autor: Przemysław Zamęcki
62 lata z Ferrari – graliśmy w Test Drive: Ferrari Racing Legends - Strona 2
Znana seria gier, znana marka samochodów. Przykład symbiozy doskonałej? Mieliśmy okazję sprawdzić, jak prezentują się najnowsze wyścigi autorów serii Need for Speed: Shift.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Test Drive: Ferrari Racing Legends - O Ferrari Mio!

Drugą z dostępnych epok jest ta srebrna, obejmująca lata 1974-1990. Wozy są w niej rzecz jasna znacznie nowocześniejsze oraz – co oczywiste – szybsze i trudniejsze do opanowania. Tym razem stajemy w szranki z rywalami w 54 wydarzeniach, a do odblokowania przewidziano 216 osiągnięć.

Jedną z najlepszych gier traktujących o rodzinie Ferrari jest z całą pewnością wydane pierwotnie na konsolę Dreamcast Ferrari F355 Challenge: Passione Rossa. Średnia ocen w serwisie Metacritic wyświetla 85%, ale to i tak za mało, wziąwszy pod uwagę, jak tytuł ten zapisał się w pamięci graczy. W 2002 roku, kiedy maszyna SEGI powoli chyliła się ku upadkowi, port F355 trafił na PlayStation 2.
Najbardziej rozwinięta pod tym względem jest jednak epoka współczesna. Lata 1990-2009 to okres dominacji ulubionych modeli większości graczy. No, może z wyjątkiem Testarossy. W sumie autorzy przygotowali dla tej epoki 106 wydarzeń pozwalających odblokować aż 424 osiągnięcia, których zdobycie z pewnością wypełni wiele godzin zabawy.
Drugi z dostępnych trybów to szybki wyścig, który jest dosłownie identyczny jak ten w obu Shiftach. Wybieramy dowolny model Ferrari (z odblokowanych), ustawiamy tor, liczbę okrążeń, liczbę i umiejętności oponentów (maksymalnie piętnastu), a także porę dnia (rano, popołudnie lub wieczór) oraz pogodę (pochmurnie lub słonecznie). Jest to pewien krok wstecz w stosunku do drugiego Shifta, który oferował też zmagania nocne, ale – jak widać – nie można mieć wszystkiego. Istnieje również możliwość sprawdzenia się jako duch czy – jak wolą autorzy – fantom, a także tryb multiplayer, w którym ścigać może się do ośmiu zawodników. Niestety, nie mogłem przetestować tej opcji, ponieważ nie była jeszcze dostępna.

- Circuit de Catalunya GP
- Circuit de Catalunya National
- Circuit de Spa Francorchamps GP (1980)
- Circuit de Spa Francorchamps GP (2004)
- Cote d'Azur Casino Riviera
- Cote d'Azur Monte Grande
- Cote d'Azur Monument Loop
- Cote d'Azur Port Boucle
- Donington Park GP (2009)
- Donington Park National (2009)
- Enna Pergusa
- Fiorano
- Fiorano Alternate
- Hockenheimring GP
- Hockenheimring GP (1982)
- Hockenheimring National
- Hockenheimring Short
- Imola (1981)
- Imola (2005)
- Misty Loch
- Monza GP (1958)
- Monza GP
- Monza Junior
- Motorsport Arena Oschersleben
- Motorsport Arena Oschersleben B Course
- Mugello GP
- Mugello Short
- Nordschleife
- Nordschleife Aremberg
- Nordschleife Karussell
- Nordschleife Nürburg
- Road America
- Rouen (1956)
- Rouen Short (1952)
- Silverstone GP (1959)
- Silverstone GP (1975)
- Silverstone GP (2009)
- Silverstone International (2009)
- Silverstone National (2009)
Krokiem wstecz w stosunku do poprzednich gier studia Slightly Mad jest także brak możliwości modyfikacji ustawień aut, a co za tym idzie, również telemetrii. Czyni to z gry produkt skierowany raczej do fanów arcade, choć model jazdy wcale nie jest prosty i przy wyłączeniu wszystkich asyst, a ustawieniu Pro Mode, może sprawić pewne kłopoty. Auta nieźle reagują na nagłe dodanie gazu, wykręcając bączki lub wykonując uślizgi, złapanie pobocza może skończyć się również wypadnięciem z trasy. Nie udało mi się, niestety, doprowadzić do dachowania i wydaje mi się, że gra na to nie pozwala, choć oczywiście mogę się mylić. Natomiast nie istnieje coś takiego jak model uszkodzeń. Ani wizualny, ani wirtualny. Dobrze więc, że przy centralnym uderzeniu w jakąś przeszkodę zostajemy wyeliminowani. Poza tym gra nie pozwala na ścinanie zakrętów i po drugim ostrzeżeniu następuje dyskwalifikacja. Samochody zachowują się jednak na tyle autentycznie, że większość pewnych niuansów wyłapią naprawdę jedynie fanatycy realizmu, pozostałym zaś model jazdy powinien dostarczyć bardzo przyjemnych wrażeń. Pod warunkiem jednak, że spędzą najpierw mnóstwo czasu w opcjach czułości kontrolera, bo zgodnie z tradycją fabryczne ustawienia będą powodować tylko dzikie harce po torze. Zresztą Test Drive: Ferrari Racing Legends to już segment gier najlepiej spisujących się na dobrej kierownicy. Zabawki za 100 złotych można śmiało wyrzucić do kosza, w tym przypadku akurat lepszy okaże się zwykły pad.
Wizualnie nowe Test Drive prezentuje się identycznie jak Shift. Wydaje mi się nawet, że gdyby nieświadomej osobie pokazać obrazki z obu gier, w życiu nie domyśliłaby się, że to dwa różne tytuły. Produkt oferuje także standardowe widoki i można ścigać się zarówno przy kamerze zza samochodu, jak i ze zderzaka i podszybia czy oczywiście z kabiny. W tym ostatnim przypadku nie zanotowałem kontrowersyjnego efektu rozmycia boków obrazu w miarę przyśpieszania. Trudno powiedzieć, czy będzie on występował w ostatecznej wersji. Nie ma także kamery na kasku kierowcy.
Sporo dobrego można powiedzieć o dźwięku. Seria Shift była pod tym względem wzorem, tutaj jest równie dobrze. Silniki Ferrari brzmią wariacko agresywnie, po prostu cudownie. To samo dotyczy wszelkich odgłosów dochodzących z kabiny i zawieszenia.

Test Drive: Ferrari Racing Legends trafi do sklepów w maju tego roku w wersji na pecety oraz konsole Xbox 360 i PlayStation 3.