autor: Artur Dąbrowski
Project: Snowblind - zapowiedź - Strona 2
„Project: Snowblind” przeniesie nas do Hong Kongu z roku 2065, kiedy to organizacja znana jako Republika niszczy doszczętnie wiązką EMP całe miasto. Do walki z nią staje oddział żołnierzy Koalicji Wolności z Nathanem Frostem na czele.
Przeczytaj recenzję Project: Snowblind - recenzja gry
Arsenał przyszłości
Jak na nowoczesną armię przystało, oddział z Project: Snowblind zostanie obdarzony arsenałem mniej i bardziej potężnych pukawek. Znajdziemy w nim nowoczesne wersje pistoletu, shot-guna, karabinu maszynowego oraz snajperskiego, wyrzutnię rakiet, coś na wzór Flak Cannona z UT2004 czy różnej maści granaty. Każdy z gnatów posiadał będzie dwa tryby działania – podstawowy i alternatywny. W tym drugim na przykład taki shot-gun zamieni się w wyrzutnię pocisków przylepiających się do ścian i podłoża itp. Ciekawie prezentują się też „pajęcze miny”, które kroczą w stronę najbliższego przeciwnika i wybuchają u jego stóp (broń ta przypomina mi starego jak świat Crusader’a: No Remorse). Zapomniałem wspomnieć jeszcze o innowacyjnej broni zwanej H.E.R.F., która w podstawowym trybie służy jako miotacz ognia, a w drugorzędnym wyrzuca specjalnego rodzaju miny, które ostrzeliwują zbliżających się przeciwników błyskawicami. Wszystkich pukawek będzie razem 24, a dodatkowo będzie można je modernizować i ulepszać.
Nasz zespół dostanie również w swoje rączki szereg pojazdów, za sterami których dane nam będzie zasiąść. Jednym z nich będzie na przykład czołg z potężnym działem, przed którym przeciwnicy chowają się, gdzie tylko można. Jednak prawdziwą rewelacją będą mechy – wielkie, kroczące na dwóch nogach, uzbrojone po zęby maszyny. Ich zaletą będzie nie tylko duża siła rażenia, ale również możliwość ukrycia na pokładzie kilku osób. Ciekawe, czy autorzy wykorzystają drzemiący w grze potencjał przy opracowywaniu multiplayera.

No i gdzie to wszystko?
Terenem działań pozostaną zarówno otwarte przestrzenie, jak i wnętrza budynków. Nasz oddział znajdzie się między innymi w operze, w świątyni buddystów czy w zrujnowanym mieście. Sporym plusem Project: Snowblind ma być mocno rozwinięta interakcja z otoczeniem oraz wielkość map. Nic nie powstrzyma nas przed rozwaleniem większości napotkanych obiektów. W proch posypie się wszystko – krzesła, stoły, szafki, szyby itd. Na dodatek producent obiecuje, że misje będą miały nieliniowy przebieg!
Grę opracowano na bazie mocno usprawnionego silnika graficznego użytego wcześniej w serii Soul Reaver. No i trzeba przyznać, że szata graficzna przystaje doskonale do klimatu gry. Podczas oglądania jedynego opublikowanego dotąd zwiastuna filmowego w oczy rzuca się przede wszystkim efektowność. Wystrzeliwane pociski elektryczne pozostawiają za sobą kolorowe smugi, ściany rozsypują się w drobny mak, a wybuchy aż rażą w oczy. Na pewno Snowblind nie będzie przełomem w dziedzinie techniki, ale wizualnie gra zaprezentuje zapewne niezły poziom.
Reasumując…
Czy warto na Project: Snowblind czekać? Czy ma on szansę w pojedynku z takimi gigantami, jak Half-Life 2 czy S.T.A.L.K.E.R.? Z pewnością nie ma predyspozycji, aby stanąć do pojedynku z tymi tytułami, ale zapowiada się tytuł bardzo przyzwoity. Dowodzenie oddziałem, rozwój bohaterów, pokaźny arsenał oraz nowoczesne pojazdy – to bez wątpienia najlepiej zapowiadające się elementy Project: Snowblind. Niestety, w pełną wersję pogramy dopiero w przyszłym roku.
Artur „Roland” Dąbrowski