Może trzeba jakaś karczmę dla zgredów millennialsów założyć (tzn. dla 1/3 forum, reszta to wapniaki-boomerzy przed emeryturą lub na emeryturze (patrz Widzący i jego pierwsza komórka))
To byl obowiazkowy organizer na dyskietki.
Nie wiem czy któreś z Was pamięta pierwsze wersje Windowsa 95 na dyskietkach 1,44 z którymi miałem "przyjemność" obcować. Jeżeli jakaś się wykrzaczyła w połowie instalki było "zabawnie".
95tke miałem na CDku nawet całkiem nie dawno wylądowała w śmieciach, z dyskietkami bawiłem się jedynie przy okazji Windowsa 3.11 jeżeli chodzi o systemy, bo jeżeli o gry to dyskietek używałem dłuuuugo.
Skoro poruszono tematy spożywcze nie może zabraknąć gum do żucia z piłkarzami, których nazwy już nie pamiętam, Donald i kultowych Turbo z autami do kolekcji, wspomnienie smaku do dzisiaj błąka mi się w ustach.
https://moto.pl/MotoPL/56,88389,12043391,turbo-gumy-katalog-samochodowy-lat-90-tych.html
Tymczasem na długo przed gumami Turbo.
PS. A kto pamięta, że od gum Turbo zaczęła się cała dyskusja o dodatkach "E" do żywności. A teraz .... płaskoziemcy.
Ostatnio rozmawiałem z tatą wspominając lepsze czasy, Tarczyn nigdy nie był gościem na naszym stole czy to w związku z brakiem dostępności i czy inną preferencją tego nie jestem w stanie powiedzieć. Wiem i doskonale pamiętam natomiast, unikatowy smak lokalnej oranżady Grodziska która była sprzedawana w szklanych butelkach zwrotnych takich jak te z Tarczyna.
Najlepszy smak - brzoskwiniowa.
U nas to sie Kaskada nazywalo :) , swoja droga mozna kupic koncentrat ktory robi Pińczów, dodac zimnej gazowanej wody i ahhh smak tej chemicznej pomaranczy
Ja zbierałem matchboxy (i chyba nie tylko ja). Myślę, że do gadżetów można zaliczyć plakaty ( to chyba była gazeta "Razem" a później "Bravo") i no i puszki stojące na szafach :)
O, tak mi się przypomniało...
Miałem dziesiątki historyjek do oglądania. Ojciec przynosił z pracy... PRLowskie 3D.
Superanckie! Wyglada na produkcje DDR a nie na sprzęt z Pewexu. Miałem takie samo - było wschodnio-niemieckie. Ale nie zapomniałem do dzisiaj jak ojciec kolegi przyniósł do przedszkola mini projektor filmowy - to było gdzieś w 1974 roku, oglądaliśmy na nim filmy (głównie rosyjskie), jeden był o dziewczynce ze śniegu … która na wiosnę wyparowała… ale płakałem.
+1
Przypomnieliście mi o Action man'ie i LEGO Technic Bionicle :D
Fajne czasy.
Tak się wczułam w temat, że znalazłam jedną jedyną książkę, którą cudem uchowałam z czasów dzieciństwa.
Książka kucharska Kubusia Puchatka to był sztos, a te ciasteczka rozwalały system.. chyba zrobię w tygodniu :)
To były konsole... a nie jakieś Switche i inne
Sanki składane.
Doskonale pamiętam bo musiałem pilnować i ciągać młodszą siostrę która dużo jeździła z górki na osiedlu w niedzielę "gdy nie było teleranka"
Diora plus Tonsil i muzyka grała.
I oczywiście commodore do gier.
Tak, wieża Diory to był cud designu PRL w sprzęcie Hi-Fi, ten magnetofon z wysuwaną kieszenią pamiętam do dzisiaj. Zbierałem na nią chyba z rok.
Gierka mobilna "jajeczka".
Rany… 235 postów i nikt nie wrzucił Kasprzaka z pierwszej połowy lat 80? Wiem szpula była, ale kaseciak (poza walkmanem) nie. Po tym modelu - gdzieś w 2 lata (circa about 1984) pojawił się stereo.
! Pozdrowienia dla babci! Ja tez używam do dziś.
Mialem model 222 z pokretlami :)
Mialem model 222 z pokretlami :) - ku.wa bogacz. Mnie nie było stać jak wydałem kasę (od starszej( na base model.
