Jadąc do pracy zdałem sobie sprawę jak bezsensownym środkiem komunikacji jest auto - jeśli chodzi o dojazdy do pracy.
Waży 1,5 tony, i porusza taką masę aby przewieźć raptem 80Kg.
W ciągu dnia jeździ przez 50 minut, przez resztę doby stoi nieużywane.
Jakie macie pomysły na przyszłość - jak samochody możnaby usprawnić alby czym je zastąpić? tak aby osiągnąć większą efektywność wykorzystania surowców, energii i miejsca, bez zbytniego poświęcania komfortu i elastyczności jakie daje auto?
Mówimy o zastąpieniu ich masowo, a nie że ja powinienem rowerem dojeżdżać.
Dobre pytanie. :) Mnie uderza jak bezsensownie zmarnowany jest czas który spędzam w samochodzie, żeby przejechać 200 km muszę bezpowrotnie stracić jakieś trzy godziny życia... Dlatego auta używam tak rzadko jak się tylko da, choć niestety nie wszędzie da się dojechać publicznym transportem i nie zawsze jest to wygodne. :(
Trzeba poruszyć masę 1500kg by przewieźć 80kg, a do wyprodukowania jednego kilo stejku trzeba rzekomo kilkanaście tysięcy litrów wody. Człowiek sobie folguje, nie ma co :)
Rower.
Kłopot w tym graf_0, że masz (macie, wy samochodziarze :)) błędne pojęcie komfortu. Komfort to nie siedzenie na grubej dupie wszędzie gdzie się da, ale dobre samopoczucie cały dzień. A to zapewnia tylko w miarę dobra forma fizyczna. A im lepsza forma, tym więcej wysiłek sprawia przyjemności.
Autem mogę podjechać na odległość większą niż 30km, albo raz na tydzień do sklepu po większe zakupy, ale używanie go w mieście na codzień jest zupełnie pozbawione sensu, zajmuje dwa razy więcej czasu niż rower i jest dwa razy bardziej męczące.
Kłosiu - tak tak, już widzę siebie zapierdalającego na rowerku w garniturze, szczególnie w środku zimy, albo kiedy pada. :) To jest oczywiste że wysiłek fizyczny skutkuje dobrym samopoczuciem, dlatego sam dużo biegam wieczorami, problem w tym że dla większości białych kołnierzyków (podkreślam - nie mówię o karaluchach którzy jeżdżą rowerem na uczelnię) jest on zupełnie nie do pogodzenia z pracą zawodową.
Przy obecnej pogodzie zanim bym dotarł rowerem na drugą stronę miasta, zwłaszcza w białym kołnierzyku, to bym chyba ocipiał. Chyba, żeby mi ktoś prysznic zagwarantował na miejscu.
Awerik --> no to masz peszka :). Dla mnie rower jest do pogodzenia, i zawsze był. A pracowałem w wielu miejscach. Jak to się mówi, dla chcącego nic trudnego.
Zresztą, w Poznaniu też widziałem gostka w garniturze na eleganckim czarnym holendrze, z teczką w koszyku. Nawet jabyś tylko w ładną pogodę podjechał na rowerze zamiast tłuc się w korkach - miałbyś lepiej.
Ja myślałem raczej o futurystycznych rozwiązaniach.
Np. transport quasikomunalny.
Samochody automatyczne, komunikujące się z waszymi smartfonami. Planujesz wyjść do roboty o 7.30, widzisz że przez twoją dzielnicę będzie przejeżdżał samochód komunalny o 7.25 i 7.40, w którym jest wolne miejsce. Więc klikasz apkę i samochód podjeżdża pod dom.
Po rozwiezieniu ludzi samochody rozjeżdżają się po miejsce aby oczekiwać na pasażerów którzy chcą jechać w daleką trasę.
