyjka w ogóle też nie jest interesująca. Niby skierowana do dzieciaków, ale napisana bardzo nieprzystępnie i z wyrazami, których dziecku nie powinno się mówić. Czytając ją synowi za bardzo nie wiedział o czym to jest i przez to stracił nią zainteresowanie. A czytam mu różne opowiadania i nie ma problemu z logicznym myśleniem i wyciąganiem wniosków, często dopytując o to i owo. Tutaj tego nie było.
Samo układanie też pozostawia wiele do życzenia. Dzieciaka totalnie zniechęciło. Mnie w sumie też. Obrazek widzimy przez chwilę w postaci miniaturki podczas czytania tekstu. Potem przystępujemy do jego układania. Mamy kilka stałych puzzli a resztę dopasowujemy już sami. Elementy mają nieregularne kształty i wielkość. W ten sposób zazwyczaj zaczynamy układanie od krawędzi i kierujemy się ku środkowi, gdzie mamy ułożone bardziej charakterystyczne fragmenty. Ale to nadal układanie w ciemno. W Glas Masquerade większość kształtów puzzli mamy widocznych na ekranie. Sama tematyka też sugerowała co układamy, jak i zachowane były proporcje, symetryczność, dzięki czemu przyjemnie się to układało. W Mosaic Chronicles elementy układanki przewijamy w dół i w górę a grafiki na witrażu były narysowana w kreskówkowym stylu z artystycznym zacięciem, bez proporcji, co dodatkowo utrudniało układanie. Puzzle też mają przeróżne kształty utrudniające układanie. O ile jeszcze pierwsze wyzwania były w miarę w porządku, to później były grafiki, które miały dużo tła, które kolorystycznie niekiedy się zlewało. Weź to ułóż z pamięci. Nawet gdy sobie robiłem zdjęcia miniaturki hehe, to i tak nie było tak proste ułożenie obrazu.
Technicznie jest ok, nie napotkałem żadnych błędów. W tle gra nawet przyjemna muzyka – choć kilka utworów stawało się z czasem irytujących.
W sumie gra ma też problem do kogo jest skierowana. Historyjka skierowana jest dla dzieciaków, choć nie jest napisana dla nich przystępnym językiem, zaś puzzle to już ewidentnie dla nich nie są, bo i dorosły może mieć z nimi problem. Co prawda w ten sposób, trochę z grą spędzimy czasu, ale zamiast relaksować i chcieć uruchomić kolejny obrazek do układania wolałem po prostu z gry wyjść. Nie polecam.
Caput Mortum (2,5h, ukończona) - Solidna produkcja, w której znalazłem trochę pierwszej Amnesii, szczyptę ARX Fatalis doprawioną starymi produkcjami i wyszła z tego przyjemna gra. Caput Mortum to klimatyczny survival horror, w którym eksplorujemy podziemia wieży pewnego alchemika. W nich natrafimy na różne pomieszczenia, w których natrafimy na różne istoty oraz laboratoria, w których przyjdzie nam rozwiązać kilka łamigłówek. Poznamy też historię końca tego miejsca a także homunkulusów, z którymi jest związana, a na których też natrafimy - jedni będą niegroźni, ale będą też i tacy, którzy mogą nas zabić. To już od nas zależy, czy będziemy z nimi walczyć, czy jednak unikać, bo ziół leczniczych jest ograniczona liczba. Ponadto natrafimy na kilka pułapek do rozbrojenia oraz skrzyń do otwarcia.
Istotną mechaniką gry jest kontrolowanie prawej ręki. Wciskając dodatkowo jeden przycisk możemy nią ruszać na boki, w górę i w dół, co pozwala nam na wykonywanie różnych interakcji, w tym naśladowanie ruchów pewnego homunkulusa, co jest w ogóle ciekawym motywem. Taka wariacja rzucania zaklęć w ARX Fatalis, ale ze swoją tożsamością. Grałem na klawiaturze+mysz i sterowanie ręką wykonano bardzo intuicyjnie.
Grafika stylizowana na gry z początku tego wieku udana, podkreślająca atmosferę gry. Miejscówki bardzo fajnie zrobione, Audio bardzo dobre. Tłumaczenie na język polski też dobrej jakości. Myślałem, że robione przez AI, ale myliłem się - ktoś tutaj się przyłożył. Nie ma co prawda wiele tekstów do czytania, ale jak są, to dobrze napisane.