Heh, u mnie w domu był jakiś inny, bez pokręteł, chyba ten podstawowy RM 121, jak teraz patrzę na zdjęcia.
https://www.oldradio.pl/karta.php?numer=348
Powyzej
A kto pamięta to cudo? Miałem jarańsko ostre na ten samochodzik i w końcu dostałem pod choinkę.
Klawiatura służyła do wpisywania kodów różnych sztuczek, można było nawet wymyślać swoje sekwencje.
Dostałem kiedyś coś podobnego, ale nie był to samochód a robot - designem przypominał tego robota kulkę z nowych gwiezdnych wojen, choć oczywiście był na kółkach.
Niemniej jednak na berecie miał klawiaturę numeryczną gdzie można było wprowadzać komendy które on wykonywał.
Nie miałem takiego z bajerami, moje autko było na przewodzie.
Jesli chodzi o Unitre to pamietam ale raczej juz przez mgle ze mielismy model MK-250
A pamietasz finezje? (Fota z olx)
Ja pamiętam jeszcze jak bawiliśmy i nagrywaliśmy się taką Unitra
miałem kilka ,swoich już nie mam ale fotke znalazłem w necie.
Mialem tego w srodku i Vadera. Uwielbialem nadgryzc im stopy...
Żołnierzyki różnych armii.
Kupowane w woreczkach robione z gumowatego "plastiku".
Jsk kupowałeś byle g. to faktycznie możesz pisać Kupowane w woreczkach robione z gumowatego "plastiku". profesjonaliści bawili się żołnierzykami 1/76 z matchboxu lub 1/72 airfixu. Były tez 1/36 matchbox, ale strasznie drogie jak na tamte czasy.
Takie jak Ty pokazujesz to w moim wieku były w Pewexie za dolary lub od cioci, wujka z zagranicy ewentualnie z darów z RFN rozdawanych przez Kościół ;)
Na perskim i na skrze było tych zestawów także sporo i w dobrej cenie, najfajniejsi byli komandosi (z pontonem).
profesjonaliści bawili się żołnierzykami 1/76 z matchboxu lub 1/72 airfixu. Były tez 1/36 matchbox, ale strasznie drogie jak na tamte czasy.
No, jak tatus pracowal zagramanica albo byl bonzem z PZPR/po-PZPR to moze i kasa byla na takie zabawki. Wiekszosc jednak raczyła się gumiakami.
Te większe z Matchbox były nie w skali 1-36 tylko 1-32. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego mniejsze były w skali 1-76 zamiast 1-72, anyway bardzo fajne to były zabawki, jeden z moich kolegów umiał je bardzo precyzyjnie pomalować humbrolkami. Miałem chyba z 6 zestawów (Matchbox i Airfix 1-72). Z Airfix był też set z obsługa Luftwaffe, pasowała do modeli samolotów w tej skali. Te z gumy to był syf - dla małych dzieci zbyt niebespieczne, dla modelarzy nieprzydatne (nie można ich było pomalować, farba odpadała), do zabawy kiepskie.
I jeszcze takie miałem, pamiętam te plastikowe bramki i podstawową zasadę - "kołowrotki" zabronione ;)
Stare ruskie jeszcze aparaty fotograficzne z których wywoływało się czarno białe zdjęcia z kliszy. Ehh, nie pamiętam już nazw, jeden od mojego dziadka to był chyba Smena.
Bo głównie takie były dostępne w sklepach fotograficznych. Były jeszcze ruskie aparaty Zorka, Fed i Zenit. Jak ktoś miał fuksa mógł natrafić na enerdowskie lustrzanki Praktica i Pentacon - w tamtym czasie wypas.
Dziękuję, sprawdziłem sobie w necie i aparat mojego Taty to była Zorka.
ej zyje ktos tu jeszcze bo ja ostatnim razem tu byłem 9 lat temu na innym koncie
Pierwsza połowa lat 80. To był sprzęt - w klasie miały tylko cztery osoby, jeden z gości który miał nie interesował się komputerami (dostał od ojca, który pracował w Stanach) i mi go pożyczył "na zawsze" ... od kiedy podłączyłem go do przenośnej Veli, to z innym kolegą (sąsiadem) siedzieliśmy przed tym setem codziennie przez rok lub więcej (do końca 8 klasy) i graliśmy - ledwo egzaminów do liceum przez to nie zawaliłem.
