autor: Radosław Grabowski
Guitar Hero: Greatest Hits - już graliśmy! - Strona 2
Największe hity z pięciu gier spod znaku Guitar Hero, zamknięte w jednym pudełku, to dobry pomysł? Test przedpremierowej wersji Guitar Hero: Greatest Hits dał na to odpowiedź.
Przeczytaj recenzję Guitar Hero: Greatest Hits - recenzja gry
Nawet w samej sferze gitarowej playlista momentami potrafi miło zaskoczyć. Wszystkie utwory zostały bowiem poddane pewnym modyfikacjom jeśli chodzi o sposób ich grania. Uwzględniono np. fragmenty, w których wykorzystuje się gładzik, umieszczany na gryfie "wiosła" od czasów World Tour. Jeśli chodzi natomiast o perkusję, to na najlepszych bębniarzy czeka poziom trudności Expert+, dostępny dotąd jedynie w GH: Metallica - do standardowego pedału dołącza tu drugi i jest naprawdę ostro. Nigdy jeszcze w trakcie mojej kilkuletniej przygody z Guitar Hero nie udało mi się na stałe przejść z Medium na Hard w przypadku gitary. Odniosłem wrażenie, że kawałki z "jedynki" i "dwójki" są w Greatest Hits nieco łatwiejsze do wykonania niż pierwotnie. Oczywiście może to być kwestia nabranej wprawy, aczkolwiek nadal nie potrafię przekroczyć magicznej bariery czterech guzików. Generalnie gra jest prostsza niż Metallica, z którą ciągle się zmagam a droga do końca jeszcze daleka.

Opcje rozgrywki zostały także zaczerpnięte z WT. W trybie kariery można bawić się solo jako jeden z czterech członków zespołu lub zaprosić do wspólnego muzykowania maksymalnie trójkę przyjaciół. Własnemu zespołowi nadaje się nazwę i wybiera mu się logo, a wygląd fizyczny i ubiór postaci kształtuje się według uznania na simsową modłę. Również wirtualne instrumenty można spersonalizować, o ile wcześniej zarobiło się wystarczającą ilość pieniędzy w trakcie koncertowania. Nie zapomniano też o kooperacji i rywalizacji online oraz opcji GHTunes. Ta ostatnia pozwala na tworzenie własnych kawałków (z wyłączeniem ścieżki wokalnej), ale jest na tyle uboga, że nawet największe wysiłki przynoszą mierne efekty. Od premiery World Tour nie zmieniło się nic.
Czwarta część Guitar Hero jest pierwszą grą w serii, do której pojawiła się znacząca ilość dodatkowych utworów. Żadne DLC z WT nie będzie niestety kompatybilne z Greatest Hits. Wydawca w ogóle nie przewiduje w przyszłości płatnych rozszerzeń do tej produkcji. Jest to właściwie zrozumiałe z uwagi na konwencję i zbliżającą się premierę kolejnych gier muzycznych spod znaku Guitar Hero. Jeszcze krótko o grafice: w tym temacie nic odkrywczego - jest tak, jak było – menu, postaci i miejsca koncertów utrzymane są w charakterystycznym komiksowym klimacie. Wszyscy fani GH poczują się jak w domu.
Idea Guitar Hero: Greatest Hits do mnie przemawia. Chociaż grałem we wszystkie poprzednie części serii, to nową produkcję na pewno kupię z dwóch powodów. Mam na myśli utwory w oryginalnych wykonaniach oraz pełną obsługę instrumentów z World Tour. Oczywiście cały ten pomysł największych hitów można było zrealizować w formie ogromnego DLC, ale wtedy z listy platform docelowych musiałoby wylecieć PlayStation 2. Gotowa gra w połowie przyszłego miesiąca trafi na półki amerykańskich sklepów, a Europa tradycyjnie musi poczekać kilka dodatkowych miesięcy. Warto jednak uzbroić się w cierpliwość, ponieważ Greatest Hits będzie idealnym przerywnikiem przed nadchodzącymi grami muzycznymi. Na horyzoncie jest przecież The Beatles: Rock Band, Guitar Hero: Van Halen, Guitar Hero 5, Band Hero, a z innej beczki jeszcze DJ Hero. Urodzaj jak nigdy – oby tylko starczyło miejsca w domowym kąciku gracza na peryferia do tych wszystkich produkcji.
Radosław „eLKaeR” Grabowski