Coś na głód
Mam chyba dziś dzień spamu... z racji iż znowu zaczął mój brzuch niebezpiecznie rosnąć, to zacząłem od nowa dietę i sport. Ale jednak ostatnio zacząłem lubić dobrą kuchnię, więc mam znacznie większy... apetyt, tak więc pytanie - jakie znacie sposoby na zamaskowanie głodu? Mocno by mi to pomo0gło, bo wcześniej nie miałem z tym problemu, teraz nagle daje mi się to we znaki. Jakieś suplementy, domowe sposoby? Znam jedynie umycie zębów :)
Pij dużo wody. Jak wypełnisz żołądek wodą to uczucie głodu minie na jakiś czas.
Jajko na twardo na dłużej zaspokaja uczucie głodu, ale pewnie Tobie chodzi o niejadalne sposoby ;)
Mnie osobiście pomaga Cola Zero albo sen (ale to jak wieczorem mnie głód bierze, a nie chcę jeść na noc ;))
A i ponoć chrom jest dobry na głód jeśli o suplementach mowa.
nutkaaa - nie wiem ile w tym prawdy, ale ostatnio w Angorze albo Newsweeku czytalem dosyc obszerny material o tym jak to wszelkie dietetyczne cole zero/light tucza bardziej niz zwykle kaloryczne :P Oczywiscie byl to kolejny artykul z cyklu "na grupie 153 osob przeprowadzono (...), z czego 143 przytyly bardziej niz te ktore pily zwykle odpowiedniki". To taka dygresja mala, bo sam od jakiegos czasu pije glownie light ale jakos pewnie ta chemia ktora tam pakuja zamiast cukru musi na nas odbic.
No to po kolei...
Woda - piję tak czy inaczej, w 90% wypadków do obiadu piję właśnie ją. A także ostatnio dla oczyszczenia organizmu, no i dlatego że jest po prostu ciepło - dodatkowo robię sporo koło swojego domu, biegam, więc sądzę że 1,5-2 litry spokojnie idzie.
Jajko - hmm, nie słyszałem, ale w sumie właśnie wolałbym coś z nie-jedzenia. Co prawda najlepszym sposobem na głód jest najeść się, ale nie tędy droga :) Cola - ograniczam cokolwiek co jest słodkie. Chrom - pomyślę...
Kawa - nie piłem, nie piję i nie mam zamiaru pić.
Sa tez niekaloryczne zapychacze:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Otręby
Samo w sobie to jest troche odrzucajace w smaku, ale kupilem raz paczke o smaku jablkowym (dodatkowo z kawalkami suszonych jablek) i po zalaniu mlekiem bylo to calkiem zjadliwe.
Ewentualnie warzywa w postaci jakiejs salatki czy zmiksowane w krem.
To dziwna masz tą diete skoro jesteś głodny. Ja na zbilansowanej jestem bardziej najedzony niż w czasie gdy jej nie przestrzegam.
Bo jestem na najzwyklejszej diecie MŻ. Nie da rady u mnie kupować składników na jakąś dietę z internetu - jem co u mnie w lodówce jest, a jest raczej tłusto - na oleju, na śmietanie, na białym pieczywie. Dlatego jedynie co mogę, to ograniczać, i to drastycznie.
Dlatego jedynie co mogę, to ograniczać, i to drastycznie.
no to powadzenia życzę w takim razie...przyda się. Jedyne co zrobisz to spowolnisz metabolizm...
Można oszukać organizm pijąc sok z cytryny, ale to niezdrowe, więc raczej bym odradzał.
Jak głodniejesz na noc to po prostu zostawiaj sobie jakiś jogurt, żeby go sobie zjeść. Kalorii małe opakowanie ma koło 250, a głód na jakiś czas zaspokaja.
Nie wiem na ile dużą masz nadwagę, ale jeśli przekraczasz normalną wagę o kilkadziesiąt kilogramów (w sumie to już nie jest bardziej otyłość), to nie musisz nawet bardzo się ograniczać z jedzeniem. Po prostu trzeba przestać podjadać między posiłkami i przed snem, a waga zacznie spadać.
gnoll --> wywal z diety część węglowodanów i zastąp je białkiem. Węglowodanami nie da się najeść na dłużej, na dodatek insulina wyzwalana przy trawieniu węglowodanów utrudnia czerpanie przez organizm z własnych zasobów.
Białko syci na znacznie dłużej, na dodatek przerobienie nadmiaru białka na tłuszcz jest bardzo energożerne i pochłania nawet 30% zjedzonych kalorii.
Podsumowując - wywal skoncentrowane węgle, słodycze, zboża, makarony, potrawy mączne, a dołóż jajek, kurczaka i mięcha. Będziesz mniej głodny i mniej kalorii będziesz jadł.
