To, że pierdnąłeś na kota, było tylko zapalnikiem. Twoja żona nie rozzłościła się przez sam dźwięk czy zapach. W psychoanalizie mówimy o "przeniesieniu". Ona nie reagowała na pierdnięcie, tylko na wszystkie te chwile, gdy czuła się pomijana, niesłyszana, niewidziana. Kot stał się symbolem: bo jego głaszczesz, jego karmisz, na niego pierdzisz, jemu poświęcasz uwagę – a jej ostatnio mniej. Peryferyjna miłość.
I biorąc pod uwagę to wszystko, nagle kierujesz w stronę kota gest dominacji. Ona widzi nie żart, tylko beztroskę, brak czułości i empatię. Musisz teraz dla równowagi pierdnąć na żonę.
Pierdze na zone i nie ma z tym problemu, ale ona sie nie caluje w czolo.
Jak ona pierdzi, gdy kot siedzi na jej nogach, to nie ma problemu, ale jak ja pierdne mu w pysk to nagle jest. Rozumiem, ze moj pierd byl z premedytacja, ale jej po czesci tez. Mogla usunac kota z drogi, a ja sam go na drodze postawilem.
Nie wiem czy zapytać czy ktoś skradł konto a może pogratulować za rozrywkowy wątek w myśl roku 2005 ale co tam, piątkowa noc to i stare dziady pierdzą na koty.
Także ten... rano sprawdź lepiej wszystkie buty czy kot się nie zemścił w śmierdzący sposób również. Mój teściu miał takiego co mu zostawiał niespodzianki z zemsty.