autor: Artur Falkowski
Rock Band - już graliśmy! - Strona 2
Rock Band wciąga niesamowicie. W dobrym towarzystwie potrafi sprawić, że wspaniale spędzimy z nim czas. Instrumenty są dopieszczone i wykonane z dużą dbałością o szczegóły. Z nimi jednak wiąże się jednak pewna wada – cena.
Przeczytaj recenzję Rock Band - recenzja gry
Rozpoczęła się piosenka. Zasady gry na gitarze nie uległy zmianie w stosunku do serii Guitar Hero. Tu jednak znacznie zmniejszono znaczniki określające miejsce, w którym dana nuta ma być zagrana. Przez takie rozwiązanie gra stała się nieco trudniejsza, ponieważ trzeba było dokładnie utrafić w odpowiedni moment. Zachowano również znany z GH koncept z ładowaniem specjalnego paska bonusu i przechylania gitary w celu uruchomienia go, by czasowo zwiększyć mnożnik zdobywanych punktów.
Tyle w temacie gitary. Dodam jeszcze, że gdy graliśmy piosenkę, nikt nie czekał na wokalistę. Wszyscy zgromadzeni śpiewali, tupali i klaskali. Wybijany przez ludzi rytm sprawiał, że autobus kołysał się w takt muzyki. Wrażenie niesamowite.
Po zagraniu kilku utworów do naszej rozśpiewanej gromady dołączyło kilku dziennikarzy z Danii. Z niechęcią odstąpiłem im gitarę, po czym nie bez obaw zasiadłem do perkusji. Ta również sprawiała świetne wrażenie i nie powstydziłby się jej prawdziwy zespół. Na metalowym, niezwykle stabilnym stojaku zamieszczono cztery bębny oznaczone różnokolorowymi obwódkami (czerwona, żółta, niebieska, zielona). Po środku znalazły się przyciski pomocnicze, krzyżak, Xbox Guide etc., które ułatwiały przemieszczanie się po menu. Nie zabrakło również masywnego pedału. Wręczono mi patyczki – prawdziwe, a nie replikę – i spróbowałem zagrać kolejny utwór. Mocno pomógł mi w tym jeden z deweloperów, który rękoma wskazywał odpowiedni rytm. Po chwili załapałem. Zabawa w perkusistę okazała się bardziej wymagająca. Po pierwsze trzeba było nauczyć się na pamięć rozłożenia bębnów (tak, żeby móc bez patrzenia w nie trafiać), a po drugie zsynchronizować uderzenia pałeczkami i wciskanie pedału w momencie, kiedy przez ekran przelatywała pomarańczowa pozioma linia.
Na koniec zostawiłem sobie mikrofon. Obejrzałem go w działaniu, ale jakoś nie mogłem się zmusić do publicznego występu. Obserwowałem więc, jak radzili sobie inni. Co zauważyłem? Samo przedstawienie tekstu piosenki i wysokości śpiewu poszczególnych fragmentów przypomina mocno system zastosowany w serii SingStar. Tu jednak napisy przelatują o wiele szybciej (odniosłem wrażenie, że nawet za szybko) i są podzielone na niewielkie sylaby, z których trudno jest odczytać całość, jeśli najpierw nie pozna się tekstu piosenki. W wolnej chwili przyjrzałem się mikrofonowi. Jest o wiele mniejszy i lżejszy niż te, które dołączane są do wspomnianej produkcji Sony i jednocześnie wygląda nieco bardziej schludnie. Co ciekawe, służy nie tylko do śpiewania, ale również do wybijania rytmu. Otóż w pewnych momentach niektórych utworów znika tekst piosenki i pojawiają się specyficzne kropki, które oznaczają, że w tym miejscu należy uderzać mikrofonem o dłoń.
Ciekawym patentem jest to, że kiedy jeden z graczy nie poradzi sobie z danym fragmentem, jego towarzysze mają możliwość wyratowania go z opresji, dając świetny popis, by w ten sposób odwrócić uwagę wirtualnej publiczności. Jeżeli temu nie podołają, nieszczęśnik traci możliwość gry, a piosenka leci dalej.
Na wspólnym graniu w Rock Band spędziłem sporo czasu, którego upływu nawet nie dostrzegłem – tak niesamowicie wciągająca okazała się nowa produkcja Harmonix. W przerwach między piosenkami udało mi się zamienić parę słów z twórcami. Niestety, w większości przypadków stwierdzali, że akurat na ten temat nie mogą mówić. Obiecali jednak, że w pełnej wersji Rock Band znajdzie się czterdzieści utworów, a z każdym tygodniem (!) będą pojawiały się nowe piosenki do ściągnięcia. Zapytani o to, czy będzie to określona liczba kawałków, stwierdzili, że ma być różnie. Czasami trafi się jeden utwór, czasami cały zestaw, a jeszcze kiedy indziej kompletny album. Oczywiście o cenie wspomnianych dodatków nie chcieli jeszcze mówić. Inną ciekawą sprawą, jakiej się dowiedziałem, był fakt, że planowane są zestawy piosenek dostosowane do wymogów danego rynku. Możemy więc spodziewać się na przykład hitów zespołów europejskich.
Cóż, Rock Band wciąga niesamowicie. W dobrym towarzystwie potrafi sprawić, że wspaniale spędzimy z nim czas. Instrumenty są dopieszczone i wykonane z dużą dbałością o szczegóły. Z nimi jednak wiąże się jednak pewna wada – cena. Oficjalnie nie wiemy jeszcze dokładnie, ile ona wyniesie, ale z pewnością za pełny zestaw przyjdzie nam słono zapłacić. Moim zdaniem, warto.
Artur „Metatron” Falkowski