Chcesz dla dziecka być idolem kup komputer Commodore. - do dzisiaj pamiętam spot z tym hasłem. Marzenie każdego nastolatka.
https://youtu.be/CGa1XL3FNMM
Jak widzę zawsze "klawiaturkę" ZX Spectrum to nostalgia mocno, mój brat się tym bawił bardzo długo. Mi już nie było dane, bo pozostała z tego tylko sama klawiatura bez wnętrza, tzn. to była zapasowa którą tato odkupił od kogoś gdyby ta z komputerem uległa uszkodzeniu. Ja już zaczynałem jako pokolenie 386/486.
Edit: "Morning-after pills". Bo tak dziś na to mówią. W sumie to niczym nie rózni się od alkoholu. Odstaw to. Moja rada.
Commodore to była wyższa szkoła jazdy. Mój pierwszy to był Atari 850xe, ale to już była 2 połowa lat 80.
A czy ktoś wymienił "magnetowid" lub "odtwarzacz wideo", lub "wyporzyczalnia kaset wideo"? Przecież to raczej były lata 80 i 90.
Fakt! Początek lat 90 / koniec 80. VHS rządziło, i Teresa orlowsky ofc.
z gadżetów to najbardziej amigę pamiętam :D mój pierwszy PC https://pl.wikipedia.org/wiki/Amiga ehhh.. jakież to było mocne
Amiga 500 znam tylko - do dzisiaj wspominam. Koleżanka miała - chodziłem do niej grać i wracałem za 3 dni do domu.
A jeszcze pamietam. Moja pierwsza przenosna konsolke w zyciu.
https://www.youtube.com/watch?v=u1vsmqaFwXY
Taszczenie ton podręcnzików i zeszytów, żeby wypracować skrzywienie kręgosłupa.
Mialem dokladnie ten model. Jezu.... biegalo sie z nimi po podworku, chowalo w pawilonach. Piekne czasy!
Też miałem ten model, pamiętam też sytuację kiedy jakiś osiedlowy punk chciał obejrzeć co to za wynalazek więc mu dałem, ojciec który wyszedł z klatki opatrznie zrozumiał i spuścił gościowi wpierdziel.
:D Te były zajebiste nie tylko z powodu długiego zasięgu to przy ustawianiu częstotliwości można było wyłapać sygnał radiowy i telewizji bowiem raz będąc po drugiej stronie ulicy od mojego domu to wyłapałem jak ktoś oglądał Big Brothera na TVNie, a ja myślałem że to kumpel podstawił drugie Walkie Talkie przed telewizorem.
To był dość popularny model, też takie miałem. I jak na swoją cenę były naprawdę dobrze zrobione i dobrze wyglądały.
I te obowiązkowe kolekcje puszek na szafach będące synonimem bogatych kontaktów zagranicznych i obcykania z zagranicą.
Kiera coś Ty wytarmosił z odmętów przeszłości? Tego sprzętu nawet ja nie kojarzę.
Radziecki wynalazek, trochę lepszy od polskich odtwarzaczy Unitry, choć i tak gówniany.
Trochę zajęło mi znalezienie tego egzemplarza w internecie.
Kto puszczał z okna? Ja miałem tę przyjemność, że mieszkałem na 13 piętrze, więc często pierwszy rzut był tym ostatnim, bo samolociki potrafily daleko latac i trzeba było biec do kiosku po następny model.
Jak to był model akurat Mitsubishi Zero to nie ma co się dziwić, że adekwatnie pierwszy był ostatnim lotem.
Na 13 pietrze? Jak ja byłem w tym wieku to tylko pałac kultury miał 13 piętro. A somoloty fakt były super - miały tez swoje drewniane (ze sklejki) odpowiedniki z napędem na gumkę.
Zero były dobre, zwinne i szybkie, ale Japończycy stracili praktycznie nienaruszony egzemplarz na Aleutach, wpadł później w amerykańskie łapy i cała tajemnica jego manewrowości oraz szybkości się wydała.
Pamiętam do dziś te kule śnieżne. Zawsze gdzieś u ciotki stały pod telewizorem i tylko czekałem by zajść i wytrząsać :-) 90% z nich zawsze była z motywem zimowy i świątecznym, bo wiadomo że miało to imitować spadające płatki śniegu :-)
Ooo, faktycznie, jak mogłem zapomnieć o BRAVO :-)
Jak mama pozwoliła kupić w kiosku, to znaczy że było się już dorosłym :D
Pewnie mama przeglądała \ czytała również gdy spałaś :D
Co do Popcornu, to było idealne czasopismo dla kogoś, kto chciał "udekorować" sobie pokój, bo zawsze było tam mnóstwo plakatów i naklejek wszelkiej maści.