Zakupy to nie problem, można robić prawie wszystie zdalnie - trzeba tylko to tak upowszechnić aby dowiezienie dowolnej rzeczy kosztowała mniej niż 5 zł. Bo model producent-hurtownia-sklep-klient-dom jest znowu marnowaniem czasu i energii. Powinno być producent - centrum rozsyłania - dom klienta.
Przy odpowiednio intensywnym wykorzystaniu być może nawet zaczełoby się opłacać (energetycznie) robić auta elektryczne.
Rower jest fajny, ale za mało elastyczny. Natomiast pod względem samego tylko transportu jednej osoby jest bezkonkurencyjny.
jest dwa razy bardziej męczące.
Uwielbiam jeździć i gdyby nie znikająca w zastraszającym tempie benzyna, to jeździł bym non-stop ;)
Kłosiu - nie mam żadnego "peszka", to Ty jesteś pozbawiony choćby elementarnych podstaw wyobraźni jeżeli naprawdę nie rozumiesz dlaczego pewne grupy ludzi po prostu nie mogą zrezygnować z samochodu na rzecz roweru.
Wysiak, akurat garnitur nie był obligatoryjny :). Ile procent ludzi pracuje obowiązkowo w garniturach?
Ale. Dziś rano przejechałem 25km na rowerze, w godzinkę, spokojnie, i prawie się nie spociłem. Później wsiadłem na półtora godziny do auta i wysiadłem spocony jak świnia, z kompletnie mokrymi plecami, mimo klimy odkręconej na maksa. Więc nie wierzę, że jak ktoś siedzi godzinę w korku to wysiada świeży jak 17 letnia panienka, a jak ktoś spokojnie jedzie rowerem przez miasto, to capi jak stara kobyła :).
Awerik --> ja wiem, że niektórzy mają obowiązek być w pracy w garniturze. Znam jednego takiego, przebierał się w biurze i zostawiał tam ubranie. Ale czy ja mówię że rower jest dla wszystkich? Większość w garniturze nie pracuje, a część z tych co pracują, mają prysznic w pracy.
W dwóch na trzy firmy, w których robię księgowość, prysznic jest.
"Dziś rano przejechałem 25km na rowerze, w godzinkę, spokojnie, i prawie się nie spociłem. Później wsiadłem na półtora godziny do auta i wysiadłem spocony jak świnia, z kompletnie mokrymi plecami, mimo klimy odkręconej na maksa."
Nie wiem co ci odpowiedziec na te fascynujace historie - moze jedynie 'napraw klime'.
Sporo ludzi dojeżdża rowerami do pracy. Zwłaszcza w zakładach produkcyjnych.
Każda duża porządna fabryka ma zadaszony parking na rowery, i to dobrze o niej świadczy bo oznacza że zatrudnia lokalnych pracowników o niewysokich kwalifikacjach.
Takie zakłady pracy to podstawa gospodarki powinna być.
Wysiak --> no może masz rację, hehe, choć ja stoję na stanowisku, że spokojna jazda rowerem po mieście kilkanaście km/h nie różni się intensywnością od marszu. A nikt nie będzie jęczał, że w garniturze nie przejdzie 500m do innego biurowca, bo się spoci.
Fett --> ale ilu z nich musi być w pracy w garniturach? Kiedyś pracowałem w budżetówce, nigdy nie było wymogu noszenia garnituru.
Klosiu --> Ostatnio w biurze miewalem takie upaly, ze pocilem sie siedzac na krzesle przed kompem (brak klimy), wiec z tym chodzeniem w sloncu bym polemizowal:) A jazde samochodem bym porownal do siedzenia na krzesle - ale w klimatyzowanym pokoju.
Naprawde polecam motocykle ;) Owszem jest goraca lub mokro, bywa. Trzeba sie przebierac, wiec jak ktos ma wysrubowany dress-code to moze byc problem...
Z drugiej strony kazda jazda to sa moge pozytywne emocje i adrenalina, zawsze. Zeby miec taki zastrzyk adrenaliny na rowerze to trzeba leciec DH albo zawody, w aucie tylko na torze lub cross-country.