Gra na dwa razy, jeśli ktoś chce zdobyć wszystkie osiągnięcia. Pierwsze przejście to max 2 godzinki. Do 40 zł można jak najbardziej grę kupić. Ja bawiłem się bardzo dobrze, jestem usatysfakcjonowany i w mojej opinii jest to jedna z tych lepszych produkcji do 2 godzin w klimatach horroru. Trafiła w moje gusta. Od studia oczekuję kolejnej gry w takich klimatach ;)
Biomech Hell (7h, ukończona) - Contra to to nie jest, ale Biomech Hell to niezła platformowa strzelanka na kilka godzin. Skakanie i strzelanie jest całkiem przyjemne. Jedynie czasami na górnych platformach wyskakujemy poza ekran i w przypadku strzału granatnikiem pocisk wybucha przy ekranie a nie tam, gdzie wycelowaliśmy. Do wyboru, poza standardową nieskończoną amunicją, mamy jeszcze cztery inne bronie. Te nieco różnią się u poszczególnych postaci (dwóch do wyboru) i są limitowane. Odnawiają się jedynie na kolejnym poziomie lub jeśli zestrzeliwując skrzynkę trafimy na dodatkową amunicję (poza amunicją może wypaść tarcza, dodatkowy poziom życia, serduszko odnawiające część paska, ale przeważnie są to punkty/kasa). Jednak lepszy zestaw broni ma żołnierz zielony i nim znacznie przyjemniej eliminowało się wrogów. Tych jest kilka rodzajów. Mamy standardowych strzelców, którzy są w różnych pozycjach strzeleckich, gości z miotaczami ognia, roboty, latające duże owady i mniejsze, które wykluwają się z jajek, które też należy zlikwidować (to są najbardziej wkurzający wrogowie w sumie). Ponadto są drony, larwy, wehikuły miotające, czasami mamy minibossa w postaci helikoptera lub czołgu. Natomiast każdy poziom kończy się walką z bossem. Ci w większości są prości, choć takich dwóch jest irytujących. W każdym razie nie trzeba mieć nie wiadomo jakiego skilla, by grę ukończyć.
I tutaj pojawia się minus - by grę ukończyć należy ją trzykrotnie przejść. Niekiedy mamy poziom do wyboru. Gdy przejdziemy ich 5, należy rozpocząć grę od nowa i przejść kolejnych 5, wybierając inne poziomy. Za trzecim podejściem musimy uzyskać 200000 punktów (przyznawanych za zabitych przeciwników, ale nie mamy w trakcie walki podglądu do punktacji), aby załączyła się ostateczna walka z głównym bossem. Takie rozwiązanie nie przypadło mi do gustu. Wolałbym po prostu poziomy jeden po drugim. Gdy pokonamy głównego bossa w menu odblokują się dwa dodatkowe tryby - walka z samymi, wszystkimi bossami oraz 5 losowych poziomów, które należy przejść bez ostatecznej śmierci. Tak więc trochę tej powtarzalności jest.
Z innych minusów są sporadyczne błędy. Raz postać nie pojawiła mi się do walki z bossem, bo przechodząc na ten poziom mój żołnierz został zabity, ale miałem jeszcze dwa życia, które jednak się nie załadowały i trzeba było wyłączyć grę z paska zadań. Podobnie na poziomach z miażdżącymi "tubami", które opadają, dwa razy był taki błąd, że nie dało się jej uniknąć, bo wysuwała się za nisko. Trzeba było wczytać od nowa poziom. Do tego za każdym razem po zakończeniu musimy oglądać creditsy, których nie da się pominąć.
Grafika ok - pikselowata. Można włączyć sobie opcję CRT. Muzyka przeciętna. Poziomy nie zapadają w pamięć. Niemniej można przy niej fajnie spędzić czas.
Dyer Expedition (1,5h, ukończona) - Godzinna, może półtoragodzinna lovecraftowska przygoda. Nie do końca jest to walking sim, bo jednak przyjdzie nam rozwiązać kilka łamigłówek w trakcie wędrówki, głównie dźwiękowych. Ogólnie są proste. W sumie jest jedna ciekawa. W każdym razie dostarczyła mi tego, czego oczekiwałem. Grafika PSX potęgująca wyobraźnię, dobry dźwięk, niezłe wykonanie w postaci lokacji i całokształtu. Jedynym minusem jest to, że w pewnym momencie trafiłem na niewidzialna ścianę, co twórca w ciągu doby naprawił i mogłem ukończyć grę. Mi się podobało.