Pewnie mama przeglądała \ czytała również gdy spałaś :D
Nie wiem, ale do dziś pamiętam ekscytującą rubrykę "mój pierwszy raz" z Bravo :D
zawsze było tam mnóstwo plakatów i naklejek wszelkiej maści.
Tak, a także teksty utworów z tłumaczeniami!
Poczytałabym chętnie nawet dzisiaj te klasyki :)
Haha, faktycznie, znowu mi przypomniałaś :P Tam pisano do redakcji chyba różne historie, rzekomo autentyki z życia wzięte, pod intrygującymi tytułami z cyklu "Tata nakrył mnie na masturbacji" lub "Mama znalazła prezerwatywy w kieszeni spodni do prania", a "ekspert" brawo starał się złagodzić sprawę i wybrnąć jakoś z tematu, by nikt przy tym nie fikał z okna i nie wpadał w kompleksy :D
Z tłumaczeniem utworów też pamiętam i to było super, bo angielski (mój bynajmniej) był wtedy na takim poziomie, że nie wiedziałem o czym mowa w danym utworze, a google translate nie istniał :-)
Pamiętam też te opowiadania, które wciągały jak lektura i często wymyślane były z udziałem jakieś gwiazdy, np. "Kelly Familly odwiedziło mnie w domu i zabrało na koncert mimo szlabanu rodziców" :D
Ja swego czasu myślałem właśnie by zamówić kilka losowych numerów gdzieś z olx i poczytać dla nostalgii, ale jakoś jeszcze nie zrealizowałem swego pomysłu. Jak mnie do końca poniesie w temacie, to Ci podeśle jak przeczytam :P
Taak, ekspert wypowiadał się na wiele nurtujących tematów/pytań/problemów, ale rubryka "mój pierwszy raz" to było swobodne opisywanie historii o inicjacji. Pamiętam, że po raz pierwszy przeczytałam, jak ktoś opowiadał o stracie cnoty przy utworze Depeche Mode - Somebody i bardzo długo wydawało mi się, że ta piosenka jest koniecznym warunkiem do podjęcia inicjacji. xD
Haha, ok, będę czekać na przesyłkę :D
Niezależnie od sytuacji, jedną płytę czy kasetę DM zawsze dobrze mieć w domu i tu się chyba zgodzę z "ekspertem" :P Ale już nie ciągnę Cię dalej za język, czy spełniłaś ten warunek :D
Swoją drogą, to pokazuje i daje niezły ogląd sytuacji "jak to było kiedyś". W sensie, że nawet utrata dziewictwa miała jakieś ważniejsze znaczenie i trzeba było się tym podzielić "w prasie", może nie tyle znaczenie mistyczne i rytualne, co jednak dość istotne. Teraz niestety to niektórym wystarczy auto pod dyskoteką, a w tle może lecieć najbardziej tandetne i krzywdzące uszy disco polo :P
Przypomniał mi się jeszcze jeden (dosyć obciachowy z dzisiejszej perspektywy) "gadżet" z przełomu wieków: plecak kostka z obowiązkowymi naszywkami kapel. Sam nigdy nie nauczyłem się szyć, więc wszystkie loga metalowych zespołów nakładała mi babcia ;)
Hehe... nieodzowny element kazdego metala. Ja pamietam, jak z moja kostka i pierwsza naszywka popelnilem wielka gafe. Bedac jeszcze mlodym i glupim, chcialem byc na czasie, wiec poszedlem do sklepu muzycznego i kupilem pierwsza lepsza, ktora mi sie spodobala, a w domu przyszylem. Chcialem byc heavy pelna geba. Sekw tym, ze kupilem naszywke z A, zamiast pentagramu :D Dopiero kolega mnie uswiadomil... ale nie ma tego zlego i dzieki temu poznalem rewelacyjny zespol The Exploited.
U mnie nie można było kupować "pierwszych lepszych" naszywek, czy koszulek, bo zawsze istniała szansa, że zostaniesz na mieście "przepytany" przez starszych kolegów i jak wyszło, że w ogóle nie znasz zespołu, którego logo nosisz, to w najlepszym przypadku się z nim żegnałeś. Takie to wtedy były śmieszne czasy.