Po prostu, rano jak najszybiciej wychodzisz aby pojechac do roboty jak najdluzsza droga a w pracy czekasz kiedy w koncu bedziesz wracal. Zdarza mi sie jadac do klienta, ktory jest 10-15km ode mnie, zrobic traske 100-150km, ot tak, na godzinke.
Jeżeli chodzi o miasto to zawsze byłem zwolennikiem komunikacji miejskiej, bus-pasy, rozwinięta sieć tramwajowa, metro itp.
Przyszłością powinno być sukcesywne rozwijanie transportu zbiorowego :)
Bart - a ludzie mieszkający na przedmieściach? Rozrzuconych WSZĘDZIE wokół miasta?
Jeżeli chodzi o miasto to zawsze byłem zwolennikiem komunikacji miejskiej, bus-pasy, rozwinięta sieć tramwajowa, metro itp.
Wyobraź sobie, że poza Warszawą ponad połowy z tych luksusów nie ma :)
Kłosiu - nie mam pojęcia :) Ale poza urzędnikami dochodzą jeszcze bankierzy, maklerzy, przedstawiciele handlowi, marketingowcy, kelnerzy itd itd itd. Myślę że spokojnie z 20% ogółu musi ten biały kołnierzyk do pracy włożyć
Fett - ludzie którzy pracują przez cały dzień wyłącznie w swoim miejscu pracy mogą się przebierać - patrz kelnerzy. Oni raczej w stroju służbowym tramwajem nie jadą, prawda?
Ale NIE CHODZI o rowery. Bo rowery już są i aut nie wypierają.
Za to na wsi samochody i rowery są masowo wypiera przez skutery. Wszyscy jeżdżą na skuterach. Kiedyś było tak - maluch + 4 rowery na podórku. Teraz są 3 skutery + rower. Bo na "nowy" samochód już nie stać (bardziej jest to kwestia ubezpieczenia i benzyny niż ceny samego auta) a skutery są tanie i jeżdżą niedrogo. I nie wymagają papierów. A na wsi garniturów nie noszą:D
graf_0 - przebrać się można, ale smród zostaje ;) Jeżeli da się wskoczyć pod szybki prysznic w miejscu pracy to nie ma problemu. Ale jeżeli ktoś się przepoci tyrając 25km na rowerze w takim słońcu, pod górkę - to co z tego jak się przebierze jeżeli później cały dzień będzie chodził przepocony i lepiący sie
A racja, odbiegliśmy od tematu. To tak wracając. Pamiętam, że w którymś polskim mieście (chyba Wrocław) był fajny projekt czegoś w stylu kolejki gondolowej, gdzie każdy wagonik można było zaprogramować gdzie ma jechać. Szkoda, że (chyba) nic z tego nie wyszło
mikmac - Nie każdy wsiadłby na motocykl. Przyznam się, że nie wiem, czy przełamałbym się.
graf_0 -> Nie powiedziałbym, ze na wsi skutery wyparły całkowicie samochody. Ciągle jest więcej rowerów jak skuterków, choć zgodze się z tym, że w ostatnim czasie liczba tych małych piździków na drogach gwałtownie wzrosła. A samochodów ciągle więcej...
jeżeli chodzi o rowery to jakoś miesiąc temu w Mediolanie, temperatury podobne do tych z zeszłego tygodnia (około 30*C) i wszyscy Włosi zasuwają do pracy w większości na skuterach, motorach i właśnie na rowerach, garnitur niestanowił dla nich przeszkody :)
Ze wsi - oczywiście że nie wyparły samochodów na wsi całkowicie.
Ale tak biedniejsza część wsi która jeździła kiedyś wyłącznie rowerami, potem uzbierali na malucha, wraca POWOLi do jednośladów. Ja mam takie wrażenie.
