Hejzeho, jak tam wrazenia?
U mnie, jak w tytule. Film gdzies do polowy jest swietny, choc powoli, to jednak lapie w coraz mocniejszy uscisk i zapowiada emocjonujacy final. I pewnie tak by bylo, gdyby nie to, ze ktos w polowie podmienil scenariusz. Calosc rozmienia sie na drobne, motywacja Bane'a okazuje sie czyms zupelnie innym, niz mozna sie spodziewac, a liczne nawiazania do Begins klada fabule i spojnosc tego swiata na lopatki. No i do tego plot twist, ktory moze zaskoczyc tylko kogos, kto Batmana zna jedynie z filmow, bo nawet uwaznie czytajac notki o postaciach w obu grach Arkham mozna dojsc, ze cos nie gra. Forumowa brac hejtujaca Prometeusza bedzie miala co robic. :-)
Za jakis czas wytkne w spoilerach czym konkretnie zawinil scenariusz, bo troche tego, niestety, jest.
P.S. Pic related. :->
Idę na 12:30 - nie chcę tłumów wpieprzających popcorn. Wieczorkiem dorzucę swoje 3 grosze.
https://www.gry-online.pl/forum/nie-ma-nowego-batmana-w-3d/zaba5d68?N=1
[44]
;)
Zgodzilbym sie, tyle ze dla mnie i poczatek filmu byl dosc nedzny.
Nie jestem wielkim fanem Batmana, ale ta część podobała mi się najbardziej. TDK ciągnął do góry Joker, tutaj akcenty rozłożyły się dość równo na wszystkie elementy. Oczywiście nie ma tu zabawy formą jak u Burtona, a produkcja jest coraz mniej ambitna, ale kurde - to film o superbohaterze - ja oczekuję od niego rozrywki jak w Iron Manie. I dokładnie tak było, wybuchy, patos, flagi, polecam, mocne 8/10.
TDR nie jest godzien umyc stop Iron Manowi, przede wszystkim z powodu niemilosiernych dluzyzn, dziur logicznych (i tak - rozumiem, ze to film fantastyczny itd, ale spojnosc w zakresie wlasnego uniwersum musi byc zachowana), braku humoru lagodzacego patos, i wielu innych powodow..
[7]
przeciez w batmanach komiksowych tez nigdy nie bylo humoru, chyba ze mowa o czarnym reprezentowanym przez jokera i riddlera
chyba ze mowa o czarnym reprezentowanym przez jokera i riddlera
Tego Riddlera?
Dlatego nie bardzo rozumiem porownanie do Iron Mana.
A po drugie - nie bylo tam tez specjalnie patosu i machania flaga, i wymuszonych happy endow, czym ten film wrecz ocieka, chyba nawet bardziej, niz Kapitan Ameryka.
Zreszta - niech kazdy sobie obejrzy i sam zdecyduje, ja po prostu sie srodze zawiodlem.
Przestanę was czytać, bo jak tak dalej pójdzie, to na nic nie pójdę do kina. Najpierw Prometeusz, teraz Batman...
No jak na razie z tego co czytam to film faktycznie najbardziej podobal sie ludziom, ktorzy wczesniej nie lubili Batmanow/byli obojetni, a fani krytykują ;)
Bylem na nocnej premierze...ciezko ocenic, chyba najmniej mi sie podobalo z calej trylogii, troszke mnie denerwowal montaz i przeskoki w czasie...no i jakby malo batmana w batmanie ;-) ale i tak jak dla mnie zostawia inne komiksowe ekranizacje daleko w tyle!
