autor: Artur Okoń
Private Wars - zapowiedź - Strona 2
Wygląda na to, że „Private Wars” będą pozycją udaną, by wręcz nie powiedzieć znakomitą. Jednak należy pamiętać, iż o sukcesie takiej pozycji nie świadczy to, jak realnie śmigają pociski, czy też jak pięknie wygląda pobliski krzak. Liczy się grywalność.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Najwyższa pora wspomnieć coś o samej rozgrywce. Najistotniejsza informacja jest taka, iż Private Wars będą bardziej grą taktyczną niż strzelanką. I choć będziemy osobiście kierować wyłącznie jednym członkiem drużyny (w trybie FPP) to zamiast biegać i strzelać do wszystkiego, co się rusza, trzeba będzie wielokrotnie ruszyć głową. Wspierającym nas kompanom będzie można wydawać bardzo precyzyjne rozkazy (by nas np. wspierali ogniem czy też równocześnie z nami, bezszelestnie zlikwidowali rozstawionych w różnych miejscach strażników), jak również zastosować dziesiątki sztuczek taktycznych przechylających szalę zwycięstwa na naszą korzyść (chociażby spowodować ciemność strzelając w lampy, a samemu używać noktowizorów). Gra ma się więc cechować sporą dozą realizmu – świadczyć może o tym fakt, iż producenci spędzili setki godzin słuchając opowieści i przemyśleń ludzi pracujących dla FBI, SAS czy też służących w oddziałach specjalnych. Cześć z nich została nawet zatrudniona jako konsultanci merytoryczni, pomagający na bieżąco przy tworzeniu gry. Możemy się więc spodziewać, iż bardziej się nam przyjdzie skradać i kombinować, niż strzelać. No i oczywiście zasada: jeden strzał jeden trup będzie aktualna jak nigdy – to nie Quake, w którym co chwila można się ładować apteczkami!
W Private Wars będziemy mogli użyć niemal 60 rodzajów borni. Jednak o wiele ciekawsza jest informacja, iż autorzy chcąc postawić na realizm, samodzielnie wystrzelali na strzelnicy ponad 10.000 pocisków z rozmaitej gamy karabinów i pistoletów (nie pozwolono im użyć wyłącznie broni ciężkiej i granatów). Dzięki temu w grze ma być wykorzystany najbardziej realistyczny algorytm balistyczny wiernie symulujący zachowanie się broni i pocisków. Choć to raczej ciekawostka niż zaleta gry – wszak o wielkie innowacje na tym polu pokusić się nie można.
Niezaprzeczalną zaletą gry ma być grafika. Na jej potrzeby został stworzony autorski silnik, który jest podobno w stanie rywalizować z tym wykorzystanym w Doom 3. W wywiadach autorzy gry szczególnie przechwalają się jego dwoma elementami: symulacją otaczającej roślinności i efektami świetlnymi. W tych przechwałkach musi być coś z prawdy, albowiem demo gry zostało zaprezentowane na targach E3 i oglądającym opadły na podłogę szczęki. Zapowiada się więc ciekawie.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują więc, iż Private Wars będą pozycją udaną, by wręcz nie powiedzieć znakomitą. Jednak należy pamiętać, iż o sukcesie takiej pozycji nie świadczy to, jak realnie śmigają pociski, czy też jak pięknie wygląda pobliski krzak. Liczy się grywalność, dynamika i logika rozgrywki, system sterowania. O tych elementach na razie zbyt wiele nie słychać, wszak to można sprawdzić dopiero w praniu, gdy pojawi się grywalna wersja. Do tego czasu proponuję się uzbroić w żelazną cierpliwość. I tak na wszelki wypadek uchylić nieco kieszeń, by producenci gier mogli wyczuć zapach jej zawartości. Oby to ich zmotywało do jeszcze lepszej pracy.
Artur „MAO” Okoń