Fett - kolejka gondolowa jest bez sensu - wymaga zbyt kosztownej infrastruktury, aby mogła się opłacać.
Niektórzy to cisną głupoty aż czytać się nie chce.
Ja sam jestem wielkim zwolennikiem CAŁKOWITEGO wyłączenia samochodów z ruchu po śródmieściu czy jak to na zachodzie mówią - city. Wszyscy powinni się przysiąść na skutery i rowery(dni cieplejsze), a do tego podstawowa kwestia, czyli maksymalnie rozwinięta komunikacja miejska, a nie to gówno, które jest nam serwowane. Samochody tylko powyżej 30 km, reszta do komunikacji i skuterów. Już naprawdę nie mogę patrzeć na te zasmrodzone i zatłoczone miasta z milionem samochodów, gdzie się nie ruszysz to kurwa samochód, pod blokiem to się nawet ruszyć nie można bo same kurwa auta stoją. No, tyle ode mnie. Sam mieszkam na bardzo gęsto zaludnionym terenie (Śląsk) i już mam tego dość, ale znając życie to za 50 lat będzie jeszcze gorzej.
ja ze swej strony też polecam rower, nie mam specjalnie daleko (32km w obie strony) ale przyznam szczerze, że na początku była to mordęga - temperatura, brak wytrzymałości, zmęczenie, nuda, bo jeździmy przecież cały czas tą samą trasą - ale z czasem przychodzi kondycja, (chudnie się, i rosną uda - koniecznie też trzeba zabezpieczyć się w coś przeciw deszczowego), zaopatrzymy się w jakąś muzę na uszy to robi się naprawdę fajnie - jedzie się szybko, a sam wysiłek (przede wszystkim wieczorem gdy już nas nie "zabija" słońce) zaczyna sprawiać przyjemność ;)
Nie mówiąc już o staniu godzinami w korku w upale i spalaniu bezsensownie benzyny.
Pytanie jaką formę powinien przyjąć transport miejski. To musi być coś bardziej elastycznego niż duże autobusy, bo to już nie te czasy żę 5 tysięcy ludzi w jednym zakładzie pracy robi.
Mogliby zacząć robić jakieś leciutkie, powolne i tanie auta miejskie. Czy wręcz usługę ich wypożyczania. Bo ludzie rowerami masowo przemieszczać się nie chcą. i tyle.
Awerik [ gry online level: 43 - Backpacker ]
Kłosiu - nie mam żadnego "peszka", to Ty jesteś pozbawiony choćby elementarnych podstaw wyobraźni jeżeli naprawdę nie rozumiesz dlaczego pewne grupy ludzi po prostu nie mogą zrezygnować z samochodu na rzecz roweru.
u mnie conajmniej 10 osob przyjezdza w garniaku na rowerze... ale to pewnie dlatego, ze sa to obcokrajowcy i nie poprzewracalo sie w dupach ze nie mozna rowerem w garniaku - na zachodzie zauwazylem ze to normalne i ludzie na hulajnogach, rowerach, rolkach w garniturac do pracy jezdza...
przeciez nikt ci nie karze zasuwac na nim... inna kwestia ze jesli wiecej niz 5km od pracy mieszkasz to wtedy mija sie z celem.
ale samo stwierdzenie ze w garniaku nie mozna rowerem jest glupie po prostu.
/ps.
sam samochodem jezdze do strefy nieplatnej (8km)- pozniej rowerkiem do samej pracy (1km(.
tylko ja nie w garniaku, wiec poza dyskusja jestem - aczkolwiek tez nie jest to sportowe ubranie, spodnie w kancik i koszula obowiazkowa - ale na luzie
Bo ludzie rowerami masowo przemieszczać się nie chcą. i tyle.
