Testujemy Heliborne – World of Tanks z helikopterami? - Strona 2
Były już czołgi, samoloty i okręty, teraz czas na śmigłowce. Heliborne to gra sieciowa od JetCatGames pozwalająca pilotować helikoptery w bitwach 8 vs 8, gdzie liczy się współpraca drużyny oraz zajmowanie terytorium.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

Sterowanie śmigłowcem nawet na myszce i klawiaturze jest banalnie proste, można się pokusić nawet o stwierdzenie, że helikoptery latają jak po sznurku. Latanie jest łatwiejsze, niż w BF4 czy ArmA III, co dość negatywnie odbija się na emocjach związanych z walką. Nie musimy tak naprawdę okiełznać maszyny i mimo różnic w przyspieszeniu czy zwrotności, brakuje im trochę charakteru. Trzeba jednak podkreślić, że jednym z bliższych celów twórców jest dodanie w kolejnych aktualizacjach bardziej realistycznego modelu lotu, pozwalającego na wykonanie chociażby takich manewrów jak autorotacja. Podsumowując, Heliborne nie ma aspiracji zostania symulatorem i nie musimy się tu martwić o takie zjawiska jak np. wir pierścieniowy.

To może dziwić, ale do starć powietrznych między śmigłowcami dochodziło w historii bardzo rzadko. Najwięcej dość nierównych pojedynków miało miejsce w czasie wojny iracko – irańskiej na początku lat osiemdziesiątych. To tam starły się irańskie SeaCobry amerykańskiej produkcji z irackimi Mi-24 produkcji radzieckiej. Początkowo Irańczycy odnosili spore sukcesy, zestrzeliwując przeciwnika przeciwpancernymi pociskami kierowanymi TOW, jednak Irakijczycy odegrali się w późniejszym okresie wojny, przez co ostateczny wynik starcia wyniósł 10 zestrzelonych Hindów i 6 AH-1J.
Same starcia śmigłowców z natury są dość problematyczne, jako że często sprowadzają się do dwóch maszyn próbujących uzyskać przewagę wysokości, strzelających ze wszystkiego, co fabryka dała – włączając w to niekierowane pociski rakietowe. A co z modelem uszkodzeń, elementem tak ważnym dla gier polegających na kierowaniu pojazdami wojskowymi? Obecnie w Heliborne system ten jest banalnie prosty – śmigłowiec jest w 100% sprawy, a jeśli zostaje trafiony, to traci kolejne procenty „pancerza”, aż zacznie dymić i przy 0% eksploduje. Nie ma tu sytuacji, w których np. nasz strzelec pokładowy zostanie ranny, jeden z silników odmówi posłuszeństwa lub zniszczona/zablokowana zostanie część uzbrojenia. Heliborne brakuje w tej kwestii głębi; udane lądowanie na jednym silniku w symulatorze DCS: Black Shark zapamiętałem jako jedną z bardziej emocjonujących sytuacji growych – tutaj nie doświadczymy czegoś podobnego, nawet w zręcznościowej formie.

Graficznie Heliborne prezentuje się nierówno, jako że przyzwoite modele śmigłowców i tekstury nie odwracają uwagi od dość ograniczonego zasięgu pola widzenia. Mimo ustawienia odpowiedniej opcji na „far”, otacza nas mgła, co nie prezentuje się zbyt dobrze na wyższych pułapach. Szkoda, bo same mapy wypadają naprawdę klimatycznie – latamy między innymi nad dżunglami Wietnamu czy górzystym Afganistanem. Oprawa dźwiękowa jest, niestety, wyjątkowo słaba – dźwięki eksplozji zabierają nas na hipnotyzującą podróż do końcówki lat dziewięćdziesiątych i czasów panowania formatu WAV.
Heliborne to Early Access w prawdziwym, bynajmniej nie negatywnym tego słowa znaczeniu. W samym czerwcu produkcja otrzymała trzy znaczące aktualizacje. Nie ma wątpliwości, że przed twórcami jeszcze długa droga, gdyż obecna gra może służyć za dobrą podstawę pod coś więcej. Bardziej realistyczne modele lotu, odpowiedni system balansu, matchmaking, drzewka rozwoju zawierające przysłowiową marchewkę dla gracza – Heliborne potrzebuje tych elementów, aby rozwinąć… śmigła. Jeśli JetCatGames dalej będą wkładać w grę tyle pracy, być może ujawni ona drzemiący w niej potencjał i przyciągnie większą liczbę graczy.