Goozys[DEA] --> Ja tam Prometeusza bronię i 3/4 przedstawianych mu zarzutów uważam za czepialstwo ponad miarę, na pozostałe można przymknąć oko i dalej świetnie się bawić. Z DKR problem jest taki, że te wszystkie drobne pierdóły dziurawią ten film bez litości. No to po kolei. :-)
Spoilery z gatunku tych największych, ostrzegam.
spoiler start
- nawiązania do Begins zarżnęły cały film. Wątek Ra's Al Ghula (btw. źle go wymawiali w tym filmie, dziwne, ze nikt z DC się nie kapnął) skończył się na jedynce i tam powinien zostać. Po zrealizowanym w dość realistycznej konwencji TDR i początku DKR ujawnienie czegoś, co nazywa się "Liga Cieni" cholernie kontrastuje z resztą i z miejsca obniża jej wiarygodność.
- Po co Talia? Jej wprowadzenie kompletnie zniszczyło postać Bane'a. Nieludzko silny i inteligentny najemnik niewiadomego pochodzenia (a to czyniło go tak fascynującym) staje się w jednej chwili tępym młotem na usługach dupy, która usilnie próbuje maskować francuski akcent, ale jej nie wychodzi. Zresztą, mogła przecież wsadzić Waynowi kosę w wyrze, w jakieś 50 minucie filmu i byłoby po sprawie.
- "Urodzony w mroku" go w dupę, ten pierdel ma kablówkę, opiekę medyczną i żarcie, a jasno w nim jak na spacerze po Madrycie o 12 w południe. W ogóle nie czuć hardkorowości tego miejsca. (domyślam się tu, że - jak to częste u Nolana - pierdelek ma być ideą, a nie faktycznym miejscem, ale nie gra to w porównaniu do niby-realizmu pozostałych elementów.
- Cały origin Bane'a miał sens, dopóki nie pojawiła się ta pieprzona Talia. Motyw dziecka wykręconego psychicznie przez takie miejsce jest OK, pasuje. Gdyby to połączyć z jakąś wzmianką, że to więzienie w jakiejś byłej republice radzieckiej, to byłoby też wytłumaczenie na bolszewickie zapędy Bane'a. Może odrobinę tanio, ale i tak lepiej.
Z rzeczy, których nie chce mi się opisywać, bo wyjdzie rant na 10 stron:
- CIA to debile (przyjmowanie niewiadomych więźniów), rząd USA jest głupi (katastrofa samolotu), władze Gotham są kretynami (3000 policjantów w jedno miejsce)
- Nagle wszyscy wiedzą, że Batman to Bruce Wayne. Bane wie od razu (skąd?), Blake wie od razu (najgłupsze wytłumaczenie ever), po chwili dowiaduje się też Selina. Podobnie, Bane absolutnie z dupy wie o istnieniu tajnego składziku Batmana.
- To samo z Bane'em. Porywają Gordona i choć ani razu w tej scenie nie pada imię Bane'a, to dzień później Gordon już wszystko wie, tak samo Blake.
- 8 lat żałoby za Rachel, a wystarczy krótka przebieżka w deszczu i jedne wyłamane drzwi, by pół godziny później pukać się na kocu. Strasznie skomplikowany charakter z tego Wayne'a. :->
- Cały Macguffin z aplikacją dla Seliny. Skoro jest taka szczwana i umie łamać najlepsze sejfy, to znaczy że jest na tyle rozgarnięta, by skołować sobie lewe papiery.
- Wątek bankructwa to jakaś durnota, dlaczego nie można cofnąć transakcji raz-dwa, skoro powiązanie z atakiem Bane'a jest jasne jak słońce?
- Alfred się starzeje i nie prześwietla przyszłych pracowników, bo jak inaczej wytłumaczyć obecność Seliny na imprezie? Po spaleniu posiadłości w Begins to wydawałoby się absolutną podstawą.
- Zegar wybija ostatnie godziny Gotham, a Bruce ma czas przy linijce oblewać benzyną most.
- Sam powrót z pierdela bez dokumentów i hajsu w ciągu doby.
- Gotham po kilku miesiącach rządów anarcho-komuny wygląda jak raj na ziemi. Pusto, cicho, spokojnie, zero zewnętrznych śladów ruchawki, która się tam wydarzyła.