To nie byłeś nigdy w Holandii czy Włoszech, gdzie ludzie jak najbardziej chcą masowo się przemieszczać jednośladami. Oczywiście u nas jest wspaniała mentalność, że jak mam auto z silnikiem 3.0 to jestem zajebisty, bogaty i mam uznanie społeczne. Może następne pokolenie będzie mądrzejsze.
przypomina mi sie Londyn, gdzie mozna zaobserwowac ludzi, ktorzy... biegna do pracy, nawet nie chodnikiem, ale ulica. policja tam normalna i kierowcy [ no, warunki tez sa ], to mozna i biec po drodze ;)
Odpowiadając na podstawowe pytanie wątku, to poza teleportacją to niestety nic innego nie przychodzi mi do głowy :)
A co do podróżowania do pracy - ja szczęśliwie mam bardzo dobry dojazd komunikacją miejską. Metrem z Kabat i spacerkiem z Wilanowskiej do "warszawskiego city" - ludzie gnieżdżą się w tramwajach, nie wiem po co, lepiej sobie z metra przejść te 15 minut w spokoju :)
Zastanawiałem się nad rowerem, coby złapać trochę kondycji obok basenu, niestety kontuzja kolana rozwiązała mój dylemat i po prostu póki co z roweru korzystać niestety nie mogę...
Teleport! Ewentualnie PipBoy...
@down - O.o
Ja po prostu lubię jeździć samochodem i dopóki nie będę zmuszony (czy to ekonomicznie czy prawnie) nie zamierzam rezygnować z jego używania.
Bedzie ciezko. W Polsce wciaz jeszcze pokutuje przekonanie, ze samochod jest oznaka statusu spolecznego i bogactwa :]
Tak, rower w zimie to jest to.
Niektórzy to chyba za grosz nie mają wyobraźni...
A inni empatii. Mozę ty albo jakiś inny ony sie akurat nie poci i dobrze znosi upały, ja np nie, i jeśli idę lub stoję w garniturze w taka pogodę, to już jestem mokry. A gdybym miał w garniaku pod krawatem jechać rowerem?
No, ale jeden z drugim jeździ na uczelnię ze stancji w centrum 1,5 km rowerem w wyciągniętym t-shircie, i teraz uważa, zę ktoś będzie do pracy jechał w garniaku rowerem 20km.
Oczywiście, że w lecie, gdy do pracy nie jest daleko, a strój to nie garnitur można jeździć rowerem, to bardzo przyjemne. Tylko by było to wygodne trzeba spełnić cholernie duzo warunków. A my nie mieszkamy ani w Grecji, ani na południu Włoch, ani na Florydzie. Juz widzę te spodnie w kancik jak cię złapie deszcz na rowerze, na polskich, gładkich jak stół drogach, zwłaszcza przy krawężniku (nie, nie wszędzie są ścieżki, a chodnikiem oficjalnie eni wolno, poza tym chodnik też nie wszędzie są równe).
No i skoro piszemy o czymś co ma zastąpić samochody, to ile tych pryszniców by było potrzeba? :D
Myślę, zę bardzo dobrze zaplanowana komunikacja miejska póki co dałaby radę. A w przyszłości? Nie wiem. Rower czy motocykl to fajne rozwiązania, ale w naszym klimacie na pewno nie uniwersalne, w ogóle nie uniwersalne... Natomiast sieć jakichś elektro-kapsuł to ekonomiczna mrzonka większa niż flota jeżdżących co 5 min 1500 autobusów czy tam ekologicznych trolejbusów/tramwajów. Choć jednocześnie wizja bardzo działająca na wyobraźnie
Przypominam tylko, że komputer w każdym domu to kiedyś też była mrzonka
Rower. Ale najlepiej górski, te miejskie są chu***e. Właśnie jeden naprawiam i sporo typowo miejskiego wyposażenia zwyczajnie wywaliłem, bo przeszkadza. Właściwie to mnie interesują tylko hamulce.
Herr Pietrus - jeśli ktoś tu nie ma wyobraźni, to tylko ty.