[10]
Trudno, tak albo inaczej. Na tej diecie, zbiłem 40 kilo, więc może faktycznie jestem inny :)
Wróciłem z biegania - forma tragiczna, ale to temat na inną opowieść :/
Wiedziałem żeby wyeliminować przekąski, słodycze itp. - to akurat ciężko, bo lubię słodycze. Co do węglowodanów - też ciężko, bo kuchnia u mnie w domu to w 90% węglowodany - chleb, ciasta, mąki itp. Ale że lubię warzywa, to jakoś to przetrwam.
Dzięki wszystkim za rady, spróbuje się do tego dostosować. Przynajmniej do niektórych rad.
Niby piszesz, że ograniczasz colę, ale ja nawet jak jestem totalnie głodny to wystarczy mi trochę coli i głód mija na długo. Strasznie nie lubię jednak tego stanu, wiem, że to niezdrowe, no ale jak ja tak lubię colę...
I jeszcze pytanie - jaki spadek wagi preferujecie? Jedni mówią - kilo na tydzień, inni dwa, a słyszałem że i 5 można. Czym grozi "przeszarżowanie"? Myślałem właśnie o 3, w porywach 3,5 kg na tydzień.
Proste - im bardziej dieta odbiega od tego co jesz na codzień, czyli im szybszy spadek wagi, tym większe ryzyko, od pewnego momentu graniczące z pewnością, że wszystkie stracone kilogramy ci wrócą w momencie gdy skończysz dietę. Do tego restrykcyjne diety na bardzo długo spowalniają metabolizm, jeszcze utrudniając utrzymanie wagi.
Dlatego 95% lasek, odchudzających się przeważnie metodą prawie głodówkową, 2-3 miesiące po zakończeniu diety waży więcej niż przed.
Ideałem jest znalezienie takiego sposobu odżywiania, na którym będzie się bardzo powoli chudło i który jest się w stanie utrzymać dowolnie długo bez dyskomfortu.
3 kg na tydzień to bardzo szybki spadek wagi. Możliwy do osiągnięcia, ale żeby to zrobić, musiałbyś jeść samo białko + warzywa w okolicach 1000 kcal dziennie (tzn. można na inne sposoby - z większymi stratami dla organizmu). A jeśli jesteś głodny teraz i sobie z tym nie radzisz, to w takim trybie nie wytrwałbyś długo.
Ja parę razy robiłem coś w tych okolicach (choć jadłem troszkę więcej + dość często piję alkohol) i waga mi się utrzymuje, trzeba tylko nie wpadać w tryb turboknura po skończeniu diety.
Jeśli 90% twojej diety to węgle, to ja z czystym sumieniem nie mogę polecić nic sensownego. Jedynie spalanie ćwiczeniami 1000-1500 kcal dziennie, ale stracisz na to masę czasu.
No nic, wygląda że muszę poprzestać na 1,5-2 kg tygodniowo. Choć nie powiem, chudłem nawet 5 kilo na tydzień, ale wtedy byłem bardzo gruby - ponad 140 kilo.
Na razie ścisła dieta, choć jak mówicie o tych białkach, to do menu dorzuciłem jajka, jogurt/maślankę i mięsa w rozsądnych ilościach. Plus codziennie pół godziny biegania, taki spokojny trucht.
Teraz masz idealny moment w roku na kontynuowanie odchudzania.
Odchudzając się w Lutym musiałem ściśle kontrolować to co jem. Teraz jem batoniki, słodkie bułki i kebaby, a waga ciągle spada. Ważne jest, aby nie podjadać na noc i dużo ćwiczyć, wtedy bez myślenia o diecie traci się wagę.
gnoll - Za szybko chudłeś i to był twój błąd. Teraz organizm domaga się nadrobienia zaległości. Ja ze sobą nie mam problemu. Trzeba było robić jak ja, pomału, aż do skutku i dziś nie miałbyś takich problemów.
Od czasu powstania wątku schudłem jakieś 8 kilo - nie wiem czy to za dużo, ale nie czuję jakichś napadów głodu, odżywiam się co prawda głównie sałatkami i białkiem pod różnymi postaciami, ale np. nie odmówiłem sobie własnoręcznie zrobionej tortilli :) Jedynie słodycze mocno dają mi się we znaki, co chwile przypominając że je lubię...
Więc jak - za szybko, czy mogę jeszcze przyśpieszyć? Aha, olałem bieganie - kolana mi się odezwały.
Ja jak jestem na diecie, to 2 jabłka, albo garść migdałów - załatwia sprawę. Jabłka ograniczają wchłanianie węgli i puchną w żołądku.
8kg w ciągu miesiąca? Zdecydowanie za szybko. Ja obecnie ważę 77kg i myślę nad tym jakby tu utrzymać masę, bo nie chcę ważyć mniej niż 75.
Dziś wbiłem się w garnitur z bierzmowania i nie mogę do tej pory uwierzyć, że zwyczajnie na mnie wisi, zaś spodnie natychmiast spadają z tyłka. Niewiarygodne, wygląda na to, że 8-9 lat temu miałem znacznie więcej w pasie niż obecnie.