Mad Age & This Guy (6h, ukończona) - Taki miks sokobana i bombermana. Wcielamy się w gościa, którego zadaniem jest udaremnienie nikczemnych planów złego naukowca. W sumie o fabule w zaledwie kilku zdaniach dowiadujemy się z wprowadzenia i zakończenia. Jest tylko odległym, nieznaczącym tłem. Natomiast na pierwszym miejscu wysuwa się przyzwoita rozgrywka.
Mamy przed sobą trzy krainy 18. poziomami każda. Na każdej należy dotrzeć do wyjścia, co jest głównym celem. Nie jest to trudne, jednak dodatkowe cele jak zniszczenie wszystkich wrogich robotów i zebranie części maszyny już satysfakcjonująco podnosi poziom trudności. Jednak nie jakoś strasznie, bo "Mad Age & This Guy" to prosta gra. Zdarzą się poziomy, które powtórzymy, ale sama rozgrywka jest prosta, o ile ktoś używa odrobiny mózgu do przewidzenia pewnych sytuacji. Wracając jednak do sedna rozgrywki - na każdym poziomie zbieramy amunicję, czyli bomby, które upuszczamy w określonych miejscach. Te po kilku sekundach wybuchają niszcząc niemal wszystko wokół (niszczy skrzynki, wybuchające beczki, roboty, ale nie niszczy amunicji, części maszyny i laserów). W ten sposób torujemy sobie drogę do wyjścia, niszcząc po drodze wrogów. Niekiedy musimy zebrać klucz, aby odblokować korytarz lub ustawić skrzynkę na przycisku, który otworzy nam wyjście. Bomby mogą nas też zabić, więc rozważnie należy podejść do ich umieszczania, szczególnie w ciasnych korytarzach wypełnionych wybuchającymi beczkami. Beczki, czy skrzynki można przesuwać - dzięki temu odblokujemy sobie przejście lub zablokujemy robota bądź laser, który pojawia się na niektórych poziomach, jest ruchomy i choć drewnianej skrzynki nie zniszczy to wybuchającą beczkę jak najbardziej. I to poziomy z laserami są wg mnie najciekawsze.
Wrogów mamy kilka rodzajów. Mamy dwa rodzaje jeżdżących robotów, które atakują nas, jak tylko maja taką możliwość. Drugie to istoty, które bardzo szybko poruszają się wyłącznie wzdłuż ścian. Trzecie to skoczki, które skaczą wyłącznie w linii prostej, ale ich można jedynie spotkać na może dwóch czy trzech poziomach. Lasery w sumie niszczą wszystkich, nawet wrogów. Poziomy w różnym stopniu są wypełnione skrzyniami, ilością wrogów, beczkami, laserami itd. Nie ma tutaj tak, że z kolejnym levelem jest trudniej. Może bardziej żmudnie, ale te, które sprawiły mi jakąś trudność, były gdzieś w połowie drugiej i trzeciej krainy. A co do nich, to w sumie one, poza środowiskiem w tle nie różnią się w sumie niczym. Jedynie na zimowej scenerii jest jeden lub dwa poziomy ze ślizgającymi się skrzynkami. Czemu tak mało? Nie wiem.
Ogólnie gra miała być takim przerywnikiem między innymi tytułami. O tak, by sobie odpalić na kilka minut poziom lub dwa, ale rozgrywka na tyle była absorbująca, że ukończyłem ją w miarę szybko. Prostota rządzi. Do tego można ją wyłapać za kilka złotych a na 5 godzin (jeśli chcemy zdobyć wszystkie osiągnięcia, przechodząc poziomy na full) spokojnie wystarczy. Warto.
Martha is Dead (1,5h, porzucona) - Gdyby działała dobrze i mógłbym ją ukończyć to może i byłby pozytyw, ale w ciągu niewiele ponad godziny w grze wyskakiwały błędy, wywalanie do pulpitu, zawiechy a nawet musiałem restartować kompa. Co błąd to inny. Wymagania zalecane spełnione. Grzebanie w ustawieniach, zmiany nic nie dały. Szkoda. Zapowiadała się intrygująca historia, choć niestety tempo rozgrywki pozostawiało do życzenia. Jakieś to wszystko ślamazarne było - i pisze to osoba, która lubi ogrywać symulatory chodzenia. Niemniej fabularnie potencjał jakiś był. Grafika ładna. Audio też. Grałem z włoskim dubbingiem, który bije angielski o kilka długości. Jednak błędy nie pozwoliły cieszyć się rozgrywką. Lipa.