- itp itd. tego jest naprawdę zbyt dużo, by choć powierzchownie opisać.
wymarzone zakończenie: wymazujemy Talię i tatulka, Batman po powrocie spuszcza wpierdol Bane'owi. Taki surowy, desperacki łomot, jak zwierzę zapędzone w róg, katując go na śmierć. Po oprzytomnieniu orientuje się co zrobił i odchodzi na emeryturę, zostawiając Blake'owi wskazówkę i otwierając drogę na spin-off z Nightwingiem.
P.S. http://www.youtube.com/watch?v=Au0wasRm230 :-D
P.P.S. W jaki sposób, skoro Bat wyleciał w powietrze, 2 minuty później Lucius dowiaduje się, że autopilot jednak był? Przecież to cacko było tylko jedno, inaczej przejęliby je ludzie Bane'a.
spoiler stop
Mam bardzo silne wrażenie, że scenariusz DKR był napisany równocześnie z TDR z myślą o tandemie Joker-Bane, ale po śmierci Ledgera szlag trafił i trzeba było połowę przepisać. Przecież sceny w sądzie są wypisz-wymaluj pisane pod Two-Face'a, wraz z jego rzutem monetą i wyborem - czapa albo lód.
Nie wiem, co napisać. Z jednej strony jestem zachwycony, bo rozmach tej opowieści, warstwa techniczna spełniły moje oczekiwania. Z drugiej zaś, czuję niedosyt. Musze ochłonąć, bo nie potrafię skleić nic sensownego.
Dla męskiej części publiczności dodam tylko, że Anne Hathaway, to największa niespodzianka jak dla mnie. Ogromny plus dla tej pani za naprawdę przekonującą kreację.
edit: Pieprzyć komentarz, wywody, wytykanie minusów itp. Kapitalna trylogia, tyle w temacie.
Pierwsze 45 minut - słabe, ale potem rewelacja. Godne zwieńczenie historii. Bale najlepszy w całej trylogii.
Trochę żałuję, że omijam fajne kino, ale mnie nic i nikt nie zaciagnie do kina aby oglądać psychopatę z uszami nietoperza na łbie :)
to samo było z grą, potwierdzam, że mechanika rozgrywki rewelacja, ale nie umiałem sterować tą postacią ze względu na ubiorek :P
Zarwałem noc i kawałek dnia, ale warto było. Film jest wyjątkowy albo na mnie tak zadziałał. Nie mam jeszcze do końca poukładanych myśli, ale pewne jest to iż Dark Knight Rises to znakomite zwieńczenie jednej z najlepszych filmowych trylogii. Oczywiście o ile na trylogii rzeczy się zakończą, bo zakończenie wcale tego nie kwestionuje, a zdanie Nolana przecież może ulec zmianie. Tak czy inaczej Batman od Begins do Rises to wyborne kino. Można się rozpłynąć.
Jeszcze odnośnie trzeciej części:
spoiler start
Bane nie zawiódł. Nie do końca podobał mi się sposób w jaki został pokonany, ale postać zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie ukradł filmu tak jak Joker, ale i Bale stanął na wysokości zadania. To chyba jego najlepsza część w roli nietoperza. Na szczęście nie zawiodła też Catwoman, a tutaj były duże obawy. Nadrabiała nie tylko pupką, ale i nieco odświeżonym spojrzeniem na tę postać, w stylu Nolanowskiego realizmu. Generalnie film jest logiczny i poukładany, choć pewnie historię można by było rozłożyć nie na trzy, a na sześć godzin.
Jedyne co do jakiegoś stopnia dla mnie pozostaje zagadką to kiepski stan zdrowia Bruce'a na początku filmu. Nie wiem czy to następstwa alienacji, czy może skutki "kontuzji" sprzed ośmiu lat.
