autor: Maciej Makuła
MadWorld - przed premierą - Strona 2
Prawdopodobnie MadWorld doczeka się wiernego grona wyznawców, miana produkcji kultowej i nietuzinkowej. Autorzy postanowili zagrać na nosie panującym w królestwie Nintendo „familijnym” tendencjom. Chociażby z tego względu warto mieć oko na tę grę.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Trzy kolory: Czerwony.
Jak bardzo makabrycznie powyższe opisy by nie brzmiały, gra za sprawą oprawy audiowizualnej dosyć zdecydowanie odcina się klimatem od chociażby takiego Manhunta – niejako starając się podkreślić dystans i surrealizm pokazywanych scen przemocy. Styl grafiki MadWorld inspirowany jest serią czarno–białych komiksów Franka Millera, Sin City i bez owijania w bawełnę – zrobił na mnie ogromne wrażenie.

Gra bowiem od tej strony, pomimo ograniczeń architektury Wii, wydaje się być po prostu kompletna – jako fetyszysta graficzny często ubolewam nad oprawą różnych produkcji na wspominaną konsolę, co w przypadku omawianego tytułu nie miało miejsca. Do tego pomimo millerowych naleciałości w całości można wyczuć rękę pana Atsuchi Inaba, człowieka odpowiedzialnego za wygląd Viewtiful Joe oraz Okami.
Warto jeszcze wspomnieć o substancji występującej w roli sosu pomidorowego, subtelnie doprawiającego potrawę zwaną MadWorld . Z racji charakteru rozrywki jest jej całkiem sporo, jest czerwona i naprawdę ładnie komponuje się z tłem. Podsumowując – na pokazie starałem się jak najgłośniej bić brawo, właśnie w uznaniu dla oprawy.
Całości towarzyszy lekka, upbeatowa muzyka, głos komentatora i naprawdę szalona w swej abstrakcyjności atmosfera telewizyjnego show, w którym brutalność wyniesiona została do rangi sportu. Wszystko to ma być wyrazem intencji autorów MadWorld, którzy podczas pokazu starali się podkreślić, że nie chcą stworzyć gry perwersyjnej. Próbuję im uwierzyć.