A czy wy jesteście preppersami? czyli o tym, jak się przygotować na koniec świata.
No siema GOLasy, wiecie że ja to ja i lubię dostarczać rozrywki oraz wątków obyczajnych, więc paczajcie to:
poniedziałek, dzień jak co dzień, godzina 16.20. Słyszę sygnał, policja (dzień jak co dzień) tylko że zatrzymali się pod moją klatką. Dwie minuty później kolejny sygnał - straż pożarna. Też się zatrzymują. Ale ile! Trzy duże wozy strażackie w tym jeden drabiniasty! To był moment, kiedy silniejszy niż ciekawość okazał się być lęk - bo uwierzcie, patrząc na trzy wozy strażackie przez okno, i jak ci strażacy biegiem się rzucili, przestałam być zwykłą wścibską babą, tylko poczułam lekki niepokój w stylu "zaraz wybuchniemy wszyscy, albo po postu będę babą w majtach i laczkach z psem pod pachą i ewakuacja schodami w dół (jako rzecze Ewa Farna)".
Oczywiście nic takiego na szczęście się nie stało (wiadomix, nikt by nie przeżył mojego widoku w majtach i laczkach) ale na serio zaczęłam się trochę zastanawiać. W przypadku sytuacji nagłej, niebezpiecznej, ewakuacji - jesteście przygotowani na takie podbramkowe akcje? Czujecie się zabezpieczeni? Bo poważnie myślę sobie o tym, żeby gdzieś w przedpokoju zrobić taką małą skrzynkę emergency - gdzie będziemy wkładać dokumenty, trochę gotówki, czy chociażby klucze do auta. I ABSOLUTNIE nie piszę tutaj o wojnie, sytuacjach wielkoskalowych - mam na myśli chociaż "zwykły" pożar, gdzie i tak w pięć minut można się pozbawić całego dobytku.
I na pewno z góry macie rację, że przesadzam - ale wy nie widzieliście tych trzech wielkich wozów strażackich...
PS. Gdyby ktoś był ciekaw, co się stało - no w sumie nic. Baba mieszkająca piętro pode mną przeholowała z alkoholem, przysnęła, garnek się spalił (smród palonego tworzywa sztucznego się unosił po całej klatce), bezpośredni sąsiedzi zareagowali, wezwali służby, policja wezwała pogotowie bo baba była agresywna i nie pozwalała zabrać się na izbę wytrzeźwień. Na szczęście nikt nie spłonął.
Dla smaczku dodam tylko, że ta sąsiadka jest już mocno 70+ a inni sąsiedzi są zdania "aaaale ale, ta baba to wstydu nie ma, a my się boimy że nas kiedyś wybuchnie!" - ja już nie mam siły na takie rozmowy, wzruszam ramionami myśląc sobie "normalny Sosnowiec".
trochę gotówki
Patrząc na to jak UE i rząd ten czy poprzedni chce udupić wolnym krokiem płatności gotówkowe to będzie to gwóźdź do trumny naszego przetrwania. Głupotą też może być inwestycja np w złoto skoro wybuchnie wojna to też nie damy sztabki złota za bochenek chleba.
Sam w sklepie lubię płacić kartą i na zakupach zawsze to robię ale nie podoba mi się atak na gotówkę. Ok finansowanie terroryzmu itd ale heloł można się zatrzymać na normalnych limitach typu 20 tys lub 50 tys. W takim Morele nie kupisz nic za pobraniem za kwotę powyżej 5 tys.
Dzisiaj coś tam możemy więcej mieć tej gotówki ale patrzę na to długofalowo. Limity są coraz bardziej restrykcyjne, a widmo nadchodzącej wojny coraz większe. Trzeba brać też pod uwagę, że wybuch wojny to paraliż bankowy i trzeba być skończonym kretynem żeby popierać całkowitą likwidację gotówki.
Oj błagam cię, Rumcykcyk, ja o zupie, ty o dupie.
Przecież napisałam wyraźnie (chyba że nie?) że nie wchodzę w żadne polityczne/wojenne/whatever nastroje, bo piszę o "zwykłym pożarze" - wyobraź sobie, że pożary zazwyczaj są odpolitycznione.
Więc może ponowię pytanie, które śmiałam jedno zadać - czy ty i twoja rodzina jesteście gotowi na to, żeby porzucić swój dom w momencie gwałtownej konieczności? Bo chyba nie chcesz mi powiedzieć serio, że w takim momencie będziesz miał w głowie myśli o polityce UE, jak ci się dupa pali dosłownie albo powódź zalewa.
Jeśli będzie taka wojna, że padnie cały system bankowy, to trudno też oczekiwać aby było rozwożone zaopatrzenie po sklepach. W takiej sytuacji za gotówkę też niewiele już kupisz. A jak będziesz miał jej za dużo to istnieje też szansa, że ktoś z miłą chęcią Cię jej pozbawi. ;) choć oczywiście nie popieram jej całkowitej likwidacji. Dobrze mieć trochę gotówki na taką awaryjną sytuację, to może się okazać kluczowe w kilku pierwszych dniach kryzysu, choć w dłuższej perspektywie zapewne niewiele to zmieni.
Sosnowiec in action!