Ach, motywy rządowe i prezydenckie zupełnie niepotrzebne. Gotham to Gotham. Jebać prezydenta i jego generałów.
spoiler stop
A na więcej refleksji przyjdzie czas. Póki co film uważam za znakomity, jak i całą trylogię.
Przejrzałem swoja srednia ocen Batmanów Nolana na Filmwebie - Begins 5, TDK 7, TDR 9, przy takiej tendencji na pewno nie ma szans na czwartą część ;)? Pingwin i Szalony Kapelusznik aż się proszą o ekranizację ;)
BTW
Nie jestem ekspertem od Batmanów, więc nie chcę bawić się w jakiegoś moralizatora, gdy widzę prawdziwego pasjonata, ale te wszystkie zastrzeżenia do braku realizmu z [14] w kontekście człowieka przebranego za nietoperza biegającego po mieście... ;)
Behemoth
spoiler start
Kiepski stan zdrowia Bruce'a to chyba efekt ogółu jego przeżyć i "niezdrowego" trybu życia, Bane ekstra, do momentu pojawienia się Tali, która wydaje mi się wciśnięta na siłę, nic nie wnosi ciekawego, zaraz ginie i jeszcze ujmuje zajebistości Bane'owi :/ Super moim zdaniem wyszła sama końcówka kiedy Blake idzie po wodzie w jaskini i nagle przy takiej fajnej muzie zaczyna się wznosić ta platforma z wody - fajnie by było jakby Nolan zrobił jednak jakąś kontynuację... =]
spoiler stop
Loon--> ale tu nawet nie chodzi o realizm, ale pewne cięcia i przeskoki w czasie moim zdaniem były trochę drażniące
spoiler start
typu wyłazi Bruce z tego więzienia i pach już jest w mieście
spoiler stop
Powiedzcie mi tylko, czy Bane jest prawdziwym, charyzmatycznym i tajemniczym czarnym charakterem jak w Knightfallu, czy tylko tępym osiłkiem - niemową, jak w ekranizacji Batmana wg Joela Shumachera?
Bane jest postacią bardziej rozbudowaną, z ciekawą przeszłością. Nie jest to tępy osiłek a bardziej "efektywny anarchista".
draco666 ==>
spoiler start
Talia rzeczywiście trochę zmiękczyła Bane'a, ale gdyby się nie pojawiła to moim zdaniem historia byłaby zbyt płaska, a to do Nolana niepodobne. Film mógłby się zamknąć na motywie zemsty Bane'a, ale fakt, że on okazał się zaledwie narzędziem można by fajnie wykorzystać. W TDKR mieliśmy tylko namiastkę, bo niedługo po "odkryciu" tego kim jest naprawdę został pokonany. Koleś miał swoją tragiczną przeszłość, ale i słabość pod postacią sprytnej żmijki Talii. Może mogłoby się pojawić o nim więcej gdy został "oszpecony", może mógłby zostać pokonany w inny sposób, ale to przecież pierwszy udany Bane w TV. Nawet nie chcę myśleć o poprzedniej wersji Schumachera! Także jest duży postęp w tej materii.
Tak jak wcześniej napisałem film powinien być nieco dłuższy, bo Bruce zbyt szybko powstawał. Ewentualnie dwie części? Tyle, że to mrzonki. Dlatego trzeba się cieszyć z tego, co dostaliśmy. A produkt wart zarwania nocy.
Oczywiście warto też rozmawiać o drobiazgach. Mnie wersja o "niezdrowym trybie życia" jakoś słabo przekonuje. Skąd ta kulawa noga?
spoiler stop
Btw. Podoba mi się koncepcja jakoby Nolan zrobił teraz film o Robinie, ale to już totalne science fiction wygłodniałych fanów.
