Poradniki do gier Kody i trainery Nowe poradniki Popularne Współpraca Nielimitowany dostęp
Pobierz Poradnik do Gry PDF, ePUB lub iBooks

War Leaders: Clash of Nations - poradnik do gry

War Leaders: Clash of Nations - poradnik do gry

Pobierz Poradnik do Gry PDF, ePUB lub iBooks
SPIS TREŚCI

Wielka Brytania | Strategia ekspansji | War Leaders Clash of Nations poradnik War Leaders: Clash of Nations

Ostatnia aktualizacja: 24 września 2019

Wielka Brytania

Atuty Brytyjczyków to lotnictwo i marynarka (mniejsza jednak od amerykańskiej), słabą stroną jest początkowe duże rozproszenie sił we włościach (to jednak na starcie druga armia gry pod względem potencjału - Wielka Brytania | Strategia ekspansji | War Leaders Clash of Nations - War Leaders: Clash of Nations - poradnik do gry

Atuty Brytyjczyków to lotnictwo i marynarka (mniejsza jednak od amerykańskiej), słabą stroną jest początkowe duże rozproszenie sił we "włościach" (to jednak na starcie druga armia gry pod względem potencjału!). Terytoria, kolonie, które do nich należą nie są również najbogatsze (w Afryce bieda aż piszczy), jednak Angole posiadają ich na tyle dużo (początkowo najwięcej) i zamieszkuje je tak ogromna populacja ludzi, że kasa nie powinna dla nich stanowić większego problemu. Herbaciarze mają także komfort posiadania wszystkich surowców dostępnych w grze i największych rezerw ropy - nie brakuje im więc niczego. W zasadzie początkowo można po prostu siedzieć na tyłku w tych prowincjach, które już posiadamy i rozwijać siły wojskowe.

Na początku gry proponuję zagrać "na bezczelniaka" i dosyć śmiało. Pamiętacie cały czas, że zwycięstwo w kampanii można odnieść przez zajęcie 80% świata, a porażki doznać gdy ktoś zabije lidera naszego państwa? No więc ładujemy Churchilla, szpiega, generała z najsilniejszą armią oraz pozostałe jednostki znajdujące się na Wyspach Brytyjskich i przewozimy całe to towarzystwo... do Ameryki Środkowej - tam następuje desant naszych sił. W ten sposób blokujemy USA ich naturalny kierunek ekspansji na południe, do Ameryki Południowej, odcinając im drogę lądową na ten ostatni kontynent. Dodatkowo powinno się poprawić bezpieczeństwo naszego lidera, który na ciasnawych Wyspach Brytyjskich mógł znaleźć się w śmiertelnej pułapce (niebezpieczeństwo potencjalnej inwazji). Zresztą, nikomu przecież tej ziemi ojców nie oddajemy ot tak sobie - zanim dojdzie do jakiegoś desantu (jeśli w ogóle) najpewniej zdążymy tam wyprodukować trochę wojska, które stanie do obrony ojczyzny. W międzyczasie (gdy Winston płynie na łajbie przez Atlantyk) można spróbować dogadać się ze Stanami, by uzyskać od nich pozwolenie na przejście przez ich terytorium na południe (dla naszych słabiutkich wojsk znajdujących się w Kanadzie). Tak, porzucamy Kanadę, a niech ją sobie Amerykańce zajmują, odbije się ją później. Wskazane jest dodatkowo być cwanym i w trakcie opuszczania Kanady podarować ją któremuś z głównych państw, z którym USA się nie lubią (które jednak nie będzie w stanie podesłać do nowozdobytej prowincji wojska). Co w ten sposób uzyskamy? Przy odrobinie szczęścia (i zgodnie z planem) armia wuja Sama zaatakuje te tereny, wstępując na ścieżkę wojenną z obdarowanym przez nas przed chwilą krajem. Być może da to nam trochę czasu na rozbudowanie armii w Kostaryce lub Meksyku (zależy jak szybko początkowo rozwinęła się sytuacja, tzn. jak daleko na południe zaszli Amerykanie zanim wylądowaliśmy z desantem w Ameryce Środkowej) oraz podbój Ameryki Południowej (Churchill przyda się w szybkim wygaszaniu buntów). Armii, która - jak już się pewnie domyślacie - najpierw stawi opór Amerykanom, a później sama uderzy na USA, opanowując docelowo całą Amerykę Północną. Kto wie, może obejdzie się bez większej wojny, gdyż nasz szpieg, który przypłynął na miejsce razem z Churchillem, może zdobyć spore doświadczenie "węsząc" i prowadząc dywersję najpierw w Ameryce Południowej, a potem Północnej. I kiedy już stanie się asem wywiadu można spróbować przeprowadzić nim zamach na życie kalekiego Roosevelta. Po wyeliminowaniu tego przywódcy USA staną się neutralne i być może odsprzedadzą część prowincji, w których posiadaniu są - zaatakujemy tylko pozostałe.

Cała Australia jest w rękach Imperium Brytyjskiego, które jednak nie posiada na tym kontynencie żadnych sił lądowych. I nawet nie musi - wystarczy bowiem pobudować tam stocznie i zacząć tworzyć bardzo silną flotę, która zablokuje innym państwom dostęp do kontynentu. Po prostu każda próba inwazji morskiej na Australię zostanie przez Angoli zażegnana jeszcze na wodzie - mam tu na myśli szczególnie japońskie bądź amerykańskie zapędy. Na wyspach Oceanii, na których panowanie Jej Królewska Mość dzieli razem z Holandią można rozwijać garnizony - Holendrzy to neutralna nacja, więc nie powinni sami z siebie zaatakować. A kiedy wspomniane garnizony urosną w siłę Holendrów się wykopie z wysp, zepchnie do morza. Później można ewentualnie przerzucać te siły z pomocą australijskiej marynarki na kolejne wyspy. Np. japońskie ;-)...

Na Bliskim Wschodzie (Syria, Irak, Jordania) i w Egipcie powinniśmy rozwijać armie, które powstrzymają ewentualną ekspansję (drogą lądową) ZSRR na kontynent afrykański. Ten rejon należy po prostu do strategicznych.

W Afryce proponuję sprzymierzyć się z Francją przeciwko Włochom, chociaż to, z kim zewrzemy szyki i przeciwko komu tam wystąpimy zależy również w dużej mierze od sytuacji na kontynencie europejskim. Po prostu wcześniej trzeba sprawdzić, kto i z kim toczy na nim boje. Po usunięciu z Afryki pierwszego oponenta zabieramy się za drugiego, niedawnego sojusznika, znowu zawiązując przeciwko niemu sojusz w Europie. I... to już w zasadzie będzie końcówka gry, bo zdołaliśmy powiększyć swoje i tak już znaczące terytorium.