Baba mieszkająca piętro pode mną przeholowała z alkoholem, przysnęła, garnek się spalił (smród palonego tworzywa sztucznego się unosił po całej klatce), bezpośredni sąsiedzi zareagowali, wezwali służby, policja wezwała pogotowie bo baba była agresywna i nie pozwalała zabrać się na izbę wytrzeźwień. Na szczęście nikt nie spłonął.
Relacja z na żywo jak Marta dzwoni na policje https://www.youtube.com/watch?v=4RnCdR8Ox7c
Anyway...
I ABSOLUTNIE nie piszę tutaj o wojnie, sytuacjach wielkoskalowych - mam na myśli chociaż "zwykły" pożar, gdzie i tak w pięć minut można się pozbawić całego dobytku.
Jakoś rok temu kupiłem gaśnicę podręczną. Miałem małą awarię z przewodami elektrycznymi, które nagle zapłonęły przez spartaczoną robotę majstrów.
Polecam każdemu kupić taką gaśnicę, bo może przydać się w losowym momencie.
Jako, że tu nie ma prywatnych wiadomości to muszę napisać tu. Na wątek nie odpowiem, ale podrzucę coś co może Cie zainteresuje :D
https://www.amazon.pl/gp/product/B0F9PCDY75
Awwww dziękuję! Idealny, prawie. Prawie, bo co to jest 43,4cm?! Przecież wszyscy wiedzą, że prawdziwy domek muminków zaczyna się od 70! ;)
Ale ładne wykończenie. Prawie jakby Polak na Wyspach robił ;P Od razu w głowie mi się odpaliło "papapapapapa, mamammama, w muminków się przenieście świat" :)
Ja mam najważniejsze dokumenty w jednym miejscu, ofoliowane i stosunkowo łatwo dostępne ( jak się wie gdzie są ;) ). Podobnie "trochę gotówki" ( nie będę pisał ile, ale na pewno więcej niż się nosi w portfelu ). Ale nie zrobiłem tego na "wszelki wypadek", po prostu lubię mieć porządek i nie lubię chodzić non stop do bankomatu a z gotówki korzystam najchętniej.
Czy mimo to, jestem "preppersem"?
Można też zadać sobie inne pytanie! Co faktycznie zrobisz, gdy realnie dotknie Cię takie zagrożenie? Czy zachowasz zimną krew i będziesz działał/działała przewidująco i rozważnie?
Jeżeli faktycznie chcesz się przygotować na takie ewentualności, to lepiej pomyśl o kilka kroków dalej. Jak mogą wyglądać Twoje kolejne dni po utracie dobytku życia. Poczytaj jakie formalności Cię czekają, jak wygląda realizacja zobowiązań ubezpieczeniowych, gdzie znajdziesz bezpieczny nocleg czy gdzie schronisz resztkę dobytku.
No właśnie zadałam sobie pytanie, co JA REALNIE zrobię. Wiem, że mój wątek brzmi śmiesznie, tak to zresztą napisałam - lekko, ale jakby się głębiej zastanowić...
3 miesiące temu, w mojej dzielnicy, w bloku naprzeciwko wybuchł pożar. Jedna osoba zginęła. W mieszkaniu zgliszcza. Więc jak zobaczyłam w poniedziałek trzy wozy strażackie to (piszę śmiertelnie poważnie) w pewnym momencie zaczęłam się bać. Bo gdyby służby dla bezpieczeństwa chciały ewakuować budynek, to ja bym naprawdę zbiegała z 9 piętra w domowych dresach, z psem pod pachą, i na pewno nie pamiętałabym gdzie mam portfel, dowód osobisty etc. Dlatego tak z głupa napisałam o tej "skrzyneczce", jakby była blisko drzwi, to pewnie bym tam zagarnęła jej zawartość w trybie ewakuacji.
O krokach dalej (choć to też jest mądre i rozumne) wydaje mi się, że nikt w nagłej sytuacji nie myśli...
Piszecie, że przesadzam. Pewnie tak, w końcu jakby się człowiek wszystkiego bał, to by z domu nie wychodził, bo a nuż jakaś złośliwa cegła spadnie mu na łeb. Tymczasem siedzimy wszyscy na kanapach, w fotelach, czujemy się bezpieczni i w ogóle... a ja sobie myślę po doświadczeniach własnych, że to zwykle jest moment. "Wypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie stanie."
Mam powerbank 2x30.000 stale doładowany + wzmacniany plecak z wyjściem usb.
Czuję się bezpieczniej :)
Mam “cekinowanego” bejsbola, saperkę, bagnet, czarnoprochowego obrzyna.
“zombie” da radę taki zestaw ;)
To proste, wystarczy żyć krótko i umrzeć młodo, jeszcze przed końcem świata.
A co do treści pierwszego posta - najważniejsze rzeczy, czyli pendrive'y, dysk z kopiami zapasowymi plików i notatnik z hasłami mam pod ręką.
Dobytku z pożaru i tak nie uratuję, ale wtedy zostaje właśnie bezpieczna kasa na koncie.
W razie wojny z kolei większą sumę w gotówce i tak raz dwa by mi ktoś zapier... więc nie wiem jak się przygotować na taką ewentualność.
Konto w Szwajcarii? Chyba mnie nie stać :)