Stramaccioni --> A gdzie ja zarzucałem brak realizmu? Zarzucam pociachany i podziurawiony jak ser szwajcarski scenariusz, który postawił tanią teatralność nad jakąkolwiek logikę przedstawionego ciągu zdarzeń. Jakoś w obu poprzednikach prawie wszystko jest dopięte na ostatni guzik i wycyzelowane, że łba od szpili nie włożysz. DKR to duży krok wstecz w stosunku do tych filmów. Zważ też, że właśnie maksymalne "urealnienie" Batmana było nolanowskim selling pointem, o czym sam często-gęsto opowiadał. Jasne, że trzeba na sporo rzeczy przymknąć oko, ale tutaj nawarstwienie kuriozalnych akcji było już zbyt duże.
btw.
spoiler start
1. w którym z niedawnych filmów superbohaterskich mieliśmy scenę heroicznego poświęcenia, by wywlec bombę atomową poza teren miasta?
2. w którym z niedawnych filmów superbohaterskich pojawiał się heroiczny komisarz policji, pomagający bombę (choć nieco inną) rozbroić?
;-)
spoiler stop
Polecam przeczytać. Trochę długie i chwilami rozkmina wchodzi już nieco zbyt głęboko, ale ogółem dobrze łapie jakie Rises ma problemy.
http://www.sequart.org/magazine/13903/why-the-dark-knight-rises-fails/
No może, a co do spoilera - no wlasnie, w ktorym? Cały film się z tym gryzłem. W głowie świta mi jakiś Bond?
Bardzo sie zawiodlem, wydaje mi sie, ze film zrobiony na odwal bez pomyslu i bez rozmachu. Po swietnej 2ce jedeyny kierunek to byl dol ale nie spodziewalem sie az takiego upadku.
Wrażenia po powrocie prosto z seansu. Film wyrąbisty. A kobieta kot na motorze.... mrrrr ->
Ja Catwoman wolałem w wersji lateksowej. To się nie zmienia. Niemniej Anne Hathaway nie wysypała filmu. Nie tylko dlatego, że można ją zjeść w całości, ale jej postać została wyposażona w ten charakterystyczny realizm dla Nolana. Nie zjadły jej przecież koty, a jej postać - chyba pierwszy raz w historii - została opracowana na podstawie skojarzeń, a nie symbolu. Jeśli wiecie, co mam na myśli.
Właśnie wróciłem z seansu. To najgorszy film Nolana (i nie mowię tylko o trylogii Mrocznego Rycerza). Mnóstwo błędów w scenariuszu, brak rozwoju postaci, fatalne i pompatyczne dialogi, straszliwy montaż. Jestem naprawdę zaskoczony, bo spodziewałem się co najmniej dobrego filmu.
Jesli idzie o dwa tegoroczne rozczarowania, Batmana i Prometeusza... ten drugi był przynajmniej znacznie bardziej ambitny i zdecydowanie ciekawszy. :)
Dopiero co wróciłem z kina jak dla mnie film lepszy od begins, inny niż TDK (który jest popisem jednego aktora), ale i tak bardzo dobry i trzymający w napięciu. Chętnie obejrzałbym kolejnego batmana Nolana.
spoiler start
na końcu Wayne + Selina serio? hmm brakowało tylko gromadki dzieci :), to chyba jedna z nielicznych scen która pozostawiła u mnie lekki niesmak
spoiler stop
begins 6/10
TDK 9/10
DKR 9/10
Właśnie wróciłem...
spoiler start
Na plus:
- Bane. Ludzie z tego co widzę na siłę porównują go do Joker'a, nie widzę w tym zbytnio sensu. Inny typ złoczyńcy. Joker pogrywa sobie z Batmanem, Bane się nie cacka i spuszcza mu wp***dol.
- Scena z walką w kanałach. Nie mogłem się doczekać oklepu Gacka, ale Nolan sprawił że autentycznie mu współczułem. Świetna scena i symbolicznym ukłonem w stronę fanów Knightfall'a i te współczucie pobratymców Bane'a, gdy wykańcza gacka.
- Hathaway której się bardzo obawiałem, zagrała całkiem przyzwoicie i nie irytowała jak w innych filmach.