Civilization VII (27+ godz.) - w epoce nowożytnej badania szły jak z karabinu, prawie samograj się zrobił a to dopiero pierwsza rozgrywka \°O°/ Kolejna rozgrywka nastawiona na wojnę, a więc Fryderyk Taktyk jako lider. Imperium Rzymskie pod jego wodzą podbiło jedną trzecią kontynentu. Imperium Normandzkie pod jego wodzą zasiedla nowe kontynenty i wyspy nierzadko podbijając wrogie cywilizacje.
Dead Island 2 (3+ godz.) - kolejna sesja, ale i tym razem trudno mówić o rozegraniu się, bo dochodzą kolejne elementy, kolejni przeciwnicy itp. Generalnie jest spoko :)
Ukończone:
Mafia III: Definitive Edition (52+ godz.) - Biznes zielarski rozwinięty na maksa, Gorilla Chillout podbiła rynek ;) - mało satysfakcjonująca odskocznia. Kult z DLC też lipa, przygotowane zasadzki tylko uwypuklają fatalną SI i głupią schematyczność. Bar Sammy'ego wykończony. Historia z Aldridgem i głowicą fatalna - Donovan tylko przeszkadza. Ostatecznie Lincoln Clay opuścił miasto.
HIDDEN CATS: The last of cats (0,5 godz.) - poszukiwania 101 dalmatyńczyk.. kotków. Pojedynczy, stały, czarno-biały obraz na wzór pustego witraża i rewelacyjnie dostosowana mechanika wypełniania kolorem wraz z postępami. Pomimo słabo (moim zdaniem oczywiście) dobranego tła muzycznego, idealna na chwilę odpoczynku.
Please, Touch The Artwork 2 (1 godz.) - oryginalna i niewymagająca gra w szukanie poukrywanych przedmiotów. Fajny, równy styl, ciekawy pomysł i proste wykonanie. Mimo braku dopieszczenia dostarcza całkiem dużo zabawy i wywołuje masę różnych doznań - głównie pozytywnych. Polecam.
The Missing Parts of Maria Gwozdek (1+ godz.) - króciutka nowelka złożona z maksymalnie trzech etapów (w zależności od wyborów) powiązanych silnie z podjętymi decyzjami prowadząca do sześciu różnych wyników. Mimo ograniczeń co do tła postaci i decyzji w momentach wyboru, historia ma swoje mocne momenty. Z drugiej strony poruszone tematy nie są jasno wyeksponowane i tylko od Nas zależy czy poświęcimy im uwagę zastanawiając się nad ich sensem. Generalnie jest okej.
The Children of Clay (0,4 godz.) - gierka, która poza bardzo ciekawym klimatem pokazuje jak powinny wyglądać zagadki w grach. Mamy tu jeden tajemniczy przedmiot i ograniczony zestaw narzędzi. Mimo pewnych restrykcji w korzystaniu z przedmiotów i niewielu punktów interakcji, bawiłem się świetnie. Niby oznaczone jako "Horror", ale gra nie powinna wywołać strachu, choć klimat grozy jest odczuwalny. Polecam.
The Children of Clay mnie zainteresowałeś już recenzją. To samo z Please ,Touch the Artwork. Na dniach w nie zagram :)
Via Tenor
Mnie wiele do szczęścia nie potrzeba, dlatego lubię od czasu do czasu pogrzebać w krótkich tytułach (nie koniecznie darmowych), bo nierzadko mają "to coś" - czasem trafią z tematem czy korespondują z osobistymi wydarzeniami, czasem jest to po prostu jakaś drobnostką zrobiona z pomysłem czy sercem, ale na tyle wyrazista, że dominuje przy ostatecznym odbiorze. A że ostatnio nie wygospodarowałem dużo czasu na grę dla czystej rozrywki, stąd wybór padł akurat na te.
2011 - God of War: Chains of Olympus HD na Sony PlayStation 3
2022 - 80's Overdrive na Microsoft Xbox One
Killzone 3 ukończony. To była bardzo emocjonująca przygoda. Właśnie takiej rozrywki szukałem. A dziś zaczynam przygody z Kratosem.