autor: Kamil Ostrowski
Smite - starcia bogów w stylu MOBA - Strona 2
Smite szykuje zmiany w skostniałej mechanice gier typu MOBA. Czy świeże podejście do tematu i możliwość wcielenia się w bóstwa z rozmaitych mitologii pozwoli zaistnieć temu tytułowi w świecie zdominowanym przez League of Legends?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

Mniej strategii, więcej akcji
Kolejną interesującą kwestią jest podejście twórców gry do sterowania. Jeżeli graliście w League of Legends albo jakieś inne MOBA, to pewnie wiecie, że podstawowy atak, podobnie jak wiele dodatkowych umiejętności, jest „targetowany”, tzn. wystarczy zaznaczyć cel, kliknąć, a nasza postać automatycznie go trafi czy użyje na nim danej umiejętności. Część czarów i zaklęć to natomiast „skillshoty”, które wymagają pewnej zręczności. Podczas wyboru zaklęcia pojawia się obszar, na którym umiejętność będzie działała, bądź linia, po której uderzymy. Aby skutecznie używać „skillshotów”, musimy szybko i sprawnie wyliczyć opóźnienie, odległość i tor poruszania się przeciwnika.
W omawianej produkcji cała walka oparta jest na skillshotach. Od autoataku, którym też możemy spudłować, przez wrodzone zdolności bohatera, po te dodatkowe. Zawsze musimy starannie wymierzyć, co stwarza spore pole do popisu dla naszych umiejętności. Małpia zręczność i widzenie przestrzenne przydają się tu jeszcze bardziej niż w innych grach tego typu.
Zmiany drobne, acz istotne
Twórcy serwują też szereg mniejszych, acz istotnych innowacji. Przedmioty, które kupujemy w sklepie, możemy zazwyczaj ulepszać o dwa kolejne poziomy, oczywiście za odpowiednią opłatą, uiszczaną w złocie, które zdobywamy za zabijanie stworów, wrogich bohaterów czy burzenie budynków itd. Cenny kruszec pozyskujemy zresztą nie tylko za zadanie ostatniego ciosu, ale także – w mniejszym stopniu – za przebywanie w pobliżu miejsca, gdzie potworki opuszczają ten padół łez. We wrogiej bazie nie czeka na nas natomiast bezbronny budynek (tzw. nexus), którego zniszczenie kończy rundę, a wielki, potężny Minotaur, którego musimy zespołowo pokonać, oczywiście będąc ciągle pod ostrzałem przeciwników.

Jeżeli chodzi o styl graficzny, to Smite prezentuje się zgoła odmiennie od swojego głównego konkurenta, League of Legends, i zdecydowanie bliżej mu do DOTA 2, chociaż dzieło Hi-Rez Studos jest znacznie bardziej kolorowe. Twórcy postawili na realizm, co może okazać się problematyczne, jeżeli zdecydują się na model biznesowy znany z LoL-a, czyli wypuszczanie płatnych skórek. Zaprojektowanie dobrego i dopracowanego „skina” będzie na pewno dużo bardziej czaso- i kosztochłonne niż w prostym League of Legends.
Inne znaczy lepsze?
Czy Smite ma szanse odnieść sukces? Tytuł ten z pewnością znajdzie swoich zwolenników, z uwagi na odmienne podejście. Szereg modyfikacji w systemie rozgrywki, zręcznościowy charakter gry i ciekawa tematyka mogą przyciągnąć dość szerokie grono sympatyków, mimo dużej konkurencji na rynku produkcji MOBA. Pytanie tylko, czy twórcom uda się odpowiednio zbalansować rozgrywkę. Doniesienia z zamkniętej bety wskazują, że póki co jest inaczej, a Hi-Rez Studios znane jest ze swoich problemów z odpowiednim wyważaniem czynników wpływających na równowagę. Z wyrokowaniem powstrzymajmy się jednak do premiery, póki co wszyscy fani MOBA powinni uważnie obserwować Smite’a, bo jest nadzieja na pewną odmianę.