- Ucieczka z więzienia i symboliczne odrodzenie Batmana.
- Robin, co prawda symbolicznie ale jednak. Liczyłem co prawda na Nightwing'a, chociaż z koncepcji z nim jako nowym Batmanem, też jestem zadowolony. Brakowało tylko drobnej, końcowej sceny w kostiumie.
Niestety jeden wielki minus zaniża filmowi ocenę o dwie w dół:
- Odkąd ujawniła się Talia (swoją drogą scena jej śmierci to popis tandetnej gry aktorskiej), cała koncepcja postaci Bane zrobiła się do dupy. Pomijam już idiotyczną scenę jego śmierci. Wersja z Bane'm jako synem Ra's al Ghul'a, była całkiem niezła i do zaakceptowania, nawet dla fana komiksu. Zrobienie w jednej chwili z Talii głównego złoczyńcy i sprowadzenie z Bane'a jakieś płotki, mnie osobiście ogromnie rozczarowało. Nolan przekombinował.
8/10
spoiler stop
Byłem na premierze, film mi się podobał, ale to może z tego powodu, że nie jestem wielkim fanem serii Nolana. Film miał wszystko to, co podoba mi się w kinie akcji, a że nie jestem krytykiem filmowym i pewnych niedoróbek, które znawcy zarzucali, zwyczajnie nie zauważyłem, to z czystym sumieniem mogę Wam nowego Batmana polecić.
To w końcu bruce wayne przeżył czy nie? :D
spoiler start
Ten policjant staje się w końcu batmanem czy robinem (to to samo co batman tylko w innym stroju?)
spoiler stop
michalek
spoiler start
Wayne przeżył, a Blake zostaje następcą, a kim dokładnie to niewiadomo.
spoiler stop
Jest bardzo powazna wskazowka, ze Blake to
spoiler start
Robin - pod koniec kobieta pyta go dlaczego nie uzywa swojego prawdziwego imienia, ktore brzmi 'Robin'.
spoiler stop
spoiler start
Ale czy Bale na pewno przeżył?
Przecież nawet jeśli w swoim pojeździe miał tego autopilota sami widzieliśmy jak kieruje nim sam ciągnąc bombę, do tego nie było widać, aby lecąc już nad wodą katapultuje się czy w jakiś inny sposób opuszcza pojazd...
A ta jedna z końcowych scen gdzie Caine siedzi w tej knajpce we Florencji i widzi Bale'a z kobietą równie dobrze mogła mu się tylko wydawać...
Zwieńczenie trylogii znakomite, ale na tym proponowałbym poprzestać. Nolan w TDKR osiągnął jak na razie szczyt swoich możliwości, a te głosy jakoby miałaby być kontynuacja z Robinem w roli głównej nie podoba mi się - przecież co to za Batman bez Batmana?
spoiler stop
Przyklejam z wątku o Obcym.
Film wypada słabiej od poprzedniej części, ale i tak trzyma się nieźle. W rankingu ustawiłbym go na równi z Batman Begins.
Znowu w oczy rzuca się to samo, co zawsze u Nolana - Bruce Wayne nie znika z ekranu, kiedy pojawia się Batman, a widz nie zapomina, że to ta sama postać. Podobnie było z Catwoman, a wcześniej również z Two-Facem i Scarecrowem (Joker i Bane, z oczywistych względów, tego uniknęli). Jedyną wadą jest tutaj początek, który właśnie przez taki podejście przepełniony jest dialogami i ekspozycją. Jestem pewien, że film nic by nie stracił, gdyby wyciąć z początku ok. 10 minut rozmów. Zwłaszcza tych z Alfredem, bo jak lubiłem Caine'a w dwóch poprzednich częściach, tak tutaj jego maniera wypowiadania dialogów tak, jakby to były monologi, staje się szybko bardzo męcząca przez silne skumulowanie tej postaci na ekranie w pierwszej połowie filmu (co ciekawe, później praktycznie znika, nie licząc samego finału).
