6 powodów, dla których warto czekać na Mortal Kombat X - Strona 2
Na E3 2014 mieliśmy okazję zagrać w niedawno ogłoszonego Mortal Kombat X. UV po kilku starciach z deweloperem spróbuje Was przekonać, że na nową bijatykę NetherRealm warto już odłożyć pieniądze.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mortal Kombat X - słynny smok dostał lekkiej zadyszki
3. Wybór ataków specjalnych
Zanim w Mortal Kombat X przystąpimy do walki, musimy zdecydować się na to, jakimi atakami specjalnymi dysponować będzie nasz bohater. Dostępne są trzy różne warianty dla każdego z zabijaków, co w sumie daje 72 kombinacje. Sporo. Nie miałem odpowiednio dużo czasu, żeby solidnie przetestować konsekwencje wynikające ze zmiany stylów, ale po obejrzeniu w akcji wyczynów Sub-Zero wydaje mi się, że będą one znaczące. Zimny wojownik potrafi w pierwszej opcji materializować z lodu oręż przydatny na krótkim dystansie. Drugi tryb umożliwia stworzenie chroniącej go przed atakami tarczy, natomiast w trzecim otrzymuje on umiejętność rzucania swoimi klonami, co znacznie ułatwia mu zamrożenie przeciwnika.
Pomysł jest naprawdę niezły i ciekawy, ale mam wrażenie, że nie wszystkim przypadnie on do gustu. Siłą każdej bijatyki zawsze jest szeroki garnitur różnej maści uderzeń, a tu w pewnym sensie jesteśmy ograniczani tylko do jednego z trzech konkretnych rozwiązań. Miłośnicy serii lubujący się w szerokim spektrum możliwości mogą więc poczuć się odrobinę zawiedzeni. Oczywiście pozostaje też kwestia balansu. Już zrównanie do siebie 24 wojowników stanowi nie lada wyczyn, a co dopiero 72.
4. Interaktywne areny
Wprowadzenie interaktywnych elementów na arenach w Injustice: Gods Among Us było według mnie trafionym pomysłem. Mortal Kombat X podąża dokładnie tą samą drogą, choć mam wrażenie, że znacznie mniej jest tu obiektów, którymi można rzucić w rywala i zabrać mu sporo energii, a więcej takich, od których można się odbić i zadać niestandardowy cios, np. kopniak z pełnego obrotu na gałęzi. Istnieje jednak szansa, że różnice wynikać będą z „wagi” rywala – tak było właśnie w Injustice. Nie zauważyłem również, żeby areny występowały w dwóch odmiennych wersjach, a z jednej do drugiej dało się oponenta przerzucić. Być może w pełnej wersji to się zmieni – targowe demo zawierało raptem trzy plansze.
5. Brutalność bez taryfy ulgowej
Seria Mortal Kombat zasłynęła głównie za sprawą swojej niesłychanej brutalności i w wersji X niewiele się pod tym względem zmienia, co widać podczas wykonywania ataków X-Ray. Kości są łamane, w oczodoły wbijane są ostre przedmioty, mówiąc krótko – obrzydlistwo. Już „dziewiątka” była w tej kwestii absurdalnie przesadzona, a teraz wydaje się, że granica została przesunięta jeszcze dalej. Od razu dodam, że podczas walki leje się też sporo krwi. Po wykonaniu jednego ze swoich finiszerów Cassie była cała ubroczona posoką rywala.
6. Świetna oprawa wizualna
Gra jest bardzo ładna i znacznie przewyższa pod względem oprawy wizualnej swoją poprzedniczkę z 2011 roku. Oczywiście nie możemy mówić tu o poziomie grafiki z zapowiadającego produkt zwiastuna, ale raczej nikt nie powinien być z tego faktu niezadowolony. Mocno dopracowano animacje bohaterów, ich ruchy są bardzo płynne i efektowne. Podobają mi się też areny, odpicowane w najmniejszych szczegółach. Na taki skok jakościowy czekałem, z chęcią wypróbuję produkt na konsolach nowej generacji.
Mortal Kombat X zapowiada się w moim przekonaniu bardzo dobrze. Zdaję sobie sprawę, że dla hardcore’owych fanów gatunku gry z tej serii wydają się zbyt drewniane, by dłużej zawracać sobie nimi głowę, ale mnie to w zupełności wystarcza, żeby naprawdę dobrze się bawić. Mortala traktuję jako odskocznię od pozostałych produktów leżących w kręgu moich zainteresowań i seria spełnia to wymaganie z nawiązką. Cieszy mnie, że NetherRealm Studios tchnęło kilka lat temu nowe życie w tę markę, a teraz dobrym zwyczajem po prostu ją usprawnia. X jest tego doskonałym przykładem.