Test gry The Long Dark - próbujemy przeżyć zimę stulecia - Strona 2
Zimno, samotnie, z ograniczonymi surowcami, wśród drapieżników – The Long Dark podchodzi do kwestii przetrwania znacznie poważniej i bardziej realistycznie niż większość konkurencyjnych tytułów, dając prawdziwy wycisk graczom nieuczącym się na błędach.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry The Long Dark – klimatyczny survival dla jednego gracza
Znacząco rozrósł się też obszar, który możemy zwiedzać – do dostępnej od samego początku mapy doszły cztery inne o podobnych rozmiarach, pozwalające zbadać na przykład tereny rolnicze czy górskie. Co ważne, terytoria te są ze sobą połączone i nic nie stoi na przeszkodzie, by podczas jednej rozgrywki odwiedzić je wszystkie. Nic prócz poziomu trudności – The Long Dark, choć w przeciwieństwie do większości symulatorów przetrwania nie każe nam walczyć z żywymi trupami, kanibalami czy innymi mutantami, potrafi dać niemały wycisk. Kierowana przez nas postać musi regularnie jeść, pić i spać, zaś wystawiona na bezpośrednie działanie mrozu wytrzymuje ledwie kilka rzeczywistych minut (lub kilka godzin czasu w grze), nim zacznie zamarzać. I choć zadbano, by schrony, ciała czy inne punkty, w których znajdujemy mogące zapewnić nam kilka minut więcej życia przedmioty, były zlokalizowane w wielu miejscach, należy ich uważnie wypatrywać, bowiem ryzyko przegapienia jest naprawdę spore. Do tego dochodzą potencjalne rany, skręcenia kostek, zakażenia, zatrucia czy po prostu dzikie zwierzęta – zginąć można tu na naprawdę wiele sposobów.
Wyciąganie wniosków z poprzednich porażek i unikanie popełniania tych samych błędów, a co za tym idzie – przeżywanie coraz dłużej stanowi zresztą główną motywację w The Long Dark. Jak na porządny symulator przetrwania przystało, śmierć jest ostateczna – stan gry zapisuje się tylko wtedy, gdy wyłączamy produkcję wciąż będąc żywi, każdy zgon oznacza natomiast, że trzeba zaczynać od nowa. Rozgrywka została też tak pomyślana, że nie da się zbyt długo pozostawać w jednym miejscu – większość surowców w końcu się wyczerpuje i aby mieć dostęp do niezbędnych zapasów, musimy stale odnajdywać nowe schronienia. Gdy więc natrafiamy na jakiś opuszczony budynek, opróżniamy go ze wszystkiego, co przydatne, przez kilka kolejnych dni podczas krótkich wypadów oczyszczamy również z cennych surowców najbliższą okolicę naszej tymczasowej bazy i zajmujemy się odpowiednim obrabianiem zasobów (uzdatnianie wody, gotowanie mięsa, naprawianie ubrań), w końcu zaś wyruszamy na dłuższą wędrówkę w nieznane, w poszukiwaniu następnej kryjówki. I tak – dopóki nie zginiemy: z powodu wybrania złej drogi i zamarznięcia, ataku dzikiego stworzenia, zużycia zapasów czy też popełnionego błędu.
Niewiele innych atrakcji oprócz takiego podróżowania z jednego miejsca do drugiego znaleźć można w The Long Dark – crafting jest tu ograniczony do kilkunastu przedmiotów, jakie możemy stworzyć na specjalnych stołach, strzelba i amunicja do niej to towar zbyt deficytowy, by regularnie polować, próżno też szukać w grze jakichkolwiek typowych znajdziek do kolekcjonowania. Na dodatek mapy nie są generowane losowo, więc po kilku podejściach siłą rzeczy wiemy już, czego gdzie się spodziewać, i zabawa zaczyna nużyć. Nie następuje to szybko, bo dopiero po dobrych kilkunastu godzinach naprawdę przedniej rozrywki, ale jednak w końcu następuje. Trochę dziwi mnie, że przez półtora roku rozwijania tytułu w ramach oferty Early Access nie zdecydowano się na wprowadzenie jakiejś aktywności pobocznej, która na dłużej urozmaiciłaby zabawę, ale widać twórcy nie chcieli popełniać tego samego błędu co autorzy The Forest i zamiast rozmieniać się na drobne, skoncentrowali się na doprowadzeniu do perfekcji tego, co w ich grze stanowi sedno, czyli walki z matką naturą. Co zresztą im się udało – w trakcie zabawy nie zanotowałem ani jednego artefaktu graficznego, źle działającej fizyki, wyjścia do pulpitu. Jedynie podczas otwierania zakładki z ubraniami w inwentarzu gra na krótką chwilę zawsze się zawieszała.