Materiał źródłowy został potraktowany należycie, choć z Knightfallu zostało w sumie niewiele - wszelkie powiązania kończą się wraz z najsłynniejszą akcją w wykonaniu Bane'a. Późniejsza akcja czerpie inspiracje przede wszystkim z No Man's Land, chociaż przez ograniczony czas trwania filmu (który i tak krótki nie jest) część historii trzeba było potraktować po łebkach.
spoiler start
Np. to, że uwięzionym policjantom dostarczano jakoś żywność można sobie samemu dopowiedzieć, ale od takich rzeczy jest jednak reżyser. Chociaż nie tłumaczy to ich idealnie ogolonych mord i nienagannych mundurów po wyjściu z kanałów.
spoiler stop
Jak zykle też Nolan zostawił sobie sporo swobody twórczej, choć pod koniec chyba oberwał rykoszetem, bo chociaż twist z
spoiler start
powiązaniem Bane'a z Ra'sem al Ghulem
spoiler stop
jest bardzo dobry, to kolejna rewelacja dotycząca
spoiler start
Talii
spoiler stop
zupełnie go psuje i pozostawia jakiś dziwny niesmak, bo z dwóch niespodzianek robi się w rezultacie jedna oczywistość.
Niesamowicie zadziwia Catwoman, której nie dawałem większych szans na wiarygodne wpisanie się w nolanowskie standardy tuż po trailerach. Mieszane uczucia mam jedynie co do
spoiler start
zabijania przez nią przeciwników. Bane zasłużył na śmierć (szkoda tylko, że nie z rąk Batmana), podobnie jak choćby Black Mask w komiksach, ale ten temat pojawia się dużo wcześniej, mimo że sytuacja zupełnie tego nie wymagała. Dziwny i niepotrzebny motyw.
spoiler stop
Nie zawodzi też Bane, chociaż przez wyjawienie pewnego sekretu pod koniec filmu, jakby traci on na znaczeniu. Uważam to za największy minus DKR, który bez problemu poradziłby sobie bez deux ex machiny. Jakby tego było mało, podkreślanie przynależności Bane'a do
spoiler start
Ligi Cieni
spoiler stop
nie tylko osłabia jego postać, ale również status samego filmu, który przez to i wiele innych nawiązań po prostu nie radzi sobie jako oddzielny twór. O Harveyu Dencie wystarczyło wspomnieć w dwóch zdaniach i bez retrospekcji, a nie przypominać o nim kilka razy podczas seansu. Największym przegięciem było
spoiler start
przywołanie zza grobu Ra'sa al Ghula w formie halucynacji Wayne'a. Kwestia o nieśmiertelności była fajnym nawiązaniem do komiksów, ale zupełnie zbędnym.
spoiler stop
Zupełnie niezrozumiałą jest dla mnie zmiana imienia Rolanda Daggetta. Bo jeśli to nie miał być on, to czemu nazywał się Daggett i pełnił podobną funkcję? A jeśli to był on, to czemu mówili na niego "John"? Skoro nie mogli się zdecydować, trzeba było ochrzić "Derek Powers" i fani też byliby zadowoleni. Innym zmarnowanym motywem jest no-name z GCPD uwzięty na Batmana. Byłoby tak fajnie, gdyby dodać mu te 30 kg i nazwać "Harvey Bullock". Scarecrow po raz pierwszy u Nolana w końcu mi się podobał (chociaż wcielający się w niego aktor wciąż pasuje jak pięść do nosa). Występuje tylko w dwóch krótkich, ale za to całkiem niezłych scenach i pełni rolę nieco podobną do tej w NML, wykorzystując panującą anarchię, by zaspokajać swoje psychopatyczne zapędy. Zabrakło jedynie kilku wtrąceń o strachu w jego kwestiach.
