autor: Maciej Kozłowski
Testujemy Horizon - strategię 4X dla fanów Master of Orion i Galactic Civilizations - Strona 2
Chociaż Horizon wyraźnie inspiruje się seriami takimi jak Master of Orion czy Galactic Civilizations, to jednak nie brakuje mu oryginalności. Wersja beta wskazuje na to, że szykuje się ciekawa gra!
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Opór jest daremny
Największą nowością, wprowadzoną w Horizon, wydaje się tryb bitewny. Kiedy nasza flota napotyka wroga, kamera zostaje znacznie przybliżona (zamiast całej galaktyki widzimy np. jedną planetę albo okolice czarnej dziury), a my zyskujemy bezpośrednią kontrolę nad okrętami. Każdy statek dysponuje paroma mniejszymi systemami i jest chroniony z kilku stron dzięki specjalnym tarczom lub pancerzowi. Podczas rozgrywanej turowo na dwuwymiarowych planszach bitwy istotne okazuje się nie tylko uzbrojenie flotylli, ale również jej ustawienie. Sprytne manewrowanie pomiędzy przeciwnikami i obracanie pojazdu w taki sposób, aby wróg trafiał w nienaruszone fragmenty osłony, stanowi tu podstawowe zagranie.
Wysoka mobilność jest na ogół najprostszą ścieżką do zwycięstwa: niewielka grupa małych statków może bez problemu wyeliminować większy okręt, jeśli ten nie będzie odpowiednio osłaniany. Starcia są przez to bardzo taktyczne i zaskakująco trudne – zwłaszcza gdy weźmiemy poprawkę na różnorodność dostępnej broni i poszczególnych manewrów (możliwy jest np. abordaż). Oczywiście, jeśli graczowi nie odpowiada takie podejście do tematu, to może cały proces zautomatyzować, zdając się na sztuczną inteligencję. Dla każdego coś miłego.

Chociaż aspekt militarny jest w grze bardzo istotny, to jednak nie stanowi jedynego rozwiązania konfliktu. Dzięki dość rozbudowanej dyplomacji możemy w dowolny sposób pokierować losami wszechświata. Niestety, w obecnej wersji gry (wczesna beta) jest to najbardziej niedopracowany element rozgrywki. Komputerowych oponentów można zapędzić w kozi róg i wykorzystać w praktycznie dowolny sposób – są naiwni jak dzieci i łatwo ich zaskoczyć. Najprostszy zabieg to skłonienie kilku ras do zaatakowania naszego przeciwnika, a następnie podpisanie z nim traktatu pokojowego (oczywiście korzystnego – nie ma szans w starciu z wszystkimi, więc chętnie się zgodzi). W tym momencie najeźdźcy poproszą, byśmy wrócili do walki, i zaoferują sowitą zapłatę. W takim wypadku warto rozpocząć wojnę na nowo, po czym znowu ją zakończyć, czerpiąc z tego kolejne korzyści. Proces ten można powtarzać w nieskończoność. Oby twórcy gry poświęcili temu elementowi więcej uwagi!

Kosmici służą nie tylko do tego, by się z nimi mierzyć, handlować lub rozmawiać. Ich rolą jest także zlecanie misji: w trakcie rozgrywki spotkamy różnych proroków, handlarzy, przywódców i piratów, którzy poproszą o wykonanie pewnych czynności. Jeśli zdobędziemy ich aprobatę, zyskamy namacalne korzyści i nierzadko przybliżymy się do zwycięstwa. Co ciekawe, niektóre sprawy da się rozwiązać na kilka różnych sposobów, mających wpływ na fabułę gry. Przykładowo, jeśli jednej z ras zależy na pozyskaniu pewnego artefaktu, to zamiast kupować oryginał od handlarzy możemy zadowolić się tańszą podróbką. Taki wybór pozwoli oszczędzić środki, ale w dalszej perspektywie może przynieść przykre konsekwencje.
Śmiało dążyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek
Oprawa graficzna gry nie wypada szczególnie dobrze (jest bardzo podobna do tej z leciwego już Galactic Civilizations II), ale nie jest też brzydka. Warstwa dźwiękowa nie odstaje od standardów wyznaczonych przez gatunek – ani nie zachwyca, ani nie drażni. W tej chwili jedyny zarzut, jaki można wysunąć wobec gry, dotyczy jej długości, limitowanej głównie przez tryb singleplayer (twórcy nie planują rozgrywki wieloosobowej!). Na większą skalę duży problem stanowi też ograniczenie puli możliwych zwycięstw do zaledwie kilku, co znacznie zmniejsza opłacalność „kolejnych podejść” do rozgrywki. Również interfejs po pewnym czasie robi się mniej czytelny, ponieważ na mapie wszechświata pojawia się coraz więcej linii, ikonek i innych wskaźników. Trudno się w tym połapać.

Jako że gra znajduje się ciągle w fazie beta, należy mieć nadzieję, że zostanie odpowiednio dopieszczona. Już teraz można się jednak spodziewać całkiem udanej produkcji, przeznaczonej przede wszystkim dla wymagających graczy (o ile ci lubią bitwy w kosmosie). Trzymajmy kciuki, aby twórcy z niezależnego studia L3O znaleźli w sobie dość ambicji, by właściwie dopracować ten produkt. Umiejętności z pewnością im nie brakuje.