autor: Marcin Serkies
Resident Evil: Operation Raccoon City - zapowiedź - Strona 2
Kolejne spotkanie z zombie w świecie Resident Evil szykuje się jako interesujące doświadczenie, nieco odświeżone w stosunku do ostatnich produkcji. Jakie zmiany przyniesie gra?
Przeczytaj recenzję Po drugiej stronie barykady - recenzja gry Resident Evil: Operation Raccoon City
Raccoon City trochę się oczywiście od tego czasu zmieniło. Można spokojnie powiedzieć, że urosło i wyładniało, ale i stało się bardziej tłoczne. Włóczących się po nim zombie ma być znacznie więcej niż wcześniej, co w sumie zgadza się z obrazem, jaki oferują na przykład filmy – ulice w nich pełne są przecież nieumarłych zachowujących się jak Amerykanie przed centrum handlowym w czarny piątek. Liczniejsza rzesza przeciwników i większy teren działania to tylko dwa drobne elementy całej gry. Duże znaczenie mają mieć zaułki i wąskie uliczki budujące ciężki, wywołujący dreszcze klimat. Niemałym dodatkiem do klaustrofobicznej niekiedy architektury stanie się oświetlenie, będące jednym z istotniejszych narzędzi tworzenia nastroju zagrażającego utrzymaniu nerwów na wodzy. Jak pokazało już wiele gier, odpowiednie operowanie światłem często stanowi o być albo nie być atmosfery całości. Jeśli nowy Resident Evil ma utrzymać mroczną aurę miasta ogarniętego zarazą, nie powinniśmy spodziewać się jasno oświetlonych deptaków, głównych ulic tonących w powodzi kolorowych reklam czy zaułków zniechęcających ich zwykłych rezydentów do wykonywania zawodu. Istotnym dodatkiem będzie odpowiednie udźwiękowienie całości. Nie ma nic bardziej niepokojącego niż prawie kompletna ciemność i zatrważające odgłosy dochodzące z mroku. Nieznane, to, czego nie możemy dostrzec, straszy najbardziej.
Wszystko to nie jest w sumie niczym nadzwyczajnym. Widzieliśmy już przecież dobre gry częstujące nas hordami zombich. Rozgrywaliśmy mniejsze i większe potyczki w miastach i miasteczkach. Graliśmy w tytuły, w których światło, cień i ciemność miały ogromne znaczenie. Nawet kolejny z elementów, o którym chcę wspomnieć, nie jest w branży gier czymś nowym, ale nie musi być, bo liczy się pomysł i wykonanie, a nie tylko oryginalność.
Twórcy najnowszej odsłony Resident Evil postanowili urozmaicić nieco całą serię. Do tej pory stawaliśmy zawsze po stronie sił, które były żywotnie zainteresowane zatrzymaniem epidemii i ewentualnym wykryciem jej źródła. Tym razem jednak nie dostaniemy możliwości takiego działania. Przeżyć w Raccoon City i udowodnić, że za całym zamieszaniem stoi korporacja Umbrella, to zadanie niezmiernie ważne, nobilitujące i ze wszech miar słuszne… ale to już było i nadeszła pora na zmianę. W Operation Raccoon City zostaniemy etatowymi likwidatorami problemów, których ubezpieczenie społeczne opłaca właśnie ta zła (według opinii publicznej) korporacja. Jako żołnierze dołożymy wszelkich starań, żeby zatrzeć ślady działalności Umbrelli, ale tak jak i koledzy z drugiej strony barykady, będziemy musieli stawić czoła zombiakom, którym wszystko jedno, kogo atakują. Żeby było jeszcze ciekawiej, do wyboru otrzymamy sześć zróżnicowanych postaci, dzięki czemu zyskamy szansę zastosowania swojego ulubionego stylu rozgrywki. Nie powinniśmy oczekiwać cudów – autorzy zaserwują archetypicznych bohaterów znanych z podobnych gier: speca od ciężkiej broni, sanitariusza, technika itp. Do boju ruszymy, wybierając czterech spośród nich. Od tego, jak ustawimy skład naszego teamu, zależeć ma nie tyle powodzenie misji, co sposób jej rozegrania.
W trybie dla jednego gracza da to możliwość ukończenia singla kilka razy, za każdym nieco inaczej. Ciekawie zapowiada się też tryb wieloosobowy. Znów pojawi się okazja zaliczenia kampanii w kooperacji. Do tego wśród opcji sieciowych znajdzie się na przykład klasyczny deathmatch, w którym ekipa Umbrelli stawi czoła bardzo podobnemu zespołowi, wywodzącemu się z sił reprezentujących prawo i sprawiedliwość. Mówi się też o zabawie w wykańczanie jak największej ilości umarlaków. Słowem, będzie co robić w sieci, co zdecydowanie powinno przedłużyć żywotność nowego Residenta.
Na razie wszystko wskazuje na to, że kolejne spotkanie z nieumarłymi w świecie Resident Evil szykuje się jako interesujące doświadczenie, nieco odświeżone w stosunku do ostatnich produkcji. Na pewno miło będzie poczuć się jak potężny wymiatacz, atakujący nieumarłych, a nie kryjący się przed nimi, oszczędzający amunicję i martwiący się, jak dotrzeć do kolejnego punktu kontrolnego człowiek. Zmiana podejścia całkiem spora, ale dobrze zrealizowana może zaprocentować powstaniem kolejnej wciągającej gry w tym uniwersum. Jak będzie w rzeczywistości, zobaczymy niedługo.
Marcin „yasiu” Serkies