Osobną kwestią jest John Blake, co do którego tożsamości powstało już kilkadziesiąt terrabajtów teorii w całym internecie (i w sumie każda sprowadzała się do tego samego).
spoiler start
Dla mnie dość oczywiste jest, że Blake staje się nowym Batmanem. To wynika bezpośrednio z tego, co powtarza Wayne - że każdy może nim zostać. To, że Blake przedstawia się później jako Robin jest jedynie nawiązaniem i naznaczeniem go jako następcę Batmana. Inaczej po prostu nazwaliby go Dick Grayson lub Tim Drake (pozostałych Robinów z różnych, choć dość oczywistych, powodów pomijam). Jeszcze ciekawszym rozwiązaniem byłby wybór Terry'ego McGinnisa, ale w każdym z przytoczonych przykładów cały suspens (którego i tak już wiele nie zostało, przez te wszystkie internetowe teorie) kompletnie szlag by trafił.
spoiler stop
Jest trochę mankamentów. Poza tym, co wymieniłem wyżej (a i tak nie dla każdego będą to wady), dają o sobie znać głównie przeskoki czasowe. I to już całkowita wina Nolana, który nie zadbał o to, żeby należycie przedstawić ile dni / tygodni / miesięcy mija pomiędzy przedstawianymi na ekranie wydarzeniami. Mimo to, plusów jest zdecydowanie więcej niż minusów. Możliwe, że za jakiś czas zmienię patrzenie na Dark Knight Rises, gdy obejrzę go jeszcze raz na DVD, ale na chwilę obecną jestem zadowolony. Batmany Nolana może nie są idealne, ale tylko on starał się dotychczas ten ideał osiągnąć. Nie usprawiedliwia to jego wszystkich potknięć, ale zawsze jakoś je łagodzi.
Z dwóch filmów na których byłem ostatnio to nie opluwany przez większosć Prometeusz a właśnie Mroczny Rycerz był dla mnie słabszy. Trzecia część ewidentnie najgorsza. Zwyczajnie kiepski i nie zrównoważy tego akcja, efekty specjalne i tyłek Hathaway.
Ciężko powstać po takim wzlocie, jakim były dwie poprzednie części Batmana. Niestety mamy do czynienia z małą obniżką formy w postaci wielu scenariuszowych dziur, braku konsekwencji w prowadzeniu postaci oraz niepotrzebnego patosu. Nie będę się rozwodził nad poszczególnymi przykładami, praktycznie wszystkie padły już w tym wątku. Chwilę po obejrzeniu uświadomiłem sobie jednak, że ten pełen w sumie mniejszych i większych wad film bez zbędnych przestojów i powiewów nudy przytrzymał mnie przed ekranem przez blisko 3 godziny, a to naprawdę niezły wyczyn. Zatem oddaję cesarzowi co cesarskie i stwierdzam, że zwieńczenie sagi o Mrocznym Rycerzu to naprawdę niezły kawałek kina. Z pewnością nie w sposób, w jaki większość tego oczekiwała, ale na swój własny, który suma sumarum i tak nieźle imho wychodzi z opresji w postaci lawin krytyki :)
PS. Ale jednego im nie daruję, a manowicie faktu, iż walki Batmana i Bane'a oferują nam widowiskowość bokserskiej wagi ciężkiej... :> Przynajmniej moim okiem tak to wyglądało.
Mam rozumieć, że...
spoiler start
Bruce Wayne przeżył, ale wycofał się i zaczął takie życie, jakiego chciał dla niego Alfred? Ta scena w kawiarni nie była efektem wyobraźni Alfreda? Bo scena w której Fox dowiaduje się, że Wayne dokonał napraw, sugeruje, że przeżył.
spoiler stop
up, bo to mi spać nie pozwala :)
Tak.
Widzę, że tu sami krytycy filmowi się zgromadzili... Batman był zajebisty i nie ma co narzekać. Zajebiste kino akcji, piękne kobiety no i zajebisty głos Bane'a